środa, 24 lipca 2013

Rozdział 14


Obudziłam się w ogromnym łóżku wtulona nie w Cristiano, lecz poduszki. Rozejrzałam się po pokoju, na fotelu zawieszona męska bluza. Na komodzie nad kominkiem puste ramki. Wygramoliłam się z łóżka, wyszłam na balkon. Na podwórku półnagi Cristiano bawił się z psem piłką. Widać, że zabawa ze zwierzakiem sprawia mu radość. Oparłam brodę o dłonie i dalej przyglądałam się poczynaniom piłkarza. Zdziwiłam się co człowiek potrafi zrobić ze zwykłą futbolówką.
  • Nic trudniejszego nie umiesz?!
  • Już nie śpisz?
  • Jak widać nie.
  • Wyspałaś się?
  • Tak, tylko obudziło mnie twoje chrapanie.
  • Nie możliwe, spałem w innej sypialni. - zaśmiał się
  • widzisz jak głośno chrapałeś.
  • Ja nie chrapie. Za to ty się strasznie wiercisz.
  • Przed chwilą mówiłeś, że spałeś w innej sypialni. - zauważyłam
  • sprawdzałem cię.
  • Co robiłeś?
  • Sprawdzałem, czy się obudziłaś. Chodź do mnie. - zeszłam na dół, gdzie Cristiano czekał ze śniadaniem.
  • Nie jeste.... - spojrzał na mnie tak, że momentalnie zmieniłam zdanie – yyy....znaczy...jestem...jestem głodna...nawet bardzo.
  • Widzisz jak można się z tobą dobrze dogadać. Wystarczy się wyspać i już jest człowiek milszy.
  • Ty coś sugerujesz?
  • Nie. Po prostu mówię, że jak czło...
  • wiem co powiedziałeś, nie jestem głucha. Odniosłeś to zdanie do mnie.
  • Nie prawda! - zaprzeczył
  • przyznaj się, bo w innym wypadku będziesz mieć ten talerz na głowie. - zagroziłam
  • nie zrobisz tego.
  • Chcesz się przekonać?
  • Miałaś rację. - odparł gdy podniosłam talerz pełen jedzenia – chcesz soku?
  • Nie masz niczego innego?
  • Gdybym był tobą to zaproponowałbym wodę z basenu czy z kranu, ale skoro jestem wspaniałomyślnym i dobrym Cristiano zrobię ci mrożone kakao.
  • Z bitą śmietaną?
  • Nie z lodem. - zaśmiał się, a ja się skrzywiłam – nie wiem o czym pomyślałaś, ale miałem na myśli taki ze sklepu waniliowy.
  • Właśnie dlatego się krzywię. - skłamałam – nie lubię waniliowych
  • no co ty nie powiesz? Oj Lulcia, Lulcia. Głodnemu chleb na myśli.
  • Głodny, głodnemu wypomni.
  • Masz na dziś jakieś plany? - zmienił temat
  • nie, czemu pytasz?
  • Tak pomyślałem, że może się gdzieś wybierzemy.
  • Nie ma problemu, co proponujesz?
  • Lunapark?
  • Żartujesz? - spytałam
  • myślałem, że będziesz wo...
  • uwielbiam lunaparki – przerwałam mu - jak byłam młodsza to z tatą spędzaliśmy tam praktycznie każdą sobotę.
  • To mi ulżyło.
  • To o której wychodzimy? - spytałam zadowolona
  • otwierają o 10, więc – spojrzał na zegarek – po śniadaniu.
  • Okey, ale chciałabym się umyć i przebrać, bo po wczorajszy deszczowy prysznic....
  • łazienka jes...
  • w swojej łazience – przerwałam mu
  • dlaczego?
  • Zrozum, mam swoje ulubione żele, bals...
  • dobrze, rozumiem – zaśmiał się
  • okey, zjadłam możemy iść.
  • Nie, zjedz jeszcze, będziesz głodna
  • nie.
  • Dlaczego? - spytał
  • bo jak będę głodna...
  • to będziesz marudzić.
  • Nie, bo ja robię miejsce na watę cukrową i popcorn, który zjemy na miejscu.
  • Taki masz plan.
  • Oczywiście.
  • Dobrze, zbieraj się, zawiozę cię do domu. - odparł
  • a co z pieskiem?
  • A co ma być?
  • Nie będzie mu smutno?
  • Nie, będzie pilnować domu – zaśmiał się
  • no dobrze, to chodź – wstałam i zasunęłam krzesło
  • zostaw – powiedział, gdy chciałam zebrać brudne naczynia – ja to zrobię, a ty jak chcesz to pobaw się z Zibo.
  • Nazwałeś go jak to miasto w Chinach?
  • Tak, myślałem że nie znasz tego miasta.
  • Pisałam maturę z geografii. - wyjaśniłam, wróciliśmy do mojego domu, Cristiano siedział przed telewizorem, ja poszłam do łazienki, po szybkim prysznicu i rozczesaniu mokrych włosów, przeglądałam ubrania, wybierając najlepsze na wyjście do wesołego miasteczka. Wybrałam krótkie shorty, luźną bluzkę i trampki. Suche włosy związałam w luźny kok, wytuszowałam rzęsy i zeszłam na dół
  • gotowa?
  • Jak widać. - zaśmiałam się
  • ty masz tatuaż? - spytał zaskoczony
  • co? zamyśliłam się, mówiłeś coś?
  • Pytałem, czy masz tatuaż.
  • Żeby tylko jeden.
  • Co to jest?
  • Wieczne pióro. Hania ma takie same. A tu mam łapacz snów. Na biodrze mam sentencje, a za uchem mam nutkę.
  • Wiesz, że nie zauważyłem tej nuty, a wierz mi przyglądam ci się bardzo uważnie.
  • A ty masz jakiś tatuaż? - spytałam zapinając pas
  • nie mam.
  • Dlaczego? Nie lubisz tatuaży, czy boisz się igły?
  • Nie, wiesz ile trzeba czekać by oddać krew po zrobieniu tatuażu?
  • Pół roku.
  • No właśnie – powiedział
  • oddajesz krew?
  • Regularnie.
  • Też bym chciała oddawać krew, mam bardzo rzadką grupę, ale nie mogę.
  • Dlaczego?
  • Mam coś z hemoglobiną. - mruknęłam – kiedy będziesz ponownie oddawać krew?
  • Jakoś w tym tygodniu, ale dlaczego pytasz? - spojrzał na mnie
  • będę mogła iść z tobą?
  • Pewnie, jeśli tylko chcesz.
  • Będę cię asekurować, w razie jakbyś miał zemdleć.
  • Dziękuje – wziął mnie za rękę - to będzie zaszczyt – i pocałował ją. Posłałam delikatny uśmiech piłkarzowi.
  • Nawet nie wiesz jak się cieszę.
  • Ze spędzenia dnia z Cristiano Ronaldo?
  • Nie, na powrót do dzieciństwa. - zaśmiałam się na widok jego miny – oczywiście, że ze spędzenia dnia z najlepszym i najprzystojniejszym piłkarzem globu.
  • Serio myślisz, że jestem przystojny?
  • Po prostu mówię, to co chcesz usłyszeć. - nic nie powiedział, tylko zrobił swojego dzióbka – oczywiście, że jesteś.
  • Przystojny?
  • Cholernie. - zaśmiałam się
  • nie śmiej się.
  • Nie mogę.
  • Jesteśmy na miejscu! - zaparkował samochód na parkingu, wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę wejścia. Cristiano ubrał czapkę z prostym daszkiem i wyciągnął okulary.
  • Zamień się
  • co?
  • zamień się okularami. - powiedziałam ze słodkim uśmiechem
  • masz takie same – zaśmiał się
  • mamy inne oprawki.
  • Zgoda, trzymaj. - wymieniliśmy się okularami, zakładając je w tym samym czasie
  • jak faceci w czerni.
  • Jesteśmy od nich lepsi – powiedział
  • pod jakim względem?
  • Każdym – mruknął – chodź po bilety – kiedy Cristiano kupował bilety, podszedł jakiś mały chłopiec i zerkał to na mnie, to na Cristiano, szturchnęłam Crisa w ramię i głową wskazałam na malca, gdy się do niego uśmiechnął, chłopiec szeroko otworzył buzię, co nas lekko rozśmieszyło.
  • Ty jesteś - spytał cicho, gdy odeszliśmy od kasy
  • Cristiano, a ty? - kucnął by jego twarz i chłopca była na jednej wysokości
  • Ronnie – odparł nieśmiało
  • miło mi cię poznać. Mam ci się gdzieś podpisać? - potrząsnął twierdząco głową. Ściągnął z ramion plecak i wyjął z niego koszulkę, plakat i marker
  • zawsze mam to przy sobie, bo nie wiadomo kiedy cię spotkam. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie, Cris to zauważył
  • co o niej myślisz? - spytał
  • masz bardzo ładną dziewczynę. - uśmiechnął się
  • w zasadzie, to ja ni...
  • dziękuję – przerwał mi – czasami jest strasznie uparta, ale tak to jest wspaniała – odpowiedział, a mnie zamurowało – proszę – pomógł zapakować chłopcu podpisane przez siebie rzeczy. Uścisnął mu dłoń, mały Ronnie pobiegł do rodziców, a my weszliśmy na teren lunaparku. Gdy zajęliśmy miejsca w kolejce górskiej, głośno westchnęłam i spojrzałam na Cristiano.
  • Słuchaj, nie zrozum mnie źle, ale wydaje mi się, że.....AAAAAAAAA!! - i w tym momencie kolejka ruszyła z ogromną prędkością. Po przejażdżce bardzo, ale to bardzo szybkim wagonikiem. Wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę domu dla zakochanych, bo jak to Cristiano określił, nigdy takim nie jechał, nie miał z kim, a z Marcelo mu nie wypada. Rozsiedliśmy się w ostatnim łabędziu, przed nami dwie zakochane pary. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
  • Z czego się śmiejesz? - spytał
  • a ty z czego?
  • Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
  • Okey. Śmieszą mnie te wszystkie łabędzie, serduszka, amorki i inne pierdoły. - wyjaśniłam
  • a co mi chciałaś powiedzieć, zanim kolejka ruszyła?
  • Może uznasz mnie za idiotkę, wariatkę, albo... nie wiem co tam jeszcze wymyślisz.
  • Możesz do sedna? - spytał
  • o co ci chodzi z tą dziewczyną? - spojrzałam na niego
  • a co miałem powiedzieć temu malcowi?
  • Prawdę. Nie jestem dziwką, tylko twoją przyjaciółką. Coś w tym dziwnego?
  • Nie, ale...ale co miałem mu powiedzieć? - zdziwił się
  • prawdę?
  • Po części to jest prawda – mruknął niewyraźnie
  • co mówiłeś?
  • Oj, Lulcia – objął mnie ramieniem i wyszeptał
  • Cristiano, ja...ja nadal tego nie rozumiem.
  • Czego nie rozumiesz? Tego, że jesteś dla mnie ważna? Czy tego, że znaczysz dla mnie więcej niż tylko przyjaciółka? - spojrzałam na niego, dłoń umieścił na potylicy i przyciągnął do siebie. Jego usta napotkały moje, z początku byłam zaskoczona, lecz po chwili odwzajemniłam pocałunek. Nim oddałam się w pełni jego usta oderwały się od moich. - Laurencja....ja...ja...ja na prawdę...tu nic nie....bo wiesz....że ja....jakby.... ci to - jąkał się
  • ja ciebie też – wyszeptałam spuszczając głowę, przybliżył się do mnie
  • Jak się podobał tunel zakochanych? - zapytał starszy mężczyzna
  • strasznie romantyczny – mruknął zmieszany Cristiano
  • tak, aż się rzygać chce – dodałam – idziemy – wzięłam piłkarza za rękę i wyciągnęłam z łabędzia. - chcę się bać!
  • Co chcesz? - zdziwił się
  • CHCĘ. SIĘ. BAĆ. - powtórzyłam
  • dom strachu? - spytał
  • o tak! - zaśmiałam się, weszliśmy do środka i pierwsze co powitał nas wampir, brr... bardzo straszny, gdyby nie powiedział 'uuu jestem wampirem, chcę waszej krwi' pomyślałabym, że to kolejny fan jak dla mnie bardzo nudnej serii książek. Pod koniec wycieczki usłyszałam najbardziej przerażający dźwięk, a konkretniej grzmot. Pisnęłam i wskoczyłam na Cristiano. Trzymał mnie na rękach i tak wyszliśmy z tego domu.
  • Chciałaś się bać.
  • Ale nie przerazić.
  • Przy mnie nic ci się nie stanie. - uśmiechnął się
  • a co jeśli cię nie będzie przy mnie?
  • O to się nie martw.
  • Możesz mnie postawić? - spytałam
  • mogę, ale po co?
  • Bo od ołtarza nie odchodzimy.
  • Jeszcze – mruknął
  • co powiedziałeś?
  • Już cię odstawiam – uśmiechnął się – a ty co pomyślałaś?
  • Nic nie pomyślałam. Po prostu...usłyszałam co innego – wyjaśniłam
  • głodna?
  • Nie zbyt, ale watę cukrową zjem zawsze.
  • To chodź – pociągnął mnie za rękę i śmiejąc się stanęliśmy w kolejce.
  • To on – usłyszeliśmy za plecami
  • myślisz? - spytała druga osoba
  • taa. To Cristiano Ronaldo! - pisnęła ta pierwsza
  • CRISTIANO RONADLO? - odwróciłam się do nich – GDZIE?
  • Yyy... obok ciebie
  • on? - wskazałam na Portugalczyka, skinęły głowami – nieee, to mój... - Cristiano spojrzał na mnie – chłopak? - uśmiechnął się - ...tak, właśnie.... to mój chłopak...Aveiro.
  • Aveiro to nie nazwisko? - zdziwiła się jedna z nich
  • zapytaj jego matki. - prychnęłam i odwróciłam się – chcę mega
  • zjesz? - zdziwił się
  • Nie, podzielę się z tobą – uśmiechnęłam się
  • jesteś wspaniałomyślna.
  • Dziękuję – Cristiano zapłacił za watę i odeszliśmy. Zaliczyliśmy jeszcze kilka atrakcji Lunaparku, usiedliśmy na oddalonej ławce, oparłam się o Cristiano karmiąc go różowym puchem.
  • Nieźle to sobie wymyśliłaś.
  • Chodzi ci o tą akcję przy wacie cukrowej?
  • Dokładnie o tą. - zaśmiał się – jesteś zmęczona?
  • Średnio. A ty? - nie odpowiedział – wracamy?
  • Pewnie. - szliśmy w stronę samochodu. Cristiano obejmował mnie ramieniem, a ja trzymałam w ręku watę. - chcesz zjeść w restauracji czy może zrobimy coś w domu?
  • Nie mam ochoty na restauracje.
  • Czyli dom? - spytał
  • tak, zdecydowanie.
  • W takim razie zrobimy po drodze zakupy. - oświadczył. Kiedy dotarliśmy do sklepu zapakowaliśmy produkty, z których mogłoby coś powstać i przeszliśmy na dział mięsny. - musimy kupić wołowinę – mruknął niewyraźnie i odebrał telefon
  • z czego mięso? - spytałam
  • z krowy – zaśmiał się i kontynuował rozmowę. Okey, przyszła moja kolej. Starsza pani zapytała co ma mi podać. Mam kupić mięso z krowy, tak? Mała analiza w głowie. Skoro mięso z wieprza, to wieprzowina, to w takim razie, mięso z krowy to...
  • już się panienka zastanowiła? - spytała owa kobieta.
  • Tak, tak. Poproszę krowinę – uśmiechnęłam się
  • przepraszam?
  • Krowinę – powtórzyłam, spojrzała na mnie pytająco – skoro mięso z wieprza to wieprzowina, tak? - przytaknęła – to mięso z krowy...
  • poprosimy tamten kawałek wołowiny - powiedział nagle Cristiano
  • przecież poradziłabym sobie.
  • Nie wątpię w to – odparł poważnie
  • nabijasz się ze mnie!
  • Skąd! Ładne określenie.
  • Coś jeszcze dla państwa? - spytała podając nam zapakowane mięso
  • to wszystko, dziękujemy – odparł i odeszliśmy od stoiska – weźmiemy coś do picia.
  • Piłeś to? - spytałam na małą butelkę soku
  • tak, pod kapslem są różne zdania, czy pytania – wyjaśnił
  • jak w tymbarku?
  • Przepraszam w czym?
  • Taki polski sok – odparłam zapakował do koszyka karton pomarańczowego i cytrynowo-limonkowego soku – Cristiano?
  • Tak kwiatuszku?
  • Fajne? - spytałam pokazując różnokształtne słomki
  • kupimy – odparł śmiejąc się pod nosem
  • zapytałam czy fajne, a nie czy kupimy.
  • A to nie to samo?
  • Nie, ale skoro chcesz kupić, to nie będę się sprzeciwiać. - powiedziałam teatralnie. Wróciliśmy do mojego domu, wypakowaliśmy zakupy. Cristiano stwierdził, że to on jest starszy, więc to on będzie szefem kuchni, a jako mistrz grillowania sam zrobi kolację, mam tylko siedzieć i się przyglądać – Cristiano?
  • Co? - spytał nie przerywając czynności
  • daj mi klucze od swojego domu.
  • Jutro ci dorobię.
  • Nie, nie. Chcę iść po Zibo. - wyjaśniłam, podał mi pęk kluczy. Wyszłam z domu, udałam się w stronę posiadłości mojego kolegi/przyjaciela/chłopaka (niepotrzebne skreślić). Wróciłam z psem, Zibo biegał po ogrodzie, a ja przyglądałam się poczynaniom Crisa.
  • Smacznego kwiatuszku – postawił przede mną talerz z grillowanym mięsem i warzywami.
  • Dziękuję – uśmiechnęłam się, wspólnie zjedliśmy rozmawiając. Po skończonym posiłku wzięliśmy ze sobą soki i zakręcone słomki i wyszliśmy na dach.
  • Co masz napisane? - spytał
  • „powiedz tak” - odparłam – a ty?
  • Nic takiego – mruknął i schował kapsel do kieszeni
  • pokaż
  • powiedziałem, że nic takiego. - spojrzałam na niego mrużąc oczy – kiedyś się dowiesz. - niebo się zachmurzyło, w dali słyszalny był grzmot
  • tylko mi nie mów, że znów będzie padać.
  • To normalne o tej porze roku, rolnicy się cieszą, plony będą lepsze....
  • ale ja nie jestem rolnikiem – mruknęłam ironicznie, wróciliśmy do środka i zaczęło padać. Stał za mną, odłożyłam butelkę po soku i odwróciłam się do niego, cudownie wyglądał w zwykłej czarnej koszulce – Cristiano?
  • Tak maleńka? - spytał niskim głosem, nie wiem co kierowało mną w tamtej chwili, był taki pociągający i czarujący. Tak bardzo potrzebowałam jego bliskości.
  • Pocałuj mnie – wyszeptałam. Spełnił moją prośbę porywając w ramiona. Usta przeniósł na szyję, później obojczyk i ramię. Delikatnie gładziłam jego szyję. Ręce przeniósł na biodra, później uda. Włożyłam ręce pod koszulkę, czując pod palcami każdy napięty mięsień. Miał aksamitną skórę, pozbawiłam go koszulki, odkładając ją z boku. Uniósł mnie tak, bym mogła opleść nogami jego biodra. Delikatnie całował moją szyję. Posadził na biurku i szybkim ruchem pozbawił koszulki. Ponownie wziął mnie w ramiona i położył na łóżku. Na dworze rozległ się huk – o boże – szepnęłam przestraszona
  • nie bój się, jestem przy tobie, nic ci się nie stanie – wymruczał
  • jesteś cudowny – wyszeptałam
  • ciii.... nic nie mów – położył mi palec na usta. Obrócił nas tak, bym na nim siedziała. Bardzo powoli rozpięłam klamrę od paska i spodnie. Palcem wskazującym przejechałam po delikatnym wybrzuszeniu, na co cicho jęknął. Podniósł się i jego twarz była niżej niż moja. Jego usta spotkały się z moją szyją, delikatnie ssał skórę na niej. Położył się, ciągnąc mnie ze sobą. Ponownie nas obrócił. Pocałunkami pieścił szyję, obojczyk, delikatnie muskał dekolt i brzuch. Cichy jęk wydobywał się z mych ust gdy subtelnie przygryzał nabrzmiały sutek. Schodził co raz niżej. Przejechał palcem po talii i cicho mruknął – nie wiedziałem, że masz tut taki duży tatuaż.
  • Nie tylko tu mam tatuaż – odpowiedziałam
  • tak?
  • Tak. Widziałeś ten na biodrze? - spytałam
  • zaraz przyjrzę mu się z bliska. - wymruczał niskim głosem i skierował się w dół – ładny, a na drugie biodro, o tu – przejechał palcem po skórze, czym wywołał u mnie gęsią skórkę – proponuję imię cudownego, seksownego i przystojnego faceta – wyszeptał niskim głosem
  • hmmm... - mruknęłam
  • podoba ci się ten pomysł?
  • O taaaak – przymknęłam oczy - Jack
  • Co? - zdziwił się – myślałem o swoim imieniu, a przy okazji jaki Jack?
  • Jack Sparrow, ten pirat z Karaibów – wyjaśniłam
  • ty to potrafisz spieprzyć nastrój.
  • Ale umiem go szybko naprawić.
  • No co ty nie powiesz – wyszeptał
  • a ten tatuaż – odpięłam stanik – widziałeś?
  • Wow – cicho wyrwało się z jego ust – wyjaśnisz później kto to, jednak pozwól że przyjrzę się mu z bliska.
ubranie Lulu
 
Pamiętacie jeszcze świąteczną piosenkę Benzemy?
Rodzi się dylemat, która lepsza. Chłopaki wymiatają na gitarach:))
 
 
Po długiej nieobecności, zaczynam wszystko nadrabiać:)
Nowość za dwa tygodnie:)
iiiiiii
zbliża się
 PIERWSZA ROCZNICA THE LIL E JAKO BLOGGERKI!
W ten dzień nowość na Malinowej Mambie:)

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 13


Powitał nas uśmiechem numer cztery. Otworzył drzwi ze strony pasażera.
  • nie ty pajacu – upomniał Brazylijczyka – ty siadaj tu – otworzył drzwi z tyłu.
  • Cristiano, jeśli chcesz być gentlemanem to odzywaj się jak gentleman, otwieranie drzwi nie wystarczy. - Cris zdębiał, a Marcelo ryknął śmiechem.
  • Dobrze Lucia. A teraz usiądź swoją pupcią w fotelu. - wytknęłam mu język. - jak się bawiliście.
  • Dobrze – odparliśmy jednocześnie.
  • To fajnie. - uśmiechnął się – a...
  • Cris przestań, czuję się jakby to tata odbierał mnie z imprezy szkolnej. - jęknęłam
  • spokojnie- zaśmiał się – ale moglibyście coś powiedzieć.
  • Tańczyliśmy, jakiś facet praktycznie cały czas gapił się na Lulu. - spojrzał na mnie pytająco – potem ta dziewczyna przed nami klęczała, jak siedzieliśmy przy stoliku. I przyjechałeś ty.
  • Dobrze zrozumiałem? Klęczała?
  • Taaak – odparłam – chciała bym zostawiła Marcelo, a później by Marcelo się z nią umówił. - odwieźliśmy Brazylijczyka i ruszyliśmy w stronę naszego osiedla – Cristiano?
  • Tak Kwiatuszku?
  • Wjedziesz do McDonalda?
  • Dobrze, jesteś głodna?
  • Nie, ale mam ochotę na McFlurry
  • z czym? - spytał
  • na pewno z toffie. - na tym temat się skończył. Nie obyło się bez kłótni, kto ureguluje rachunek. Niestety nie wygrałam z upartym piłkarzem. Jechaliśmy pustą autostradą słuchając radia, co jakiś czas karmiłam Cristiano lodami. W głośnikach rozbrzmiała piosenka Jacksona „You are not alone”

    Another day has gone
    I'm still all alone
    How could this be
    You're not here with me
    You never said goodbye
    Someone tell me why
    Did you have to go
    And leave my world so cold

  • ciekawe co czuł, gdy pisał tą piosenkę – zaczęłam
  • wielką miłość.
  • Co?
  • musiał być bardzo zakochany i stracić kobietę, którą kochał.
  • To bez sensu. - mruknęłam
  • co jest dla ciebie bez sensu?
  • Cierpieć...z miłości. Bo zobacz, ona ma to w dupie, jego uczucia, miłość, a on ją kocha i cierpi. Ciekawe jakby, to on ją zrobił w chu... znaczy, wiesz...no...yyy...jakby to on ją zostawił. To już by jej tak wesoło nie było.
  • Coś w tym jest. - szepnął
  • nie coś tylko prawda! To nie jest jedyna piosenka, w której śpiewa o takiej miłości. Wyobraź sobie, co on musiał czuć w środku. Jakie emocje nim targały. Mimo, że był cholernie sławny i bogaty i mógłby mieć każdą i multum przyjaciół, był sam. Cierpiał. Nie znalazł osoby, z którą mógłby dzielić szczęście i smutek. Nie chciałabym....
  • mieć takiego chłopaka?
  • Nie, podzielić jego losu. - dokończyłam, już nic nie odpowiedział
  • jesteśmy. - wyszeptał
  • już?
  • Tak. - zaśmiał się
  • z tobą jakoś szybciej mija mi podróż.
  • Cieszę się, że to słyszę. - powiedział półszeptem, przybliżyłam się pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu. Otworzyłam drzwi, obejrzałam się za siebie. Oboje się uśmiechnęliśmy. Weszłam do domu, wzięłam prysznic i poszłam spać.

    Następnego dnia

    Mimo późnego pójścia spać, wstałam o 9. umyłam się, ubrałam się i związałam włosy. W lodówce świeciło pustkami, nalałam do szklanki soku i wyszłam na dach. Papieros i sok – najlepsze śniadanie ever. Zadzwonił mój telefon.
  • Dzień dobry – usłyszałam
  • dzień dobry. - odpowiedziałam zaciągając się
  • wyspałaś się?
  • Tak.
  • A co teraz robisz?
  • Siedzę na dachu, piję sok i palę śniadanie.
  • Jak to palisz?
  • Normalnie.
  • Mam przez to rozumieć, że jeszcze nic nie jadłaś?
  • Tak, ale nie martw się, zamówię sobie pizzę.
  • Żartujesz?
  • Nie, Cristiano jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.
  • A ja jestem starszy i będę się tobą opiekować.
  • Dobrze tato. Co mam zrobić?
  • Siedzieć tam gdzie siedzisz. - odparł i rozłączył się. Trochę mnie to zdziwiło, gdy niespełna kwadrans później zobaczyłam Cristiano obładowanego torbami, wchodzącego do domu. Nie zeszłam na dół, siedziałam dalej na dachu. Po chwili dołączył do mnie Cristiano z talerzem kanapek i dwiema butelkami soku. Położył mi talerz na kolanach, a sam usiadł obok. Pocałował moją skroń i się uśmiechnął
  • smacznego – spojrzałam na niego pytająco. Wyglądał cudownie w pistacjowej koszulce polo idealnie pasującą do jego oczu, miał rozpięty guzik, patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy – ładnie wyglądasz bez makijażu.
  • Przestań – pisnęłam i zakryłam twarz dłońmi, chwycił mnie za ręce i ściągnął z mojej buzi.
  • Teraz lepiej.
  • Wcale nie.
  • Jedz.
  • Wyglą..... - nie dał mi skończyć i wsadził mi kanapkę do buzi – dobła.
  • No pewnie – uśmiechnął się – a jak zjesz, to gdzieś cię zabiorę.
  • Do lasu?
  • Czemu do lasu?
  • Zabić mnie i zakopać?
  • Nie śmiałbym. - zaprzeczył
  • To w takim razie co planujesz?
  • To niespodzianka.
  • Cristiano, no!
  • Nie powiem ci i koniec tematu. - odparł
  • to chociaż powiedz w co mam się ubrać.
  • W to co chcesz.
  • Czyli...
  • po prostu zjedz i idź się przebrać.
  • Tak jest – zasalutowałam – Cristiano? - głośno westchnął
  • tak?
  • Było pyszne, możesz częściej robić mi śniadania.
  • Teraz twoja kolej.
  • Na co? - przypaliłam głupa
  • Ty już dobrze wiesz na co. - weszłam do środka i przebrałam się, maznęłam tuszem rzęsy i uśmiechnęłam się sama do siebie.
  • Jestem gotowa! - krzyknęłam, Cristiano nie było w moim pokoju. Zeszłam na dół, tam też pusto. - CRISTIANO!
  • Już spokojnie, byłem w łazience. - zaśmiał się
  • umyłeś ręce?
  • Co? - zdziwił się
  • pytałam się, czy umyłeś ręce.
  • Jesteś jak moja matka.
  • Po prostu odpowiedz.
  • Tak, umyłem.
  • Nie obrażaj się, dbam o twoje zdrowie. - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Cristiano wyszedł zaraz za mną. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w tajemnicze miejsce. Jechaliśmy w ciszy. Postanowiłam zadzwonić do taty.
  • Cześć, przeszkadzam ci?
  • Nie, teraz mam chwilę wolnego, a ty jak sobie radzisz?
  • Dobrze, daję sobie radę.
  • Właśnie słuchaj, będę musiał zostać tu jeszcze tydzień. - odparł
  • dobrze, to mam ci coś...
  • nie, nie. Wszystko w porządku. - zaśmiał się
  • oddaj garnitur do pra...
  • wiem kochanie, w hotelu funkcjonuje takie coś jak pralnia.
  • Po prostu się martwię.
  • To rodzic powinien martwić się o dziecko, a nie na odwrót. Przeleję ci pieniądze na konto. Wieczorem powinnaś już je mieć, a zostało ci coś jeszcze?
  • Tatku, to że jestem szurnięta, nie oznacza że jestem nieodpowiedzialna.
  • Wiem, mama się odzywała?
  • Tak, rozmawiałam z nią niespełna kwadrans, wpadła do domu i coś tam wzięła powiedziała, że wyjeżdża jeszcze na dwa tygodnie i tyle ją widziałam. Powiedziała jeszcze, że musiałabym się z nią wybrać na te warsztaty, bo to bardzo emocjonujące.
  • Czyli wracam tydzień przed mamą.
  • Tydzień dla nas?
  • Tydzień z pracą – mruknął – przepraszam, wiem że ostatnio nie mam dla ciebie czasu.
  • Nie martw się, niedługo mam egzamin i później planuję...
  • ślub?
  • Nie, studia.
  • Poważnie?
  • Tak, tam gdzie studiuje Hania jest wydział muzyczny.
  • To świetnie, wiesz że z chęcią porozmawiałbym dłużej, ale muszę iść na konferencję.
  • Spoko, pa tatku.
  • Cześć. - rozłączyłam się i spojrzałam na Cristiano
  • daleko jeszcze?
  • Tak. - odparł
  • daleko jeszcze?
  • Przecież mówiłem, że tak.
  • Daleko?
  • Nie – mruknął
  • to daleko czy nie?
  • Lulcia, niedługo będziemy.
  • Cris?
  • Hmm?
  • Gniewasz się na mnie?
  • Nie, dlaczego tak sądzisz? - odparł bez emocji – prowadzę.
  • Yhm....rozmawiałam z tatą, wróci tydzień później niż planował. - nie odpowiedział, ale widziałam że jego twarz się lekko rozpromieniła i pojawił się na niej uśmiech. - lepiej?
  • Co? o czym mówisz?
  • Nie mogłeś po prostu zapytać z kim rozmawiałam?
  • Ale mnie to nie interesuje z kim rozmawiasz. - spojrzałam na niego podnosząc jedną brew
  • Serio? Bo wyglądałeś...
  • dobra, byłem ciekawy, okey? Ale byłem pewny, że zjedziesz mnie od góry do dołu, bo interesuję się z kim i o czym rozmawiasz. - powiedział na jednym tchu
  • i po co się denerwujesz? Jeszcze zmarszczki ci się pojawią.
  • A tobie cellulit.
  • Ty się....
  • jesteśmy! - przerwał i wysiadł z samochodu, siedziałam i założyłam ręce na piersi – chodź – poprosił, otworzył drzwi i podał mi rękę – Lulcia.
  • Nie. Będę tu siedzieć. - głośno westchnął, odpiął pas i wziął mnie na ręce – co robisz?!
  • Wynoszę cię i puszczę dopiero, gdy powiesz o co chodzi.
  • Postaw mnie na ziemię.
  • Zrobię to, gdy powiesz co się stało.
  • Obraziłeś mnie.
  • Czym?
  • Ty już doskonale wiesz czym!
  • Nie wiem.
  • Nie kłam!
  • Lulcia, powiedz czym cię obraziłem, bo nie mam zielonego pojęcia, co to było.
  • Powiedziałeś, że będę mieć cell...
  • o to ci chodzi? - zaśmiał się gdy zobaczył moją minę – Kwiatuszku, na tak zgrabnej pupci?
  • Sam sobie zaprzeczasz.
  • Ale za to nogi masz nieziemskie, a jak wiadomo tył...
  • dobrze koniec tematu. Możesz powiedzieć z jakiej okazji mnie tu przywiozłeś? I postaw mnie. - zrobił to o co prosiłam i głośno westchnął – doczekam się odpowiedzi? - nadal milczał – wywiozłeś mnie na jakieś zadupie, nie wiem gdzie jestem, nie wiem czy ty wiesz gdzie jesteśmy, nie mam zasięgu i... - położył mi palec na usta, odwrócił się i poszedł do samochodu. Otworzył bagażnik, coś tam porobił i spojrzał w moją stronę
  • masz zapalniczkę? - zapytał
  • po co ci zapalniczka?
  • Masz czy nie?
  • Wiesz, że wolę zapałki, ale tak mam.
  • To rzuć.
  • Po c...
  • nie pytaj, po prostu rzuć. - rzuciłam mu tą zapalniczkę – odwróć się.
  • Co? po co?
  • Po prostu się odwróć i nie podglądaj. - grzecznie się odwróciłam i zakryłam oczy dłońmi. - już.
  • Mogę się odwrócić?
  • Tak. - odwróciłam się i ujrzałam Cristiano trzymającego mały tort z dziewiętnastoma świeczkami.
  • Masz urodziny? - zdziwiłam się, pokręcił głową
  • to dla ciebie. - zrobiłam zaskoczoną minę – obiecałem, że pewnego dnia wezmę cię za miasto?
  • Pamiętam.
  • To właśnie dotrzymuję danego słowa.
  • Mogę zdmuchnąć te świeczki?
  • Ale pierw życzenie. - pomyślałam życzenie mając nadzieję, że niedługo się spełni, zdmuchnęłam świeczki. - o czym pomyślałaś?
  • Nie powiem, bo się nie spełni.
  • Zrobię wszystko by się spełniło – mruknął
  • tak? - spytałam
  • tak. - potwierdził.
  • Masz nóż?
  • Po co ci nóż?
  • Ten tort to atrapa?
  • Nie – zaśmiał się – jest prawie tak słodki jak ty.
  • Jestem słodka?
  • Bardziej wredna, ale tak. Jesteś. - wyjęłam świeczki z tortu i odłożyłam do pudełka. Cristiano próbował znaleźć nóż, ale nie przyniosło to rezultatu. Wyjął dużą łyżkę – tym raczej nie przekroisz.
  • Damy radę – powiedziałam – ławki w aucie nie masz?
  • Po co ci ławka?
  • Chciałam gdzieś usiąść – wziął ode mnie ciasto i odstawił je na dach auta, mnie posadził na masce.
  • Wygodnie?
  • Może być. - podał mi łyżkę i tort, a sam usiadł obok. Nabrałam trochę i wsadziłam Portugalczykowi do ust – dobry?
  • Yhm, czemu sama nie spróbujesz?
  • Wolę się upewnić, że go nie zatrułeś.
  • Dziękuję za zaufanie.
  • Nie ma za co. - odparłam i skosztowałam smakołyku – pycha – gdy zrobiło się ciemno Cristiano odwiózł mnie do domu. Delikatnie pocałował mnie w ust i odjechał. Weszłam do domu. Rozebrałam się i przebrałam w dużą bluzę i krótkie spodenki. Włączyłam telewizor i szukałam jakiegoś ciekawego programu. Nic nie znalazłam, wyłączyłam sprzęt i poszłam do kuchni. Otworzyłam szafkę z herbatami i nagle zagrzmiało. Wstrzymałam oddech, zamknęłam oczy, wolno oddychałam by się choć trochę uspokoić. Nie pomogło gdy usłyszałam kolejny grzmot, któremu towarzyszyła błyskawica. Szybko ubrałam trampki i wyszłam z domu. Zaczęło lać, biegłam w stronę domu piłkarza, gdy byłam już przy drzwiach, one się otworzyły i stanął w nich Cristiano ubierający koszulkę. Prawie na mnie wpadł.
  • O boże, Lulcia – mruknął przytulając mnie
  • boję się – wyszeptałam w jego klatkę
  • nie masz czego, jestem przy tobie – mruknął i zaniósł mnie do środka, kiedy trochę się uspokoiłam siedziałam przy nim obejmując jego ramię – przepraszam, że musiałaś się bać – wyszeptał gładząc moje włosy
  • przecież to nie twoja wina.
  • Ćwiczyłem i nie słyszałem burzy, dopiero jak zdjąłem słuchawki, zobaczyłem co się dzieje. Mogłem być przy tobie....
  • jak przy przyjacielu? - spytałam szeptem, nie odpowiedział
  • .... jak przy dziewczynie – wyszeptał po chwili

ubranie Lulu
 
Moja wena wraca:) już zaczęłam pisać 14, ale dodam ją dopiero za dwa tygodnie
pewnie w tym czasie dodam coś na nowego bloga, na którego już teraz Was zapraszam


środa, 3 lipca 2013

Rozdział 12


Staliśmy pod drzwiami mojego domu i patrzyliśmy na siebie w ciszy. Miał lekko zmrużone oczy i zmarszczone brwi, delikatnie wydęte usta, rękę opierał o drzwi niedaleko mojej głowy. Ręce trzymałam w kieszeni, a plecy oparłam o drzwi, mając lekko wysunięte biodra do przodu. Przeglądałam mu się uważnie, lekko przygryzając dolną wargę.

  • będziesz tak stać i się nie odzywać?
  • Myślałem, że pierwsza się odezwiesz. - odparł
  • i się pierwsza odezwałam. Dziękuję – mruknęłam i przytuliłam się do jego torsu.
  • ooo... a to za co?
  • Za to, że się mną opiekujesz. - wyszeptałam – przejdziemy się nad staw?
  • Znów?
  • Chyba, że masz inne plany.
  • Nie, chodźmy. - chwycił mnie za rękę, szliśmy w ciszy aż do miejsca gdzie się poznaliśmy. - co cię tak ciągnie do tego miejsca?
  • Sama nie wiem, ma coś w sobie. Może odrobinę magii.
  • Mi wystarcza, że jest tu spokojnie. Mimo, że każdy może tu przyjść, ale i tak jest tu pusto.
  • Fakt. Jest hy... - ścisnęłam mocniej dłoń piłkarza, gdy usłyszałam grzmot
  • chyba będzie padać. - mruknął i spojrzał w niebo, kolejny grzmot, któremu towarzyszyła błyskawica. Wtuliłam się w ramię towarzysza.
  • Wracajmy – wyszeptałam
  • boisz się burzy?
  • Nie, nie boję się deszczu, przecież to woda.
  • Pytałem się o burzę.
  • No mówię, że nie. - odpowiedziałam i zaczęło lać. - widzisz, nie boję się. - nagle niedaleko nas uderzył piorun i ponownie zagrzmiało. Pisnęłam, puściłam dłoń Cristiano i zaczęłam biec ile sił w nogach w stronę domu. Dobiegałam do drzwi, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Był to Cristiano, spojrzałam na niego pytająco. - OSZALAŁEŚ? LEJE, A JA TU STOJĘ Z TOBĄ JAK OSTANIA IDIOTKA, TAK! BOJĘ SIĘ BURZY! ZADOWOLONY?! BOJĘ SIĘ GRZMOTÓW, PIORUNÓW I WSZYSTKIEGO CO JEST ZWIĄZANE Z NIĄ! MAM TO GDZIEŚ CO SOBIE POM....yhm – przycisnął swoje usta do moich, całując zawzięcie, odwzajemniłam pocałunek, zarzuciłam ręce mu na szyję przyciągając go bliżej, chwycił mnie za pośladki unosząc do góry, oplotłam nogami jego biodra, wplotłam dłoń w jego mokre włosy, otworzyłam szerzej usta pozwalając, by jego język wszedł do środka. Delikatnie pieścił moje podniebienie, języki splotły się w tańcu, oderwaliśmy się od siebie, patrząc sobie w oczy. Podałam piłkarzowi klucz, otworzył drzwi i wszedł do środka ze mną na rękach. Zamknął drzwi nogą i skierował się do kuchni. Odstawił kluczę na blat, a mnie posadził obok. Ponownie przywarłam do jego ust. Trzymałam jego twarz w dłoniach, delikatnie całując dolną wargę piłkarza, jego ręce spoczywały na moich udach. Dłonie włożyłam pod jego koszulkę, delikatnie gładziłam jego mokrą skórę. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Wciąż namiętnie całując. Odsunęliśmy się wciąż będąc blisko siebie. Pomógł zejść mi z blatu, podeszłam do kontaktu, by włączyć światło – oou..
  • co oou?
  • Albo nie potrafię włączyć światła, albo nie ma prądu. - mruknęłam
  • raczej nie ma prądu, bo w innych domach też światło się nie pali. Nie masz w domu awaryjnego.... no dobra, pytam złą osobę. - zlustrował mnie wzrokiem podchodząc bliżej
  • co?
  • idź się przebrać, jesteś cała mokra, przeziębisz się. - odparł zakładając kosmyk włosów za ucho.
  • Zaraz wracam – odparłam cicho. Poszłam na górę, zdjęłam mokre ubranie, z szafy wyciągnąłem suche rzeczy i koszulkę Crisa, którą kiedyś zostawił. Zeszłam na dół, facet z gorącymi ustami i półnagi stał i wyglądał przez okno, podeszłam bliżej i znów burza dała o sobie znać. Ze strachu podskoczyłam, Cristiano zauważył moją obecność i objął mnie ramionami. Wtuliłam się w klatkę, czułam bijące od niego ciepło. - przyniosłam ci koszulkę. Zostawiłeś ją ostatnio, jest czysta.
  • Dzięki. - odparł i ubrał ją na siebie.
  • Nadal nie ma prądu?
  • Nie, nie ma. Boisz się?
  • Mam swój sposób na burzę.
  • Tak? Jaki?
  • Biorę ze sobą słuchawki, książkę, latarkę. Zamykam się w garderobie i słucham muzyki. Kiedyś zasnęłam i rodzice jak wrócili z teatru, to szukali mnie do rana.
  • I co znaleźli?
  • Tak, miesiąc temu.
  • Widać.
  • Dziękuję, usłyszeć taki komplement. Bezcenne.
  • Nie ma za co. - mruknął – hmm...
  • o czym myślisz?
  • O tobie.
  • A konkretniej?
  • Myślałem, że niczego się nie boisz.
  • A jednak. Czasami mam taką obsesję, że koniecznie muszę obejrzeć prognozę, albo jak zobaczę błysk to wpadam w taką panikę, że ciężko mnie uspokoić. Trzęsę się jak oszalała. Nie umiem tego wytłumaczyć.
  • Każdy się czegoś boi. - mruknął
  • serio? Ty się czegoś boisz?
  • Mówiłem ci, że każdy się czegoś boi.
  • Nie powiesz mi? - spytałam cicho
  • boje się ..... właściwie to niczego.
  • To dobrze.
  • Tak? A dlaczego?
  • Bo mój bodyguard nie może się niczego bać. - odparłam przeciągając się
  • jestem twoim bodyguardem?
  • To dla ciebie zaszczyt.
  • A dla ciebie będzie to kosztowne. - zaśpiewał
  • nie wydaje mi się.
  • Tak?
  • Tak. Poproszę twoją mamę o jakieś wstydliwe zdjęcia i...
  • dobra, dla ciebie wszystko.
  • A jednak.
  • Nie powiedziałem, że całkowicie za darmo.
  • Amm... w takim razie za co? -
  • zastanowię się. - uśmiechnął się
  • Cris?
  • Hmm?
  • Jest już prąd?
  • Lulu, jest już prąd?
  • Nie wiem, dlatego pytam ciebie, sugerując byś poszedł sprawdzić. - westchnął i wstał, podszedł wziął pilot i włączył telewizor – brawo! - zawołałam i biłam brawo jak Amerykanka ciesząca się z nowego lakieru do włosów.
  • Taki słaby aplauz?
  • Sugerujesz, że mam zdjąć stanik i kręcić nim nad głową? - uśmiechnął się

    Następnego dnia

    Szłam korytarzem w stronę wyjścia. Zajęcia z hiszpańskiego upłynęły mi bardzo szybko. Wyszłam z budynku i kierowałam się w stronę centrum, mimo że nadal nie znam za dobrze Madrytu, to ta trasa jest mi dobrze znana. Od Marcelo dowiedziałam się, że mają trening do południa, później mają wolne i Brazylijczyk zapowiedział się u mnie z wizytą. Mam mu w czymś doradzić, tylko nie chciał zdradzić w czym. Nogi doprowadziły mnie do „Parrilli”, restauracji w której pracuje Axl. Weszłam do środka i od samego wejścia powitał mnie wielkim uśmiechem.
  • Witam piękną, widzę że stęskniłaś się za sokiem. Chyba, że za mną.
  • Zdecydowanie za sokiem.
  • Chodź za mną, zaprowadzę cię do stolika. - weszliśmy na górę, gdzie odsunął mi krzesło.
  • Nie wiedziałam, że są stoliki na dachu.
  • Tylko dla wyjątkowych gości. Podoba ci się panorama?
  • Tak, jest piękna.
  • Co ci podać?
  • Nie wiem, wymyśl coś dobrego. Tylko żadnych płazów.
  • Jak to określiłaś płazów, nie serwujemy, jedynie grillowane mięso. Zaraz przyniosę ci sok?
  • Tak, ale zimny, jak byś mógł.
  • Pewnie, nie ma problemu już niosę. - chwilę później pojawił się ze szklanką soku pomarańczowego – masz jeszcze na coś ochotę?
  • Hmm... na razie sok mi wystarczy. - mruknęłam – będziesz tak nade mną stać? - spojrzał na mnie pytająco – siadaj.
  • Poczekaj kilka minut, właściwie to już skończyłem, przebiorę się i zaraz do ciebie dołączam.
  • Okey, masz 5 minut.
  • Wracam za trzy. - odparł i tyle go widziałam, chwilę później wrócił, ubrany jak hipster. - ile czasu minęło?
  • Trzy minuty i dwadzieścia siedem sekund.- odparłam.
  • To może w ramach nagrody dasz zaprosić się na kolację?
  • Nagrody dla kogo? - spytałam
  • w ramach przeprosin – mruknął
  • nie wiem za co chcesz mnie przepraszać, wcale się nie obraziłam. A jeśli chciałeś się ze mną umówić, trzeba było zapytać bezpośrednio. Nie trawię facetów, którzy nie mają jaj i nie potrafią bezpośrednio zadać ci pytanie. Cześć – wstałam, rzuciłam mu 10 euro na blat i wyszłam. Zadzwonił mój telefon.
  • Cześć Cris – przywitałam się
  • cześć Lulcia, gdzie jesteś?
  • Pod Parrillą. - odparłam
  • to wsiadaj.
  • Co?
  • wsiadaj do czerwonego samochodu. - zaśmiał się
  • widzę dwa czerwone samochody, jeden ma przystojnego kierowcę – zaśmiał się – a w drugim siedzisz ty. - dokończyłam, wsiadłam do samochodu, Cristiano powitał mnie niezadowoloną miną. - co ty taki niezadowolony? - spytałam głaszcząc jego policzek, na co się uśmiechnął. Po czym szybko przyciągnął mnie do siebie i złożył soczysty pocałunek na moich ustach. - a to za co?
  • Tak na przywitanie. - gdy zapinałam pasy zobaczyłam Axela w drzwiach restaracji.
  • Zrobiłeś to ze względu na niego? - spytałam
  • nie – mruknął patrząc w wsteczne lusterko – mogę pocałować cię jeszcze raz.
  • Nie musisz.
  • A co jeśli chcę?
  • Dlaczego? - spytałam
  • bo smakujesz jak słodka pomarańcz – wyszeptał – to jak?
  • Jak twoja mama? - zmieniłam temat
  • dobrze, właśnie wracam z lotniska. Grzecznie ją zawiozłem i przyjechałem tu.
  • Zmieniłam twoje plany?
  • Nie Lulcia. Byłem pod szkołą, ale pewna pani w sekretariacie powiedziała mi, że już skończyliście i że szłaś w tą stronę. - uśmiechnął się – zawieźć cię do domu?
  • Tak. Co później będziesz robić?
  • Teraz zawiozę cię do domu, pojadę na wywiad, wrócę i będę cały dla ciebie. - nie odpowiedziałam, odwiózł mnie do domu – co tu robi Marcelo?
  • Ma do mnie jakąś sprawę.
  • Jaką?
  • Nie wiem, gdybym wiedziała, to bym ci powiedziała. - zaśmiał się - Chyba, żeby mi zabronił. To do zobaczenia – pocałowałam go w policzek i wysiadłam z samochodu – cześć Kędziorku, co to za pilna sprawa?
  • Cześć Lulcia – przywitał się, weszliśmy do środka – pamiętasz tą imprezę, gdzie tańczyłem z taką dziewczyną co...
  • położyłeś się jej na biuście – dokończyłam
  • dokładnie.
  • To co z nią?
  • Przyczepiła się. - odparł
  • i?
  • i nie chce odczepić! Pomożesz mi?
  • Konkretniej Marcelo.
  • Rozmawiałem z Cristiano – zaczął
  • a co ma do tego Cristiano?....czekaj, czekaj... Cristiano wie?
  • Tak wie. - odparł spokojnie.
  • No wiesz, bo...ona....często....bywa...w tym klubie
  • i?
  • nie poszłabyś ze mną tam?
  • A ja po co? Skoro chcesz, by się odczepiła, po co będziesz się tam pojawiać?
  • Chodziło mi o to, byś pojawiła się tam jako moja....
  • twoja? - dopytałam
  • dziewczyna.
  • Żartujesz? - zaśmiałam się
  • nie – mruknął – sorry że pytałem, powinienem już iść. - poszedł w stronę drzwi
  • zgadzam się.
  • Co? - spytał zdziwiony
  • zgadzam się – powtórzyłam
  • Lulcia! Ratujesz mi życie! - krzyknął i podniósł mnie do góry kręcąc się wokół własnej osi.
  • To Cristiano też wie?
  • Tego już nie. - spuścił głowę
  • myślałam, że to jego pomysł.
  • Może być zły.
  • Nie będzie, jest moim przyjacielem.
  • Przyjacielem? - zpytał
  • yhm.
  • A ja też jestem twoim przyjacielem?
  • W gruncie rzeczy tak, chociaż...
  • chociaż co? - spytał wyczekująco
  • teraz to jesteś moim chłopakiem – zaśmiałam się
  • masz racje! Dobrze, że cię poznałem.
  • I wzajemnie, Kędziorku. - potargałam jego włosy – to kiedy wychodzimy?
  • Dziś o 22?
  • ok, będę gotowa. Ktoś jeszcze idzie?
  • Nie, idziemy sami. Chyba, że chcesz to podzwonię.
  • Nie musisz, tak tylko pytałam.
  • Okey, ubierz wystrzałową kieckę i
  • i spotkamy się w klubie o 22. tak pamiętam.
  • Będę się zbierać, mam jeszcze jakieś spotkanie z agentem. Do wieczora!
  • Do wieczora. A... Marcelo!
  • Tak Lulcia?
  • Nie ubieraj koszuli w palmy. Wszystko z nią w porządku...tylko ja...ja....nie mam nic w ten deseń, wiesz....chcę by wszystko pasowało.
  • Rozumiem. To cześć!
  • Cześć, cześć. - Marcelo wyszedł, a ja zostałam sama. Poszłam do siebie do pokoju, usiadłam na podłodze opierając się o łóżko. Do ręki wzięłam swój zeszyt ze Slashem i długopis, do drugiej gitarę. Otworzyłam zeszyt i zaczęłam grać, przerwałam by zmienić stronę i usłyszałam brawa, z początku się wystraszyłam. Podniosłam wzrok i ujrzałam Cristiano opierającego się o futrynę.
  • Myślałem, że żartujesz z tym graniem.
  • Żartować z tego co się kocha? Nie ma mowy. - pokręciłam głową. Odłożyłam gitarę i wstałam. Cris podszedł bliżej i objął swoimi umięśnionymi ramionami. Wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę. Odsunęłam się od niego, by móc spojrzeć w jego brązowe oczy. Palce splotłam na jego szyi, jego ręce oplotły moją talię.
  • Która godzina? - szybko spytałam
  • 20. Co robisz wieczorem? - zapytał gdy oderwałam się od niego i pobiegłam w kierunku garderoby. - Hej, Lulu?
  • Wychodzę z Marcelo.
  • To dlaczego z nim?
  • Bo jestem jego dziewczyną – odparłam
  • tak? - spytał zdumiony
  • tak. To znaczy nie, znaczy tak. Znaczy udawaną dziewczyną. Myślałam, że wiesz.
  • Tak wiem, Marcelo wspominał o tej dziewczynie. - odparł nie parząc na mnie tylko na swoje paznokcie.
  • Jesteś...
  • nie, dlaczego? Przyjaciołom się pomaga, prawda?
  • Tak.
  • I mówi się im wszystko?
  • No tak.
  • Iiii.....ogólnie fajnie się przyjaźnić, co?
  • Tak, Cris.
  • Zawieźć cię?
  • A mógłbyś? - spytałam wystawiając głowę zza drzwi łazienki.
  • Pewnie. Mogę nawet cię odebrać.
  • Nie będziesz musiał.
  • Mogę? - spytał biorąc gitarę do ręki.
  • Tak, pewnie. Nie krępuj się, pilot od telewizora jest pod różową poduszką. - odparłam i schowałam się zza drzwiami łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam szlafrok i wyszłam z łazienki. Cristiano nie było w pokoju. Była 21. weszłam do garderoby, wzięłam ze sobą wzorzystą mini i czarny top. Przebrałam się, włosy rozpuściłam i zrobiłam makijaż. Mocne oczy, cieliste usta. Będzie dobrze. - jestem gotowa.
  • A ta sukienka nie jest za krótka?
  • Czemu tak uważasz?
  • Bo widać ci nogi. - wyjaśnił
  • ostatnio mówiłeś, że powinnam częściej chodzić w sukienkach i spódnicach.
  • No tak, ale nie id..
  • na ostatniej imprezie miałam krótszą.
  • Na ostatniej imprezie byłaś ze mną
  • mała poprawka. Poszłam tam z Hanią, a ciebie po prostu tam spotkałam. - podeszłam bliżej piłkarza i usiadłam mu na kolanach.
  • Pięknie wyglądasz – wyszeptał
  • dziękuję – sprawdziłam godzinę na zegarku piłkarza – idziemy?
  • Tak. Ubierz coś na siebie. - mruknął wstając. Wyjęłam czarną marynarkę, maznęłam usta cielistą pomadką i wyszłam z pokoju. Cristiano czekał na dole przy schodach patrząc w górę. Zeszłam uśmiechając się do niego. Pocałował moją skroń i otworzył drzwi. Wsiadłam do samochodu. Kwadrans później byliśmy na miejscu. Delikatnie pocałowałam usta Portugalczyka, poprawiłam włosy i usta i wyszłam z samochodu. Cristiano otworzył okno pasażera – baw się dobrze – krzyknął, schyliłam się posłałam mu pocałunek. Gdy Cristiano odjechał poczułam czyjeś dłonie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Marcelo uśmiechniętego od ucha do ucha.
  • Cześć Lulcia, moja dziewczyno!
  • Cześć Kędziorku, idziemy?
  • Pewnie! Trzeba rozruszać to towarzystwo. - krzyknął i pociągnął mnie w stronę klubu. Wirowaliśmy na parkiecie jak para wariatów, śmiejąc się i śpiewając, niektórzy dziwnie się na nas patrzyli, pewnie myśleli że byliśmy zjarani, albo zalani, albo jedno i drugie. A my wręcz przeciwnie, jeszcze nic nie piliśmy. - GAPI SIĘ! - krzyknął mi do ucha
  • KTO?!
  • JAKIŚ FACET!
  • CO?!
  • JAKIŚ FACET SIĘ NA CIEBIE GAPI! - POWTÓRZYŁ – nie odwracaj się!
  • OK! MAM POMYSŁ! - wziął mnie za rękę i obrócił tak, że tańczyłam do niego tyłem, mężczyzna który mi się przyglądał był tym samym, co dziś po południu zaserwował mi sok. Ponownie odwróciłam się do Marcelo.
  • GAPI SIĘ!
  • ZNOWU?
  • NIE TYM RAZEM TO TA DZIEWCZYNA!
  • AHA! - przysunęłam się bliżej Marcelo, w głośnikach zabrzmiała ta sama piosenka z którą tańczyłam z Cristiano. Mimo, że mój towarzysz był niższy ode mnie przytuliłam go i objęłam jego szyję. Kiedy bujaliśmy się w rytm jak para przedszkolaków, DJ ponownie zmienił piosenkę, tym razem na dużo szybszą. Bawiliśmy się wyśmienicie, gdzy siedzieliśmy przy stoliku i popijaliśmy ja kolorowego drinka, Marcelo piwo dziewczyna 'zakochana' w nim była bardzo zawiedziona, chwilę klęczała pierw przed Marcelo, by się z nią umówił, potem przede mną bym go zostawiła. Odpuściła po 30 minutach. Mój telefon dał znać o nowej wiadomości, od Cristiano
  • „jak się bawicie?”
  • „świetnie” - odpisałam i schowałam telefon do torebki, wróciliśmy na parkiet. Równo o trzeciej opuściliśmy klub, przed wejściem czekał na nas czarny sportowy samochód, który od razu rozpoznałam. Po chwili wysiadł z niego mój nieziemsko przystojny i seksowny....przyjaciel Cristiano.


ubranie Lulu
 
 
Pewnie większość z Was pomyślała "nareszcie się pocałowali' hmm... sama się zastanawiałam, który moment będzie najlepszy i myślę, że nie jest najgorzej.
Pewnie staje się nudna, ale mojej weny wciąż nie ma :(((
Przepraszam, że nie komentowałam Waszych blogów, czytałam na bieżąco.
Wszystko nadrobię w weekend:)
widzimy się za tydzień:)
i ostatnie pytanie! O kim chciałybyście przeczytać kolejnego oneshota?
I ZAPRASZAM
na