czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 4


Siedziałam na łóżku i przeglądałam na laptopie zdjęcia. Z Hanią, kuzynostwem, Karolem. Była już 4.30, a ja nie mogłam spać. Zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie herbatę. Ubrałam bluzę i wyszłam z kubkiem ciepłej cieczy na dach – moje nowe miejsce rozmyślania. Popatrzyłam w gwiazdy myśląc o chłopaku, a właściwie mężczyźnie, którego dziś poznałam. Ciekawe czy ma kogoś? Nie! Stop! Koniec z facetami! Od poniedziałku, czyli od dziś uczę się hiszpańskiego, więc skupię się na tym, tylko i wyłącznie na tym. Weszłam do pokoju, odstawiłam kubek na biurko, do kieszeni wsadziłam ramę i zapalniczkę. Ubrałam trampki i wyszłam z domu. Wróciłam nad staw. Odpaliłam papierosa. Wciągnęłam dym do płuc
  • palenie szkodzi – usłyszałam za sobą
  • nie możesz spać? - zapytałam wypuszczając dym
  • a ty? - zapytał siadając obok
  • ja nie, chciałam się wyspać, ale coś mi nie wyszło. - mruknęłam
  • dlaczego palisz?
  • Na coś trzeba umrzeć.
  • Na raka płuc? - zdziwił się
  • Lepsze to niż śmierć Julii.
  • Umarła z miłości.
  • To dopiero bzdura. A ty dlaczego nie śpisz? - spojrzałam na swojego towarzysza
  • nie wiem, tak jakoś – wzruszył ramionami
  • i co tu robisz?
  • Oddycham, rozmawiam z tobą, a tak poważnie, to w przeciwieństwie do ciebie ćwiczę.
  • Też ćwiczę! - oburzyłam się
  • ciekawe co...
  • ale nie fizycznie
  • to co ćwiczysz?
  • Dokładniej to gram.
  • Chyba na nerwach
  • też.
  • To na czym grasz? - spytał
  • Na gitarze, perkusji i pianinie.
  • Jesteś muzykiem? - zdziwił się
  • Nie, ale zawsze chciałam mieć grupę rockową.
  • Wystarczy ją założyć – zaśmiał się
  • to wcale nie jest takie łatwe, potrzymaj.
  • Co?
  • no, potrzymaj – powtórzyłam
  • ok, ale co?
  • Papierosa – wyjaśniłam
  • chyba żartujesz.
  • Nie, mówię serio.
  • Ale po co mam trzymać?
  • Bo muszę za potrzebą – wziął papierosa
  • jaką, hej gdzie idziesz?
  • W krzaki. - odparłam
  • po co?
  • Już ci mówiłam, za potrzebą – zaśmiałam się i schowałam się w krzakach
  • nie mów mi, że właśnie sikasz
  • to nie mówię
  • jesteś niemożliwa – pokręcił głową
  • wypiłam przed wyjściem zieloną herbatę, a założenie kapeli wcale do najłatwiejszych nie należy.
  • Jak to? Wystarczy, że znajdziesz kogoś kto będzie potrafił grać, śpiewać i będzie lubić rocka.
  • No właśnie nie tylko. Musisz się z nimi dogadać, zgrać. Czuć ten rytm. - wymieniałam
  • Załóżmy, że masz już grupę, co dalej?
  • Granie, spełnianie marzeń. Masz zegarek?
  • Jest... 6
  • to wracam, o 9 zaczynają się zajęcia
  • chodzisz do szkoły?
  • Na kurs hiszpańskiego.
  • Poliglotka?
  • Żebyś wiedział, znam cztery języki ten będzie piąty. Mam iść w prawo czy w lewo?
  • W prawo. Jakie?
  • Polski i portugalski ze względu na korzenie, angielski bo przyda się w kapeli, a francuskiego uczyłam się w szkole.
  • czekaj odprowadzę cię.
  • Nie musisz.
  • Wolę mieć pewność, że dotrzesz do domu. Znasz francuski?
  • Allez venez! Milord Vous asseoir à ma table Il fait si froid dehors Ici, c'est confortable Laissez-vous faire, Milord – zaśpiewałam
  • masz mocny głos.
  • Mocny a dobry, to
  • mocny i dobry, nawet bardzo dobry
  • serio? - zdziwiłam się
  • pewnie.
  • W takim razie, merci Milord. - pożegnałam się i poszłam w stronę domu, odwróciłam się i już go nie było. - dziwne – mruknęłam
  • co jest takie dziwne?
  • Już nie śpisz? - zdziwiłam się
  • Lulu, od 20 lat wstaje o 6, a ty?
  • A ja byłam się przejść. Napiszesz mi adres tej szkoły?
  • Zawiozę cię. Bądź gotowa o 12. - uśmiechnął się zza gazety. Podreptałam na górę, wzięłam relaksującą kąpiel, ubrałam się i zeszłam na dół.
  • Zjedz coś – powiedziała rodzicielka – zrobiłam ci tosty z dżemem.
  • Nie...
  • zjesz – powiedziała ostrzej
  • nie wiem czy mamy czas – dokończyłam – jest 11.30
  • zjesz w samochodzie
  • no dobra, daj – zjadłam jednego tosta, do torebki zapakowałam butelkę soku pomarańczowego.
  • Możemy jechać?
  • Tak – odparłam wiążąc buta

    Valdebebas

  • Zapisuję się na kurs. - oświadczył w szatni
  • Jaki? Myślenia? - zarechotał Portugalczyk
  • Marcelo, mam złą wiadomość. Na to już za późno – dodał Niemiec
  • udam, że nie słyszałem – powiedział teatralnie Brazylijczyk – zapisuję się na kurs angielskiego
  • Po co? - zapytali chórem
  • no jak to, po co? Żeby wyrywać panienki!
  • Z tą twarzą jedyne co możesz wyrwać to chwasty. - zarechotał Francuz
  • przeginasz Benzema, oj przeginasz!
  • Dla ciebie pan Benzema. - poczochrał kolegę po głowie i wyszedł
  • Cristiano?
  • Co chcesz? - zapytał przebierając koszulkę
  • Wiesz, która godzina?
  • 11.30, a co?
  • Najwyższy czas by się poznać. - powiedział i śmiesznie poruszał brwiami – albo, znasz ten przebój?
  • Jaki?
  • Zdejmij gacie i się nie bój.
  • Tobie potrzebny psychiatra, a nie nauczyciel angielskiego.
  • Cristiano?
  • Co znowu?
  • Serio mam twarz do wyrywania chwastów?
  • Serio, sprawdź w lustrze to się przekonasz. - zaśmiał się – i pamiętaj, że Ramos zna angielski perfekcyjnie.
  • Bardzo śmieszne. Hej! Czekaj!
  • Co?
  • zawieziesz mnie do tej szkoły?
  • Gdzie to jest?
  • Nie wiem.
  • Nie załamuj mnie.
  • Ale tu mam adres.
  • To wsiadaj.
  • Dzięki, Cristiano?
  • Hmm?
  • A przy...
  • przyjadę.
  • Super, wiesz, jak nauczę się angielskiego i zrobię prawko, to pomogę ci wyrwać fajną dupcię.
  • Ty dla mnie nic nie wyrywaj.
  • A może...
  • jesteśmy, o której mam być?
  • O 15.
  • to powodzenia, poligloto.
  • No, no, pa. - Brazylijczyk wysiadł z samochodu, nie zdążył odjechać, zadzwonił jego telefon.
  • Tak, Marcelo?
  • Stary! Jaką mamy nauczycielkę, czuję że po dzisiejszym dniu się we mnie zakocha.
  • Tylko nie mów jej, tego tekstu z gaciami.
  • Dobra, muszę kończyć.

    Lulu

  • Niezłe ciacho – mruknęłam do siebie
  • dzięki – usłyszałam obok
  • mówiłam o tej muffince – wskazałam palcem na ciastko za szybą
  • Czyli mam twarz do wyrywania chwastów – mruknął, na co się zaśmiałam
  • poproszę tą muffinkę i zieloną herbatę. - sprzedawca dziwnie się na mnie spojrzał – tą czekoladową babeczkę – nadal zero reakcji
  • chyba facet nie zna portugalskiego – zauważył mój...towarzysz?
  • Przecież to podobne języki. - zdziwiłam się – zna pan angielski? - zaprzeczył głową
  • poprosimy dwie czekoladowe babeczki i zieloną herbatę– zwrócił się do sprzedawcy – ja zapłacę – uśmiechnął się
  • ale...
  • smacznego – podał mi ciastko i butelkę schłodzonego płynu – jesteś na kursie?
  • Tak, hiszpańskiego, a ty?
  • Ja? chcę nauczyć się angielskiego, żeby wyr.... żeby dogadać się z większością osób.
  • Czy raczej, wyrywać panienki? - zaśmiałam się
  • nie do końca, czasem przydaje się znać inne języki.
  • Potwierdzam, osobiście znam cztery. Hiszpański będzie piąty.
  • Serio?
  • Tak.
  • Jakie? - zaciekawił się.
  • Polski, por...
  • znasz polski? Przecież mówią, że to jeden z najtrudniejszych języków.
  • To mój język ojczysty, więc ciężko mi ocenić. Znam też portugalski, angielski i francuski.
  • Myślałem, że jesteś Portugalką, albo Brazylijką
  • w połowie jestem Portugalką. - uśmiechnęłam się
  • nigdy nie znałem osoby, o takim połączeniu narodowości, chociaż w klubie jest pełno osób o różnych korzeniach.
  • Zgaduję, że pochodzisz z Brazylii.
  • Skąd wiesz? - zrobił duże oczy
  • bo na słuchawkach masz brazylijską flagę – zaśmiałam się
  • młoda, a taka wyszczekana
  • już to kiedyś słyszałam.
  • Serio?
  • Hau, hau.
  • Uraziłem cię?
  • Nie, dlaczego tak uważasz? - zadzwonił jego telefon
  • przepraszam. - chciał wyłączyć
  • śmiało odbierz. - w czasie gdy rozmawiał dostałam od taty sms-a „będę za 5 minut”
  • Ok, już zaraz. Pa – skończył rozmowę i posłał mi uśmiech.
  • Miło się z tobą rozmawiało, ale muszę się zbierać.
  • Rozumiem, chłopak na ciebie czeka?
  • Nie, tata. - zaśmiałam się
  • a mogę wiedzieć jak
  • Lulu
  • Jestem Marcelo, hej wyjście jest tam – wskazał przeciwny kierunek
  • wiem, ale idę jeszcze do łazienki.

    Cristiano

  • aż tak spodobał ci się kurs? - zapytał, gdy Marcelo zajął miejsce pasażera
  • Też, ale bardziej
  • tak wiem nauczycielka.
  • Jak nauczycielka? - zdziwił się Brazylijczyk
  • no ta od kursu?
  • Aaaa, ta. To już przeszłość. - machnął ręką
  • jak wysyłałeś mi sms, to pisałeś, że będzie matką twoich dzieci.
  • Kwadrans temu poznałem dziewczynę. Nie dość, że ładna, mądra to z charakterkiem.
  • Zakochałeś się?
  • Nie, jest mojego wzrostu. Jakby była niższa i gdyby mnie nie przejrzała, to może. O zobacz wychodzi – wskazał na dziewczynę
  • Lulu – wyszeptał ledwo słyszalnie..




właśnie wysłałam list motywacyjny i CV do Pereza w sprawie pracy pokazanej wyżej, określiłam to jako "smarowacz Królewskich" nie wiem czy uznają mi doświadczenie zawodowe, bo wpisałam: smarowanie blaszki do ciasta przed pieczeniem, ale myśle że zawodnikom będzie się podobać:)

Witam Marcelo, co dalej się potoczy to jeszcze sama nie wiem, bo rozdział napisałam na szybko i ani troche mi się nie podoba. cóż, mam nadzieje, że 5 wyjdzie mi lepiej.
do zobaczenia:))


parapampampam

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 3


Dwa dni później
  • co to? - zapytałam przyjaciółki
  • zeszyt A4 – zaśmiała się
  • Widzę, ale po co mi zeszyt w Hiszpanii?
  • Żebyś zapisywała wszystkie chwile, które spędziłaś beze mnie.
  • Kocham cię Hanula. I mój zeszyt ze Slashem też.
  • Dziewczyny! - usłyszałyśmy krzyk z góry – jedziemy!
  • JUŻ! - krzyknęłam. Zeszłyśmy na dół, pożegnałam się z Hanią i pojechaliśmy na lotnisko. Godzinę później siedziałam już w skórzanym fotelu. W ręku miałam długopis, którym wystukiwałam rytm „High way to hell”. Otworzyłam zeszyt i zaczęłam pisać.

    Laurencja Duszyńska, nazywana Lulu. Urodziłam się 7 lipca 1993. Za tydzień kończę 19 lat. 18 lat i 358 dni mieszkałam w Polsce, na obrzeżach Warszawy. Jestem jedynaczką, moja mama Marisa urodziła się w Portugalii i jest aktorką teatralną, tata Grzegorz od dwóch dni jest ambasadorem. Mam przyjaciółkę Hanię i już nie mam chłopaka, z którym byłam rok. Dziś już wiem, że to było zauroczenie, a nie miłość. Łączyła nas tylko miłość do tatuażu, dobrej zabawy.
    Hania - mój mały anioł. Przyjaźnimy się od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Jest osobą, która jako jedyna potrafi ochłodzić mój temperament. Zrobimy dla siebie wszystko. Skończyłam szkołę, dokładniej liceum, na profilu mat - fiz. Mimo, że zawsze chciałam założyć kapele rockową. Od 10 lat gram na basie i perkusji.
    Od dziś będę mieszkać w Madrycie. Może wydarzy się tam coś, co zmieni moje życie. Bo jak ono wyglądało do dziś? Może nie jak życie typowej dziewczyny, bo nigdy nie byłam grzeczną, spokojną i poukładaną dziewczyną.
    Kiedy dziewczyny bawiły się lalkami ubrane w sukienki i lakierki, ja z Hanią biegałyśmy po krzakach, chodziłyśmy po drzewach i słuchałyśmy rocka ubrane w podarte spodnie i trampki. Do sukienki też ubierałam tego typu buty. Bo kto mi zabroni? Nikt. Od zawsze zbuntowana. Cała ja, cała Lulu.

    Madryt

  • Jesteś gotowy? - zapytał mężczyzna
  • Tak. Tylko napiję się wody i możemy zaczynać. - uśmiechnął się
  • Dobrze. Usiądziesz tu. - wskazał na fotel. - możemy zaczynać? - brunet przytaknął skinieniem głowy. - Urodzony w małej miejscowości Funchal na Maderze. W wieku 25 lat wszedł w panteon światowych legend futbolu. Miliony sprzedanych koszulek Realu Madryt. Pierwszy taki wywiad. Cristiano Ronaldo. Witaj Cristiano, jak się masz.
  • Jakoś leci, dzięki. - zaśmiał się
  • masz 27 lat, a osiągnąłeś już wszystko co można było osiągnąć.
  • Nie zupełnie. Każdego dnia się uczę, próbuję wspinać się co raz wyżej.
  • Jak wyglądają twoje treningi?
  • Myślę, że jak każdego piłkarza. Praktycznie każdego dnia mamy dwugodzinny trening.
  • Ale nie każdy piłkarz, może pochwalić się tak wyrzeźbionym ciałem.
  • No nie – zaśmiał się
  • jak je wypracowałeś?
  • Ćwiczyłem, ćwiczę i będę ćwiczyć. To część mojego życia. Odpowiednia dieta, program treningów, dodatkowo ćwiczę na siłowni, ale to tylko dla siebie.
  • Piłka, piłką. Ale masz też życie...
  • futbol to całe moje życie.
  • A życie, które zaczyna się gdy schodzisz z boiska, ściągasz korki i udajesz się do domu?
  • Czas spędzam z rodziną, próbuję każdą wolną chwilę poświęcić najbliższym. Są dla mnie ogromnym wsparciem.
  • Wspierają cię przed ważnymi meczami?
  • Nie tylko. Brukowce rozpisują się na temat mojego życia, często pisząc brednie wyssane z nie wiadomo czyjego palca.
  • A co byś zrobił gdybyś był osobą anonimową?
  • Nie wiem. Pewnie to co każdy. Spędziłbym czas z rodziną, bez towarzyszących nam aparatów i błysków fleszy.
  • No tak. A co byś robił gdybyś nie był piłkarzem?
  • Pewnie coś związanego ze sportem.
  • A gdyby sport nie wchodził w grę?
  • Jak byłem mały chciałem być strażakiem.
  • Kobiety lubią strażaków, przebranych...
  • gasiłbym pożary, a nie kobiece pragnienia.
  • Zdajesz sobie sprawę, że podobasz się kobietom?
  • Naprawdę?
  • Nie żartuj! Na pewno zdajesz sobie sprawę, że szaleją za tobą.
  • Szaleją, to za dużo powiedziane. Piszczą jak pojawiamy się z Realem na lotniskach lub w innych miejscach.
  • Jak myślisz co najbardziej im się w tobie podoba?
  • Nie mam pojęcia, jestem normalnym facetem.
  • Ale jakbyś miał wybrać?
  • Może oczy?
  • Tak, kobiety też wybrały oczy, a poza nimi wybrały umięśnione ciało. A tobie co podoba się w kobietach?
  • Uśmiech, oczy i lubię kobiece dłonie.
  • Dłonie?
  • Tak. Małe i delikatne.
  • Lubisz dzieci?
  • Tak, sam chciałbym mieć co najmniej trójkę.
  • Trójkę?
  • Tak, coś w tym dziwnego?
  • Nie, tylko to dużo pracy. Przy jednym można się zmęczyć, a co dopiero przy trójce
  • lubię wyzwania.
  • Dziękuję ci za poświęcony czas.
  • Cała przyjemność po mojej stronie.

    Gdzieś w chmurach

  • Tato? - zapytałam
  • tak Lulu?
  • Co będziemy robić w Madrycie?
  • Jak to co? Żyć.
  • No wiem, ale masz jakieś plany na najbliższe dni?
  • Co masz na myśli? - zapytał odkładając gazetę
  • no nie wiem, chociażby szukanie domu.
  • dom mamy znaleziony.
  • Gdzie?
  • W Pozuelo de Alarcón. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
  • Ja też tatku, ja też. - westchnęłam
  • czym się martwisz? - zapytał
  • Niczym. - skłamałam
  • Lulu. Wiem, że coś cię gryzie. - nie odezwałam się – Nie przejmuj się tym.... jak on tam miał?
  • Nie pamiętam.
  • Kamil? Konrad? - śmiał się – Karol?
  • Taa, Karol. - mruknęłam – położę się spać.
  • Za półtorej godziny lądujemy.
  • Wystarczy by się wyspać. - ubrałam słuchawki i odpłynęłam w krainę Morfeusza. Śniła mi się podróż do Portugalii, bardzo lubiłam jeździć do dziadków i spędzać tam czas.
  • Lulu, wstawaj. Jesteśmy.
  • Wylądowaliśmy? - mruknęłam zaspanym głosem.
  • Tak kwiatuszku. - odpowiedział tata. Wysiedliśmy z samolotu, wsiedliśmy do dużego samochodu i przemierzaliśmy ulice Madrytu. Myślałam, że już nie dojedziemy na miejsce. Podjechaliśmy pod duży dom z jeszcze większym ogrodem. Wolałabym mieszkać w małym przytulnym mieszkaniu w kamienicy z widokiem na park. No, ale cóż. Obym miała pokój na poddaszu.
  • Gdzie jest mój pokój? - zapytałam gdy tylko przekroczyliśmy próg nowego domu.
  • Schodami do góry, ostatni po prawej stronie. - wyjaśnił tata. Weszłam po schodach, otworzyłam drzwi. - podoba ci się pokój? - zapytał ojciec, gdy zeszłam na kolację.
  • Tak, jest super. - mruknęłam zaglądając do lodówki
  • pamiętaliśmy, że zawsze chciałaś mieć okrągłe łóżko – zaśmiała się mama
  • co w tym śmiesznego? - zapytałam tatę
  • nie wiem. - odparł – nie zjesz z nami?
  • Nie. Chciałam porozmawiać z Hanią – odparłam będąc na schodach. Rozsiadłam się na łóżku z talerzem i komputerem.
  • Hola hermana! - przywitała się – podoba ci się w Hiszpanii?
  • Cześć Hanulka
  • co jesz?
  • Kanapkę ze wszystkim
  • pycha! - zawołała
  • pycha, ale moja mama myśli, że jestem w ciąży – zaśmiałam się
  • i co jej powiedziałaś?
  • Że czekam do ślubu.
  • Z dzieckiem czy z bzykankiem?
  • Interpretuj jak chcesz.
  • A starzy uwierzyli?
  • Ona tak, tata się tylko zaśmiał się pod nosem.
  • A jak twój pokój?
  • Mam okrągłe łóżko – zaśpiewałam
  • żartujesz?
  • Jestem całkowicie poważna
  • poznałaś jakiegoś przystojnego Hiszpana?
  • No co ty! Widziałam tylko lotnisko, autostradę, kuchnię i swój pokój.
  • Szkoda – mruknęła
  • wcale nie! - oburzyłam się – mam dość facetów. Zresztą od poniedziałku idę do szkoły – mruknęłam
  • ty? do szkoły? Po co?
  • A po to, by nauczyć się hiszpańskiego. W końcu muszę dogadać się z gorącymi hiszpańskimi ciachami.
  • Przed chwilą mówi,łaś, że masz dość facetów.
  • No właśnie! Facetów, ale nie gorących Hiszpanów
  • a Hiszpanie to nie faceci?
  • No tak, ale mogę przymknąć na to oko.
  • Jesteś niemożliwa.
  • Taką mnie kochasz.
  • Tak. Wariatka. A przy okazji mi też mogłabyś poderwać jakieś ciacho.
  • Za tę wariatkę?
  • Oj, żartowałam, a zresztą mam Tadka.
  • Hania?
  • No co?
  • Tęsknię za tobą – mruknęłam
  • niedługo będziemy razem.
  • Obiecujesz? - zapytałam szeptem
  • obiecuję – odpowiedziała, pokazując tatuaż na nadgarstku.
  • To dobrze, bo inaczej urwę ci głowę. - zaśmiałam się
  • dobra, dobra. Głowa, głową, ale muszę już kończyć.
  • Umówiłaś się z Tadkiem?
  • Taaa, to już 4 lata, jak jesteśmy razem.
  • Z tego co wiem, to dom jest pusty, a moje zapasowe klucze są u ciebie...
  • żartujesz?
  • Więc jeśli chcesz szaleć, to nie w mojej sypialni.
  • Lulu!
  • No co? Nie pozwolę na to by moja przyjaciółka cudzołożyła w moim łóżku. Co to, to nie.
  • Będziemy.......rozmawiać
  • porozmawiać możecie w Mc'Donaldzie
  • Lulu – pogroziła palcem
  • no co? Masz chatę wolną, korzystaj!
  • Wiesz co? Idź spać, bo jesteś zmęczona po podróży
  • korzystaj, póki jesteś młoda, zgrabna i nie pomarszczona.
  • Podróże ci nie służą.
  • Dzięki, dopiero 19.
  • 19?!
  • no ta, a co?
  • Na 20 jestem umówiona! Muszę kończyć! Pa!!
  • pa – odpowiedziałam. Zamknęłam komputer i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Po drugiej walizce miałam dość. Ubrałam bluzę, trampki i ulotniłam się z domu. Nie znałam ani okolicy, ani hiszpańskiego, mimo to szłam przed siebie. Mijałam domy, każdy zrobiony na wypasie, jeden to miał nawet ogród na dachu. Na podjazdach sportowe samochody. Wklepałam w telefonie nazwę dzielnicy. Biznesmeni, aktorzy, piłkarze – zajebiste towarzystwo – powiedziałam ironicznie; nogi zaprowadziły mnie nad jakiś staw czy jeziorko. Usiadłam na jednym z kamieni i wpatrywałam się w wodę poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, z początku się wystraszyłam, ale nie chciałam po sobie tego pokazać.
  • Sorry, nie znam hiszpańskiego – odparłam wciąż patrząc przed siebie
  • ale ja znam angielski. Mogę się przysiąść? - skąd znam ten głos? Mogłabym przysiąść, że już go gdzieś słyszałam.
  • Tak, pewnie siadaj. - odparłam bez emocji
  • dzięki. Co tu robisz?
  • Siedzę, oddycham, odpowiadam na twoje pytania – zaśmiał się – z czego się śmiejesz?
  • Przepraszam, co robisz w Madrycie? - sprecyzował pytanie
  • od dziś mieszkam.
  • Nie jesteś szczęśliwa z tego powodu?
  • Czy ja wiem....
  • chłopak?
  • On? nie, nawet się cieszę, że tam został.
  • A gdzie został?
  • W Polsce.
  • Byłem w Polsce, pewnie tęsknisz za ojczyzną.
  • W sumie to nie, bo niedługo przyjeżdża tu moja najlepsza przyjaciółka, a ty? Tęsknisz? Czy jesteś stąd?
  • Sporo czasu minęło, od kiedy wyprowadziłem się z domu.
  • Ile miałeś lat?
  • Osiem.
  • Zdążyłeś się przyzwyczaić.
  • Tak, chociaż początek był trudny.
  • To logiczne, byłeś dzieckiem.
  • Sam, w dużym mieście. Przeprowadzka z małej wioski do Lizbony. Wielka przygoda.
  • Moi dziadkowie są z Lizbony.
  • Jesteś z Portugalii, czy z Polski?
  • Moja mama jest Portugalką, a tata Polakiem. Jak byłam młodsza co roku spędzaliśmy wakacje w Portugalii. Jednego razu, jak miałam osiem lat poszłam na stadion Porko, Porok...
  • Porto?
  • O właśnie - klasnęłam w dłonie
  • i co było dalej?
  • Oni grali w piłkę, a ja poszłam się przejść i usiadłam na jakiś schodach i słuchałam muzyki. Poznałam wtedy jakiegoś gościa, odprowadził mnie do domu, a potem kuzyni się śmiali, że znalazłam narzeczonego.
  • Biedna Lulu – zaśmiał się, a mnie zatkało. Skąd obcy mi facet zna moje imię? Wtedy po raz pierwszy spojrzałam na niego. Wpatrywały się we mnie duże brązowe oczy. - nie poznajesz mnie?
  • A powinnam?
  • To ja cię wtedy odprowadziłem. Z początku cię nie poznałem, w końcu minęło trochę i nie masz już ośmiu lat, ale kiedy opowiedziałaś tą historię wiedziałem, że to ty. W końcu drugiej takiej małej i pyskatej nie spotkałem. Ile lat minęło
  • dużo
  • a dokładniej?
  • 11 lat
  • postarzałaś się, ale charakterek ci się nie zmienił.
  • Pozwolisz, że nie skomentuję, chociaż sarkazm sam ciśnie mi się na usta.
  • Jak wolisz. Czego słuchasz?
  • Muzyki. - posłałam mu uśmiech – Bon Jovi, chcesz? - podałam chłopakowi słuchawki i puściłam muzykę.
  • Dałaś miłości złe imię? - zapytał po ściągnięciu słuchawek
  • nie słucham tej piosenki tylko z tego powodu.
  • Czyli jednak?
  • Taaa, nigdy więcej.
  • Co nigdy więcej?
  • Nigdy więcej się nie zakocham
  • dlaczego?
  • Po co? Miłość nie ma sensu. - odparłam
  • wszystko ma jakiś sens
  • kiedyś tak. - mruknęłam
  • nadal go kochasz?
  • A czy to wywiad?
  • Tak pytam. Jeśli nie chcesz odpowiadać
  • nie, raczej nie. Byliśmy razem ponad rok.
  • Szkoda. - szepnął
  • jedyne co szkoda to mojego czasu.
  • Jeśli tak uważasz.
  • Nie uważam, tylko wiem – wstałam – co jest ze mną nie tak? - brunet zbadał mnie wzrokiem
  • wszystko jest w porządku
  • czyli jednak, coś jest nie tak!
  • Laura, daj spokój.
  • Laurencja, nie Laura. - syknęłam
  • nie denerwuj się kwiatuszku
  • nie mów tak. Wiesz co?
  • Nie mam pojęcia. - pokręcił głową
  • nie wiem jak masz na imię – usiadłam na kamień
  • nie wiesz, czy nie pamiętasz?
  • Jedno i drugie – zaśmiał się
  • Cristiano.
  • Cristiano – powtórzyłam – Ładnie, ale Lulu ładniej
  • Jak zawsze miła i szczera
  • dziękuję za komplement – ukłoniłam się
  • zawsze do usług. - tym razem to on schylił głowę
  • wiesz, fajnie się z tobą gada, ale będę się zbierać. - wstałam
  • tatko będzie zły?
  • Nie, spałam tylko trzy godziny.
  • To co robiłaś w czasie kiedy miałaś spać?
  • Byłam na imprezie, z byłym już chłopakiem. Skończyliśmy szkołę i trochę przegieliśmy z alkoholem.
  • Musisz nauczyć się pić.
  • Umiem – oburzyłam się – pamiętaj, że w połowie jestem Polakiem.
  • Taa, a Polacy na alkoholu znają się najlepiej. - zaśmiał się
  • chcesz się przekonać? - zdziwiłam się
  • może kiedyś. W gruncie rzeczy nie piję, ze względu na pracę
  • czyli, może do zobaczenia.
  • Odprowadzić cię?
  • Nie, dam sobie radę – weszłam na drogę i rozejrzałam się. Z której strony przyszłam? Wszystko wygląda tak samo.
  • Może jednak? - zaśmiał się
  • Jak byś mógł. - mruknęłam
  • nie ma problemu.....



Już mam malutką wizję, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
Postanowiłam, że dość często pojawiać się będzie jeden z piłkarzy.
Na razie jest to tajemniaca, ale zawsze jak go widzę,
to uśmiech sam ciśnie mi się na usta.

Widzimy się za tydzień:)) ciao:)


środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 2




    29 czerwca 2012

  • Laurencja! Wstawaj! Spóźnisz się! - jak zawsze obudził mnie głos mamy. - wstawaj, bo do ciebie przyjdę i sama wyciągnę cię z łóżka!
  • O cholera. Karol, wstawaj. Mama tu idzie – szturchnęłam chłopaka.
  • Laurencja! Znowu nie możesz się obudzić po imprezie?!
  • Nie mamo! Już wstałam!
  • To co robisz?
  • Nie wiem w co się ubrać! - skłamałam
  • Kotku, co się drzesz?
  • Karol, wstawaj. - syknęłam do chłopaka
  • Wracaj do łóżka.
  • Kurwa jego mać. Masz 5 sekund, by wstać!
  • Już kotku wstaje.
  • I wychodzisz przez okno. - syknęłam, ubrana wychodząc z pokoju. - dzień dobry. - przywitałam się z rodzicami.
  • Dzień dobry, Lulu.- przywitał się tata. - zawieść cię do szkoły?
  • Nie, Karol przyjedzie. - dzwonek do drzwi – o już jest, pa!
  • A buzi na dzień dobry? - zapytał, pocałowałam go przelotnie w policzek – w nocy inaczej całowałaś.
  • Bo już cię nigdy nie pocałuję. - zagroziłam chłopakowi palcem
  • Dobrze kotku, nie złość się. - pocałował mnie w szyję
  • Chodź już, bo nam wyników nie dadzą.
  • Dadzą, dadzą. - w przeciągu 10 minut byliśmy pod szkołą. Udaliśmy się do sekretariatu po wyniki matur.
  • Aaaa! Zdałam! Karol! Zdałam!
  • Super, ja też. - złożyłam namiętny pocałunek na ustach chłopaka.
  • To teraz tak się cieszy młodzież ze zdanej matury? - zapytała sekretarka
  • Nie, teraz idziemy się napić – zarechotał
  • do widzenia – ukłoniłam się i popędziliśmy do auta. - Karolku?
  • Co kotku?
  • Co teraz będzie?
  • No co? Będziemy imprezować ile wlezie. - zaśmiał się
  • wiesz, że nie o to mi chodzi.
  • A o co? - zdziwił się odpalając papierosa – chcesz?
  • Daj. No co będzie z nami?
  • Hajtać się nie będę.
  • Nie o to chodzi.
  • To o co?
  • Nie ważne. - mruknęłam
  • no, to się nie martw. Twój Karolek zabiera cię na imprezę. Będziemy pić, tańczyć i kochać się do białego rana. - Do domu wróciłam przed 6. położyłam się spać, ale nie dane mi było się wyspać, bo dwie godziny później usłyszałam wołanie rodzicielki.
  • Laurencja!
  • Kurwa, nieee....
  • Laurencja!
  • Kobieto boli mnie głowa – mruknęłam do siebie – tak mamo?
  • Zejdź, chcemy ci coś powiedzieć! - wyczołgałam się z łóżka, wzięłam zimny prysznic, ubrałam tunikę i zeszłam na dół.
  • Co chcieliście mi powiedzieć?
  • Dziecko, widać ci pupę. - oburzyła się mama
  • bynajmniej jest zgrabna – zaśmiał się tata
  • dzięki tato – dołączyłam do niego – więc co chcieliście mi powiedzieć?
  • Jedziemy do Hiszpanii – oznajmił tata
  • Konkretniej gdzie?
  • Madryt. - odpowiedział
  • super, a na ile?
  • Na zawsze.
  • CO? CHYBA ZWARIOWALIŚCIE! NIGDZIE SIĘ STĄD NIE RUSZAM!
  • Laurencja! Jak ty się wyrażasz? - podniosła głos
  • NORMALNIE!
  • Nie to nie jest normalnie – oburzyła się
  • A JAK MAM SIĘ WYRAŻAĆ, JAK PIEPRZYCIE MI ŻYCIE? MAM TU WSZYSTKO! - krzyczałam
  • Kochanie, zostałem ambasadorem Polski. Rozumiem, że jest ci ciężko.
  • Nie, nie rozumiesz! Pierdole to – pobiegłam do swego pokoju. Ubrałam krótkie spodenki, trampki i koszulkę z KISS. Wzięłam torebkę i wybiegłam z domu. Pobiegłam do domu Karola. Tak jak zawsze, pierw przywitałam się z jego mamą. Poszłam do niego do pokoju, a co tam zastałam? Tak, Karola, ale za mną pojawiła się jakaś lafirynda i to w samym ręczniku! Wyglądała jakby zasnęła w solarium, wargi miała napompowane botoksem.
  • KAROL! - syknęłam
  • Co tu robisz?
  • Przyszłam złamać ci nos – syknęłam – co ta kurwa tu robi?
  • Lulu, ona tylko prysznic przyszła wziąć
  • Nie rób ze mnie idiotki.
  • Pysiu, mówiłeś co innego jak robiłam ci dobrze
  • No z takim pontonem zamiast warg, to się nie dziwię. - zadrwiłam
  • Na pewno robię lody lepiej od ciebie.
  • Mała poprawka. Ja nie zniżam się to twego poziomu. To, że chcesz by o tobie mówili lodziara, to obciągaj dalej. Życzę powodzenia w branży cukierniczej. - powiedziałam z ironią – chciałam ci powiedzieć, że wyjeżdżam do Hiszpanii, na zawsze.
  • Kicia, co ty mówisz? Ona była błędem.
  • Czyli nie przyszła wziąć prysznicu?
  • Kocham cię – mruknął
  • Wsadź sobie tą miłość, głęboko w dupę, kochanie.
  • Moja miłość nosi twoje imię.
  • Dałeś miłości złe imię. Do widzenia pani, znaczy żegnam panią, miło było poznać. Szkoda, że pani syn okazał się chujem. Wyjeżdżam do Hiszpanii, wyślę pani kartkę, a pani życzę powodzenia z tym idiotą. Do widzenia. - wyszłam. Poczułam się wolna, ale również zrobiło mi się przykro. Pobiegłam do Hani.
  • Cześć Lulu, co się dzieje? Nigdy nie przychodzisz o tej porze.
  • Hanulka, ten kiep mnie zdradził – wyłkałam, wtulona w jej brzuch
  • co zrobiłaś?
  • Zostawiłam go. - podniosłam się i wytarłam łzy
  • To dobrze.
  • Tak, ale jest coś gorszego.
  • Tylko nie mów, że zaciążyłaś?
  • Nie. Wyjeżdżam do Hiszpanii.
  • To się ciesz. - zaśmiała się
  • Na zawsze, Hanula na zawsze!
  • Nie pierdol!
  • Tata jest, będzie szefem, ambasadorem czy czymś tam w Polskiej Ambasadzie w Madrycie.
  • Nie płacz, Lulu, będziemy tam razem!
  • Jak? JAK RAZEM?
  • Bo ja, dostałam się do tej szkoły, o której ci mówiłam.
  • ŻARUJESZ?
  • No nie, ja będę studiować sztukę, a Tadek literaturę hiszpańską.
  • To nie będę sama?
  • Nigdy. Rok szkolny zaczyna się w październiku, ale będziemy tak już we połowie lipca. Chcemy znaleźć pracę, bo to tylko stypendium.
  • Kocham cię Hanula.
  • Ja ciebie też Lulu. - dałyśmy sobie buziaka, po czym wybuchnęłyśmy śmiechem.
  • Kiedy wyjeżdżacie?
  • Nie wiem. Muszę wracać do domu.
  • Idę z tobą, jeś...
  • Pewnie, że chcę! - udałyśmy się do mojego domu, w środku nie było nikogo. - chodź na dach. - mruknęłam
  • Chcesz zajarać? - zapytała
  • noo... muszę się odstresować. Czekoladowe papierosy. Pycha – zaśmiałam się – o wracają, zobacz – wskazałam na samochód parkujący na podjeździe.
  • Idź do nich i powiedz co zadecydowałaś.
  • Masz rację. Zaraz wracam.- mruknęłam. Zeszłam na dół.
  • Laurencja, kochanie – zaczęła mama
  • kiedy wyjeżdżamy? - przerwałam
  • za dwa dni. - odparł tata – a co z Karolem?
  • Chłopcy przychodzą i odchodzą. - powiedziałam teatralnie.
  • Mądra dziewczynka – wyszeptał tata




No to lecimy do Madrytu:))
widzimy sie za tydzień 17.04

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 1






11 lat temu

22 czerwiec 2001

  • Laurencja! Laurencja, kochanie wstawaj!
  • Jeszcze pięć minut, mamo proszę!
  • Wstawaj kochanie, spóźnisz się na zakończenie roku szkolnego. - w drzwiach pojawiła się moja mama.
  • A świadectwo samo się nie odbierze. - dodał tata – na dodatek, to twoje pierwsze świadectwo.
  • Pamiętam. Już wstaję. - mruknęłam przecierając oczy. Zeszłam na dół ubrana w czarną spódniczkę i białą bluzkę, które wcześniej przygotowała mama.
  • Dziecko, co to za buty? - zapytała
  • trampki – uśmiechnęłam się
  • widzę, nawet dziś z nich nie zrezygnujesz? - zaśmiała się, na co zaprzeczyłam głową jedząc bułkę z dżemem malinowym.
  • Moje panie gotowe? - zapytał mężczyzna
  • tak.
  • To chodźcie. - podjechaliśmy pod szkołę, gdzie gromadzili się rodzice i ich pociechy, w dali zauważyłam moją przyjaciółkę Hanię.
  • Hania! - krzyknęłam – Hanulka – przytuliłam dziewczynę
  • Lulu, to dziś. Nareszcie wakacje! - pisnęła szczęśliwa.
  • Tak, tylko że to aż dwa miesiące.
  • Aż? aż dwa miesiące? Chyba tylko dwa miesiące!
  • Nie będę widzieć mojej przyjaciółki dwa miesiące.
  • O kurde, fakt. Ale wyślesz mi kartkę, a ja tobie.
  • Hej, spójrz na to z innej strony. Będę miała dwa miesiące na wymyślenie, jak denerwować katechetkę – zaśmiałyśmy się.
  • Biedna, bardzo nie lubi Metalliki.
  • Taa, Bon Jovi i Black Sabbath też. - dodałam
  • No, to że ona słucha Arki Noego, nie znaczy że my też musimy. - zaśmiałyśmy się, zaczęła się uroczystość zakończenia. Rozdali świadectwa, za osiągnięte wyniki dostałam książkę o zespołach rockowych. wszystkie dzieci dostały jakieś bajki, a ja z Hanią "Historię Rocka". Po zakończeniu pożegnałam się Hanią i jej rodzicami. Pojechałam z rodzicami do restauracji poza miastem, gdzie zjedliśmy obiad.
  • Lulu – zaczął tata
  • Laurencjo – poprawiła go mama
  • Wolę Lulu. - zaśmiałam się.
  • Mamy dla ciebie niespodziankę, Lulu – dokończył
  • Jaką? - zaciekawiłam się
  • Za dwa dni wyjeżdżamy do Lizbony.
  • Do dziadków?
  • Tak, na całe dwa tygodnie – dodała mama. Wróciliśmy do domu, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakowanie.

    Lizbona

  • Jeszcze ćwiczysz?
  • Tak trenerze, chcę być najlepszy.
  • Już jesteś. - zaśmiał się.
  • Nie na tyle, ile chcę. Chcę grać w najlepszych klubach, być najlepszym piłkarzem. Dla taty.
  • Kocha piłkę?
  • Tak, ale bardziej alkohol. - mruknął.
  • Najbardziej kocha ciebie – poklepał chłopaka po plecach.

    Dwa dni później

    Siedzę w ogrodzie i okropnie się nudzę. Niedługo mają przyjść moi kuzyni.
  • Co jest Lulu? - usłyszała
  • Marco, Andy! Cześć! - przywitałam się z kuzynostwem. Oboje są ode mnie starsi. Marco ma 16 lat, a Andy 15. Mimo, że sama mam prawie 8 dobrze się dogadujemy. Mówią, że jestem wygadana i zamiast lalek wolę się ubrudzić, dlatego mogą się mną zająć.
  • Idziemy na stadion, trochę pokopać. Idziesz z nami?
  • Pewnie, lepsze to niż lalki. - pół godziny później przekraczaliśmy bramy jakiegoś ośrodka treningowego. Chłopaki pobiegli na boisko z innymi jak się domyślam z kolegami, a ja poszłam się przejść. Usiadłam na jakiś schodach. Siedziałam i słuchałam piosenek Bon Jovi.
  • Hej, coś się stało? - poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu.
  • Co? - zdjęłam słuchawki
  • Coś ci się stało?
  • Nie, a wyglądam na taką?
  • Jesteś wyszczekana jak na swój wiek. - zaśmiał się
  • Hau, hau.
  • Przepraszam nie chciałem cię urazić. Zgubiłaś się? Czekasz na kogoś?
  • Moi kuzyni grają na boisku. A ja czekam tu. - wyjaśniłam
  • To chodź, odprowadzę cię tam. - podał mi dłoń, wstałam bez jego pomocy.
  • O cholera! Nie ma ich! Czaisz? Ja pierdo... yyyy znaczy kurka wodna. Chyba sobie poszli.
  • Nie martw się, odprowadzę cię. - uśmiechnął się. - jak masz na imię?
  • Laurencja, ale mówią na mnie Lulu.
  • To ulubione kwiaty mojej mamy. Jestem Cristiano.




Pierwsze spotkanie głównych bohaterów, już za nami, teraz zostaje rozwinąć akcje:))
Przepraszam, że krótko i mało ciekawie, ale jakoś musiałam zacząć.
mam nadzieje, że następne rozdziały będą dłuższe i ciekawsze:)
widzimy się za tydzień:))

P.S. jeżeli chcecie być informowane o nowościach,
prosiłabym byście wpisały się w zakładce 'informuj mnie'

Gracias:))