- Dlaczego w sypialni i w korytarzu masz puste ramki? - odwrócił się do mnie przodem
- bo...nie było odpowiedniej osoby, której zdjęcie mógłbym wstawić. - powiedział obejmując mnie w pasie, odwzajemniłam jego uścisk – ale chodzi o coś jeszcze, prawda?
- Cristiano...bo...bo chodzi o to co jest między nami.
- Hmm... chyba wiem o co ci chodzi.
- Na prawdę?
- Oczywiście – uśmiechnął się prezentując rządek idealnie równych i białych zębów – już ci to kiedyś mówiłem, ale mogę powtarzać to każdego dnia.
- To, że jestem twoją dziewczyną? - spytałam
- nie koniecznie. Wolałbym powtarzać, co innego.
- To co takiego mówiłeś?
- Nadal nie rozumiesz? Dla mnie nie jesteś tylko Laurencją, dla mnie jesteś wyjątkową dziewczyną. Radosną częścią mojego życia...
- przestań. - przerwałam mu – Cristiano, nie słodź – mruknęłam chowając twarz w jego klatce. To było bardzo miłe usłyszeć coś takiego......od niego.
- Lulu? - zaśmiał się – ja.... - mruknął; wziął w dłonie moją twarz i spojrzał w oczy tak, że przez moje plecy przeszły ciarki– jesteś dla mnie wszystkim...... Kocham cię
- ja ciebie też – szepnęłam w jego usta. Delikatnie muskał moje wargi swoimi.. rozpływałam się pod jego pocałunkami i dotykiem. Ręce przeniósł na moje plecy i pewnie trzymał mnie w ramionach. Zarzuciłam ramiona na jego szyję i przyciągnęłam bliżej siebie. Słodki smak jego ust, ciepło jego ciała przenosi w inny świat. Ten inny, lepszy. Cudowny Cristiano, mój Cristiano...rozległ się dźwięk jego telefonu
- odbierz – mruknęłam
- nie...to...nic..ważnego – odparł między pocałunkami, ponownie rozległ się dźwięk dzwonka
- Cristiano – westchnęłam, całował linię szczęki, szyję – odbierz, może to coś ważnego
- dobrze, ale jeszcze nie skończyłem – podszedł do blatu na którym był jego telefon – to mama
- oddzwoń – nakazałam – może to coś ważnego.
- Już to mówiłaś – zaśmiał się
- dlatego to zrób – odpowiedziałam siadając na blacie stołu. Wybrał numer, stanął między moimi nogami, przyłożył telefon do ucha – cześć mamo.
- Jesteś zajęty?
- Nie – mruknął, położyłam głowę na jego ramieniu, na co objął mnie wolnym ramieniem.
- Wszystko w porządku?
- Tak mamo, a co miałoby się stać?
- Wszędzie piszą o tym, że jesteś nieszczęśliwy i chcesz wrócić do Manchesteru.
- Mamo to tylko plotki – zaśmiał się – dziś przedłużyłem kontrakt i jestem szczęśliwy.
- Z powodu kontraktu czy z powodu Laurencji?
- Z obu, ale bardziej uszczęśliwia mnie ten drugi powód.
- To nie przeszkadzam wam. Pilnuj sosu, by go nie przypalić.
- Skąd wiesz, że....
- znam cię od 27 lat. Cześć..
- aaa mamo!
- Co?
- kiedy przyjedziesz?
- Za dwa tygodnie.
- To do zobaczenia – rozłączył się. Przytulił mnie mocniej i pocałował moją szyję
- Cristiano?
- Hmmm?
- Miałeś robić jakiś sos.
- Miałem, miałem. Ale jest coś ciekawszego, od przygotowania obiadu.
- Głodna jestem – mruknęłam
- dobrze, zaraz coś zrobię.
- Pomóc ci?
- Nie. Dam sobie radę. - szybko mnie pocałował i zajął się robieniem obiadu. O 18 szliśmy w stronę mojego domu. Trzymaliśmy się za ręce. Na podjeździe zaparkowany był samochód taty. Weszliśmy do domu, tata siedział przed komputerem i dokumentami
- cześć tato – uśmiechnęłam się, nie puszczając dłoni Crisa
- dobry wieczór.
- Cześć, cześć – mruknął, nie odrywając wzroku od komputera, zadzwonił jego telefon i odebrał.
- Usiądź – szepnęłam – chcesz soku?
- Z lodówki?
- Nie z basenu. - zaśmiałam się – proszę – podałam mu szklankę, tata wyszedł z kuchni i zapewne poszedł do swojego gabinetu, zerknęłam na monitor i dokumenty, nic nie zrozumiałam, więc wróciłam do Cristiano
- czym zajmuje się twój tata?
- Jest ambasadorem – wyjaśniłam
- ciekawa para – mruknął – ale my nie jesteśmy lepsi
- może – mruknęłam i oparłam głowę o jego ramię
- słuchajcie, niestety musimy przełożyć nasze spotkanie – odparł tata wchodząc do kuchni z walizką.
- Wyjeżdżasz?
- Niestety, kochanie. Przepraszam, ale...
- nic się nie stało – odparł Cris – spotkamy się innym razem
- dokładnie.
- Okey, muszę zadzwonić po taksówkę, znacie jakiś numer
- mogę pana zawieźć – zaproponował
- nie rób sobie kłopotu..
- ale to żaden problem – uśmiechnął się – zanim dojedzie tu taksówka minie przeszło 20 minut, a ja będę z powrotem za 5.
- dobrze – uśmiechnął się tata, Cristiano wyszedł
- Tato – zaczęłam – obiecaj mi, że nie będziesz robić Cristiano przesłuchania.
- Dobrze, porozmawiamy sobie, jak dwoje dorosłych ludzi.
- Obiecaj
- powiedziałem...
- obiecaj – powtórzyłam
- Lulu, ale co za...
- co ci szkodzi?
- W zasadzie to nic.
- To obiecaj.
- Obiecuję.
- Dziękuję, tatku – przytuliłam się do niego – kiedy wracasz?
- Za trzy dni.
- Okey, uważaj na siebie – mruknęłam, Cristiano wrócił – zabrałeś wszystko?
- Tak.
- A dokumenty? - spytałam wskazując na papiery na stole. Właśnie – mruknął znów zniknął, podeszłam do Cristiano
- będę jechał ostrożnie i będę mówił wszystko zgodnie z prawdą – zaśmiał się
- już jestem.
- Pomóc panu?
- Nie musisz yyy...
- wystarczy Cristiano
- a moja córka jak do ciebie mówi? - spytał na co zaczęliśmy się śmiać
- no pochwal się – powiedział
- normalnie Cristiano – oznajmiłam – prawda doniczko?
- Oczywiście. - uśmiechnął się. Przytuliłam tatę, uśmiechnęłam się do Cristiano i zamknęłam za nimi drzwi. Poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam swój zeszyt. Pod ostatnią notatką zapisałam datę i napisałam drukowanymi literamiOdwzajemniona miłość jest piękniejszaod wszystkich zachodów słońcai każdego dźwięku gitaryZ perspektywy Cristiano
- Mogę zadać ci kilka pytań? - spytał ojciec Lulu
- oczywiście, o co chce pan zapytać. O pana córkę, o to co robię czy...
- długo się znacie?
- W zasadzie to od 11 lat
- co? Laurencja miała wtedy osiem lat.
- Dokładnie, grałem wtedy w Lizbonie. Poznaliśmy się w czasie wakacji, Laurencja była z kuzynami na stadionie, penie nudził ją mecz, to poszła przejść się po ośrodku. Spotkałem ją na schodach, było późno to zaproponowałem, że ją odprowadzę – wyjaśniłem
- tak, coś pamiętam, wakacje spędzaliśmy wtedy u moich teściów.
- A Lulu, już wtedy była pyskata.
- Ona jest taka od urodzenia – zaśmiał się – zawsze ma swoje zdanie, którego broni na każdy możliwy sposób, jest cholernie uparta i od zawsze jak to ona mówi ' serce bije w rytmie rocka' . Chociaż coś się w niej zmieniło.
- Tak? - zdziwiłem się
- wydaje mi się, że częściej nosi sukienki czy tam spódniczki.
- Na prawdę? - spytałem zaskoczony – nie zauważyłem
- powiesz jej o naszej rozmowie?
- W prawdzie, to nie mam przed nią tajemnic -odpowiedziałem – nie mówię jej o tym co się dzieje w klubie, bo po prostu się na tym nie zna.
- Niedługo startuje liga?
- Tak, za cztery dni pierwszy mecz. Chce pan przyjść?
- Nie wiem czy wrócę, ale dziękuję za zaproszenie.
- Może innym razem – dodałem
- z pewnością. - mruknął. Zaparkowałem przed wejściem na lotnisko. Wysiadłem z samochodu, otworzyłem bagażnik i wyjąłem walizkę.
- Dziękuję ci za podwiezienie.
- Nie ma problemu.
- Do zobaczenia – odparł i wyciągnął do mnie dłoń. Odwzajemniłem uścisk – opiekuj się nią.
- Będę – powiedziałem, wsiadłem do samochodu i odjechałem w stronę domu Lulu. W połowie drogi był nieziemski korek. Miał miejsce jakiś wypadek, na szczęście nikt nie zginął, tylko przewróciła się jakaś ciężarówka i zablokowała autostradę. Zadzwoniłem do Lulu.
- Co jest? Zgubiłeś mi ojca, czy on chce cię zabić?
- Bardzo śmieszne.
- To w takim razie jak wam się rozmawiało?
- Skąd wiesz, że go tu nie ma?
- Bo nie rozmawiałbyś przez telefon przy moim tacie, bo pomyślałby, że jesteś nieodpowiedzialny. A na dodatek nie rozmawiałbyś ze mną.
- Ale z ciebie detektyw.
- Oczywiście. - zachichotała
- ślicznie się śmiejesz
- przestań. Za ile wrócisz? - spytała
- nie wiem, był wypadek.
- Co? nic ci nie jest? Wszy...
- spokojnie kochanie. Samochód jest cały, nawet nie jest draśnięty
- pytam o ciebie, a nie o głupie auto, idioto!
- Też jestem cały. Kiedy przyjechałem, już był korek. - gdy to odpowiedziałem zaczęło kropić
- Cristiano?
- Tak kochanie?
- Jak rozmowa z tatą?
- W porządku. To bardzo fajny facet. Poza tym jest jak każdy ojciec.
- W sensie?
- Martwi się o ciebie i prosił żebym...
- chciał żebyś mnie zostawił? - przerwała mi
- nie. Prosił, żebym się tobą opiekował.
- Rozumiem. - mruknęła – misiu?
- Co się stało?
- Chyba zaczyna padać – wyszeptała
- na razie kropi. - odparłem – spokojnie kochanie. Będę cały czas z tobą rozmawiać, okey?
- Chcesz rozmawiać i prowadzić w deszczu?!
- Włączę głośnomówiący. Nie martw się, będę jak najszybciej się da.
- Yhmm – mruknęła – Cristiano?
- Tak kochanie?
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię mam – powiedziała zmienionym głosem
- Lulu?
- Co?
- ty płaczesz?
- Yhhh..nieee – odpowiedziała
- kochanie, nie martw się, niedługo będę. Oczyścili drogę.
- Uważaj na siebie – szepnęła – nie chcę stracić osoby, której kocham
- Lulu, o czym mówisz? - wystraszyła mnie tamtym zdaniem
- czytałam w internecie...
- o czym?
- Miałeś kiedyś wypadek.
- Kochanie, miałem. To prawda. Ale to było dawno temu. Nie martw się.
- Wtedy też padało. - mruknęła
- niedługo będę – wyjaśniłem, rozpadało się na dobre – Lulu?
- Jest dobrze – westchnęła – leje jak cholera, grzmi, ale jest dobrze. Cristiano?
- Co się stało? - spytałem
- może zadzwonię do ciebie później?
- Dlaczego?
- Ubiorę kalosze, wezmę kurtkę i parasol.
- Kochanie, po co ci kalosze kurtka i parasol w domu? - zdziwiłem się
- nie. Wyjdę na dach. - wyjaśniła głos jej drżał i był pełen niepokoju
- zostań tam gdzie jesteś, nigdzie nie wychodź, będę za 15 minut – już nie odpowiedziała, rozłączyła się. Zakląłem pod nosem i przyśpieszyłem. Wycieraczki nie nadążały nad coraz mocniej padającym deszczem. Laurencja nie odbierała telefonu. Podjechałem pod jej dom. Wysiadłem z samochodu. Kiedy rozległ się grzmot usłyszałem jej pisk.Z perspektywy LuluNa zewnątrz szalała burza, siedziałam u siebie w pokoju kurczowo trzymając poduszkę. Telefon nie przestawał dzwonić. Panicznie bałam się go odebrać. Nie wiem co bym zrobiła jeśli ktoś by zadzwonił i powiedział, że coś się stało Cristiano....czy tacie. Przez okno zauważyłam podjeżdżający samochód. Oczy miałam pełne łez, ale dostrzegłam Cristiano. Kiedy schodziłam rozległ się potężny grzmot na co pisnęłam.
- Laurencja otwórz! - usłyszałam ryk piłkarza. Pokonałam resztę schodów, na czuja otworzyłam drzwi. Po chwili tuliłam się do przemoczonej klatki Cristiano.
- Jestem – szepnął – jestem przy tobie....
W
poprzednim rozdziale
To na tyle.
Nowość również na Malinowej Mambie:)