piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 33

Rankiem obudził mnie Pino, w pyszczku trzymał smycz. Pogłaskałam go, wstałam i zabrałam go na spacer. Na zewnątrz wiał chłodny wiatr, w pierwszej chwili wzdrygnęłam, ale mimo tego postanowiłam wziąć Pino na dłuższy spacer. Szczeniak biegał zadowolony po trawie, a ja skuliłam się z zimna, poczułam jak ktoś nakłada mi bluzę na ramiona, odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Portugalczyka.
  • Cris – szepnęłam i wskoczyłam na niego obejmując jego szyję, trzymał mnie za uda, co ułatwiło mi oplecenie jego bioder – tęskniłam
  • ja też – odparł i pocałował mnie w nos
  • trochę niżej – mruknęłam, zaśmiał się i delikatnie musnął moje usta swoimi. Jego usta nie oderwały się od moich, tylko czule je masowały. Cicho westchnęłam, gdy zjechał niżej.
  • Kocham cię – mruknął zmysłowo
  • ja ciebie też – odparłam – nie zmarzniesz?
  • Nie martw się – uśmiechnął się
  • postaw mnie na ziemię
  • a co jeśli nie chcę?
  • Proszę – szepnęłam, westchnął i zrobił to o co go prosiłam, ale za to splótł nasze palce – muszę ci coś powiedzieć.
  • Co konkretniej?
  • Jutro wyjeżdżam.
  • Co? - spytał zaskoczony – a-a-ale jak? Gdzie? Po co?
  • Spokojnie, to tylko kilka dni, chcę odwiedzić dziadków w Lizbonie, to wszystko.
  • No dobrze, a długo cię nie będzie?
  • Tydzień, może krócej. - wzruszyłam ramionami.- ale jak wrócę, to jestem tylko twoja.
  • Noo..
  • co jest?
  • Tylko, że mnie nie będzie.
  • Co masz na myśli? - spytałam
  • baraże.
  • Aaaa możesz jaśniej?
  • Pewnie – uśmiechnął się – są to mecze, które rozstrzygną, która reprezentacja poleci na Mundial do Brazylii.
  • A mój chłopak jakiej skopie tyłek?
  • Szwecji. Nie wiem czy...
  • na pewno – przerwałam mu – Pino! Wracamy!
  • Wiesz, tak sobie myślę, że my nigdy nie byliśmy na randce
  • co?
  • nooo..nie byliśmy. Lunapark się nie liczy, tak samo kino. Chcę cię gdzieś zabrać.
  • A konkretniej?
  • Kolacja. Ty i ja.
  • Świece, róże – dodałam
  • jeśli chcesz.
  • Zastanowię się. - mruknęłam – no, nie wiem, nie wiem....nasza pierwsza randka?
  • Yhm – przytaknął – dziś wieczorem.
  • Zgadzam się – odparłam poważnie, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem
  • przyjadę po ciebie o ósmej.
  • Nieee – zaprotestowałam
  • za wcześnie?
  • Nie, za późno. Nie spędzimy tyle czasu razem. Bądź o wpół do ósmej.
  • Co tylko chcesz – szepnął i pocałował mnie w głowę.
  • Gdzie mnie zabierzesz?
  • Tajemnica. Potem zabiorę cię do Starego Madrytu, przejdziemy się, na pewno ci się spodoba.
  • A potem zdejmę buty, bo moje nogi nie wytrzymają, a później?
  • Odprowadzę cię do domu, by mieć u twojego taty stu procentowe zaufanie.
  • Nie dostanę buziaka na dobranoc?
  • Dostaniesz....nawet dwa.
  • Albo i trzy – szepnęłam
  • to co? Coś ciepłego do picia? - zaproponował
  • pewnie, chodź – pociągnęłam go za rękę – do mnie jest bliżej. A jak się boisz taty, to już pojechał do pracy.
  • Bardzo śmieszne – westchnął
  • zrobię ci gorącą czekoladę, a wczoraj robiłam ciasta
  • co robiłaś?
  • Ciastka – powtórzyłam – nie patrz tak na mnie, coś potrafię zrobić.
  • To chodźmy – weszliśmy do domu, w domu prócz nas nikogo nie było. Postawiłam przed nim talerz z ciastkami, patrzył na nie niepewnie, ale w końcu wziął jedno.
  • Trucizna działa dopiero po pięciu minutach – powiedziałam robiąc gorącą czekoladę spojrzeliśmy na siebie – nie patrz tak, przecież nie zabiłabym swojej doniczki.
  • Powinni cię zatrudnić w kabarecie.
  • A nie w restauracji na stanowisku szefa kuchni?
  • Nie, wolę cię w roli osobistej pielęgniarki – mruknął mi do ucha.
  • Chodź na górę – szepnęłam – weź talerz, a ja wezmę kubki. Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju. Portugalczyk rozsiadł się na moim łóżku.
  • Gorąco masz w pokoju.
  • Serio? Jest 25 stopni.
  • No to zimno – powiedział, zdjął z siebie koszulkę i odłożył obok. Weszłam do łazienki, podciągnęłam koszulkę i zaczęłam smarować stłuczone ciało. Kiedy skończyłam, zaczęłam myć ręce,miałam nadal podciągniętą koszulkę, żeby maść mogła się wchłonąć. Wtedy wszedł Cristiano, spojrzał na mój brzuch i pokręcił głową.
  • Proszę, nic nie mów.
  • Laurencja – zaczął – musimy porozmawiać – brzmi poważnie, nigdy nie zwraca się do mnie po imieniu. Wyszliśmy z łazienki i usiedliśmy na łóżku, na przeciw siebie. W dłoniach trzymałam kubek z ciepłym i słodkim płynem. Patrzyłam na niego i nic nie mówiłam – nie można tego tak zostawić.
  • Zrozum, że chcę o tym jak najszybciej zapomnieć.
  • Nie zapomnisz o tym, jeśli on za to nie odpowie.
  • Tak pewnie, zanim miną wszystkie sprawy, to...
  • nie rozumiesz? On jest na wolności, może coś ci zrobić.
  • Nic mi nie zrobi – syknęłam
  • skąd wiesz? Wylądowałaś przez niego w szpitalu. Nie chcę żebyś cierpiała.
  • Poboli i przestanie. - szepnęłam
  • do cholery! Laurencja! - kiedy krzyknął podskoczyłam i spojrzałam na niego wystraszona – nic nie wiesz o życiu.
  • Sugerujesz, że jestem gówniarą.
  • Tego nie powiedziałem.
  • Ale zasugerowałeś. To, że jestem od ciebie młodsza, nie znaczy że wiesz wszystko, o wszystkim. - w moich oczach zbierał się łzy, do głowy wracały obrazy z nocy kiedy Karol mnie bił, z tyłu głowy słyszałam jego śmiech i szczekanie Pino, zamknęłam oczy, a po moich policzkach spłynęły strużki łez
  • Maleńka – szepnął czule – chodź do mnie – odłożyłam kubek na szafkę nocną i utonęłam w jego ramionach. Znów czułam się jak mała dziewczynka. Bezbronna, panicznie potrzebująca miłości i bezpieczeństwa. Wszystko czego potrzebowałam było w jego ramionach. Jego klatka powoli się unosiła i opadała - Nie robię tego, żeby ci zaszkodzić – mruknął – jeśli nie chcesz, zrozumiem to, ale jeśli go spotkam, to własnoręcznie...
  • dobrze – szepnęłam przerywając mu
  • co?
  • miejmy to za sobą – powiedziałam ocierając łzę.
  • Dobrze – przytaknął – pójdę po samochód i będę tu za kwadrans. - godzinę później siedziałam obok Portugalczyka przy prostokątnym stole.
  • nie podoba mi się tu - szepnęłam
  • zaraz to załatwię – odparł – pocałował mnie w głowę i wyszedł, zostawiając mnie samą w pomieszczeniu. Rozejrzałam się na boki. Wokół były lustra, wszystko wyglądało jak w filmie. Na pewno ktoś mnie obserwował. W myślach prosiłam, żeby Cristiano wrócił jak najszybciej.
  • już jestem - usiadł obok - co się dzieje?
  • chce mieć to już za sobą.
  • mogę państwa prosić do innego pokoju?
  • Chodźmy - wziął mnie za rękę, tym razem usiedliśmy w jakimś gabinecie. Po chwili przyszedł policjant. Usiadł na przeciw nas i zaproponował coś do picia. Oboje odmówiliśmy.
  • no dobrze, opisze mi pani wszystko co pamięta. - wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać. Cristiano siedział obok, miał zaciśnięte pięści, kręcił głową z niedowierzaniem. Miał zaciśniętą szczękę. Policjant spisał wszystko. Przekazał nam, a właściwe to Cristiano, bo ja już nie słuchałam. Wyszliśmy z komisariatu i kiedy wsiadłam do samochodu jedyne na co miałam ochotę, to przytulić się do piłkarza i płakać jak małe dziecko.
  • w porządku?
  • Tak – szepnęłam. Już nie odpowiedział, odwiózł mnie do domu i odprowadził do samego pokoju. Pocałował w głowę i bez słowa wyszedł. Puściłam gorącą wodę i wlałam aromatyczny płyn. Półtorej godziny później, gdy woda była już chłodna wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i zarzuciłam porannik. Nie miałam pojęcia, jak dalej potoczą się losy. Co się stanie z Karolem, czy jeszcze kiedyś go spotkam. Łapałam się na tym, że o nim myślałam, a przecież byłam z Cristiano. Byłam z facetem, który się o mnie troszczy, dba, czuję się przy nim bezpieczna, kochana i mogę mu ufać w stu procentach. Ale Karol był moją pierwszą miłością, zawsze dziwiło mnie, że spośród tylu dziewczyn, które go otaczały wybrał mnie, dziewczynę, której było obojętne to czy istnieje czy też nie. Uwielbiałam chwile kiedy mnie przytulał, nie patrzył na to czy jesteśmy sami, czy wokół są inni ludzie. Naszą relację zniszczyły narkotyki, a konkretniej marihuana, którą zaczął palić. Na początku nie przeszkadzało mi to, ale potem zaczęło się robić to uciążliwe, kiedy musiałam wyciągać go półprzytomnego z imprezy. Jednak zawsze powtarzał, żebym tego nie brała, nie zaczynała. Zależało mu, zależało mu na mnie, moim zdrowiu....może nadal mu na mnie zależy... Zaczynam wariować, jak może zależeć komuś, kto pobił tak, że wylądowałam w szpitalu. A co do Cristiano.... chyba na prawdę mu na mnie zależy, nie wiem co kombinuje, najpierw katalog z pierścionkami, później wychodził z pokoju gdy ktoś do niego zadzwonił, pytał o rozmiar, teraz ta kolacja... spojrzałam w lustro, chyba zmienię kolor włosów. Ale dopiero w listopadzie, czas pomyśleć o sobie, a nie rozmyślać nad sprawami, o których powinnam zapomnieć. Włączyłam telewizję, trafiłam na jakiś film, który szybo zaczął mi się nudzić, skacząc po kanałach natrafiłam na program, w którym dziennikarze rozmawiali o o Realu Madryt. Temat zszedł na Cristiano. Bla, bla, bal Złota Piłka, bla bla, bla, jakiś Złoty But, za strzelenie największej ilości goli. Jak by dostał drugiego, to miałby parę i mógłby w nich biegać, nie wiem jak, bo na pewno są nie wygodne i chyba za małe na niego, ale to nie moja sprawa. Bo po co dostawać buta, w którym nie można chodzić, bez sensu...bo kto normalny stawia buta na półkę do ozdoby.
  • A jak myślicie o co chodzi z tym „L” pokazywanym przez CR po strzeleniu gola? - zapytał jeden
  • można różnie interpretować.
  • Po co? Przecież chodzi o mnie – powiedziałam na głos
  • może L odnosi się do Messiego?
  • Nie bądź śmieszny – wtrącił inny – może L odnosi się do zdobycia La Decimy.
  • Może, dobrze. Zostawmy Cristiano i jego 'L'
  • no właśnie – mruknęłam i przełączyłam na inny kanał, tym razem kulinarny. Odmalowałam paznokcie, włosy w tym czasie zdążyły podeschnąć, postanowiłam spiąć je w luźnego, niskiego koczka. Czarne szpilki, skórzana sukienka i płaszczyk, powinno być dobrze. Zrobiłam delikatny makijaż oczu i mocniej podkreśliłam usta. Cristiano będzie za pięć minut, a mi zostało tylko się ubrać. Szkoda, że nikogo nie ma w domu, muszę sobie poradzić jakoś z zamkiem. Ubrałam sukienkę i szpilki, w rękę wzięłam kartkę, na której napisałam gdzie będę. Kopertówka, telefon, perfumy i pomadka. Gotowa zeszłam na dół, gdzie akurat wszedł tata.
  • No całe szczęście – szepnęłam
  • a ty gdzie?
  • Na kolację z Cristiano.
  • Wrócisz do domu na noc?
  • Pewnie – uśmiechnęłam się – zapniesz?
  • Odwróć się – odłożył teczkę i pomógł mi z sukienką, ubrałam płaszczyk i rozległ się dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się do taty – to do mnie.
  • Na prawdę?
  • Hahaha, bardzo śmieszne – otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego zalotnie, w dłoni miał bukiet róż
  • cześć – mruknął zmysłowo, tata odchrząknął, Cris podniósł wzrok – dobry wieczór. Jeśli nie pan nic przeciwko, to chciałem zabrać...
  • idźcie, idźcie. Bawcie się dobrze.
  • Tylko wstawię kwiaty do wody.
  • Zrobię to – uśmiechnął się tata, wyszłam z Cristiano, który zlustrował mnie wzrokiem
  • co?
  • pięknie wyglądasz – szepnął, otworzył drzwi od samochodu i pomógł mi wejść.
  • Cristiano?
  • Hmm?
  • Co to za perfum?
  • Który? - zaśmiał się, westchnęłam i przybliżyłam się do niego
  • Dolce&Gabbana?
  • Skąd wiesz?
  • Strzelałam – słodko się uśmiechnęłam i zatrzepotałam rzęsami
  • co tak kokietujesz? - zaśmiał się
  • to nasza pierwsza randka, prawda?
  • Oczywiście, ale jesteśmy od dłuższego czasu parą.
  • Daj mi się wczuć w rolę.
  • Dobrze kochanie, czyli ja...mam cię uwodzić?
  • Uwodzić, podrywać... bądź sobą. - dojechaliśmy na miejsce, gdy wysiadałam moim oczom ukazał się ekskluzywny hotel – droższego miejsca w Madrycie nie znalazłeś?
  • Wcale nie jest taki drogi, wierz mi, są droższe.
  • Tak, tu szklanka wody kosztuje, bagatela 100 euro.
  • Wolisz KFC? - zaśmiał się
  • pewnie.
  • Ale to nasza pierwsza randka, więc mam ci zaimponować – odparł
  • jesteś niemożliwy – zaśmiałam się, weszliśmy do hotelu trzymając się za rękę, przechodząc przez recepcje czułam na sobie wzrok innych, Cristiano zaprowadził mnie do windy, wjechaliśmy windą na ostatnie piętro. Przeszliśmy przez korytarz, patrzyłam na niego podejrzanie, chyba to wyczuł, bo spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Otworzył jakieś drzwi i weszliśmy do oszklonego pomieszczenia. Widać stąd było całą panoramę Madrytu.
  • Podoba ci się?
  • Pięknie – szepnęłam. W całej restauracji, jeśli można nazwać to restauracją, zastawiony był tylko jeden stolik. Na środku paliły się świece, a na śnieżnobiałym obrusie rozsypane były płatki czerwonych róż. Miałam natłok tysiąca myśli, czy to dziś? O boże...
  • usiądziesz? Czy wolisz tak stać przy szybie? - zaśmiał się
  • już idę...to stadion? - wskazałam palcem na oświetlony obiekt
  • tak, to Bernabeu. - przytaknął, odsunął mi krzesło i usiadłam. Po chwili przyszedł do nas kelner z winem. Po chwili inny przyniósł nam przystawkę.
  • Wszystko wybrałeś sam?
  • Nie – zaprzeczył – tylko przystawkę i wino.
  • Rozumiem – kolacja przebiegała nam wspaniale, znamy się od dłuższego czasu, ale tego wieczora odkrywaliśmy się na nowo. Już wiedziałam, że Cristiano jest moim idealnym mężczyzną, zapomniałam kim jest Karol i ile przez niego wycierpiałam. Kiedy kelner przyniósł deser Cristiano zaczął
  • Laurencja?
  • Tak?
  • Wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna? - przytaknęłam – i bardzo cię kocham.
  • Ja ciebie też, ale...
  • daj mi dokończyć – przerwał – chciałbym wiedzieć...czy...nie przeszkadza ci różnica wieku pomiędzy nami? W końcu to osiem lat.
  • Oczywiście, że nie. - uśmiechnął się i zaczął szukać czegoś w marynarce
  • to dla ciebie – postawił przede mną kwadratowe czarne pudełko. Patrzyłam raz na nie, raz na piłkarza. Nie wiedziałam co myśleć, zrobić, co jest w środku? Boję się otworzyć pudełko, lecz z drugiej strony, czemu nie. Narzeczony, a chłopak, zdecydowanie pierwszy brzmi lepiej. Nic nie zmienia, a jednak – śmiało – uśmiechnął się czule – otwórz. Trującego węża tam nie schowałem.
  • Z pewnością – szepnęłam, wzięłam pudełko w ręce, policzyłam do trzech i otworzyłam. W środku była bransoletka.
  • Podoba ci się?
  • Jest piękna... ale
  • żadnego ale – wtrącił
  • dziękuję.
  • Proszę, w jednym kółku masz moje inicjały, a w drugim są twoje. - nie mogłam spojrzeć mu w oczy, nie wiem czemu, ale wciąż mnie peszył. Czułam na sobie jego palący wzrok, chcąc odwrócić jego uwagę, wypiłam resztę wina
  • dolejesz?
  • Oczywiście – odparł
  • już. Dziękuję. - przed północą siedzieliśmy w samochodzie – zapniesz?
  • Czyli jednak?
  • Co?
  • nie będziesz odpinać jej przed snem?
  • Jest za piękna żeby chować ją w pudełku, ale nie będę jej za często nosić.
  • Dlaczego? - zdziwił się
  • żeby się nie zniszczyła.
  • Jak się zniszczy, to kupię ci nową.
  • Nie będę chciała nowej, ta jest wyjątkowa. - zapiął biżuterię na moim nadgarstku
  • od teraz należę do ciebie – mruknął przybliżając swoją twarz do mojej
  • a ja jestem twoja.
  • Tylko moja – szepnął przed pocałunkiem, na początku jego pocałunki były słodkie i delikatne, lecz z każdą chwilą stawały się co raz bardziej namiętne i pełne pasji, oboje siebie pragnęliśmy, lecz Cristiano hamował nas oboje. Przerwał nas pocałunek, jęknęłam zawiedziona. Kiedy byliśmy pod drzwiami mojego domu, Cristiano objął mnie w pasie, oparł o ścianę i ponownie zatopił się w moich ustach, następnie zszedł niżej, delikatnie pieścił moją szyję, doprowadzając mnie do szaleństwa, kiedy wbiłam mu paznokcie w szyję cicho jęknął. Spojrzał mi głęboko w oczy. Podciągnął w górę moją sukienkę i uniósł udo ku górze. Ponownie zaczął pieścić moje usta i szyję.
  • Cris – szepnęłam
  • co?
  • ktoś schodził po schodach.
  • Przestań, wszyscy śpią.
  • Serio, puść – kiedy to zrobił, a moja sukienka znów zakrywała mi pośladki w drzwiach pojawił się tata
  • już wróciliście?
  • Tak, właśnie odprowadziłem Lulu.
  • Widzę, cała i zdrowa?
  • Tak.
  • Trzeźwa? - zwrócił się tym razem do mnie
  • pewnie. no...to...yhm..no
  • do jura – powiedział Portugalczyk
  • jak do jutra? - zdziwiłam się
  • zawiozę cię na lotnisko.
  • Chce ci się? - spytałam, Cris tylko się uśmiechnął
  • czyli chce – powiedział tata – widzę, że kolacja się udała, ja idę spać, wam też to radzę.
  • Oczywiście – odparliśmy
  • Cristiano...97%
  • tato, idź spać, jutro masz jakąś naradę.
  • Dobrze – podniósł ręce w geście obronnym i wrócił do domu.
  • Słodkich snów – szepnął
  • nie zapomniałeś o czymś?
  • O czym?
  • A spacer po Starym Madrycie?
  • Następnym razem.
  • Jak wrócisz z barażów. - zaproponowałam
  • co tylko chcesz – mruknął niskim tonem
  • aaaaa.... kiedy pamiętam – ponownie zjawił się tata – kiedy się całujecie, ściskacie i co tam jeszcze robicie, nie wnikam, nie interesuje mnie to, ale jak będziecie coś robić to starajcie się nie wciskać dzwonka. Dobranoc – uśmiechnął się i wszedł do domu.
  • Nic nie słyszałam
  • ja też – zaśmiał się – kocham cię – dał mi ostatniego buziaka i wrócił do auta.
  • Jaki wstyd – szepnęłam do siebie będąc już w pokoju. Rozebrałam się, zmyłam makijaż i poszłam spać. Gdy się obudziłam spojrzałam na szafkę, gdzie spoczywała bransoletka. Uśmiechnęłam się do siebie, wczoraj myślałam że chce mi się świadczyć, śmieszne... jesteśmy parą kilka miesięcy, a mi do głowy przychodzą takie bzdury. Przeciągnęłam się w łóżku i wstałam, godzinę później siedziałam na dole. Kiedy do kuchni wszedł tata i spojrzał na mnie czułam, że zaczynam się rumienić.
  • A co ty taka czerwona?
  • Nic, gorąco mi – skłamałam – biorę ze sobą Pino.
  • A w co go zapakujesz?
  • O tym nie pomyślałam – mruknęłam – no nic. Chcesz kawę?
  • Poproszę. O której przyjedzie Cristiano?
  • niedługo powinien tu być. - wyjaśniłam
  • chcesz gotówkę?
  • Mam kartę – odpowiedziałam
  • ale gotówka ci się przyda – trwał przy swoim – spakowałaś wszystko?
  • Tak – kiwnęłam głową – ale jeszcze sprawdzę – wróciłam na górę, ale zamiast do walizki podeszłam do szafki, w dłonie wzięłam bransoletkę i usłyszałam dzwonek do drzwi i krzyk taty, że otworzy. Ktoś, a konkretniej Cristiano wchodził po schodach, doskonale znałam jego chód. Wydawało mi się, że nikt tak pewny siebie nie chodzi, wiem głupie, ale... jednak.
  • Wyspałaś się – spytał
  • tak – odparłam
  • jesteś smutna – podszedł bliżej i odgarnął włosy z twarzy – co się stało?
  • Nic...po prostu...będę za tobą tęsknić.
  • Okey, tak brzmi wersja oficjalna, a ta prawdziwa?
  • Zapniesz? - zmieniłam temat - chociaż na lotnisku i tak będę musiała wszystko ściągnąć. Szkoda mi ją brać – westchnęłam
  • nie przesadzaj – zaśmiał się, schowaj do walizki. Będziesz nosić w Lizbonie, a wracając do...
  • chcesz coś z Portugalii? - przerwałam mu, na co westchnął – dobra... powiem. Chciałam wziąć Pino ze sobą, ale nie mam jak.
  • Pomyślałem o tym i zadzwoniłem do tej kobiety co nam 'organizowała wyprawkę', a efekty tego są w samochodzie.
  • Jesteś cudownym...chłopakiem – uśmiechnęłam się, stanęłam na palcach i wyciągnęłam do niego ręce
  • nie ważysz pięciu kilo – powiedział poważnie, widząc moją minę dodał – ważysz cztery.
  • Już nie chcę – zaprotestowałam,
  • co to za żaba? - spytał
  • nie zmieniaj tematu.
  • Nie zmieniam, po prostu pytam.
  • Wygrałam w Lunaparku.
  • Wygrałaś? - zaśmiał się
  • śmiej się, a ja strąciłam aż trzy puszki.
  • To mamy nowy rekord.
  • Nabijasz się ze mnie!
  • Wcale, kochanie...
  • przestań – przerwałam mu – co robisz?
  • Sama walizka się nie przetransportuje
  • zostaw. Ja ją wezmę.
  • Poradzę sobie.
  • Maleńka – szepnął czule – co się dzieje?
  • Nic – warknęłam
  • zrobiłem coś? - spytał smutno
  • nie, dlaczego tak myślisz?
  • To powiedz co się dzieje..mamy czas – usiadł na łóżku i spojrzał na mnie wyczekująco. Podeszłam do niego i usadowiłam się na jego udzie. Wtuliłam w jego ciało i zaczęłam
  • Cris...chodzi o to, że...Karol...pisał do mnie.
  • Kiedy?
  • Jakąś godzinę temu.
  • Co chciał? - podałam mu telefon i przeczytałam wiadomość – chyba mu nie wierzysz?
  • Nie wiem co mam myśleć...nie zrozum mnie źle, ale... to dla mnie za wiele.
  • Załatwię to – szepnął – masz czuć się bezpiecznie
  • tu nie chodzi już tylko o mnie.
  • Dla mnie jesteś najważniejsza i twoje bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu, kocham cię, jesteś moim sercem i nie pozwolę, żebyś przez takiego palanta ponownie straciła...
  • ale ja niczego nie straciłam – zaśmiałam się
  • a krew? Wiesz, że podali ci dawkę.
  • Ale żyję.
  • I to jest najważniejsze. Chodź zejdziemy na dół.
  • A buziak na dzień dobry?
  • Zasłużyłaś?
  • Nie wiem czy ty zasłużyłeś – szepnęłam w jego usta, które po chwili delikatnie musnęłam, a następnie Cristiano obdarował mnie namiętnym pocałunkiem– będę za tobą tęsknić.
  • Ja za tobą też...spotkamy się dopiero za dwa tygodnie. Gdzieś się wybierzemy
  • A co powiesz o imprezie Halloween?
  • Chcesz zamienić się w wiedźmę?
  • Nie muszę. Już nią jestem.
  • Masz rację
  • ej – klepnęłam go w ramię – miałeś zaprzeczyć
  • po prostu zgadzam się ze wszystkim co powiesz.
  • Fakt. Tylko to ci na starość pozostało – westchnęłam
  • dziękuję...a co do imprezy, jaki masz plan?
  • Dom strachu.
  • Jak ci powiem, że możesz zrobić z domem co tylko chcesz, to będziesz szczęśliwa?
  • Wszystko?
  • Tak, ale bez przeginania i bez wysadzania. Będę mieć wolne, więc trzy dni jestem cały czas przy tobie. Czuję, że będzie śmiesznie na imprezie.
  • A nie strasznie? - zdziwiłam się
  • jak zobaczę dom po imprezie, gdzie Sergio będzie chciał tańczyć, a Marcelo wpadnie na genialny pomysł z przebraniem, Iker zorganizuje bitwę na karaoke...to tak, będzie strasznie.
  • A orientujesz się czy Mesut, Kaka i Gonzalo przylecą?
  • Mogę zapytać – odparł – ale Mes powinien przylecieć.
  • Jak się uda, to...
  • to przy okazji zadzwonię po ekipę remontową – spojrzał na zegarek - czas się zbierać
  • rozbierać? - zapytałam
  • innym razem. Masz tylko tą walizkę?
  • Nie, no co ty – wyjęłam z garderoby, dużo większą walizkę – to wszystko – widząc to wszystko, pokręcił głową i westchnął – pomóc ci?
  • Nie musisz – wziął bagaże i zeszliśmy na dół – mamy godzinę do wyjścia.
  • A ja muszę już jechać – odparł tata – baw się dobrze i uważaj na siebie – przytulił mnie i wcisnął do kieszeni plik banknotów – trzymaj się córcia – tata wyszedł, zostaliśmy sami.
  • Teraz mnie musisz naprzytulać, żebym nie tęskniła, ale i tak będę.
  • Co mam zrobić? Naprzytulać?
  • Dokładnie, tak. - podeszłam do niego i objęłam w pasie.
  • Jesteś moja – szepnął przybliżając swoją twarz do mojej

ubranie Lulu

Brak czasu i weny....
Studentem w czasie sesji być...
Coś naskrobałam, słabe, bo słaba, ale jest.
Za tydzień dodam coś na Malinowej Mambie, a potem zobaczymy...
Trzymajcie się cieplutko

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 32

  • wstawaj Kwiatuszku – usłyszałam
  • chwila – mruknęłam – chcę spać.
  • No dobrze, ale możemy wracać do domu.
  • Na prawdę? - zerwałam się -to daj mi coś do ubrania i już nas tu nie ma
  • spokojnie, jeszcze badanie.
  • Nieee – skrzywiłam się – idę s...
  • dzień dobry – wszedł lekarz – jak samopoczucie?
  • Dobrze – odpowiedziałam – lepiej niż wczoraj. - zadał jeszcze kilka pytań. Ubrałam się, Cristiano zabrał rzeczy i razem wyszliśmy ze szpitala. Zapakował wszystko do bagażnika i na reszcie opuściliśmy teren szpitala.
  • Zawiozę cię do domu, ale nie zostanę z tobą.
  • Dlaczego?
  • Muszę załatwić kilka spraw. - wyjaśnił – ale twoja mama zgodziła się na pewnego towarzysza.
  • Kogo? - spytałam zdziwiona
  • Pino będzie ci towarzyszyć.
  • Moja mama zgodziła się na psa...w moim pokoju? Wow... co za zmiana. A ty kiedy wrócisz?
  • Nie wiem – wzruszył ramionami – jutro mam zgrupowanie i po jutrze mecz.
  • Może zatęsknię za tobą – mruknęłam
  • może? Na pewno będziesz tęsknić.
  • Tak...będę umierać z tęsknoty – powiedziałam ironicznie – przyjdę na mecz
  • jesteś pewna? - zapytał – jesteś cała obolała
  • to siniaki, nie amputowali mi nogi. - zaparkował pod bramą, z domu wyszedł tata – cześć
  • już jesteście? Szybko – spojrzał na zegarek – mam dziś wolne, więc nie będziemy się nudzić. Mamy nie ma, to spędzimy czas jak za starych czasów.
  • Bosko! - ucieszyłam się – a co z jutrem?
  • To niespodzianka – uśmiechnął się – masz jakieś rzeczy?
  • Wniosę na górę – odparł Portugalczyk – a ty się połóż
  • nie jestem obłożnie chora, mam maść to się posmaruje, żeby siniaki szybciej zniknęły, bardziej bolały tatuaże. Nie panikuj. - nim się obejrzałam rzeczy były w moim pokoju, Pino czekał w salonie, siedział obok taty na kanapie. Wyjęłam z lodówki sok, wzięłam dwie szklanki i dosiadłam się. Obejrzeliśmy razem dwa filmy, w trakcie drugiego musiałam zasnąć, bo rano obudziłam się w łóżku, na szafce nocnej znalazłam kartkę, od razu rozpoznałam pismo Crisa.
    „Po raz kolejny upewniłaś mnie w tym, że cudownie się uśmiechasz przez sen.
    O 11 muszę być na stadionie, więc spotkamy się po jutrze, mam nadzieję, że będziesz oglądać mecz. Wolałbym powiedzieć ci to osobiście....
    Kocham Cię...”
    Spojrzałam na zegarek, była za kwadrans szósta. Wzięłam prysznic, ubrałam się w wygodny dres, klucze wsadziłam do kieszeni, włosy związałam w wysoki kucyk. Wyprowadziłam Pino i poszłam w stronę domu Portugalczyka, otworzyłam drzwi, po cichu weszłam na górę i otworzyłam drzwi od jego sypialni. Spał na wznak, jedną rękę miał za głową, drugą wyciągniętą w bok, pościel odsłaniała jego tors. Uśmiechnęłam się pod nosem, zdjęłam z siebie bluzę i buty i delikatnie położyłam się obok niego. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało, po chwili poczułam jak obejmuje mnie ramieniem
  • ja też cię kocham – wyszeptałam i zamknęłam oczy. Obudziłam się pół godziny później, usiadłam na łóżku i wzrok skierowałam na twarz piłkarza. Powoli otworzył oczy, spojrzał na mnie i się uśmiechnął
  • co tu robisz Kwiatuszku? - spytał
  • przeczytałam liścik
  • to cudownie – mruknął – a która godzina?
  • Przed siódmą...jakoś tak.
  • To mogę jeszcze sobie pospać – odpowiedział – chodź do mnie – przyciągnął mnie do siebie, położyłam się na jego klatce, niestety nie dane było nam cieszyć się swoim towarzystwem zbyt długo, ponieważ Dolores postanowiła obudzić syna przed zgrupowaniem.
  • Luleńka? Jak ci się spało? - spytała – a ty rusz dupe, bo się spóźnisz – dodała
  • Mamo, spokojnie – mruknął zaspany – dopiero siódma – Doly westchnęła i wyszła z pokoju. Czule objął mnie ramieniem i pocałował w skroń
  • Idź pod prysznic – pogłaskałam go po policzku
  • muszę się ogolić – szepnął, wymieniliśmy uśmiechy. Cristiano poszedł do łazienki, a ja w tym czasie postanowiłam pościelić łóżko, spod niego wystawała jakaś gazeta, wzięłam ją w ręce i zamarłam. Katalog sklepu jubilerskiego, nie byłby w tym nic dziwnego gdyby nie były to wyłącznie pierścionki, momentalnie odłożyłam katalog na ziemię i zeszłam na dół. Usiadłam na stołku, a Dolores zwinnie przygotowywała śniadanie.
  • Coś cię martwi? - spytała
  • nie – szepnęłam – pomóc ci?
  • Nie kochanie, odpoczywaj.
  • Ale po czym?
  • Nic cię nie boli?
  • Tylko siniaki – wzruszyłam ramionami – niedługo znikną....
  • pewnie, jutro wyjeżdżam.
  • Wracasz do Portugalii?
  • Nie, lecę do Brazylii – powiedziała uśmiechnięta – cudownie, prawda?
  • Oczywiście.
  • Lulu, coś się dzieje.
  • Co takiego?
  • To ty mi powiedz. Pokłóciliście się?
  • Nie, skąd – szybko odparłam – między nami wszystko w porządku, jak najlepszym. Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie.
  • Po co?
  • Nie lubię się nudzić – szepnęłam – tata większość czasu spędza w pracy, mama w teatrze, a jak mieszkaliśmy w Polce, to miałam szkołę, a po szkole szlajałam się po mieście z Karolem, albo z Hanią. Mama mówiła, coś o nowym przedstawieniu, więc może się zaczepię u niej. Chciałabym też odwiedzić dziadków w Lizbonie. Dawno u nich nie byłam.
  • Gdzie dawno nie byłaś? - spytał Portugalczyk wchodząc do kuchni.
  • U dziadków w Lizbonie – odparłam nie odwracając się w jego stronę. Kiedy go zobaczyłam miał na sobie spodnie od dresu, a na szyi przewieszony ręcznik, usiadł obok mnie i chwycił za rękę. Spojrzał na nią i uniósł ją za jeden palec
  • jaki masz rozmiar pierścionka?
  • Co?
  • po prostu pytam o rozmiar pierścionka – westchnął
  • nie wiem – odparłam.
  • Po prostu pytam – szepnął
  • a czy ja coś mówię?
  • Jedzcie, a ja muszę zadzwonić – powiedziała i wyszła, zostałam sama z Cristiano. Nie odzywaliśmy się do siebie, piłkarz jadł tosta i oglądał telewizję śniadaniową, a ja rozmyślałam nad wcześniejszą sytuacją. Katalog, pytał o rozmiar pierścionka, Dolores wspominała o zaręczynach, nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Kocham go, ale boję się, chodź sama nie wiem czego. Przecież mnie nie skrzywdzi, dba o mnie, robi wszystko żebym czuła się komfortowo, czuję się przy nim bezpiecznie i czuję się kochana...ale czym właściwie jest miłość?
  • Cristiano?
  • Co Kwiatuszku?
  • Czym jest miłość? - spytałam
  • ciężko powiedzieć, czym jest. Prawdę mówiąc, to takie coś czego właściwie nie ma. Często mam wrażenie, że nie zasnę dopóki cię nie dotknę, nie poczuję ciepła twojego ciała. Chcę ochronić cię przed wszystkim...nie patrz tak na mnie...mogę ci pokazać miłość.
  • Jak? - spytałam zdziwiona – przecież mów...
  • chodź – wziął mnie za rękę i poprowadził korytarzem, stanęliśmy przed lustrem – widzisz?
  • Nasze odbicie – odparłam, na co się zaśmiał – a ty co widzisz?
  • Miłość – szepnął, przygryzłam wargę i oparłam głowę o jego ciało.
    Z perspektywy Cristiano, wieczór
  • Masz już jakiś pomysł? - spytałem
  • na pierścionek czy zaręczyny?
  • Na to i na to.
  • Nie znam się na pierścionkach – wzruszył ramionami
  • tak myślałem, dlatego mam to – rzuciłem na stolik katalog
  • trzeba się zorientować jaka biżuteria jej się podoba – powiedział Karim
  • nooo, wielkość diamentu, kolor. - dodał Iker
  • najlepiej biały, nie za duży, nie za mały
  • 10 karatów to za mały? - spytał Ramos
  • znając Sophie, to będzie za duży – odpowiedział Francuz – bez przesady, delikatny.
  • Dobrze gada – poparł go bramkarz
  • a ten – spytał pokazując jeden model – albo ten
  • jesteś pewny, że diament w kształcie serca będzie odpowiedni? - zdziwiłem się
  • jakby Sophie miała pięć lat, to byłby idealny – poparł Iker
  • najlepiej różowy – dodał Benz
  • bardzo śmieszne – mruknął – a ten – wszyscy spojrzeliśmy na wskazany model i parsknęliśmy śmiechem – nie wiem z czego się śmiejecie...Iker, ty się oświadczyłeś, to...
  • ja jeszcze się nie oświadczałem – odpowiedział
  • ani ja – powiedziałem
  • Benzema – powiedział
  • daj mi to – zabrał mu katalog, przewertował i powiedział po chwili - ja bym wybrał ten – wskazał palcem
  • nooo – mruknął Ramos i zaznaczył markerem pierścionek
  • elegancki – dodałem
  • chociaż..
  • co chociaż? - spytał – nie denerwuj mn...
  • daj mi skończyć – przerwał mu – dla mnie robili na zamówienie.
  • I co? - spytał
  • i to – wyjął telefon, pogrzebał i pokazał zdjęcie ręki dziewczyny, na której prezentował się pierścionek.
  • Wystarczy tam zadzwonić, na pewno coś ci doradzą. - wyjaśniłem.
  • Teraz pokażę wam co napisałem – powiedział Ramos
  • co?
  • napisałem coś na cześć Sophie – wyjaśnił – no wiecie, przecież nie dam jej pierścionka, od tak. To nie w moim stylu, a Sophie na pewno się spodoba.
  • Jeśli uszy jej nie zwiędną – mruknął pod nosem bramkarz
  • a jak planujesz poprosić ją o rękę? - zapytałem
  • wypchnę ją z samolotu – wyjaśnił
  • CO? - spytała reszta
  • znaczy skok ze spadochronem, skoczymy i tam w powietrzu ją zapytam.
  • A ona nie ma lęku wysokości? - zapytałem
  • ja bym cię zabił, gdybyś zrobił coś takiego – dodał Francuz
  • to może na stadionie, po meczu?
  • A nie lepiej...hmmm...żeby to było tylko dla was? Bez zbędnej publiczności? - zapytał Karim – nie wiesz jak zareaguje.
  • Nie chcę, żeby to było oklepane. Tak zwyczajnie. Ma tego nie zapomnieć. - odpowiedział Hiszpan.
  • Pomyśl o tym co lubi – podpowiedział Francuz
  • a ty tak zrobiłeś?
  • Nooo.
  • I co z tego wyszło? - zapytałem
  • tysiąc żółtych tulipanów w salonie, do tego świeczki.
  • A co było dalej?
  • Patrzyła na mnie, tak jakby chciała o coś zapytać, ale nie mogła znaleźć odpowiednich słów.
  • A ty? - dopytywał
  • zapytałem, czy zostanie moją żoną.
  • A ona?
  • Co to wywiad? - przewrócił oczami – noooo zgodziła się.
  • Ale co powiedziała, bo chcę być na wszystko przygotowany – odparł Ramos
  • przez chwilę stała i się na mnie patrzyła, nic nie mówiła, no a ja się wystraszyłem, że powie nie, to też się patrzyłem na nią. Gapiliśmy się na siebie w ciszy, potem zakryła dłońmi usta i z łzami w oczach pokiwała twierdząco głową, ulga jak cholera.
  • A potem do sypialni – dodał Ramos
  • nie – zaprzeczył – zawiesiła mi się na szyi i nie chciała puścić. Nawet pierścionka nie dałem rady ubrać, dopiero po jakimś czasie gdy siedziałem na kanapie z nią na kolanach, rozluźniła uścisk i dała sobie włożyć pierścionek
  • a potem do sypialni – powtórzył
  • a potem znów uczepiła się mojej szyi i tak zasnęliśmy na kanapie.
  • Na kiedy planujesz zaręczyny? - zapytałem
  • za jakieś dwa tygodnie, może zrobię to za tydzień. Najpierw pierścionek.
  • Ogólnie to Lulu chce zrobić imprezę.'
  • z jakiej okazji? - zapytali
  • Halloween – odpowiedziałem – mogłoby być śmiesznie.
  • Dlaczego?
  • Marcelo przebrałby się za mumię.
  • Jak ostatnio, co owinął się różowym papierem...
    Z perspektywy Lulu
  • dobranoc – powiedziałam do taty wychodząc z kuchni
  • dobranoc maluchu, wstaniesz do 10?
  • pewnie, czemu?
  • Chciałem gdzieś cię zabrać?
  • Gdzie? - zaciekawiłem się
  • dawno nigdzie razem nie byliśmy.
  • Niespodzianka? - spytałam
  • dokładnie. - przytaknął
  • to do jutra – odparłam i weszłam na górę. Odłożyłam szklankę soku na stolik, weszłam pod kołdrę i ułożyłam się na misiu, którego Cris dał mi w czasie zabawy w Lunaparku. Chciałam do niego zadzwonić, ale mógł mieć jakieś spotkanie za sztabem, albo co tam jeszcze mogą mieć. Ustawiłam w telefonie budzik i gdy go odkładałam zadzwonił.
  • Śpisz Kochanie?
  • Nie, dopiero się położyłam – odparłam – a ty co robisz?
  • Myślę o tobie – odparł – a ty kochanie?
  • Leżę na Stefanie.
  • Na kim?
  • Na Stefanie – powtórzyłam
  • super – mruknął
  • a wiesz, że Stefan to miś z Lunaparku? - zaśmiałam się – więc się nie denerwuj.
  • Nie, ja..ja to wiedziałem, noooo wiedziałem. - odparł
  • słodki jesteś, gdy się tak zachowujesz – zaśmiał się na te słowa
  • co będziesz jutro robić?
  • Nie wiem, tata chce gdzieś mnie zabrać. Ale na pojutrze mam dla ciebie plany.
  • Tak? - spytał – a konkretniej?
  • Nadal nie wiem, co znajduje się w liściku – odpowiedziałam
  • jaki liścik?
  • Ten, który dołączony był do koszulki. Miałam przeczytać, go przed snem.
  • Ach, ten – westchnął – to co zamierzasz z nim zrobić?
  • Przeczytasz, to co jest tam napisane.
  • Kochanie, pamiętam co tam napisałem. - wyjaśnił – możesz wyrzucić.
  • Nigdy! Zrobię to samo, co z resztą.
  • Czyli? - spytał
  • wkleję do zeszytu – odparłam – śpiący jesteś, idź spać.
  • Trochę mi nie wygodnie – mruknął – nikt mnie nie obmacuje zimnymi dłońmi i nie kręci.
  • A mi jest bardzo wygodnie – odpowiedziałam – nikt nie chrapie, nie mówi przez sen.
  • I tak cię kocham – zaśmiał się
  • ja ciebie też.
  • Zadzwonię jutro – powiedział
  • yhmm... dobranoc misiu
  • dobranoc – rozłączyliśmy się, odłożyłam telefon na szafkę i niedługo potem zasnęłam
    Następnego dnia, Lulu
    Obudziłam się przed budzikiem, wyłączyłam alarm i poszłam do łazienki. Po dłuższym prysznicu, ubrałam się i zeszłam na dół. Wyprowadziłam oba psiaki i wróciłam. W kuchni siedział tata i przeglądał gazetę.
  • Ktoś do ciebie dzwonił – powiedział
  • kto? - spytałam
  • nie wiem, musisz sprawdzić.
  • No okey – mruknęłam
  • zrobić ci śniadanie?
  • Nie, zaraz sobie coś wezmę – odparłam i pobiegłam na górę. Sprawdziłam telefon i oddzwoniłam – cześć kochanie..
  • cześć, wyspałaś się?
  • Pewnie, nawet psy wyprowadziłam, a za chwilę wychodzę gdzieś z tatą. - odparłam
  • tak, ale pierw...
  • tak wiem – westchnęłam
  • słuchaj, muszę kończyć, mam trening, pa – rozłączył się. Zeszłam na dół, zjadłam tost i razem z tatą wyszliśmy z domu. Na początek pojechaliśmy do Lunaparku, dawno nie spędzałam czasu z tatą w ten sposób, znów czułam się jak mała dziewczynka, w trampkach i z kokardką na głowie. Do samochodu wpakowałam dużą zieloną żabę, którą 'wygrałam' i różową watę, która zasłaniała mi przednią szybę. Tata zaparkował pod jakąś galerią.
  • Co teraz?
  • Zakupy, potem kino?
  • Super, ale na zakupy? Po co?
  • Ostatnio wspominałaś coś o trampkach.
  • No właśnie, ale na teraz to martensy wolę. - zaśmiałam się
  • zobaczymy co ci się spodoba – uśmiechnął się, weszliśmy do pierwszego sklepu, ale po chwili z niego wyszliśmy, róż, wszędzie róż, ugh... po niecałych dwóch godzinach byłam właścicielką pary bordowych martensów, jeansowych podartych spodni i czarnej sukienki. W kinie tata zafundował mi uszy Minnie i karmelowy popcorn.
  • Zdążymy na mecz? - spytałam gdy wychodziliśmy z kina
  • powinniśmy – mruknął patrząc na zegarek. Godzinę później siedziałam przed telewizorem z Pino na kolanach. Wyświetlili wyjściowe jedenastki, a potem piłkarze w towarzystwie dzieci wyszli na murawę. Cristiano stał na końcu, gdy operator pokazywał piłkarzy z bliska, Cris spojrzał w obiektyw, wydawało się, że patrzył mi w oczy. Po chwili puścił oczko, szeroko się uśmiechnął i wskazującym palcem narysował uśmiech. Kąciki ust same powędrowały ku górze.
  • Ja ciebie też – wyszeptałam





Tyle na dziś....
Z weną jest co raz lepiej. Chociaż, nadal nie są to 'najwyższe loty'
Mam nadzieję, że niedługo dodam coś nowego.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 31

Obudziłam się przed Portugalczykiem, zdjęłam z siebie jego ramię, ubrałam koszulkę i zeszłam na dół. Tradycyjnie przywitałam się z psami i wypuściłam je na dwór. Znalazłam jakieś tabletki przeciwbólowe wzięłam dwie i popiłam wodą. Kiedy robiłam śniadanie zauważyłam na stole kartkę z napisem „dzieciaki” może to do nas? Z czytaniem tego co jest w środku, poczekam aż Cris się obudzi. Nie musiałam długo na niego czekać, kwadrans później siedział przy stole pijąc kawę, co rzadko mu się zdarza. Postawiłam przed nim talerz i kartkę, usiadłam obok.
  • co to? - mruknął
  • nie wiem. Otwórz. - bez słowa rozłożył kartkę – czytaj
  • kochani
    Prezent jest cudowny. Przyjęcia niespodzianki nigdy nie zapomnę (tortu też) lata 40 są tym co uwielbiam, mam nadzieję, że nie będziecie się na mnie gniewać, ale wykorzystam prezent już dziś, mam nadzieję, że wyjazd coś zmieni. Nie martwicie się o mnie, dam sobie radę. Kocham was i życzę wam tyle szczęścia ile teraz mam ja.
    Do zobaczenia za tydzień.
    Doly
    P.S. W lodówce macie tort”
  • tort w lodówce? - spytałam i od razu go z niej wyciągnęłam – chcesz?
  • Nie, nie. Ale dziwi mnie, że od razu poleciała do tego SPA. I jest jeszcze coś.
  • Co takiego?
  • Życzy nam tyle szczęścia ile ma, o co chodzi? - wzruszyłam tylko ramionami
  • musisz pytać Dolores.
  • Kwiatuszku, musimy porozmawiać.
  • O czym? - zdziwiłam się – coś nie tak?
  • Co się dzieje? - spytał patrząc mi w oczy
  • zależy o co ci chodzi?
  • Konkretnie o ciebie.
  • Coś zrobiłam? - spytałam lekko zdenerwowana
  • nie, po prostu znów się zmieniłaś.
  • Możesz jaśniej?
  • Jesteś...jesteś...ach..po co to robisz?
  • CO? - zdziwiłam się
  • Lulu, wiesz dobrze, że mi możesz powiedzieć wszystko. Widzę, od kilku dni chodzisz podenerwowana, nie śpisz, ostatnio płakałaś.
  • Bo film oglądałam – przerwałam mu
  • Laurencja...mów prawdę
  • no dobra – westchnęłam – boję się.
  • Kogo?
  • A może czego?
  • Nie, kochanie...nie....za dobrze cię znam. Kto to? Karol? - delikatnie przytaknęłam głową
  • bo...wydaje się być dziwne, nie odzywa się, nie widuję go, nie zostawia dziwnych wiadomości, nie dzwoni...on coś knuje, rozumiesz?
  • Za dużo filmów oglądasz – odparł – przy mnie nic ci się nie stanie.
  • A jak ciebie nie będzie?
  • Zawsze będę przy tobie – szepnął
    Tydzień później
  • Laurencja!
  • Daj mi chwilę – odkrzyknęłam – zaraz zejdę – wyszłam z łazienki zadowolona wynikiem, ubrałam sukienkę, w rękę złapałam jasną skórę i torebkę – zapniesz?
  • Pewnie, odwróć się – piłkarz zapiął zamek i pomógł mi ubrać skórę.
  • Mamo, wychodzimy.
  • A śniadanie?
  • Jest 10 – odparłam – a poza tym... - spojrzałam na Cristiano – zaraz coś zjem – szepnęłam
  • pojedziemy do Jose – mruknął Portugalczyk
  • to co ze śniadaniem? - spytała podchodząc bliżej
  • Cristiano się tym zajmie, pa mamo – pośpiesznie wyszłam ciągnąc go za sobą.
  • Wiesz, że nie wymigasz się?
  • Wiem – posłałam mu uśmiech – mam ochotę na owoce... i tosta z serem i do tego majonez...albo ogórek...chociaż najlepsze byłby chipsy z bitą śmietaną – spojrzałam na niego – no co?
  • Nic, dobrze się czujesz?
  • Średnio – mruknęłam – jestem przed okresem.
  • No dobra – mruknął i odjechał w stronę centrum. Siedzieliśmy w małej knajpce, mimo, że rozpoczął się październik, na dworze było dosyć ciepło. Długo nie mogłam się zdecydować na co mam ochotę, w końcu wybrałam sałatkę owocową i naleśniki z nutellą.
  • Bardzo zdrowe – skomentował
  • owoce są zdrowe – odparłam – jedz zieleninę za nas oboje. Chcesz spróbować?
  • Nie dziękuję – uśmiechnął się
  • chcesz, zrób aaa... - wsadziłam mu kawałek do ust – dobre, co?
  • Pewnie. Co robisz po odebraniu wyników?
  • Spotkam się z Hanią i odbiorę Pino.
  • Okey, a tak właściwie po co był im psiak?
  • Jakiś kolega Tadka szedł na podryw – odparłam – a jak zdam to pewnie pójdziemy się napić...soku, ewentualnie jeden drink, a jak nie, to będę skakać z mostu. A ty?
  • O której wrócisz?
  • Nie wiem – wzruszyłam ramionami – a czemu?
  • Gareth dziś przyjdzie.
  • Gareth? Ten Gareth?? fan Red Hotów? Fajnie, widzę, że przeszła ci faza „Gareth z pewnością poderwie Lulu, a Lulu pobiegnie za nim zostawiając mnie samego, och biedny Cristiano, co ja pocznę”
  • ha ha ha, bardzo śmieszne. - mruknął – skończyłaś?
  • Nie popędzaj mnie i się nie obrażaj....Cristiano?
  • Tak Kwiatuszku?
  • Pojedziesz za mnie? A ja pojadę na trening za ciebie.
  • Maleńka, nie przesadzaj.
  • Zjadłam, możemy jechać. - wyszliśmy trzymają się za ręce, Cris odwiózł mnie do szkoły, przed wyjściem z samochodu dostałam namiętnego buziaka. Weszłam do sekretariatu, podpisałam dokumenty i otrzymałam kopertę, w której znajdę świadectwo z pozytywnym, bądź negatywnym wynikiem. W sekretariacie rozerwałam kopertę i spojrzałam na dokument
  • Gratulację – uśmiechnęła się sekretarka
  • zdałam?
  • Tak, tu jest wynik – wskazała palcem
  • czad – szepnęłam
  • czas na zabawę – zaśmiała się
  • chyba tak. Do widzenia – wyszłam z budynku, przed nim czekała Hania, trzymając na smyczy mojego małego potwora – Pino! - zawołałam, psiak momentalnie do mnie podbiegł, wzięłam go na ręce i pocałowałam w głowę. Przywitałam się z przyjaciółką i razem poszłyśmy przed siebie – idziemy się napić?
  • Pewnie, ale gdzie nas z nim wpuszczą?
  • Znam jedno miejsce – uśmiechnęłam się
  • robią dobre drinki?
  • Pewnie, w końcu trzeba uczcić zdany egzamin. - siedziałyśmy w środku, zamówiłyśmy drinki i nadrabiałyśmy czas, w którym się nie widziałyśmy. Hania wyszła do łazienki, a ja patrzyłam na świadectwo, spojrzałam na datę. Włączyłam kalendarz w telefonie, przez ten stres spóźniał mi się okres. Na początku myślała, że to inny powód, ale dzisiejszy test wyszedł negatywny, tylko mogłam go wyrzucić do innego śmietnika...
    Z perspektywy Cristiano
  • Dziś biorę Lulu do siebie – mruknąłem przebierając się
  • coś się stało?
  • Jej rodzice gdzieś jadą, a nie chcę zostawiać jej samej w domu.
  • Miło z twojej strony. - odparł Gareth
  • nasze spotkanie wciąż aktualne. - odparłem i wyszedłem z szatni. Podjechałem pod dom mojego Kwiatka, nikogo nie było w środku, otworzyłem drzwi zapasowymi kluczami mojej dziewczyny. Wszedłem na górę, z garderoby wyciągnąłem małą średniej wielkości walizkę. Spakowałem do środka kilka rzeczy, spojrzałem na szafkę, otworzyłem pierwszą szufladę, bielizna, coś się przyda, w drugiej były bikini, wziąłem dwie pary, basen zakryty w domu jest, więc się przyda, ciekawiła mnie ostatnia szuflada, po chwili namysłu również ją otworzyłem, ciekawe...nie wiedziałem, że moja dziewczyna posiada takie zestawy, koronka, mało materiału, idealne na wieczór we dwoje. Zamknąłem szufladę nie biorąc nic ze środka, wszedłem do łazienki, jakieś smarowidła jej się przydadzą, tylko które...krem, jakieś waciki, spadł mi tusz do rzęs, kiedy go podnosiłem zwróciłem uwagę na wystające ze śmietnika opakowanie, wyciągnąłem je...test ciążowy? O co chodzi? Lulu nic nie wspominała, a skoro jest opakowanie, musi być i test. Otworzyłem śmietnik i zajrzałem do środka, nic nie znalazłem, ale był za śmietnikiem przy ścianie. Wziąłem go do ręki, dwie kreski. Na opakowaniu przeczytałem co oznaczają. Dlaczego mi nie powiedziała? Nie mogła uwierzyć czy po prostu się bała? Nie mam pojęcia, ale wiem, że jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi.
    Z perspektywy Lulu
  • Muszę ci coś powiedzieć – szepnęłam
  • no mów.
  • Okres mi się spóźnia, ale nie jestem w ciąży.
  • Skąd ta pewność? - spytała marszcząc brwi
  • robiłam test, wyszedł negatywny. To przez stres, przed odebraniem wynik matur też mi się spóźnił. Nie martw się, nie będziesz chrzestną... no chyba, że Pino.
  • Lulu?
  • Co?
  • ty i Cristiano...to tak...jak go...ty i on to na poważnie?
  • Chyba tak – mruknęłam
  • chyba?
  • Kocham go – szepnęłam – nawet bardzo
  • marzycie o czymś?
  • Cristiano i ja?
  • Nooo taak – odparła
  • nie mamy marzeń – odpowiedziałam – zmieńmy temat i do dna
  • za nas...wariatki jakich mało – stuknęłyśmy się szklankami, które po chwili były puste. Po kilku godzinach rozstałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Postanowiłam pójść na pieszo, żeby trochę się ocucić. Telefon dał znać o nowej wiadomości, wyciągnęłam go i przeczytałam „ a jednak czasem jesteś sama, to odpowiedni czas żeby się bać...”
    Z perspektywy CR
    Lulu nie daje żadnego znaku, mogła chociaż wysłać SMS, że jest cała i zdrowa, a raczej, że są cali i zdrowi. Mam dziwne przeczycie, że coś mogło się jej stać. Usłyszałem dzwonek do drzwi, szybko poszedłem otworzyć.
  • O to ty – powiedziałem
  • jestem nie w porę?
  • Nie, nie. Tylko...
  • mów.
  • Lulu jeszcze nie ma, a mam dziwne przeczucie, że...
  • to na co czekasz! Ubieraj się, idziemy jej szukać – przerwał – nie zapomnij telefonu.
  • Gareth, a jeśli jej coś...
  • nawet tak nie mów. Tylko pomyśl, gdzie mogłaby być.
  • Nie wiem, albo w jakimś barze, gdzie wpuszczają z psami, albo....
  • albo właśnie wraca do domu. - dokończył – słuchaj, nie wiem gdzie w Madrycie możesz wejść z psem, a gdzie nie. Bierz samochód i jedź to sprawdzić, a ja poszukam w okolicy. Lulu jest z Pino, tak?
  • Tak, wiesz...
  • wiem, jak wygląda, ona i pies. Oboje znam.
  • No dobra, to jesteśmy w kontakcie. - odparłem, podbiegłem po samochód i kilka minut później jechałem w stronę baru...
    Z perspektywy Lulu
  • Wiem, że to ty – powiedziałam
  • tęskniłaś? - usłyszałam, było ciemno, a ulice rozświetlały tylko lampy. Bałam się, nie wiem do czego jest zdolny
  • Karol?
  • Tak kociaku?
  • Pokaż się – szepnęłam
  • jestem za tobą – po chwili go zobaczyłam, był pod wpływem, mimo słabej widoczności, wiedziałam, że coś brał
  • zostaw mnie w spokoju – powiedziałam
  • boisz się – zakpił – mnie? Miłości swojego życia?
  • PRZESTAŃ PIEPRZYĆ BZDURY!
  • Lulu, jak do mnie mówisz? - podszedł bliżej – przecież mnie kochasz.
  • Nie, nie, nie, nie. Jesteś nikim, dla mnie jesteś nikim.
  • Lepiej być nikim, niż zwykłą dziwką, która rozkłada nogi przed kim popadnie – syknął i mocno uderzył mnie z pięści w twarz, upadłam. Syknęłam z bólu, miał na dłoni kastet. Poczułam krew w ustach gdy po raz kolejny zadał mi cios. Pino szczekał i próbował go ugryźć, ale to tylko szczeniak, nie mógł mi pomóc – jeśli nie będziesz moja, to do nikogo nie będziesz należeć.
  • Przestań – powiedziałam przez łzy – przestań
  • zabiję cię, rozumiesz, zabiję – syknął wściekle. Zadawał kolejne ciosy, bolało co raz bardziej i bardziej. Pino pobiegł w kierunku osiedla, zostałam sama, łzy płynęły mi po policzkach, czułam przeszywający ból w dole brzucha, kiedy zaczął mnie po nim kopać. Płakałam, a on nie przestawał, czułam krew, widziałam ją... zamknęłam oczy by na niego nie patrzeć, robiło mi się co raz bardziej słabo, niczego nie czułam, nic nie słyszałam.
    Z perspektywy Garetha
    Rozglądałem się po osiedlu, co chwila sprawdzając telefon, sprawdzałem, każdy kąt, każdy zaułek. Usłyszałem szczekanie psa, pobiegłem w tamtym kierunku, pies mnie zauważył i zaczął uciekać, zastanawiałem się czy to był Pino. Zacząłem biec w tamtą stronę, lecz nigdzie nie widziałem szczeniaka. Rozglądałem się, ale nic nie widziałem, zacząłem wołać psa...pomogło, ponownie usłyszałem jak szczeka. Podbiegł do mnie, kucnąłem, miał krew na pyszczku, zakląłem pod nosem i nakazałem mu pokazać mi gdzie jest dziewczyna. Biegłem za nim, zatrzymał się, rozglądałem się, nigdzie jej nie widziałem, spojrzałem na psa, podbiegł w stronę krzaków, udałem się w tamtą stronę.
  • Lulu! - krzyknąłem, leżała nie przytomna, była zakrwawiona, sprawdziłem czy żyję, ledwo wyczuwałem puls, wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Próbowałem dodzwonić się do Cristiano, ale nie odbierał. Pojechałem z nią do szpitala biorąc ze sobą szczeniaka. Mimo wielkich sprzeciwów pozwolono mi go zabrać. Czekałem przed szpitalem, w końcu dodzwoniłem się do Portugalczyka.
  • Gdzie ona jest? - krzyknął gdy wysiadł z samochodu
  • nie wiem, nie wpuścili mnie.
  • Dlaczego? Przez Pino...on ma...ma krew na..
  • tak.
  • Tu nie można parkować – ktoś zwrócił uwagę
  • szlag. Masz kluczyki, jedź do domu, zostaw Pino, nie wiem, weź rzeczy Lulu, są w mojej garderobie. - wytłumaczył mi co gdzie jest, wziąłem od niego kluczyki i pojechałem w stronę jego domu.
    Z perspektyw CR
    Krążyłem od godziny po korytarzu, nikt nie wychodził, a ja chciałem wiedzieć, co dzieje się z moją dziewczyną i...i naszym dzieckiem. Kwadrans później dołączył do mnie Bale. Odłożył walizkę, którą dziś pakowałem i podał mi wodę
  • po co mi woda? - nie odpowiedział – Gareth?
  • Co? napij się, trochę cię ochłodzi.
  • Do cholery, moja dziewczyna....
  • wiem, ale nie pomożesz jej będąc taki wściekły. - powiedział spokojnie – spakowałem też twoją bluzę i jakąś koszulkę.
  • Dzięki – mruknąłem
  • i nadal nie rozumiem dlaczego tak zachowywałeś się wobec mnie.
  • O co...
  • daj mi dokończyć. Lulu jest twoją dziewczyną, tak?
  • No tak.
  • Rozumiem, że możesz być o nią zazdrosny, ale to że rozmawialiśmy dwa razy nie znaczy, że musisz być z tego powodu wściekły. Na nią czy...czy na mnie.
  • Pewnie, przecież to wiedziałem – odparłem zmieszany – dzięki za pomoc.
  • To nie mi powinieneś dziękować. - spojrzałem na niego zdziwiony – Pino mnie do niej zaprowadził.
  • Znowu – szepnąłem
  • co?
  • nic – odparłem. Czekaliśmy dobre pół godziny na lekarza, kiedy wyszedł od razu zerwałem się i czekałem co powie.
  • Przykro mi nie mogę udzielić panom informacji, nawet jeśli gracie w Realu Madryt...tylko rodzina.
  • A...a...ale
  • ale my jesteśmy rodziną – powiedział Gareth
  • tak? - zdziwił się lekarz
  • no tak – przytaknął – Cristiano?
  • Co? - spojrzał na mnie wyczekująco – Lulu i ty
  • jesteśmy zaręczeni – wymamrotałem – a ten będzie świadkiem...
  • to pana narzeczona?
  • Tak, dlatego chcę wiedzieć, co się z nią dzieje.
  • Zatem zapraszam ze mną, do gabinetu. - zwrócił się do mnie – a jak pan chce, to może odwiedzić dziewczynę.
  • Rozumiem. - wszedłem za lekarzem do pomieszczenia. Wskazał mi krzesło, na którym usiadłem.
  • Nie mam dla pana dobrych wiadomości – zaczął – to są wyniki badań. Narządy wewnętrzne są nieuszkodzone, kości też. Tylko kilka krwiaków, stłuczenia. Wcześniej musiała wypić około dwóch drinków, dlatego musieliśmy poczekać z podaniem leków. Wykonaliśmy obdukcje. Sprawę należy zgłosić na policją, nie można pomijać takich rzeczy.
  • Rozumiem, ale co z...
  • niestety, przykro mi.
  • Nic nie dało się zrobić?
  • To był 5 tydzień. - odparł – w tym czasie większość kobiet nie wie, że była w ciąży.
  • Mogę zabrać dokumenty?
  • W czasie wypisu ze szpitala wszystko przekażemy.
  • Mógłbym przenieść ja do prywatnej kliniki.
  • To nie będzie konieczne, prawdopodobnie jutro ją wypiszemy. - wyjaśnił
  • panie doktorze, obudziła się – powiedziała pielęgniarka, która weszła do gabinetu
  • dziękuję.
  • Chce pan ze mną wejść?
  • Tak, ale mam jedną prośbę. - odparłem
  • Słucham.
  • Niech pan jej nie mówi, że straciła dziecko.
  • Nie mogę ukrywać tego faktu.
  • Ale wydaje mi się, że ona nie wiedziała o ciąży.
  • Słucham? - spytał zdziwiony
  • nie powiedziała mi o ciąży.
  • Rozumiem, zobaczymy jak zareaguje. Jeśli nie zapyta to jej nie powiem.
  • Dziękuję. - wyszliśmy z jego gabinetu. Od razu do Lulu wszedł lekarz, prosząc żebym poczekał na zewnątrz, kiedy wyszedł i oznajmił, że mogę wejść, mimo, że Lulu zasnęła zawahałem się. Spojrzałam na Garetha. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nacisnąłem na klamkę i drzwi się otworzyły. Na łóżku leżała, podłączona do różnych sprzętów, wziąłem krzesło i usiadłem najbliżej jak się da. Chwyciłem jej dłoń i delikatnie pocałowałem. Powoli otworzyła oczy – śpij – szepnąłem
  • Cris?
  • Tak kochanie?
  • Nie jesteś zły?
  • Na co?
  • Na mnie. Nie powiedziałam ci...przepraszam
  • o czym? - zdziwiłem się
  • dziś...dziś rano..ja..
  • jak nie chcesz to nie mów.. - przerwałem jej
  • powinieneś wiedzieć. - wymamrotała – robiłam test ciążowy....i...i – głośno westchnęła – wynik był negatywny. Pomyślałam, że powinieneś wiedzieć. - nie odpowiedziałem, nie wiedziała, że była w ciąży. Nie powiem jej o tym, bez tego dużo przeszła. Ścisnąłem mocniej jej dłoń – nic nie powiesz?
  • Kocham cię.
  • Przytul mnie – mruknęła z łzami w oczach, usiadłem na łóżku, delikatnie przyciągnąłem do siebie, wtuliła się w moją klatkę
  • nie płacz – szepnąłem całując ją w głowę – to moja wina
  • nie, nie mów tak – odsunęła się – nie powinnam wracać pijana na pieszo, chciałam się ocucić, później dostałam wiadomość od...
  • Laurencja? Kochanie co się dzieje, o kim mówisz?
  • To był on...to on mnie..to...
  • Karol?
  • T-tak – rozpłakała się na dobre, przytuliłem ją do siebie, objęła moją szyję, miała zimne dłonie, które delikatnie jej drżały.
ubranie Lulu

Okey, to na tyle....
Po nie przespanej nocy i czytaniu tego rozdziału, znam go chyba na pamięć.
Mimo poprawek, nie jest najwyższych lotów... WENO WRÓĆ
Zapraszam też na Malinową Mambę.
Do napisania...