czwartek, 19 września 2013

Rozdział 20

Edzia...dla Ciebie:)

    W poprzednim rozdziale

  • Dlaczego w sypialni i w korytarzu masz puste ramki? - odwrócił się do mnie przodem
  • bo...nie było odpowiedniej osoby, której zdjęcie mógłbym wstawić. - powiedział obejmując mnie w pasie, odwzajemniłam jego uścisk – ale chodzi o coś jeszcze, prawda?
  • Cristiano...bo...bo chodzi o to co jest między nami.
  • Hmm... chyba wiem o co ci chodzi.
  • Na prawdę?
  • Oczywiście – uśmiechnął się prezentując rządek idealnie równych i białych zębów – już ci to kiedyś mówiłem, ale mogę powtarzać to każdego dnia.
  • To, że jestem twoją dziewczyną? - spytałam
  • nie koniecznie. Wolałbym powtarzać, co innego.
  • To co takiego mówiłeś?
  • Nadal nie rozumiesz? Dla mnie nie jesteś tylko Laurencją, dla mnie jesteś wyjątkową dziewczyną. Radosną częścią mojego życia...
  • przestań. - przerwałam mu – Cristiano, nie słodź – mruknęłam chowając twarz w jego klatce. To było bardzo miłe usłyszeć coś takiego......od niego.
  • Lulu? - zaśmiał się – ja.... - mruknął; wziął w dłonie moją twarz i spojrzał w oczy tak, że przez moje plecy przeszły ciarki– jesteś dla mnie wszystkim...... Kocham cię
  • ja ciebie też – szepnęłam w jego usta. Delikatnie muskał moje wargi swoimi.. rozpływałam się pod jego pocałunkami i dotykiem. Ręce przeniósł na moje plecy i pewnie trzymał mnie w ramionach. Zarzuciłam ramiona na jego szyję i przyciągnęłam bliżej siebie. Słodki smak jego ust, ciepło jego ciała przenosi w inny świat. Ten inny, lepszy. Cudowny Cristiano, mój Cristiano...rozległ się dźwięk jego telefonu
  • odbierz – mruknęłam
  • nie...to...nic..ważnego – odparł między pocałunkami, ponownie rozległ się dźwięk dzwonka
  • Cristiano – westchnęłam, całował linię szczęki, szyję – odbierz, może to coś ważnego
  • dobrze, ale jeszcze nie skończyłem – podszedł do blatu na którym był jego telefon – to mama
  • oddzwoń – nakazałam – może to coś ważnego.
  • Już to mówiłaś – zaśmiał się
  • dlatego to zrób – odpowiedziałam siadając na blacie stołu. Wybrał numer, stanął między moimi nogami, przyłożył telefon do ucha – cześć mamo.
  • Jesteś zajęty?
  • Nie – mruknął, położyłam głowę na jego ramieniu, na co objął mnie wolnym ramieniem.
  • Wszystko w porządku?
  • Tak mamo, a co miałoby się stać?
  • Wszędzie piszą o tym, że jesteś nieszczęśliwy i chcesz wrócić do Manchesteru.
  • Mamo to tylko plotki – zaśmiał się – dziś przedłużyłem kontrakt i jestem szczęśliwy.
  • Z powodu kontraktu czy z powodu Laurencji?
  • Z obu, ale bardziej uszczęśliwia mnie ten drugi powód.
  • To nie przeszkadzam wam. Pilnuj sosu, by go nie przypalić.
  • Skąd wiesz, że....
  • znam cię od 27 lat. Cześć..
  • aaa mamo!
  • Co?
  • kiedy przyjedziesz?
  • Za dwa tygodnie.
  • To do zobaczenia – rozłączył się. Przytulił mnie mocniej i pocałował moją szyję
  • Cristiano?
  • Hmmm?
  • Miałeś robić jakiś sos.
  • Miałem, miałem. Ale jest coś ciekawszego, od przygotowania obiadu.
  • Głodna jestem – mruknęłam
  • dobrze, zaraz coś zrobię.
  • Pomóc ci?
  • Nie. Dam sobie radę. - szybko mnie pocałował i zajął się robieniem obiadu. O 18 szliśmy w stronę mojego domu. Trzymaliśmy się za ręce. Na podjeździe zaparkowany był samochód taty. Weszliśmy do domu, tata siedział przed komputerem i dokumentami
  • cześć tato – uśmiechnęłam się, nie puszczając dłoni Crisa
  • dobry wieczór.
  • Cześć, cześć – mruknął, nie odrywając wzroku od komputera, zadzwonił jego telefon i odebrał.
  • Usiądź – szepnęłam – chcesz soku?
  • Z lodówki?
  • Nie z basenu. - zaśmiałam się – proszę – podałam mu szklankę, tata wyszedł z kuchni i zapewne poszedł do swojego gabinetu, zerknęłam na monitor i dokumenty, nic nie zrozumiałam, więc wróciłam do Cristiano
  • czym zajmuje się twój tata?
  • Jest ambasadorem – wyjaśniłam
  • ciekawa para – mruknął – ale my nie jesteśmy lepsi
  • może – mruknęłam i oparłam głowę o jego ramię
  • słuchajcie, niestety musimy przełożyć nasze spotkanie – odparł tata wchodząc do kuchni z walizką.
  • Wyjeżdżasz?
  • Niestety, kochanie. Przepraszam, ale...
  • nic się nie stało – odparł Cris – spotkamy się innym razem
  • dokładnie.
  • Okey, muszę zadzwonić po taksówkę, znacie jakiś numer
  • mogę pana zawieźć – zaproponował
  • nie rób sobie kłopotu..
  • ale to żaden problem – uśmiechnął się – zanim dojedzie tu taksówka minie przeszło 20 minut, a ja będę z powrotem za 5.
  • dobrze – uśmiechnął się tata, Cristiano wyszedł
  • Tato – zaczęłam – obiecaj mi, że nie będziesz robić Cristiano przesłuchania.
  • Dobrze, porozmawiamy sobie, jak dwoje dorosłych ludzi.
  • Obiecaj
  • powiedziałem...
  • obiecaj – powtórzyłam
  • Lulu, ale co za...
  • co ci szkodzi?
  • W zasadzie to nic.
  • To obiecaj.
  • Obiecuję.
  • Dziękuję, tatku – przytuliłam się do niego – kiedy wracasz?
  • Za trzy dni.
  • Okey, uważaj na siebie – mruknęłam, Cristiano wrócił – zabrałeś wszystko?
  • Tak.
  • A dokumenty? - spytałam wskazując na papiery na stole. Właśnie – mruknął znów zniknął, podeszłam do Cristiano
  • będę jechał ostrożnie i będę mówił wszystko zgodnie z prawdą – zaśmiał się
  • już jestem.
  • Pomóc panu?
  • Nie musisz yyy...
  • wystarczy Cristiano
  • a moja córka jak do ciebie mówi? - spytał na co zaczęliśmy się śmiać
  • no pochwal się – powiedział
  • normalnie Cristiano – oznajmiłam – prawda doniczko?
  • Oczywiście. - uśmiechnął się. Przytuliłam tatę, uśmiechnęłam się do Cristiano i zamknęłam za nimi drzwi. Poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam swój zeszyt. Pod ostatnią notatką zapisałam datę i napisałam drukowanymi literami
    Odwzajemniona miłość jest piękniejsza
    od wszystkich zachodów słońca
    i każdego dźwięku gitary

    Z perspektywy Cristiano
  • Mogę zadać ci kilka pytań? - spytał ojciec Lulu
  • oczywiście, o co chce pan zapytać. O pana córkę, o to co robię czy...
  • długo się znacie?
  • W zasadzie to od 11 lat
  • co? Laurencja miała wtedy osiem lat.
  • Dokładnie, grałem wtedy w Lizbonie. Poznaliśmy się w czasie wakacji, Laurencja była z kuzynami na stadionie, penie nudził ją mecz, to poszła przejść się po ośrodku. Spotkałem ją na schodach, było późno to zaproponowałem, że ją odprowadzę – wyjaśniłem
  • tak, coś pamiętam, wakacje spędzaliśmy wtedy u moich teściów.
  • A Lulu, już wtedy była pyskata.
  • Ona jest taka od urodzenia – zaśmiał się – zawsze ma swoje zdanie, którego broni na każdy możliwy sposób, jest cholernie uparta i od zawsze jak to ona mówi ' serce bije w rytmie rocka' . Chociaż coś się w niej zmieniło.
  • Tak? - zdziwiłem się
  • wydaje mi się, że częściej nosi sukienki czy tam spódniczki.
  • Na prawdę? - spytałem zaskoczony – nie zauważyłem
  • powiesz jej o naszej rozmowie?
  • W prawdzie, to nie mam przed nią tajemnic -odpowiedziałem – nie mówię jej o tym co się dzieje w klubie, bo po prostu się na tym nie zna.
  • Niedługo startuje liga?
  • Tak, za cztery dni pierwszy mecz. Chce pan przyjść?
  • Nie wiem czy wrócę, ale dziękuję za zaproszenie.
  • Może innym razem – dodałem
  • z pewnością. - mruknął. Zaparkowałem przed wejściem na lotnisko. Wysiadłem z samochodu, otworzyłem bagażnik i wyjąłem walizkę.
  • Dziękuję ci za podwiezienie.
  • Nie ma problemu.
  • Do zobaczenia – odparł i wyciągnął do mnie dłoń. Odwzajemniłem uścisk – opiekuj się nią.
  • Będę – powiedziałem, wsiadłem do samochodu i odjechałem w stronę domu Lulu. W połowie drogi był nieziemski korek. Miał miejsce jakiś wypadek, na szczęście nikt nie zginął, tylko przewróciła się jakaś ciężarówka i zablokowała autostradę. Zadzwoniłem do Lulu.
  • Co jest? Zgubiłeś mi ojca, czy on chce cię zabić?
  • Bardzo śmieszne.
  • To w takim razie jak wam się rozmawiało?
  • Skąd wiesz, że go tu nie ma?
  • Bo nie rozmawiałbyś przez telefon przy moim tacie, bo pomyślałby, że jesteś nieodpowiedzialny. A na dodatek nie rozmawiałbyś ze mną.
  • Ale z ciebie detektyw.
  • Oczywiście. - zachichotała
  • ślicznie się śmiejesz
  • przestań. Za ile wrócisz? - spytała
  • nie wiem, był wypadek.
  • Co? nic ci nie jest? Wszy...
  • spokojnie kochanie. Samochód jest cały, nawet nie jest draśnięty
  • pytam o ciebie, a nie o głupie auto, idioto!
  • Też jestem cały. Kiedy przyjechałem, już był korek. - gdy to odpowiedziałem zaczęło kropić
  • Cristiano?
  • Tak kochanie?
  • Jak rozmowa z tatą?
  • W porządku. To bardzo fajny facet. Poza tym jest jak każdy ojciec.
  • W sensie?
  • Martwi się o ciebie i prosił żebym...
  • chciał żebyś mnie zostawił? - przerwała mi
  • nie. Prosił, żebym się tobą opiekował.
  • Rozumiem. - mruknęła – misiu?
  • Co się stało?
  • Chyba zaczyna padać – wyszeptała
  • na razie kropi. - odparłem – spokojnie kochanie. Będę cały czas z tobą rozmawiać, okey?
  • Chcesz rozmawiać i prowadzić w deszczu?!
  • Włączę głośnomówiący. Nie martw się, będę jak najszybciej się da.
  • Yhmm – mruknęła – Cristiano?
  • Tak kochanie?
  • Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię mam – powiedziała zmienionym głosem
  • Lulu?
  • Co?
  • ty płaczesz?
  • Yhhh..nieee – odpowiedziała
  • kochanie, nie martw się, niedługo będę. Oczyścili drogę.
  • Uważaj na siebie – szepnęła – nie chcę stracić osoby, której kocham
  • Lulu, o czym mówisz? - wystraszyła mnie tamtym zdaniem
  • czytałam w internecie...
  • o czym?
  • Miałeś kiedyś wypadek.
  • Kochanie, miałem. To prawda. Ale to było dawno temu. Nie martw się.
  • Wtedy też padało. - mruknęła
  • niedługo będę – wyjaśniłem, rozpadało się na dobre – Lulu?
  • Jest dobrze – westchnęła – leje jak cholera, grzmi, ale jest dobrze. Cristiano?
  • Co się stało? - spytałem
  • może zadzwonię do ciebie później?
  • Dlaczego?
  • Ubiorę kalosze, wezmę kurtkę i parasol.
  • Kochanie, po co ci kalosze kurtka i parasol w domu? - zdziwiłem się
  • nie. Wyjdę na dach. - wyjaśniła głos jej drżał i był pełen niepokoju
  • zostań tam gdzie jesteś, nigdzie nie wychodź, będę za 15 minut – już nie odpowiedziała, rozłączyła się. Zakląłem pod nosem i przyśpieszyłem. Wycieraczki nie nadążały nad coraz mocniej padającym deszczem. Laurencja nie odbierała telefonu. Podjechałem pod jej dom. Wysiadłem z samochodu. Kiedy rozległ się grzmot usłyszałem jej pisk.
    Z perspektywy Lulu
    Na zewnątrz szalała burza, siedziałam u siebie w pokoju kurczowo trzymając poduszkę. Telefon nie przestawał dzwonić. Panicznie bałam się go odebrać. Nie wiem co bym zrobiła jeśli ktoś by zadzwonił i powiedział, że coś się stało Cristiano....czy tacie. Przez okno zauważyłam podjeżdżający samochód. Oczy miałam pełne łez, ale dostrzegłam Cristiano. Kiedy schodziłam rozległ się potężny grzmot na co pisnęłam.
  • Laurencja otwórz! - usłyszałam ryk piłkarza. Pokonałam resztę schodów, na czuja otworzyłam drzwi. Po chwili tuliłam się do przemoczonej klatki Cristiano.
  • Jestem – szepnął – jestem przy tobie....


To na tyle. 
Nowość również na Malinowej Mambie:)

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 19


W poprzednim rozdziale

    Gdy przejeżdżaliśmy obok mojego domu, Cristiano nagle się zatrzymał
  • co jest?
  • Światło – mruknął
  • do cholery, Cristiano co się dzieje?
  • Światło pali się w salonie – mruknął
  • myślisz, że to Karol – spytałam szeptem
  • nie bój się, jestem przy tobie
  • Cristiano, nie znasz go to psychopata....delikatnie mówiąc
  • chodź – wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się w stronę drzwi, cały czas trzymałam Cristiano za rękę i szłam za nim, drzwi były otwarte, weszliśmy do środka, w salonie włączony był telewizor – Cristiano, proszę wyjdźmy stąd – szepnęłam wtulając się w jego plecy
  • nie ma opcji – odparł
  • Laurencja? - usłyszałam znajomy głos – co on tu robi?
  • Tata! Cześć! - wyszłam zza Portugalczyka - Miałeś być...za trzy dni
  • chciałem zrobić ci niespodziankę, ale zastałem pusty dom – wyjaśnił
  • no tak – mruknęłam – byłam u Hani
  • poważnie – zaśmiał się
  • tak Cristiano po mnie...no właśnie! Tato, to jest Cristiano. - wskazałam na piłkarza – Cristiano, to mój tata.
  • Dobry wieczór – przywitał się podając dłoń mojemu tacie
  • dobry wieczór – odparł lustrując go wzrokiem
  • Kwi...Lulu dużo mi o panu opowiadała
  • tak z pewnością – odparł chłodno
  • to ja...już idę. Cześć – powiedział do mnie – do widzenia – Cristiano wyszedł zostawiając mnie z tatą
  • ale miał minę – zaśmiał się tata – dobrze mi poszło?
  • Tato!
  • No co?
  • A jak się do mnie już nie odezwie?
  • Nie przesadzaj. Musi czuć przede mną respekt. To Ronaldo? - spytał uśmiechając się
  • tak. - mruknęłam nieśmiało – zadzwonię do niego...albo nie! pójdę
  • dziecko, dziecko – westchnął
  • co?
  • co ta miłość z tobą robi – odparł, a ja zrobiłam się czerwona – ehe, miałem rację. Miłość. Nie powiem, że mi się to podoba, ale w gruncie rzeczy jesteś pełnoletnia. Mam nadzieję, że....
  • TATO!
  • Od razu mówię, że na ślub się nie zgodzę.
  • Ale o co ci chodzi? - spytałam zdziwiona
  • nie znam go.
  • Przedstawiłam ci Cristiano – odpowiedziałam
  • ale to nie zmienia faktu, że go nie znam. A poza tym powiedziałaś, że to Cristiano, a nie twój chłopak.
  • Dobrze, zaproszę go kiedyś i go poznasz.
  • Zobaczę czy będę mieć czas – mruknął – przywiozłem....
  • jestem zmęczona – przerwałam mu – idę się położyć, dobranoc.
  • Dobranoc. - odpowiedział
  • Z perspektywy Cristiano
  •  
  • Boże co za facet – mruknąłem do telefonu
  • co się stało?
  • Poznałem tatę Lulu. Kaka, mówię ci nie polubił mnie. Nie wiem co mam zrobić.
  • Wiesz, martwi się. To jego jedyna córka.
  • Wiem, przecież nie jestem żadnym zboczeńcem, nie chcę też jej wykorzystać.
  • Co nie zmienia faktu, że jesteś od niej starszy. - przewróciłem oczami
  • to co? - z lodówki wyjąłem piwo
  • co robisz?
  • Rozmawiam z tobą. Chcę się napić piwa.
  • Włóż je z powrotem do lodówki – nakazał – a potem ugrzej sobie mleko i dodaj do niego łyżeczkę miodu.
  • Żartujesz?
  • Nie. - zaśmiał się - Zawsze pomaga.
  • Komu?
  • Moim dzieciom.
  • KAKA!
  • Kończę, cześć. Wypij mleko, pilnuj by nie wykipiało. - rozłączył się. Zrobiłem sobie mleko i poszedłem na górę. I rozmyślałem o Lulu. W telefonie przeglądałem nasze zdjęcia z lunaparku i restauracji. Chciałem do niej zadzwonić, lecz z drugiej strony miałem jakiś opór. Nastawiłem budzik, odłożyłem telefon na szafkę nocną i włączyłem telewizje. Po godzinie dostałem SMS-a
  • przepraszam cię za tatę” - uśmiechnąłem się pod nosem
  • nie szkodzi, nie polubił mnie?”
  • na tą chwilę, nie jest zbyt pozytywnie nastawiony, ale nie przejmuj się...jeszcze zmieni zdanie”
  • mam taką nadzieję. Dobranoc Kwiatuszku”
  • dobranoc Doniczko”

    Z perspektywy Lulu
    Odpisałam na wiadomość od Cristiano, schowałam telefon pod poduszkę, do ręki wzięłam zeszyt ze Slashem. Wróciłam myślami do turnieju trój-magicznego. Małe sprzeczki między panami zakończył Kaka, który razem z Cristiano usiadł obok mnie, kolej na nich. Kiedy obok pojawił się Cris poczułam woń jego perfum, dreszcze przeszły przez całe ciało. Chciałam się do niego przytulić i nie puszczać. Czuć ciepło jego ciała, dotyk jego dłoni, smak jego ust.... wracając do wyniku meczu jak dobrze pamiętam to, cudowny Cristiano doprowadził do remisu. Nie żeby Ricardo nie był fajnym gościem, wręcz przeciwnie, jest bardzo miły, kulturalny, uprzejmy...ale Cristiano to Cristiano, to chyba normalne, że podkreśla się zalety faceta, którego się ko.... i wtedy zrozumiałam, że...zakochałam się. Chciałabym, by wszystko się ułożyło. Aby tata zaakceptował nasz związek. Z Karolem też tak zrobił, powiedział że chciał wzbudzić w nim respekt, a potem był dla niego, taki jak dla mnie – wyluzowany i wyrozumiały, dopiero później jego sympatia zmalała praktycznie do zera. Cristiano jest inny, opiekuńczy, czuły...
  • muszę przestać – mruknęłam do siebie i odłożyłam zeszyt i długopis do szafki. Zmęczona zasnęłam. Wstałam wcześniej niż zwykle, nadal byłam zła na tatę, z szafki wygrzebałam paczkę papierosów, z biurka zgarnęłam małą wodę i zapałki. Wyszłam na dach i zapaliłam papierosa. Dawno nie paliłam, może dlatego, że nie miałam powodu. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam znajomy zarys postaci – Cristiano. On też mnie zauważył. Wyciągnął z uszu słuchawki i przyłożył telefon do ucha. Po chwili zadzwonił mój, odebrałam
  • już nie śpisz?
  • Nie – odparłam
  • znowu palisz?
  • Musiałam – wyjaśniłam
  • nic nie musiałaś.
  • A ty od kiedy biegasz z samego rana, co? O tej porze zawsze śpisz.
  • mu...
  • nie odpowiadaj, że musiałeś – przerwałam
  • dobrze – zaśmiał się – dobrze ci się spało?
  • W sumie....to mam wygodne łóżko, ale brakowało mi poduszki.
  • Poduszek nie masz? - zdziwił się
  • Boże! Cristiano, jaki ty jesteś niekumaty. - westchnęłam
  • aaa... mnie ci brakowało?
  • Nie przystojnego Hiszpana.
  • Udam, że tego nie słyszałem. Kiedy się spotkamy?
  • Zależy kiedy masz trening.
  • Trening mam o 9. jakieś półtorej godziny
  • czyli o 11 powinieneś być wolny?
  • Dokładnie. Będziesz w domu?
  • Nie. Muszę pojechać do szkoły złożyć dokumenty...
  • zawiozę cię.
  • Nie, nie. Pewnie tata to zrobi, wiesz o co chodzi?
  • Domyślam się
  • właśnie, to pojadę do szkoły na 10.30. do 11 powinna bym wszystko załatwić, czyli o 11 będę wolna, a tata nie wie, że zajęcia się skończyły.
  • A co później? Bo zajęć do późnych godzin nie masz.
  • Nie, powiem mu prawdę.
  • No co ty nie powiesz. - mruknął
  • powiem mu, że umówiłam się z tobą, lepiej powiedzieć mu prawdę, bo potem może być zły.
  • Dobrze, do 11.
  • do zobaczenia – rozłączyłam się i weszłam do pokoju. Wzięłam prysznic, ubrałam się, zrobiłam makijaż, wszystko szło mi bardzo mozolnie, przebierałam się dwa razy, nie mogłam zdecydować się czy ubrać spódniczkę czy shorty, kiedyś to ubrałabym to co wpadnie mi w rękę, ale teraz? Miałam spotkać się z Cristiano. Na łóżko wyłożyłam to w co się przebiorę. W rękę wzięłam buty, telefon i zeszłam na dół.
  • Cześć tato – uśmiechnęłam się
  • odzywasz się do mnie? - spytał zaskoczony
  • tak, a dlaczego miałoby być inaczej?
  • Myślałem, że się na mnie obraziłaś. - spojrzał zza gazety. - ładnie wyglądasz. Dawno nie widziałem cię w sukience.
  • Dziękuję, ale przed wyjściem się przebiorę. Nalać ci soku?
  • Nie, ale możesz zrobić mi kawę.
  • Z ekspresu?
  • Poproszę. - włączyłam maszynę, a sobie wlałam sok do szklanki. - Lulu, nie zrozum mnie źle – zaczął
  • nie wiem o czym mówisz, byłam zmęczona to poszłam spać.
  • Lulu, nie wiem jakie macie względem siebie zamiary, nie znam go, to nie chcę go pochopnie oceniać. Wróciłaś wczoraj bardzo późno, miałaś wyłączony telefon, martwiłem się.
  • Okey, rozumiem. Byłam wczoraj u Hani, potem w trójkę, w sensie że Hania, Tadek i ja wybraliśmy się na Valdebebas, tam popatrzyliśmy na trening, potem zrobiłam zdjęcie Tadkowi z piłkarzami, na koniec wróciliśmy do ich mieszkania, a na samiuteńki koniec Cristiano przyjechał z torbą upominków dla Tadka i razem wróciliśmy, a resztę już znasz.
  • Spotykasz się dziś z nim?
  • Tak, po zajęciach. - wyjaśniłam
  • zawiozę cię.
  • Dobrze. Mam na 10.30 jeśli nie możesz...
  • spokojnie, a po.... - przerwał m telefon, dzwonił Cristiano
  • co jest?
  • Mam do ciebie prośbę.
  • Mów.
  • Wyprowadzisz Zibo?
  • Pewnie, a coś się stało?
  • Muszę być w biurze szybciej, chodzi o mój dalszy los w Madrycie.
  • CO?
  • spokojnie, to tylko przedłużenie kontraktu, jak cię odbiorę to wszystko ci wyjaśnię.
  • To, o której mam przyjść.
  • Jestem pod twoim domem. -zerwałam się, narzuciłam bluzę i wyszłam przed dom.
  • Cześć – uśmiechnęłam się
  • cześć Kwiatuszku masz świetną bluzę, moją, do kolan, tu masz klucze. - uśmiechnął się – wiesz, który do...
  • wiem. Jedź bo się spóźnisz.
  • Okey, dzięki. Za godzinę jak z nim wyjdziesz, będzie dobrze.
  • To do zobaczenia – spojrzałam na niego wyczekująco
  • pocałowałbym cię, ale twój tata wygląda przez okno. - uśmiechnął się – cześć – szepnął i pocałował mnie w rękę. Wsiadł do granatowego Audi i odjechał. Wróciłam do domu, odłożyłam klucze na blat i włożyłam chleb do tostera i usiadłam na przeciw taty.
  • Chciałbym go poznać – mało nie zachłysnęłam się sokiem kiedy to powiedział.
  • Co?
  • chciałbym porozmawiać z Cristiano. Może dziś?
  • Yhmm..
  • zapytaj kiedy ma czas.
  • Dobrze – mruknęłam
  • po prostu chcę porozmawiać. Żadnych oficjalnych kolacji, ani obiadów.
  • Na luzie?
  • Tak – uśmiechnął się – ale niech nie przychodzi pijany.
  • Cristiano nie pije. - odparłam wyciągając tosty.
  • Fajnie ma, co?
  • Cristiano? - spytałam marszcząc brwi – co masz na myśli?
  • Tak on. Wiesz, zna Dudka, Zidane, Raula, Casillasa.
  • Mówisz o Ikerze?
  • Tak, o tym.
  • Też go znam – uśmiechnęłam się – tak jak resztę drużyny.
  • Dudka też znasz? - spytał z nadzieją
  • nie. Wiem, że to twój ulubiony polski bramkarz, ale nie znam, może ma wakacje, nigdy go nie widziałam.
  • On już nie gra w Realu Madryt.
  • Aha. - mruknęłam. Zjadłam śniadanie, ubrałam trampki i ponownie bluzę.
  • Gdzie idziesz?
  • Wyprowadzić Zibo.
  • Psa tego piłkarza?
  • Tak.
  • A nie mógł on....
  • nie – przerwałam – niedługo wracam, cześć. - gdy weszłam do środka Zibo czekał w swoim kojcu. W domu panował nienaganny porządek. Wzięłam smycz i wyszłam z psem na zewnątrz. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam w stronę polany, na którą wszyscy wyprowadzają swoje pociechy. Pół godziny później wracałam do domu. Przy samochodzie czekał tata.
  • Możemy jechać?
  • Tak szybko?
  • Niedługo 10 – spojrzał na zegarek
  • tylko się przebiorę i wezmę rzeczy.
  • Czekam w aucie. - pobiegłam na górę, przebrałam się, wzięłam teczkę z dokumentami i torebkę, na dole ubrałam buty które wcześniej zostawiłam i wyszłam z domu zamykając drzwi. Wyjechaliśmy z osiedla i tata zaczął rozmowę
  • rozmawiałaś z Cristiano?
  • O czym?
  • O tym spotkaniu.
  • Nie, porozmawiam z nim później. Ale powinien się zgodzić.
  • To o czym rozmawialiście gdy podjechał?
  • O psie – powiedziałam zgodnie z prawdą.
  • Doprawdy?
  • Serio – zaśmiałam się – dzięki za podwózkę, cześć tato – wysiadłam i skierowałam się w stronę szkoły. Tam załatwiłam wszystko co powinnam po niespełna 30 minutach wyszłam ze szkoły i w tym samym czasie pod wejściem zatrzymał się Cristiano. Szybko wsiadłam i pocałowałam go w policzek.
  • Tylko w policzek? - spytał wykrzywiając usta w grymas niezadowolenia
  • oczekiwałeś czegoś innego?
  • Tak jakby – mruknął przybliżając się, delikatnie musnęłam jego usta
  • gdzie jedziemy? - spytałam
  • ten prezent?
  • Oczywiście. Może znajdziemy pidżamkę w mrówki, pszczółki albo karaluszki
  • Laurencja – zagroził
  • Cristiano Ronaldo
  • co ja z tobą mam – westchnął
  • dużo śmiechu i... mam wymieniać dalej?
  • Nie musisz. - uśmiechnął się i odjechał spod szkoły, kiedy staliśmy w korku Cristiano lustrował każdy centymetr mojego ciała.
  • Przestań!
  • Co? - spytał zdziwiony
  • gapisz się na mnie jak małpa na banana.
  • Po prostu ładnie wyglądasz – mruknął – ale...
  • co ale?
  • Czy ta sukien... - spojrzał na mnie niepewnie - spódniczka nie jest za krótka?
  • Nie dlaczego?
  • Znaczy wiesz, nie żeby mi się nie podobało, ale za dużo męskich spojrzeń będą skierowane w twoją stronę.
  • Przejmujesz się?
  • Niby nie, ale jesteś moją...
  • twoją? - spytałam
  • nooo....
  • dziewczyną? - spytałam
  • tak – pewnie potwierdził, co wywołało uśmiech na mojej twarzy – jesteś moją dziewczyną – powiedział i położył dłoń na moim udzie. W ogromnym centrum handlowym nie było za dużo osób, pojedyncze osoby lub pary błąkały się pomiędzy sklepami. Kierując się w stronę sklepu z biżuterią Cristiano cały czas trzymał mnie za rękę. Gdy weszliśmy do sklepu sprzedawca od razu powitał nas uśmiechem.
  • Czy mogę państwu pomóc?
  • Potrzebujemy pomocy? - zwrócił się dla mnie
  • właściwie to tak.
  • W takim razie jestem do państwa dyspozycji.
  • Potrzebujemy.... - mruknęłam i rozejrzałam się po wystawach – tamten łańcuszek – wskazałam na łańcuszek złożony z greckiego wzoru
  • konkretnie ten?
  • Tak.
  • Dlaczego ten? - spytał Portugalczyk
  • bo twoja mama ma taką samą bransoletkę – uśmiechnęłam się – a do tego coś się dokupi
  • jeszcze biżuterię?
  • Nie. - zaprzeczyłam głową
  • to co z tym łańcuszkiem?
  • Bierzemy – odparł Cristiano
  • zapakować? - spytał
  • nie, może pan ubrać – mruknęłam po polsku
  • przepraszam, mówiła coś pani?
  • Nie, tak sobie głośniej myślałam – mruknęłam, gdy wyszliśmy Cristiano stanął przede mną – co?
  • Co mu powiedziałaś? - spytał, gdy mu wyjaśniłam zaczął się śmiać
  • przestań – szturchnęłam go w ramię
  • to jaki masz pomysł na resztę prezentu?
  • Relaksacyjny pakiet w SPA?
  • Co?
  • no wiesz, maseczki i inne zabiegi.
  • Genialne, że ja na to nie wpadłem. Mama uwielbia takie rzeczy.
  • To co? Wysyłamy ją na tydzień do jakiegoś SPA? - spytałam
  • ta. to teraz kierunek...
  • biuro podróży – dokończyłam, usiedliśmy na przeciw młodej kobiety. Ku mojemu zdziwieniu jej wzrok skierował się nie na Cristiano, lecz na mnie.
  • Jakieś konkretne plany na...wspólne wakacje?
  • Nie, my nie jedziemy tam razem – wyjaśniłam
  • sama chcesz tam jechać? - spytała
  • Nie – wtrącił Portugalczyk – to prezent niespodzianka, dla mojej mamy, a moja dziewczyna pomaga mi wszystko wybrać – dodał, kładąc szczególny nacisk na 'moja dziewczyna'
  • rozumiem. Na jak długo?
  • Tydzień – powiedzieliśmy jednocześnie
  • na ile osób?
  • To może dwie? - zaproponowałam – może weźmie jakąś ciotkę, koleżankę albo kogoś innego.
  • Masz rację, co pani proponuje?
  • Zależy jakie miejsce was interesuje.
  • Jakaś Hiszpańska wyspa – mruknął Cristiano
  • to może ten hotel? - pokazała na folder
  • tu stawiają na rozrywkę – zauważył
  • twoja mama jest rozrywkowa...
  • bez przesady, ma wypocząć. - przerwał
  • a ten?
  • Nie, za daleko od plaży – odparł
  • Sensimar Isla Cristina Palace & Spa – przeczytałam
  • pokaż – mruknął – podoba mi się
  • świetny wybór – poparła dziewczyna – Hotel jest odnowiony, znajduje się na obrzeżach Isla Cristina, blisko centrum, 20 minut drogi pieszo. Przejście przez piniowy las z hotelu na długą, piaszczystą plażę. Widok z pokoju w zależności od wymagań gościa. Pokoje z pełnym węzłem sanitarnym, klimatyzacją. Rozrywka sześć dni w tygodniu.
  • To bierzemy – przerwał jej Cristiano, wciąż trzymając dłoń na mojej nodze – weźmiemy apartament, na tydzień dla dwóch osób.
  • Zaraz przygotuję umowę – uśmiechnęła się, wyszła na zaplecze, a Cristiano się przybliżył
  • a tobie co? - spytałam, kiedy objął mnie ramieniem
  • cudownie się uśmiechasz.
  • Przestań – zaśmiałam się i spuściłam głowę
  • hej, co się stało? - spytał – spójrz na mnie – położył dłoń na moim policzku i skierował w swoją stronę – mam się czymś martwić?
  • Nie, tylko....
  • już jestem – przerwała nam kobieta – podpisze pan tu i tu.
  • Może najpierw przeczytaj? - spojrzał na mnie – daj – zabrałam mu kartki, przejechałam wzrokiem po tekście nie znajdując niczego podejrzanego. - jest w porządku, możesz podpisać.
  • Brak zaufania dla biura? - spytała kobieta
  • zasada ograniczonego zaufania – wyjaśniłam
  • a pan ufa jej w stu procentach?
  • W dwustu. - mruknął podpisując umowę – kiedy należy wszystko uregulować?
  • Teraz, albo dwa tygodnie po otrzymaniu faktury VAT – odparłam
  • zapłacę teraz – odparł i spojrzał w moją stronę. Po załatwieniu reszty formalności, dostaliśmy eleganckie zaproszenie dla Dolores, które dołączymy do prezentu. Kiedy szliśmy w stronę wyjścia nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Dopiero w samochodzie Cristiano przełamał ciszę.
  • Chciałaś mi coś powiedzieć.
  • Tak. Chodzi o...o to co stało się wczoraj.- zaczęłam
  • rozumiem, a możesz jaśniej?
  • Mój tata chce cię poznać.
  • To chyba dobrze...prawda?
  • Tak. Mówił, że nie ma to być jakieś oficjalne spotkanie w formie kolacji czy obiadu, chce tylko z tobą porozmawiać. Nie ma mamy, więc się nie przejmuj, tata tylko sprawia wrażenie surowego i zdyscyplinowanego gliniarza.
  • Pewnie. Jeśli chcesz, bym spotkał się z twoim tatą, to nie widzę przeszkód. Chyba, że nie chcesz.
  • Chce – powiedziałam szybko
  • to kiedy to spotkanie.
  • Jeśli masz czas, to nawet dziś.
  • Oczywiście, że mam czas – uśmiechnął się – chciałem spędzić go tylko z tobą, ale.... - przerwałam mu pocałunkiem
  • mówiłam ci, że jesteś cudowny? - spytałam nie przerywając całowania jego ust
  • Mówiłaś, ale wcześniej chciałaś zabić mnie łyżką.
  • Jesteś wspaniały – szepnęłam i usiadłam na miejscu pasażera
  • możemy jechać? Czy może jeszcze raz...
  • jedź – zaśmiałam się. Mijając mój dom Cristiano zwolnił, samochodu nie było, więc pojechaliśmy do niego. Podałam mu klucze. Zabraliśmy ze sobą prezenty. W środku kiedy Cristiano postanowił zaskoczyć mnie swoimi zdolnościami kulinarnymi, poszłam na górę i przebrałam się w długi top. Kiedy zeszłam Cris coś kroił, stał do mnie tyłem, zlustrowałam go wzrokiem. Zatrzymałam się na jego pośladkach, które były idealnie podkreślone w jasnych spodniach. Podeszłam bliżej i przytuliłam się do jego pleców i włożyłam ręce pod koszulkę i przejechałam palcami po jego mięśniach.
  • Tęskniłaś za sześciopakiem? - uśmiechnęłam się pod nosem
  • jakim sześciopakiem? - udałam zdziwioną
  • tym, którego dotykasz.
  • Aaaa... mówisz o tym. To bardziej termofor niż sześciopak, ale jak chcesz.
  • Dziękuję, miło słyszeć takie rzeczy od własnej dziewczyny.
  • Proszę cię bardzo, przyjemność po mojej stronie. - nie odpowiedział – Cristiano? - nic – misiu? - nadal zero reakcji – przystojniaku z najlepszym sześciopakiem w Madrycie.
  • Tak Kwiatuszku?
  • Co robisz?
  • Obiad.
  • A co będzie na obiad?
  • Sos domowej roboty.
  • Sam sos? Uuuu szalejesz.
  • Nie sam sos, będzie makaron
  • to może ci pomogę? - spytałam ciągle do niego przytulona
  • nie możesz.
  • Dlaczego?
  • Bo to sekretna receptura. - wyjaśnił
  • wow – szepnęłam
  • poważnie, stara i sekretna.
  • Z dziada pradziada? - zaśmiałam się
  • nie, z internetu.
  • To co mówisz, że jest stara.
  • Bo jak grałem w Manchesterze, to znalazłem ten przepis, a było to kilka lat temu.
  • A była jakaś specjalna okazja? - spytałam wciąż tuląc się do jego pleców
  • co masz na myśli? - spytał marszcząc brwi
  • miał cię ktoś odwiedzić? - mruknęłam, po chwili ciszy odpowiedział
  • mama i siostra.
  • Serio? - nie odpowiedział, tylko głośno westchnął
  • Oczywiście.
  • Cristiano?
  • Tak kochanie? - zamurował mnie, pierwszy raz powiedział, do mnie 'kochanie'. Nigdy od niego nie...yhmm...cudownie brzmiało wypowiadane z jego ust, poczułam ciepło na sercu, wiedziałam, że go kocham, a teraz byłam pewna. To miłość. Nigdy nie myślałam, że wystarczy mi jego bliskość. Nie musi nic mówić, wystarczy że będzie – Lulu?
  • Co?
  • wydaje mi się, że chciałaś o coś zapytać – zaśmiał się
  • tak, ale jeśli nie chcesz odpowiadać, to zrozumiem
  • spokojnie, odpowiem. Pytaj kochanie.
  • Dlaczego w sypialni i w korytarzu masz puste ramki? - odwrócił się do mnie przodem
  • bo...nie było odpowiedniej osoby, której zdjęcie mógłbym wstawić. - powiedział obejmując mnie w pasie, odwzajemniłam jego uścisk – ale chodzi o coś jeszcze, prawda?
  • Cristiano...bo...bo chodzi o to co jest między nami.
 
 
ubranie Lulu
 
 


Na początek chciałam Was przeprosić za opóźnienie
i mam nadzieje, że Pani Prezes mi wybaczy.
Mimo, że to był tata Lulu, a nie Karol mogę powiedzieć, że 'miłośnik pośladków' się jeszcze pojawi i pewnie namiesza.
W zamian napisałam trochę dłuższy rozdział.
Dopada mnie brak weny, myślałam nawet nad zakończeniem opowiadania, ale miałabym wyrzuty sumienia, gdybym nie zrealizowała kilku wątków.
Od teraz rozdziały na tym blogu będą w środy, a na Malinowej Mambie w piątki.
Agato, proszę bardzo ( wystarczy, że klikniesz na  obrazek)  :)