piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 27

    Spacerowałam z Pino już dłuższy czas, zaczynało padać, do domu raczej było daleko. Szłam przed siebie. Z każdą chwilą deszcz padał mocniej, a ja byłam bardziej przerażona. Drżałam ze strachu, czułam się coraz bardziej słaba. W tym momencie tak bardzo chciałam być blisko Cristiano, czuć się bezpiecznie w jego ramionach. Jakimś cudem znalazłam się nad stawem. Lało, a ja siedziałam na kamieniu zalana łzami i panicznie bałam się tego co dzieje się wokół mnie. Pino siedział przy mnie. Postanowiłam wrócić do domu, ale nie miałam kluczy w kieszeni, zaklęłam pod nosem. Zebrałam wszystkie siły i wstałam. Zakręciło mi się w głowie i zrobiło czarno przed oczami. I nie wiem co było dalej...
    Z perspektywy Cristiano
    Od godziny Lulu nie odbierała telefonu, nie było jej też w domu. Na dworze szalała burza,w ręku trzymałem bransoletkę, którą odstawiła na stół. Ubrałem na siebie bluzę i wyszedłem z domu. Na schodach zauważyłem jakieś klucze, wziąłem je do ręki, to były klucze Lulu, schowałem je do kieszeni i pobiegłem w stronę jej domu. Nigdzie jej nie było. Wybiegłem na drogę, zauważyłem Pino, który biegł w moją stronę, miał doczepioną smycz i cały czas szczekał. Okręcił się wokół mnie, po czym na mnie wskoczył opierając przednie łapy o moją nogę. Odpiąłem smycz, a on pobiegł w stronę stawu. Pobiegłem za nim. Przy kamieniu , na którym zawsze siedzieliśmy leżała Lulu, podbiegłem do niej, była nieprzytomna. Zdjąłem bluzę i przykryłem jej przemoczone ciało. Wziąłem ją na ręce i wróciłem do siebie. Zaniosłem ją na górę do sypialni i położyłem na łóżku. Z garderoby przyniosłem koszulkę. Delikatnie ją rozebrałem, kiedy miałem ubierać zerwała się. Rozejrzała po pokoju. Podszedłem do niej z koszulką i usiadłem obok. Półnaga bez słowa przytuliła się do mojego ciała. Odwzajemniłem uścisk, delikatnie pocałowałem w głowę. Posadziłem ją sobie na kolanach. Nasze twarze były na tej samej wysokości. Delikatnie przybliżyłem się do niej, a ona musnęła swoimi ustami moje.
  • Przepraszam – wyszeptała
  • nie masz za co.
  • Kocham cię
  • ja ciebie też. - odpowiedziałem – ubierz to, jesteś strasznie zimna.
  • Nie puszczę cię – szepnęła
  • no dobrze. To chociaż pokaż mi ten tatuaż. - spojrzała na swoje lewe ramię – dlaczego to zrobiłaś?
  • Bo cię kocham – szepnęła
  • to jeśli mnie kochasz, ubierz – wziąłem bransoletkę do ręki
  • zapniesz? - spytała
  • oczywiście. A teraz ubierz koszulkę.
  • Cristiano? A co się właściwie stało?
  • Nie wiem kochanie – wzruszyłem ramionami – musiałaś stracić przytomność. Może ze zmęczenia.
  • Nie jetem bardzo zmęczona. - mruknęła
  • to co dziś jadłaś?
  • Jakieś warzywa na mieście.
  • Tylko? - nie odpowiedziała – Lulu?
  • Nie powiem nic, bo będziesz zły.
  • Obiecuję, że nie będę.
  • Yhm – mruknęła
  • aj... Maleńka. Połóż się, a ja zaraz ci coś przyniosę. - powiedziałem – na co masz ochotę.
  • Nie wiem, na coś dobrego....wymyśl coś, niekoniecznie zdrowego.
  • Frytki?
  • Mniam – zaśmiała się, wyszedłem z sypialni i kiedy wróciłem do niej sprawdzić jak się czuje, Lulu spała. Przykryłem ją i odgarnąłem mokre włosy z twarzy. Kiedy dotknąłem jej czoła, było ono bardzo gorące. - co robisz? - spytała powoli otwierając oczy.
  • Chyba masz gorączkę.
  • Wydaje ci się – mruknęła
  • zaraz sprawdzimy – podniosłem się łóżka i poszedłem do kuchni. Kiedy się odwróciłem Laurencja stała za mną
  • co robisz? - spytała gdy usiadła na blacie
  • szukam termometru.
  • Ale ja nie mam gorączki – odparła
  • wolę to sprawdzić – mruknąłem
  • ale ja... - przerwałem jej wkładając termometr do buzi – ymmm...
  • kilka chwil kochanie. - uśmiechnąłem się – co chcesz?
  • Plytl – powiedziała
  • możesz powtórzyć? - spytałem, przewróciła oczami i wyciągnęła ramiona w moją stronę, uśmiechnąłem się i objąłem ramionami. Lulu cicho westchnęła i oparła głowę o moją klatkę. - Lulu?
  • Hmm?
  • Zostaniesz moją dziewczyną? - spytałem
  • plecis nio jetem – wyjąłem termometr z jej ust – a nie jestem?
  • Jesteś.
  • To po co się głupio pytasz? - spytała podnosząc jedną brew
  • nadal uważasz, że nie masz gorączki? - przytaknęła – 38.2, wracaj do łóżka.
  • No ale...
  • żadnego ale. Zaraz przyniosę ci tabletki i coś do jedzenia.
  • Frytki? - spytała
  • może...
  • obiecałeś.
  • A co do frytek? - spytałem
  • flegamina – odparła i poszła na górę. Kiedy do niej dołączyłem siedziała na łóżku oglądając zdjęcie w ramce. - gorszego zdjęcia nie znalazłeś? - spytała i odłożyła zdjęcie na półkę
  • no co? Jest...pocieszające.
  • Jest straszne. - mruknęła
  • przesadzasz – mruknąłem – a widziałaś to w korytarzu?
  • Nie – pokręciła ​głową – idę zobaczyć!
  • Miałaś się położyć. - nie zareagowała tylko zeszła na dół. Poszedłem za nią. - podoba ci się?
  • Bardzo – szepnęła – kiedy nam je zrobili i kto?
  • Marcelo mi je wysłał – mruknąłem przytulając ją – kocham cię, a teraz wracaj do łóżka
  • nie – szepnęła, wziąłem ją na ręce i skierowałem się w stronę sypialni – Cristiano!
  • Masz gorączkę, powinnaś leżeć.
  • Dobrze położę się – mruknęła
    Z perspektywy Lulu
  • Powiedzieć ci coś? - spytałam jedząc frytki.
  • Mów.
  • Coś.
  • Chyba gorączka źle na ciebie działa – mruknął
  • powiem – szepnęła – ale nikomu nie mów. - spojrzał na mnie odwracając głowę od telewizora – mam najwspanialszego chłopaka na świecie. - uśmiechnął się – nic nie powiesz?
  • Czas wziąć tabletkę. - szepnął, widząc moją minę dodał – najcudowniejsza istoto chodząca po ziemi.
  • Lepiej – mruknęłam – daj tą tabletkę
  • proszę.
  • Taka duuuża? - spytałam – nie wezmę jej, nie ma szans, utknie mi w gardle...chcesz się mnie poz.... - nie skończyłam, bo Cristiano zabrał mi tabletkę i wrzucił do wody – yyy...dobre te frytki, nie? Chcesz?
  • Nie dziękuję. - odparł – a teraz to wypij.
  • Dobre?
  • Skąd mam wiedzieć?
  • Nooo...Misiuuu. - przeciągnęłam
  • Napisali, że ma malinowy smak.
  • Malinowy? - spytałam, przytaknął – dobra daj.
  • Do dna – mruknął. Wzięłam łyk i się skrzywiłam – co jest?
  • Czy oni wiedzą jak smakuje malina?
  • Nie dobre? - spytał – pokaż – wziął łyk i się skrzywił
  • sprawdziłeś datę ważności?
  • Po co? Kupowałem to...
  • kiedy?
  • JaprzepMadr...
  • kiedy? - powtórzyłam
  • jak przeprowadziłem się do Madrytu – odparł
  • CO? - spytałam
  • żartowałem – zaśmiał się – wiem, że obrzydliwe, ale musisz to wypić.
  • Nie, nie chce – mruknęłam
  • kochanie, to dla twojego dobra. - wyjaśnił – wypij, lepiej się poczujesz.
  • A będzie nagroda? - spytałam
  • co byś chciała w nagrodę?
  • No nie wiem, nie wiem. - mruknęłam
  • kupiłem lody czekoladowe.
  • Dobra, daj tą szklankę – powiedziałam, wypiłam, a Cristiano zaczął się śmiać – to nie jest śmieszne.
  • Dzielna dziewczynka – szepnął mi na ucho.
  • A moja nagroda? - spytałam
  • jesz frytki.
  • A co to za różnica? - spojrzałam na niego, dopiero teraz zauważyłam, że Cristiano nie miał na sobie koszulki. Przygryzłam usta i zamknęłam powieki. Oczami wyobraźni widziałam jego ciało blisko mojego. Ciemne oczy pełne pożądania, palący wzrok. Usta przyprawiające dreszcze i dotyk doprowadzający do szału.
  • Kochanie, co się dzieje?
  • Zamyśliłam się – mruknęłam
  • o czym myślałaś? - spytał
  • o pewnej sytuacji – wyjaśniłam – a tobie nie jest zimno?
  • Nie dlaczego?
  • Chodzisz bez koszulki.
  • Często chodzę bez koszulki.
  • Ubierz się – mruknęłam
  • rozpraszam cię? - Wyszeptał mi do ucha
  • nie, skąd. - odparłam
  • wyglądasz tak, jakbyś chciała się na mnie rzucić.
  • Wydaje ci się – odpowiedziałam
  • na pewno?
  • Jakbym chciała się na ciebie rzucić, już dawno bym to zrobiła. - wymruczałam mu do ucha – kochanie. - głośno przełknął ślinę
  • już zjadłaś?
  • Tak, dziękuję.
  • Zabiorę talerz – wziął go ode mnie i wyszedł. Gdy wrócił, wyłączył telewizor i usiadł obok obejmując mnie ramieniem. Na dworze znów zaczęło lać, tym razem burzy towarzyszyły grzmoty i błyskawice. - nie bój się.
  • Przy tobie się nie boję. - powiedziałam w jego tors – mogę cię o coś zapytać?
  • Oczywiście kochanie, pytaj.
  • Nie zrozum mnie źle, ale wydaje mi się, że...
  • tak widziałem – przerwał mi – ale nie czytałem.
  • Skąd wiedziałeś, że chodzi mi o mój zeszyt.
  • Po prostu. - wzruszył ramionami – powiesz mi coś o nim?
  • Mam tam zapisane różne rzeczy. Nuty, teksty piosenek, szkice tatuaży. Jakieś zdjęcia, moje myśli. Nawet ty się tam znalazłeś.
  • Tak? - spytał – a co konkretnie tam napisałaś
  • nie pamiętam dokładnie – zaśmiałam się – ale jakimś cudem wkleiłam tam tego kapsla, na którym napisane jest 'powiedz tak'. Pamiętasz, że miałeś mi pokazać co jest na twoim napisane.
  • Nie mam go – mruknął
  • a pamiętasz co było napisane?
  • Nie, nie pamiętam.
  • Cristiano, nooo.
  • Przykro mi kochanie. Innym razem jako pierwsza zobaczysz.
  • No okey – szepnęłam – zawsze miałeś w domu puste ramki?
  • Nie, nie zawsze – odpowiedział po chwili – miałem kiedyś dziewczynę, która...po prostu mnie oszukiwała...Poznałem ją jak grałem w Manchesterze. Na początku byłem zauroczony, później się zakochałem... myślałem, że ona też mnie kocha, ale było inaczej. Ona po prostu owinęła mnie sobie wokół palca...chciałem być przykładnym chłopakiem, kupowałem jej wszystko co tylko chciała, chodziłem na wszystkie głupie eventy, pozowałem z nią do zdjęć. Nie oświadczyłem się jej, ale na urodziny chciała pierścionek, więc jej go kupiłem, potem w czasie jakiegoś wywiadu powiedziała, że jest to pierścionek zaręczynowy. Zdenerwowałem się na nią, ale tłumaczyła, że po prostu chciałaby być moją żoną, nie wiedziała co powiedzieć, to powiedziała, że jesteśmy zaręczeni, a ja to potwierdziłem. Później...później chciałem na prawdę się jej oświadczyć, ale coś mnie tknęło żeby ją sprawdzić. Nie wiem czemu tego nie zrobiłem, nadal wierzyłem w jej kłamstwa. Mówiła, że gdzieś idzie, a była w innym miejscu. W końcu nie wytrzymałem. Wynająłem detektywa, on przedstawił mi zdjęcia i przekazał wszystko czego się dowiedział. Było mi ciężko, bo wydawało mi się, że mnie kocha. Tego samego wieczora pojechałem do niej, powiedziałem wszystko czego się dowiedziałem, myślałem że okaże skruchę, ale ona...po prostu śmiała mi się w twarz. Powiedziała, że wykorzystała to żeby być sławną, nie zależało jej na mnie tylko na popularności. Powiedziała też, że mnie zniszczy. Mnie i moją reputacje. Wyszedłem od niej wściekły. Pojechałem na imprezę, zalałem się, następnego dnia pojawiły się informacje o tym, że ją zdradzam. Zaczęła opowiadać, że próbowała mi pomóc, ale nie dawała rady i musiała mnie zostawić. Przez nią zaczęto o mnie mówić, że jestem dziwkarzem, co noc w mojej sypialni jest inna. Więcej czasu spędzam przed lustrem od niej. Dużo tego było. Do dziś ludzie tępo wierzą w to co kiedyś powiedziała....teraz nikt nawet o niej nie pamięta. - wtuliłam się w jego klatkę, teraz rozumiałam dlaczego Cristiano denerwował się gdy nie mówiłam mu gdzie byłam. To o niej mówił mi Marcelo.
  • Jak miała na imię? - szepnęłam
  • Sarah.
  • Cristiano?
  • Tak kochanie?
  • Kochasz mnie?
  • Kocham – powiedział – najbardziej na świecie.
  • Zrobiłbyś dla mnie coś jakbym cię o to poprosiła?
  • Oczywiście, dlaczego pytasz? - usiadłam tak, żeby być z nim twarzą w twarz.
  • Potrafiłbyś zabić?
  • Co? - spytał zaskoczony
  • potrafiłbyś zabić...z miłości?
  • Laurencja, o..o czym mówisz? Kogo zabić?
  • Mnie – szepnęłam, zmarszczył brwi – potrafiłbyś zabić mnie z miłości do mnie?
  • Dobrze się czujesz? Jak mógłbym zabić cię dlatego, bo cię kocham.
  • Po prostu – wzruszyłam ramionami – gdybym cię poprosiła, o to żebyś mnie zabił, bo... nie chciałabym już żyć, nie mogła wyleczyć się z miłości...do ciebie.
  • Oszalałaś?
  • Tak czy nie? - spytałam
  • powiedz, że żartujesz.
  • Nie – zaprzeczyłam głową – pytam poważnie.
  • Mam cię zabić?
  • Po prostu pytam.
  • Miałbym zabić miłość mojego życia? - spytał
  • jestem twoją miłością?
  • Oczywiście – powiedział. Przybliżyłam się do niego, jednak dla mnie nadal było to zbyt duża odległość. Usiadłam na nim okrakiem
  • ty też jesteś moją miłością – powiedziałam patrząc mu prosto w oczy – miłością do utraty tchu – wyszeptałam w usta, które po chwili namiętnie całowały moje. W mgnieniu oka ściągnął ze mnie koszulkę. Zachłannie całował moją szyję, przejechałam paznokciami po jego plecach, na co cicho syknął. Bez patrzenia rozpięłam pasek i spodnie. Ssał skó na mojej szyi. - co robisz – szepnęłam
  • ślad. - mruknął
  • dlaczego?
  • Bo jesteś tylko moja – powiedział zachrypniętym głosem. Położył mnie na plecach. Nie przestawał mnie całować, schodził ustami co raz niżej i niżej. Piersi, brzuch, uda. Zsunął z nich koronkową bieliznę. Ponownie zatopił się w moich ustach. Oplotłam ramionami jego szyję, lecz po chwili przerwał pocałunek. Spojrzał mi prosto w oczy, jakby czekał na jakiś znak, który nakaże mu przestać.
  • Cristiano?
  • Tak kochanie? Coś jest...
  • obiecaj mi coś.
  • Wszystko – szepnął
  • obiecaj mi, że nie będziesz marzyć, nigdy nie będziesz marzyć.
  • Dlaczego?
  • Bo marzenia prowadzą do rozczarowania – wyszeptałam między pocałunkami – obiecaj.
  • Będziemy mieć jedno marzenie – wymruczał
  • jakie?
  • Naszym marzeniem...będzie...nie...mieć marzeń. - powiedział
  • jest nie mieć marzeń – poprawiłam go – jest nie mieć....ohhhh...Cris..tiano – jęknęłam mu wprost do ucha. Plecy wygięłam w łuk, jego ciało ocierało się o moje, tak bardzo uwielbiałam chwile, gdy pokazywał jak bardzo mnie kocha. Coraz szybciej poruszał biodrami, nie powstrzymywałam się, chciałam, żeby słyszał jaką przyjemność mi sprawia, to jakby go napędzało, oboje byliśmy bardzo blisko. Czułem jak orgazm wypełnia całe moje ciało. Od mrowienia w podbrzuszu, po ciarki na plecach. Nasze mokre ciała były splecione. Spojrzałam mu prosto w oczy.
  • Tak bardzo cię kocham – wyszeptał
  • ja ciebie też.
  • I nigdy nie przestanę – dodał – nie potrafię przestać cię kochać.
  • Nie chcę, żebyś przestał mnie kochać.
  • Nadal chcesz wiedzieć, czy potrafiłbym cię zabić? - przytaknęłam – nigdy bym tego nie zrobił.
  • Wiesz, że czasem z miłości...leczy tylko śmierć?
  • Niech ten lek przyjdzie za sto lat – wyszeptał. Zszedł ze mnie kładąc się obok. Wtuliłam się w jego umięśnione ciało.
  • Nawet po śmierci będę cię kochać – powiedziałam w jego klatkę – będę twoim aniołem stróżem. - objęłam go mocniej – cudownie bije ci serce.
  • Ty jesteś moim sercem...



Chciałam ich rozdzielić na dłużej, ale nie potrafię, za dobrze do siebie pasują....
Niedługo wracam z Malinową Mambą :)
Do napisania :))

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 26


 
 
 
Szłam w stronę Valdebebas słuchając muzyki. Jest to kawał drogi, więc większość część drogi pokonałam przy pomocy metra. Stamtąd było już niedaleko. Minęłam grupki fanów czekających na piłkarzy. Ochroniarzowi pokazałam kartę, którą dał mi Cristiano, sprawdził ją dziesięć razy zanim pozwolił mi wejść do ośrodka. Przeszłam przez budynek i wyszłam na parking, gdzie część piłkarzy już czekała i popychała się co chwile.
  • wy się nigdy nie męczycie? - spytałam
  • co to zmęczenie? - zaśmiał się Sergio
  • LULCIA! - usłyszałam za sobą krzyk, obejrzałam się i zobaczyłam szybko biegnącego Marcelo w moją stronę. Odskoczyłam, a on z impetem wpadł na Sergio.
  • Pojebało cię? - krzyknął z daleka Cristiano – jakbyś jej krzywdę zrobił?
  • Nic mi nie jest.
  • Na szczęście, ale gdyby...
  • uspokój się, nic się nikomu nie stało. Cześć Marcelo. Jedziemy dobrze?
  • Gdzie? - spytali
  • to pierw sklep, a potem pojedziemy do teatru – wyjaśniłam
  • a będzie popcorn? - spytał Marcelo
  • nie będzie.
  • DLACZEGO? - spytał
  • bo nie będziesz oglądać żadnego przedstawienia. Charakteryzator powie wam jak mniej więcej macie wyglądać.
  • Ja sobie nic doklejać nie będę – zaprotestował Cristiano. Gdy reszta bez słowa wsiadała do swoich samochodów
  • Ktoś coś mówił o doklejaniu? - spytałam
  • no nie – mruknął
  • to strajki rób z innego powodu. - odparłam – otwórz samochód. - wyciągnął kluczyki od samochodu, Marcelo wsiadł pierwszy, potem my. Otworzyłam schowek i włożyłam tam zakupy z apteki. Spojrzałam na Cristiano, chyba wysyłał smsa. Coś musiało go zdenerwować, bo rzucił telefonem telefonem do schowka. Odpalił samochód i z piskiem opon wyjechał z parkingu. Marcelo ubrał słuchawki i podśpiewywał coś pod nosem.
  • Cristiano? - spytałam niepewnie
  • co? - syknął
  • coś się stało? - głośno westchnął i spojrzał na mnie
  • oszukujesz mnie? - zapytał
  • nie, dlaczego?
  • To gdzie byłaś? - nie odpowiedziałam – gdzie byłaś?
  • Na początku byłam...
  • w szkole – dokończył – a potem?
  • Nie powiem ci teraz, ale później na pewno.
  • Laurencja...
  • nie zrobiłam nic złego – uniósł do góry jedną brew – wiem, że kiedyś byłam inna...ale...zmieniłam się. Po prostu mi zaufaj.
  • Ufam ci, ale chcę....
  • nie zdradziłam cię, jeśli o tym myślisz – przerwałam mu
  • jeśli nie zrobiłaś nic złego, to...
  • później – przerwałam mu ponownie
  • no dobra – mruknął. Resztę drogi pokonaliśmy w zupełnej ciszy. W sklepie kobieta, albo zapomniała jak się mówi, albo nigdy nie widziała kilkunastu mężczyzn naraz. Jedyne odgłosy, bo to słowami tego określić nie można, które z siebie wydawała były 'yhm' nym' dodawała to tego ruchy głowy . Przy okazji Marcelo pobierał 'korepetycje' z podrywania u Karima i Sergio. Reszta kłóciła się o miejsce na kanapie. Cristiano gdzieś się ulotnił, jedynie Raphael stał obok mnie i przyglądał się ubranemu manekinowi.
  • Czy tylko ty jesteś normalny w tej drużynie? - spytałam
  • czasem wydaje mi się, że tak.
  • To chodź – podeszliśmy do białych koszul i wyciągnęłam jedną – będzie za mała, co?
  • W rękawach na pewno.
  • W takim razie ta będzie dobra.
  • Mam przymierzyć? - spytał
  • a chcesz? - zdziwiłam się
  • nie ma problemu – uśmiechnął się, zabrał koszulę i poszedł do przymierzalni. Udałam się w stronę sprzedawczyni, która była 'podrywana' przez Marcelo
  • jeśli w tej chwili nie zaprzestaniesz tych cyrków obrażę się na ciebie i nie odezwę do końca życia.
  • Co? - spytał przestraszony – nie zrobisz tego.
  • Chcesz się przekonać?
  • NIE! - krzyknął na tyle głośno, że zwrócił uwagę wszystkich piłkarzy – co mam zrobić?
  • Wystarczy, że przymierzysz....
  • WSZYSTKO! Przymierzę wszystko! Wszystko co jest w sklepie i co ma być za miesiąc! Przymierzę wszystko!
  • Daj mi coś powiedzieć. - przerwałam mu
  • wszyscy cisza, nikt nie może się odezwać! Lulcia chce coś powiedzieć, więc ws...
  • ZAMKNIJ SIĘ – krzyknęła reszta
  • Rafa! Pokaż się – chłopak wyszedł z przymierzalni ubrany w białą koszulę – po kolei podchodzicie i od tej pani bierzecie ten model koszuli w swoim rozmiarze. - Marcelo ustawiał piłkarzy w kolejce, a ja podeszłam do swojego rówieśnika – widziałeś Cristiano?
  • Nie widziałem – pokręcił głową – a jak koszula?
  • Idealnie – uśmiechnęłam się – jak chcesz możesz się już przebrać.
  • Okey – odwzajemnił uśmiech i schował się za kotarą przymierzalni. Usiadłam na kanapie wcześniej zajmowanej przez chłopaków, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Cristiano, próbowałam się do niego dodzwonić, raz, drugi, piąty. W końcu wysłałam do niego SMS-a „ Gdzie jesteś? Martwię się i kocham...” schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na stojącego na przeciw Raphaela
  • siadaj – mruknęłam – kto pierwszy?
  • Nie wiem Lulcia, ale ja idę ostatni – powiedział Brazylijczyk, coś jeszcze mówił, ale wpatrywałam się w ekran telefonu, Cristiano odpisał. „ Gdzieś na pewno. Kochasz i okłamujesz?”
  • i jak? - spytał Marcelo
  • co? - szepnęłam, spojrzałam na chłopaków, wszyscy byli ubrani w białe koszule – świetnie – pochwaliłam zmuszając się do uśmiechu. - Iker, dla ciebie czerwona róża zamiast poszetki, a dla was czerwone poszetki? Czy wolicie białe?
  • Białe – odpowiedzieli wspólnie
  • to teraz muszki – mruknęłam, kobieta pokazała mi kila rodzajów – a ma pani calą czarną, bez zbędnych dupereli?
  • Tak? - spytała
  • idealna. - odparłam – Panowie, mamy wszystko!
  • Poważnie? - spytali z niedowierzaniem
  • poważnie, możecie ubrać się w swoje rzeczy – wyjaśniłam, wzięłam telefon do dłoni i już chciałam odpisywać na wiadomość, kiedy do sklepu wszedł Cristiano, nie uśmiechał się. W zasadzie jego twarz, nie wyrażała żadnych emocji. Wyszliśmy ze sklepu powiedziałam im gdzie mają jechać. Marcelo znów ubrał słuchawki i nie zwracał na nas uwagi. - Misiu – zaczęłam niepewnie, nie zareagował.
  • Mów, słucham cię – powiedział
  • nie okłamuję cię – szepnęłam – nie mogłabym...wiem, wiem, wiem. Później ci powiem co robiłam po szkole....a nawet pokażę.
  • Dobrze – mruknął bez emocji, przez resztę drogi nie wymieniliśmy nawet słowa. Obserwowałam go ukradkiem, miał napięte mięśnie i był w stu procentach skoncentrowany na drodze. Facet, którego kocham nie odzywa się do mnie bez powodu. - jesteśmy. - wysiadł szybciej, niż powiedział. Zanim wysiadłam schowałam zakupy do torebki.
  • Cristiano?
  • Co? - mruknął, schował ręce do kieszeni i spojrzał na mnie z góry.
  • Możesz przestać?
  • O co ci chodzi?
  • Mi? o co mi chodzi? - podniosłam głos – to ty, w tym momencie zachowujesz się jak ostatni kretyn.
  • Jak kretyn? - powtórzył
  • delikatnie mówiąc – syknęłam, odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę teatru. Minęłam kilka osób i natrafiłam na mamę
  • coś się stało kochanie?
  • Nie nic. - mruknęłam – masz może jakąś wodę?
  • Za rogiem masz stolik z napojami. - wyjaśniła – weź co chcesz.
  • Okey – szepnęłam – zaraz przyjdą chłopaki.
  • Dobrze – skinęła głową – słuchajcie! - zwróciła się do grupy aktorów na scenie – na teraz to koniec, możecie już iść. Jesteś pewna, że nic...
  • LULCIA! - usłyszałam krzyk Marcelo – GDZIE JESTEŚ? LULCIA!!! o jesteś – zaśmiał się – dzień dobry pani - ukłonił się
  • dzień dobry – odpowiedziała – o, Cristiano, witaj. Miło ci widzieć.
  • Dziękuję wzajemnie.
  • Dobrze – zaczęła – panowie, to są nasi charakteryzatorzy. Którzy odpowiedzą na wszystkie wasze pytania.
  • Dotyczące przebrania – dodałam
  • oczywiście. - potwierdzili. Piłkarze rozeszli się po teatrze, wydawałoby się, że byli tu pierwszy raz. Wszystko musieli zobaczyć, dotknąć i przymierzyć.
  • Jeszcze raz dziękuję za kwiaty – odezwała się moja mama
  • nie ma za co.
  • Są piękne. Mój mąż musiał się dziś wysilić, żeby im dorównać – zachichotała
  • sprawiłem tym jakiś problem?
  • Nie skąd. Dziś przypada rocznica naszego ślubu. - wyjaśniła, Cristiano stanął obok mnie i położył dłoń na ramieniu.
  • Nic nie mówiłaś o rocznicy.
  • A co? Sto lat byś zaśpiewał? - spytałam ironicznie
  • gratuluję – odparł – mają państwo jakieś plany z tej okazji?
  • Oczywiście – uśmiechnęła się i poszła w stronę Marcelo, który ubrał się w jakąś sukienkę i udawał Romeo. Przy czym darł się w stronę Sergio przebranego za Julię.
  • jak chcesz to przyjdź do nie na noc – szepnął
  • nie dzięki, wolę spać na dworze. - mruknęłam
  • w nocy ma padać.
  • To się do trumny położę. - syknęłam
  • o co ci chodzi?
  • Mogłabym zadać ci to samo pytanie.
  • Laurencja. - syknął
  • do cholery jasnej, co cię ugryzło? - spytałam – musisz być taki?
  • Ja? - spytał
  • tak ty. Od rana zachowujesz się jak skończony idiota.
  • Ciekawe dlaczego? - spytał śmiejąc się
  • też jestem tego ciekawa.
  • Chcesz wiedzieć? - spytał przybliżając się
  • tak.
  • Zacznij mówić prawdę.
  • Mówię - wyjaśniłam
  • gdzie byłaś po szkole?
  • Znowu zaczynasz?? powiedziałam, że powiem ci później.
  • Później, to znaczy kiedy? - stanął na przeciw i położył dłonie na moich ramionach.
  • Auu – poczułam ból po lewej stronie – puść. - szybko zabrał dłonie
  • co jest? - spytał zaskoczony – co się dzieje? Mów! - nie odpowiedziałam tylko poszłam w stronę łazienki, zamknęłam się w niej, odsłoniłam tatuaż i posmarowałam go grubą warstwą wazeliny. Na szczęście była zimna. - otwórz drzwi – usłyszałam głos Portugalczyka
  • nie, idź stąd.
  • To chociaż powiedz co się stało.
  • Nic się nie....
  • bez powodu ni....
  • daj mi święty spokój. Zaraz mi przejdzie. - wyjaśniłam
  • Kwiatuszku – jego głos uległ totalnej zmianie – co się dzieje?
  • Nic się nie dzieje – odpowiedziałam gdy wyszłam z łazienki, spojrzałam na swoją rękę na której była bransoletka, następnie na Cristiano. - uspokój się. - szepnęłam
  • to nie dawaj mi powodu do...
  • do czego? Do kłótni? Do bezpodstawnego oskarżania mnie o coś czego nie zrobiłam?
  • Jakbym nie miał powodu, to bym ci pytań nie zadawał.
  • To już jest przesłuchanie. - syknęłam – a może jest inaczej?
  • O czym mówisz?
  • Może to ty mnie okłamujesz? - spytałam
  • Słucham?
  • Gdzie byłeś, kiedy reszta była w sklepie?
  • Nie twoja sprawa – powiedział przez zęby.
  • I nie twoją sprawą jest, co robiłam po szkole. - odparłam i odeszłam. Usiadłam na widowni i wyjęłam telefon. Zadzwoniłam do Hani.
  • Nadal jesteś w teatrze? - spytała
  • tak.
  • To wyjdź na zewnątrz, będę za chwilę.
  • Okey – mruknęłam. Wstałam i wyszłam przed budynkiem zauważyłam Hanię.
  • Co się dzieje? - spytała – wyglądasz jakbyś chciała dać komuś...
  • Cristiano – wyjaśniłam, podałam jej pakunek, który schowała do torby
  • tatuaż mu się nie podoba?
  • Jeszcze nie wie.
  • Boisz się jego reakcji? - spytała
  • nie. To jest moje ciało i moje życie.
  • Tak, ale może powiedzieć, że to już na zawsze.
  • Niekoniecznie – wzruszyłam ramionami – zawsze można usunąć.
  • Będzie dobrze – szepnęła – do zobaczenia – wymieniłyśmy uścisk i wróciłam do środka. Cristiano siedział na tyłach widowni i bawił się telefonem. Minęłam go i poszłam w stronę mamy.
  • O której wychodzicie? - spytałam
  • jakoś wieczorem. Chyba o szóstej. - odparła
  • dobra – mruknęłam – zmęczeni? - spytałam piłkarzy
  • sztuka męczy – odparł Marcelo
  • a ja jestem pełen sił! - powiedział Sergio.
  • To dobrze. Bo trzeba cały teatr posprzątać. - odparłam
  • yyy... ja muszę już wracać – powiedział
  • i ja – dodał inny
  • my też nie mamy czasu.
  • To ogólnie, było miło, dziękujemy, do widzenia – podsumował Iker i wszyscy wyszli. Został tylko Marcelo, który trzymał wszystkie rzeczy i stroje, które podali mu piłkarze. I na górze siedział Cris przyglądając się wszystkiemu.
  • Odłóż wszystko tutaj – wskazała, Marcelo nie widział gdzie dlatego postawił wszystko przed sobą, zdjął z siebie kreacje, odłożył ją na kupkę ubrań, pożegnał się i poszedł w stronę Cristiano.
  • Dzięki mamo – szepnęłam – do zobaczenia
  • cześć skarbie – uśmiechnęła się i wróciła do swoich zajęć. Spojrzałam na zegarek, była już szesnasta. Gdy wyszłam na zewnątrz spojrzałam na niebo, było zachmurzone.
  • Laurencja! - krzyknął za mną Portugalczyk, odwróciłam się a on do mnie podbiegł.
  • Co znowu?
  • Zawiozę cię – mruknął
  • po co? Mam nogi, są taksówki.
  • Przecież to żaden problem. Wystarczy, że powiesz gdzie.
  • Zdradzić cię, bo według ciebie tylko to robię gdy nie spędzaliśmy czasu razem. - chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie
  • nie wiem co robisz, i nie wiesz co myślę – burknął
  • puść mnie – syknęłam
  • jeszcze nie skończyłem.
  • Puszczaj mnie! - jego uścisk nie rozluźniał się – do cholery, puść.
  • Puszczę jak... - wściekłam się na tyle, że przyłożyłam mu torbą po twarzy – auu – wtedy też nie puścił, tylko drugą ręką chwycił się za głowę. - oszalałaś?
  • Może i oszalałam! Po prostu mnie puść – warknęłam
  • pogadamy później – powiedział gdy mnie puścił. Ubrałam słuchawki i poszłam w stronę sklepu. Kupiłam kila rzeczy i szłam w stronę domu. Zatrzymał się przy mnie samochód, wydawało mi się, że już go wcześniej widziałam.
  • Hej mała! - usłyszałam – poznajesz mnie?
  • Kelner restauracji?
  • Tak to ja. - mruknął ciszej – podrzucić cię?
  • Gdzie?
  • Nie wiem, może do domu, albo do mojego domu, gdzie chcesz.
  • Nie dzięki – odparłam – zostaw mnie w spokoju.
  • Ale dlaczego? Dlaczego nie chcesz się ze mną umówić.
  • Bo mam faceta! - syknęłam
  • to gdzie on teraz jest? - zaśmiał się
  • gówno cię to interesuje – warknęłam i odeszłam w stronę metra. Półtorej godziny później byłam już pod domem. W drzwiach minęłam się z rodzicami, którzy akurat wychodzili z domu. Odstawiłam rzeczy w pokoju, wzięłam prysznic, przebrałam się i poszłam do Crisa. Wzięłam ze sobą tylko klucze. Kiedy byłam już przed jego drzwiami zawahałam się, zapukać czy po prostu wejść. Westchnęłam i zapukałam, raz, drugi. Nikt nie odpowiadał. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Cristiano chodził po salonie i kłócił się z kimś przez telefon, nawet mnie nie zauważył i był bardzo zdenerwowany. Podeszłam do niego i chwyciłam za wolną rękę, spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Nakazałam mu usiąść na kanapie, usiadłam za nim i delikatnie zaczęłam masować jego ramiona. Spięte mięśnie pomału się rozluźniały. Kiedy skończyłam go masować odwrócił głowę i bezgłośnie powiedział 'jeszcze'. Cicho się zaśmiałam, pokręciłam głową. Wstałam i podeszłam do Pino. Kucnęłam przy nim i pogłaskałam szczeniaka. Na stole zauważyłam błękitną obrożę i smycz. Od razu założyłam mu błękitne cudo.
  • Laurencja – usłyszałam za sobą, bez słowa wstałam i spojrzałam mu w oczy. - możesz mi wyjaśnić co się dzieje?
  • O czym mówisz? - spytałam
  • jak to o czym? O tym co się dzieje. Wcześniej się o to kłóciliśmy.
  • Właśnie. - westchnęłam – gdzie byłeś?
  • GDZIE JA BYŁEM? - krzyknął
  • nie krzycz na mnie – syknęłam
  • Jak mam nie krzyczeć kiedy to ty się gdzieś szlajasz!
  • NIGDZIE SIĘ NIE SZLAJAM! - krzyknęłam
  • to mnie chociaż nie okłamuj!
  • Nie okłamuję! Może to ty mnie okłamujesz?
  • JA CIĘ OKŁAMUJĘ?
  • TO GDZIE BYŁEŚ W TYM CZASIE GDY RESZTA BYŁA W SKLEPIE? - nie odpowiedział – tylko nie mów, że to nie moja sprawa – dodałam spokojniej
  • byłem w kilku miejscach.
  • Kilku?
  • Odebrałem rzeczy dla Pino
  • a potem?
  • CO POTEM? NIE MUSZĘ CI SIĘ Z NICZEGO TŁUMACZYĆ! - krzyknął wściekły
  • ALE JA JUŻ MAM CI SIĘ TŁUMACZYĆ?
  • WYSTARCZY...ŻE..ODPOWIESZ...NA...MOJE...PYTANIE – powiedział przez zęby
  • POWIEDZIAŁAM, ŻE POWIEM CI PÓŹNIEJ! I TAK CHCIAŁAM ZROBIĆ, ALE TY JESTEŚ TOTALNYM KRETYNEM! TRAKTUJESZ MNIE JAK SWOJĄ WŁASNOŚĆ! WCALE MNIE W TYM MOMENCIE NIE SZANUJESZ!
  • NIE PIEPRZ BZDUR! - ryknął
  • NIE PIEPRZĘ! - odparłam – MASZ W DUPIE TO CO MÓWIĘ! ZARZUCASZ MI TO CZEGO NIE ZROBIŁAM! OD TERAZ TO JA BĘDĘ MIEĆ W DUPIE, TO CO MYŚLISZ I MÓWISZ. CHESZ WIEDZIEĆ GDZIE BYŁAM? BYŁAM W SALONIE TATUAŻU! TAK DOBRZE SŁYSZAŁEŚ! W SALONIE TATUAŻU! ZROBIŁAM SOBIE TATUAŻ Z TWOJĄ DATĄ URODZENIA! WIESZ DLACZEGO? BO CIĘ KOCHAM! ALE CIEBIE TO NIE INTERESUJE! - po moich policzkach ciekły łzy, a głos mi się łamał – już nie wytrzymuję, mam tego dość. - Cristiano się nie odzywał tylko wpatrywał się we mnie – ta bransoletka jest piękna, ale daj ją komuś innemu – zdjęłam błyskotkę i odłożyłam na stół. Wzięłam do ręki smycz i odwróciłam się w stronę wyjścia. Już wyszłam, ale on przyciągnął mnie do siebie
  • o czym mówisz? - szepnął – Kwiatuszku?
  • Nie, nie, nie....nie Cristiano. - mówiłam przez łzy – nie wiem czy dałam miłości złe imię...nie wiem – delikatnie go odepchnęłam – nie idź za mną
  • Laurencja...o czym ty mówisz? Ten tatuaż...my...
  • ...to...koniec...koniec Cristiano...nas już nie ma...to koniec – wyszeptałam i odeszłam z Pino na rękach


ubranie Lulu



 
 
obiecana burza:)
Przepraszam za opóźnienie, mam nadzieje, że rozdział mimo kłótni przypadł Wam do gustu

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 25


Weszłam do domu, weszłam do kuchni, gdzie była mama

  • cześć mamo
  • cześć Laurencjo – uśmiechnęła się – jak się czujesz
  • w porządku.
  • A jak sobie radzisz?
  • Daję radę.
  • Przystojny?
  • Co? - spytałam
  • no ten twój narzeczony – wyjaśniła
  • nie mam narzeczonego – mruknęłam
  • zerwaliście?
  • Nie. Ma na imię Cristiano – mruknęłam – idę się przebrać, chyba, że ci pomóc.
  • Nie, wszystko mam pod kontrolą. - uśmiechnęła się
  • aaa mamo?
  • Tak?
  • Mamy z Cristiano do ciebie pytanie.
  • Odnośnie?
  • Teatru. - wyjaśniłam
  • Czy Cristiano lubi...
  • nie wiem – przerwałam – idę się przebrać. Zejdę jak przyjedzie. - poszłam do siebie, z garderoby wzięłam krótkie szorty i luźną koszulkę. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jak Cristiano podjechał pod dom. Wyszłam z domu żeby się z nim przywitać.
  • Wiedziałem, że tak będzie – westchnął
  • o co ci chodzi?
  • Ubierz to – podał mi papierową torbę, w środku było coś w kwiatki – ubierzesz?
  • Okey – westchnęłam, podałam mu pakunek i rozpięłam zamek w spodniach
  • no chyba tu rozbierać się nie będziesz.
  • Dlaczego nie? - wzruszyłam ramionami
  • wejdź chociaż do domu – zaśmiał się
  • a co to za różnica?
  • Wolę być jedynym, który ogląda twój tyłek. - mruknął
  • no dobra – szepnęłam – to chodź.
  • Idź pierwsza, wyciągnę kwiaty dla twojej mamy
  • i badyl dla mnie – dodałam i weszłam do domu
  • gdzie jest Cristiano? - spytał tata
  • zaraz będzie – odpowiedziałam i poszłam na górę. Wyjęłam rzecz z torebki, była to sukienka, w środku była również kartka. Ubrałam sukienkę, z garderoby wyciągnęłam martensy, ale odstawiłam je i spojrzałam na czarne szpilki. Westchnęłam ubrałam je i szybko zeszłam na dół. Spojrzałam na Cristiano, uśmiechnął się, moja mama patrzyła na niego zaskoczona. - już jestem. Mamo to jest właśnie Cristiano. A to moja mama, tatę już znasz.
  • Tak znam. A to dla pani – podał jej bukiet kwiatów.
  • Pięknę,
  • A badyl dla mnie? - szepnęłam
  • tak, twój badyl – podał mi długą czerwoną różę – proszę.
  • Dziękuję – szepnęłam
  • siadajcie, a ja wstawię kwiaty do wody. Grzesiek, kiedy ty mi takie piękne kwiaty kupiłeś? Chyba jak byliśmy zaręczeni, a raczej na nasze zaręczyny. Piękne są, bardzo dziękuję.
  • Cristiano? - szepnęłam
  • co?
  • wspominałam mamie o teatrze.
  • To dobrze. - mruknął – ale mamy mały problem.
  • Co się stało? - spytałam
  • właściwie to nic.
  • Cristiano mów.
  • Musimy wziąć chłopaków na zakupy.
  • Po co?
  • Noooo sama mówiłaś, że chcesz ich przebrać za mafię z Ojca Chrzestnego.
  • To co mnie straszysz?
  • Przepraszam. - podniósł ręce w geście obronnym.
  • Będziesz musiał mi to jakoś wynagrodzić.
  • Właściwie, to nawet wiem jak.
  • Taa? - spytałam
  • taa, mam bilety do kina, na ten film o którym ostatnio mówiłaś.
  • Żartujesz?
  • Nie – zaśmiał się. - a jutro po treningu pojedziemy z chłopakami po stroje.
  • Jutro jadę do szkoły. Ale później, to nie ma problemu. - wyjaśniłam – o której kończysz?
  • O 16. - wyjaśnił – a ty?
  • Około 14. to gdzie? Valdebebas?
  • Bernabeu.
  • To przyjdę.
  • Siadajcie, zrobiłam coś z kuchni portugalskiej. - uśmiechnęła się – mogę zapytać skąd pan jest?
  • Z Madery. - wyjaśnił – wolałbym, żeby mówiła mi pani po imieniu. Jeśli nie ma problemu.
  • Oczywiście, że nie. W takim razie, smacznego. - Przy stole Cristiano odsunął mi krzesło i usiadł obok. Moja mama cały czas mówiła coś o teatrze, Cristiano udawał że go to interesuje, a ja z tatą rozmawiałam językiem który rozumiemy tylko my. - co wy się ciągle po tych nosach macacie.
  • Kto? - spytałam razem z tatą
  • wy. - spojrzałam na tatę
  • nie wiem, o czym mówisz – odparłam – prawda tato.
  • Oczywiście. - potwierdził
  • na czym skończyłam?
  • Mamy do ciebie pytanie. - przerwałam jej – będziemy potrzebować stroju z lat 40. - wyjaśniliśmy mamie o co nam chodzi. Z chęcią się zgodziła. Po rozmowie, a raczej jej monologu, wyszliśmy z domu. Kiedy powiedziałam, że nie wiem czy wrócę na noc, rodzice tylko się uśmiechnęli. Rozejrzałam się po wnętrzu nowego samochodu.
  • Podoba ci się?
  • Nie.
  • Dlaczego?
  • Wiesz, jakby był różowy zewnątrz i w środku, z futerkowymi fotelami i kierownicą, jak tu i tam byłaby Hello Kitty i na lusterku wisiałyby dwie kostki też różowe, to kochałabym to auto. - wyjaśniłam, widząc jego minę wybuchłam śmiechem – żartowałam
  • to dobrze, bo już chciałem oddać auto do lakiernika.
  • Lepiej nie, bo bym udawała, że cię nie znam. - poszliśmy w stronę kina, cały czas trzymając się za ręce. Prócz sukienki miałam na sobie marynarkę Cristiano, która była mi za duża i cudownie pachniała jego perfumami. Zdziwiła mnie ilość osób, a raczej jej brak. Za kasą był tylko jeden chłopak, a przy barze drugi. - nie wydaje ci się, że jest tu...pusto?
  • Nie. Dziś seans jest dla dwóch osób – wyjaśnił
  • wynająłeś całe kino?
  • Całe nie, ale salę tak.
  • Po co? - spytałam zaskoczona
  • po to, żeby nikt się nie gapił na moją dziewczynę. Jaki chcesz popcorn?
  • Ale jak ty to...
  • Diego miał u mnie dług wdzięczności. To co z tym popcornem?
  • Mega.
  • Jesteśmy po kolacji. - zaśmiał się
  • na popcorn zawsze znajdę miejsce – poklepałam się po brzuchu
  • i dwie Pepsi.
  • Ale ja chcę ze Smerfem – mruknęłam
  • co chcesz?
  • W tym kubku ze Smerfem - wskazałam – z Ważniakiem
  • czyli?
  • Ten w okularach – wyjaśniłam. Dostałam napój w kubku i słomką z Ważniakiem. Weszliśmy do pustej sali i usiedliśmy prawie na samej górze. Cristiano objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego klatce. - jesteś cudownie wygodny. Idealny do przytulania.
  • Myślałem, że nie lubisz się przytulać.
  • Kiedyś tak było – szepnęłam – coś we mnie zmieniłeś.
  • Chyba nie tylko to.
  • A co jeszcze? - podniosłam głowę
  • sama doskonale wiesz co. - pocałował mnie w głowę
  • nie wiem.
  • Kocham cię – uśmiechnęłam się kiedy to powiedział – i o tym mówiłem. - kiedy miałam mu odpowiedzieć zadzwonił mój telefon, domyśliłam się kto dzwonił.
  • Cześć....tak aktualne....o której?...tak, tak....będzie świetne...na pewno...do zobaczenia.
  • Kto to?
  • Pewien przystojny i utalentowany facet. - podniósł jedną brew do góry – nie bądź zazdrosny, jutro ci powiem o co chodzi.
  • No okey...ale na pewno.
  • Na pewno.
  • Al...
  • oglądaj! - po filmie wyszliśmy z kina, byłam zmęczona i przytuliłam się do Cristiano.
  • Podobał ci się film?
  • Bardzo – mruknęłam
  • ktoś tu jest śpiący – zaśpiewał
  • bardzo – mruknęłam ponownie. Otworzył mi drzwi i poczekał aż usadowię się w fotelu, wtedy je zamknął. Przypięłam się pasem. Włączyłam muzykę, spojrzałam na Cristiano, uśmiechnął się.
  • Śpij – szepnął
  • ale obudzisz mnie. - przytaknął głową.
    Z perspektywy Cristiano
    Spojrzałem na śpiącą Lulu. Uśmiechała się przez sen i podkuliła nogi pod siebie. Z bagażnika wyjąłem bluzę i przykryłem jej odsłonięte ciało. Odpaliłem silnik i skierowałem się w stronę domu. Kiedy przejeżdżałem obok domu Lulu zauważyłem jej tatę przy samochodzie. Zatrzymałem się i wysiadłem z auta.
  • A gdzie podziałeś moją córkę? - spytał z uśmiechem
  • śpi w samochodzie – wyjaśniłem
  • niech zgadnę, byliście w kinie?
  • Tak. Dlaczego pan pyta?
  • Ona zawsze po obejrzeniu filmu w kinie zasypia. - zaśmiał się
  • mam ją zanieść do jej pokoju?
  • Możesz zostawić ją w samochodzie – odparł
  • wolałbym nie.
  • Boisz się o auto?
  • Nie, skąd. Obudzi się, czegoś wystraszy, albo jutro wszystko będzie ją boleć. Wolę, żeby spała w łóżku.
  • 95% - powiedział – jeszcze 5 i masz u mnie stu procentowe zaufanie.
  • Dziękuje. To zaniosę ją na górę. - powiedziałem i udałem się po Lulu. Delikatnie odpiąłem jej pas i wyciągnąłem z samochodu moją dziewczynę. Oparła głowę o moją klatkę. Spojrzałem na jej tatę, tylko się uśmiechnął. Wszedłem na górę, położyłem ją na łóżku. Zdjąłem jej buty i rozpiąłem jej sukienkę. Telefon odłożyłem na szafkę. Przyszedł jej tata i spojrzał na Lulu.
  • Pomóc ci?
  • Nie obudzi się?
  • Nie, ma bardzo mocny sen. Koszulki ma w garderobie po prawej stronie.
  • Dobrze. - zostawiłem ją w bieliźnie, ubrałem w moją koszulkę, którą znalazłem na jednej z półek. Na szafce nocnej położyłem prostokątne czarne pudełko w którym był mały drobiazg dla niej. W szafce znalazłem zeszyt ze Slashem, wspominała kiedyś o nim, mimo że chciałem do niego zajrzeć, nie zrobiłem tego. Jak będzie chciała sama mi go pokaże. Wziąłem kartkę i długopis. Napisałem kilka słów, pocałowałem ją w głowę i wyszedłem. Kiedy wychodziłem uścisnąłem dłoń ojca Lulu i pojechałem do siebie.
    Z perspektywy Lulu
    Obudziłam się po szóstej, rozejrzałam się po pokoju. Na krześle leżała sukienka od Cristiano, a ja byłam ubrana w jego koszulkę. Na szafce nocnej zauważyłam karteczkę i czarne pudełko. Wzięłam kartkę i przeczytałam
    „ Tak słodko spałaś, że nie chciałem Cię budzić.
    Mam nadzieję, że wygodnie Ci się spało w mojej koszulce
    i mam nadzieję, że spodoba Ci się prezent.
    Kocham Cię Kwiatuszku”
  • ciekawe co to – mruknęłam sama do siebie. Wzięłam pudełko i je otworzyłam. W środku była srebrna bransoletka z napisem Eu te amo, uśmiechnęłam się i zaczęłam szukać telefonu. Był niedaleko pudełka. Zegar wskazywał godzinę 6.30, chciałam zadzwonić, ale nie chciałam go obudzić. Cristiano przeważnie w staje między siódmą, a ósmą. Podziękuję mu osobiście. Poszłam do łazienki, wzięłam dość długi prysznic. Z garderoby wyciągnęłam krótkie spodenki, koszulkę i trampki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka, wy tuszowałam rzęsy. Na prawą rękę ubrałam nową bransoletkę. Zeszłam na dół, tata siedział przy stole, a mama krzątała się po ogrodzie. Usiadłam naprzeciw ojca.
  • Chcesz soku? - spytał
  • nie wiem...chociaż chcę..
  • to może głodna jesteś?
  • Nie za bardzo. Tato? Zawieziesz mnie do szkoły?
  • Dobrze, a o której?
  • za... - spojrzałam na zegar – pół godziny?
  • Nie ma problemu – uśmiechnął się i odłożył gazetę – wiesz, że Cristiano cię wczoraj przyniósł?
  • Domyślam się. Masz włączony komputer?
  • Tak, proszę – podał mi laptopa, sprawdziłam jak każdego dnia pogodę – dziś ma padać?
  • Ale dopiero wieczorem... i w nocy
  • umrę – szepnęłam
  • Cristiano się tobą zaopiekuje – uśmiechnął się
  • a wy?
  • my..dziś z mamą wychodzimy – wyjaśnił
  • cholera – szepnęłam i pobiegłam na górę. W garderobie miałam ukryty prezent. Zeszłam z dużym pakunkiem na dół.
  • MAMO! - krzyknęłam – CHODŹ – na stole postawiłam prezent – no – westchnęłam – było ciężko to dostać, ale udało się. Najlepszego.
  • Co to? - spytali
  • otwórzcie, to się przekonacie – mruknęłam
  • niesamowite, skąd...jak się o tym dowiedziałaś?
  • ma się swoje sposoby – zaśmiałam się
  • no dobrze – zaczął tata – prezent świetny, ale musimy się zbierać.
  • Okey, tylko wezmę torbę – pół godziny później byłam już pod szkołą. W sekretariacie podpisałam jakiś dokument i dowiedziałam się, że za tydzień mam egzaminy. Po szkole byłam umówiona z tatuażystą. Na miejscu czekała na mnie Hania.
  • To co? Gotowa? - spytała
  • pewnie – uśmiechnęłam się
  • co tatuujesz?
  • Herb Realu Madryt na czole – wyjaśniłam
  • Cristiano byłby w niebo wzięty.
  • Z pewnością – odparłam – za chwilę zobaczysz
  • ale...jak dobrze zrozumiałam to mówiłaś, że...
  • to będzie data – przerwałam jej – ze znaków rzymskich.
  • Dobra chodźmy, już chcę to zobaczyć.
  • Cześć Lulu – uśmiechnął się tatuażysta
  • cześć - uśmiechnęłam się – to jest moja przyjaciółka Hania – cholernie przystojny Diego uścisnął jej dłoń.
  • Mam tą datę co chciałaś. 05.02.1985
  • 05.02? - spytała zdziwiona Hania
  • tak – mruknęłam
  • gdzie robimy?
  • Na ramieniu – odparłam wciąż rozglądając się po studiu
  • między szyją, a ramieniem?
  • Dokładnie – uśmiechnęłam się – mogę zapytać skąd jesteś?
  • A czemu o to pytasz?
  • Masz mnóstwo różnych rzeczy z różnych stron świata.
  • Lubię podróżować. Jestem Hiszpanem.
  • Masz nawet pamiątkę z Polski.
  • Aaa... ten smok? Smok Krakowski?
  • Wawelski – poprawiłyśmy go.
  • Jesteście z Polski?
  • Tak – przytaknęłyśmy
  • zawsze wiedziałem, że Polki są piękne – uśmiechnął się
  • dziękujemy.
  • W Hiszpanii nie brak przystojnych mężczyzn.
  • Nie przeczę.
  • A wiesz co mówimy o przystojnych facetach? - spytała
  • zamieniam się w słuch – powiedział i spojrzał mi w oczy.
  • Przystojny facet jest albo zajęty, albo...
  • albo jest gejem – dokończyłam
  • a ja jestem wolny i w stu procentach heteroseksualny, a twój facet jest niesamowitym szczęściarzem
  • skąd wiesz, że mam kogoś? - spytałam marszcząc brwi.
  • Masz bransoletkę
  • mam ich wiele – powiedziałam śmiejąc się
  • ale z 'Kocham cię' tylko jedną. Portugalczyk?
  • Tak – przytaknęłam
  • no dobrze – westchnął – usiądź tutaj
  • będzie ci wygodnie?
  • Tak. Za niespełna godzinę będziesz mieć gotowy tatuaż.
  • To świetnie – uśmiechnęłam się – grasz? - wskazałam na pałki perkusyjne
  • gram i to już bardzo długo.
  • To świetnie, ale z jakim rezultatem.
  • Takim samym jak tatuaże, które robię.
  • Brzmi interesująco. - jak obiecał po upływie niecałej godziny, wycierał mi skórę.
  • Gotowe, zobacz w lustrze. - podeszłam i spojrzałam na swój nowy tatuaż.
  • Jest świetny!
  • Pokaż! - krzyknęła Hania – no masz racje! Boski! Też chcę taki!
  • Tą samą datę?
  • Nie może inną. Ale kiedy indziej go zrobimy. - mruknęła, zaczął dzwonić mój telefon. Odszukałam go w torebce „Cristiano”
  • no cześć – odebrałam – coś się stało?
  • Dlaczego cię nie ma w szkole?
  • Bo już tam byłam.
  • To gdzie jesteś?
  • Zadzwonię do ciebie za chwilę – rozłączyłam się, zapłaciłam i wyszłam z Hanią z salonu.
  • To był Cristiano? - zapytał gdy przeszłyśmy kilkaset metrów
  • Tak. Chyba jest zdenerwowany delikatnie mówiąc.
  • Dlaczego?
  • Bo od razu zapytał dlaczego nie ma mnie w szkole.
  • Mówiłaś mu, że będziesz robi tatuaż?
  • Nie, nic nie wie – mruknęłam – pójdziemy do apteki – muszę kupić wazelinę. - pożegnałam się z Hanią pod apteką. Kiedy z niej wyszłam postanowiłam zadzwonić do Cristiano, jednak mnie wyprzedził.
  • Kochanie posłuchaj – zaczął – przepraszam, po prostu...po prostu się zdenerwowałem.
  • Cristiano...
  • na prawdę, Marcelo mi powiedział, że cię nie widział, a wczoraj dzwonił ktoś do ciebie...
  • Cristiano....
  • pomyślałem, że...
  • Kocham cię – przerwałam mu – ciebie i tylko ciebie.
  • a...ale...yhmm... ja ciebie też. Przepraszam maleńka.
  • Dobra, co z treningiem?
  • Mamy chwilową przerwę.
  • Chwilową? - spytałam
  • już za chwilę muszę wracać. - odparł
  • to do zobaczenia najwspanialszy chłopaku na świecie.
  • Jestem najwspanialszym chłopakiem na świecie? - spytał, wiedziałam że się uśmiechał
  • jesteś – szepnęłam i się rozłączyłam. Zajrzałam do reklamówki i zdziwił mnie jeden przedmiot, zadzwoniłam do Hani by to wyjaśnić.
  • Co jest? - spytała
  • nie zapomniałaś czegoś? - spytałam
  • o czym mówisz?
  • Ujmę to inaczej. Chcesz mi o czymś powiedzieć? Czy raczej nie?
  • Zostawiłam go u ciebie? - spytała
  • tak. Hania czy ty?
  • Nie, to nie dla mnie! Byłabyś pierwszą, przecież wiesz.
  • No niby tak.
  • Niby?
  • Na pewno tak. - zaśmiałam się – to dla kogo to?
  • Sąsiadka ni może się ruszać.
  • Okey...
  • kochanie, muszę kończyć. Przyszedł psorek.
  • Okey, pa. - rozłączyłam się, za dwie godziny Cristiano kończy trening za dwie godziny, czyli mam dwie godziny dla siebie. Postanowiłam coś zjeść, najbliżej miałam do restauracji z kelnerem, który pewnego razu w ramach nagrody czy kary miał się ze mną umówić. Weszłam do restauracji i już w progu powitał mnie Axl.
  • Witam piękną panią, dawno cię nie widziałem, Lulu.
  • Tak, tak. - mruknęłam
  • zapraszam cię tam – wskazał na stolik na końcu sali
  • ale chcę tu – wskazałam
  • blisko wejścia? Nie, tam jest wygodna kanapa.
  • Seksu uprawiać tu nie będę, więc kanapa potrzeba nie będzie. - skrzyżowałam ręce na piersi, widząc jego minę bez słowa usiadłam przy stoliku, który wskazał. Zamówiłam grillowane warzywa i sok. Zajęłam się swoim telefonem. Axl stał na przeciw i wydawało mi się, że chciał zacząć rozmowę.
  • Coś jeszcze? - spytałam – deser wezmę później, o ile dam radę go zjeść.
  • Ja nie o tym.
  • To o co chodzi? - spytałam nie odrywając wzorku od telefonu, w którym przeglądałam zdjęcia z Cristiano.
  • Chodzi o nas.
  • Słucham?
  • Znaczy, o tą randkę – wyjaśnił – bo jeśli o mnie chodzi, to jest wciąż aktualna.
  • A jeśli o mnie chodzi, to mam chłopaka. - uśmiechnęłam się
  • zaraz przyniosę zamówienie – mruknął, po chwili wrócił z talerzem. Część zjadłam, na stole zostawiłam pieniądze i wyszłam nie żegnając się z kelnerem.
 
Sukienka Lulu
 
 


Mam do Was małą prośbę ( post z 6.11)
Co do rozdziału...mogę podsumować jednym zdaniem: Cisza przed burzą...

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 24


  • Tato! - krzyknęłam ze swojego pokoju
  • co się stało?
  • W co mam się ubrać?
  • Na ten mecz? - spytał wchodząc do mojego pokoju
  • tak. Nie ubiorę sukienki i szpilek, bo to tylko mecz, ale będzie tam Cristiano...
  • który będzie patrzeć na piłkę, a nie na ciebie – zaśmiał się
  • ubrałabym spodnie, ale jest strasznie gorąco.
  • To ubierz sukienkę. - powiedział
  • no okey, ale jaką? Bo wiesz...
  • tak wiem, Cristiano tam będzie.
  • Nie o to chodzi. - mruknęłam – co myślisz o tej?
  • Bardzo ładna.
  • Ładna, ale nie na mecz, bardziej na jakieś wakacyjne wyjście czy...
  • pokaż następną – przerwał mi
  • myślałam o tej, ale jest...nie wiem... a ta? - przewrócił oczami – co?
  • Ubierz tą – wskazał na rzecz leżącą na łóżku.
  • Serio? - zdziwiłam się
  • serio i jak chcesz zdążyć, to się pośpiesz. Będę jechać po mamę, to cię zawiozę. - spojrzałam na zegarek.
  • O cholera – mruknęłam i wbiegłam do łazienki, spięłam włosy, zrobiłam lekki makijaż. W pokoju ubrałam sukienkę, wzięłam to co trzeba i zbiegłam na dół
  • idziesz boso? - spytał zdziwiony
  • nie, mam buty w ręku. - Ubrałam balerinki, tata zawiózł mnie na stadion, boże ile ludzi, starzy, młodzi, dzieci. Wszyscy. Gdzieś miał czekać na mnie Cristiano, kiedy się za nim rozglądałam, ktoś pociągnął mnie za ramię. Miał na głowie czapkę i zaciągnięty kaptur.
  • Oszalałeś? - syknęłam – Cristiano puść mnie, albo chociaż poluźnij uścisk
  • skąd wiedziałaś, że to ja? - spytał
  • jakbyś nie zauważył, to masz na sobie spodenki, w których biegasz po boisku, getry i korki. A tą bluzę miałam ostatnio na sobie. I ciesz się, że cię rozpoznałam i nie zaczęłam piszczeć, bo zwróciłabym na nas uwagę.
  • Jesteś wspaniała – powiedział – i pięknie wyglądasz.
  • Cześć Lulcia – przywitał się Marcelo – siedzimy razem.
  • W sensie, że?
  • Nie gram i idę na trybuny.
  • Aha – westchnęłam – a ty idź bo wyglądasz jak kibol, brakuje ci kija baseballowego i kominiarki.
  • Dzięki za wsparcie – mruknął – a ty jej pilnuj. - rozeszliśmy się w różne strony, usiadłam z Marcelo w pokoju z ogromnym telewizorem, prócz nas nie było tam nikogo.
  • Co to za pokój? - spytałam rozglądając się wokoło
  • stąd, albo z tamtych trybun oglądamy mecze, kiedy nie gramy. My czyli zawodnicy. - wyjaśnił – za chwilę wybiegną na rozgrzewkę, wiec nie ma sensu siedzieć na trybunach.
  • Rozumiem – mruknęłam – kiedy przyjeżdża twój tata?
  • Za tydzień. - uśmiechnął się – mogę cię o coś zapytać?
  • Pewnie, co się dzieje?
  • Nie chcę się wtrącać, ale wiesz dlaczego Cristiano chodzi...jakby...zdenerwowany?
  • Może przez mecz?
  • Nie, na pewno nie o to chodzi. Nie wyglądacie jakbyście się pokłócili.
  • Bo się nie pokłóciliśmy – wyjaśniłam – Cristiano pozna dziś moją mamę.
  • Oooo.... no to..to...właściwie, to nie wiem, bo nigdy nie poznałem rodziców żadnej dziewczyny. Właściwie, to nigdy nie miałem takiej..prawdziwej dziewczyny...chodzi o to, że ...że dupcie nie lecą na moje teksty, tyle lat je trenowałem..na początku moim mistrzem był tata, ćwiczyłem jego teksty wszędzie. Teraz mam dwóch...mistrzów, mentorów... Karim mnie szkolił, pokazywał, dawał rady..i dalej nic...nawet ćwiczyłem na Cristiano..Lulcia...nic, rozumiesz, dupcie nie lecą na te teksty, tak jak...- przerwałam mu dalszy monolog
  • Gol!
  • Co gol? - zdziwił się
  • Cristiano strzelił gola! - wyjaśniłam – co on zrobił?
  • Chyba zadedykował go tobie – zaśmiał się
  • skąd wiesz, że mi?
  • Nooo...bez powodu „L” z palców by nie zrobił. - mecz skończył się zwycięstwem Królewskich. Po wszystkim czekałam na Cristiano przy wyjściu. Większość kibiców się rozjechała, część czekała na swoich idoli. Z daleka dostrzegłam Portugalczyka, kiedy był już blisko chwycił mnie za rękę i pociągnął w niewiadomą mi stronę. Zeszliśmy na podziemny parking. Otworzył mi drzwi od samochodu. Patrzyliśmy na siebie.
  • Poradzę sobie
  • domyślam się, ale... - przerwałam mu pocałunkiem i bez słowa wsiadłam. Zamknął za mną drzwi. Po chwili zajął miejsce kierowcy. - podobał ci się mecz?
  • Bardzo. Gol też.
  • Był dla ciebie – uśmiechnął się
  • który?
  • Każdy – szepnął. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nasz twarze były blisko siebie, nasze usta się złączyły, delikatnie muskał moją dolną wargę. Objęłam dłońmi jego szyję, odwzajemniając pocałunek. - rozumiem, że podobał ci się mecz? - spytał
  • yhmm – mruknęłam – o boże!
  • Aż tak ci się podobało? - zaśmiał się
  • nie, spójrz kto leży na masce – wskazałam palcem
  • MARCELO! - ryknął – złaź!
  • Co mówiłeś? - spytał ściągając słuchawki
  • Cristiano prosił, byś opuścił maskę jego samochodu.
  • Aha – westchnął – serio tak zapytał?
  • Po prostu zejdź – syknął Cristiano
  • uspokój się – szepnęłam
  • jeszcze jestem spokojny – zmarszczył brwi
  • kochanie – pogłaskałam go po policzku – proszę – głośno westchnął i spojrzał mi w oczy – dla mnie? - przewrócił oczami
  • Marcelo – zaczął – możesz łaskawie zejść z maski mojego samochodu? - spytał kładąc szczególny nacisk na słowo 'moje'
  • pewnie – uśmiechnął się – Cristiano?
  • Co?
  • podrzucisz mnie do domu
  • zasadzę ci takiego kopa, że bez problemu tam dolecisz – burknął
  • Ronaldo – zagroziłam palcem
  • no okey. Tylko jak tu się dostałeś?
  • Przyjechałem z Sergio.
  • A dlaczego z nim nie wracasz?
  • Powiedział, że ma mnie dość.
  • Ciekawe dlaczego – mruknął Portugalczyk
  • to co?
  • Pewnie, że możesz – odpowiedziałam
  • dlaczego odpowiadasz za mnie?
  • Bo wiem, że odpowiesz tak samo jak ja.
  • Jesteś pewna? - podniósł jedną brew
  • oczywiście. Chcesz przykład?
  • Chcę. - przytaknął
  • Kocham cię.
  • Ja ciebie też kocham – odpowiedział
  • widzisz – zaśmiałam się
  • a przykład
  • to był przykład – wyjaśniłam
  • zrobiłaś to specjalnie.
  • Nie. Misiaczku, co ci zależy?
  • Szczerze to nic, ale...
  • MARCELO ZAPRASZAMY– krzyknęłam
  • jesteś niemożliwa – westchnął, wysiadł z samochodu, co umożliwiło wejście Marcelo.
  • To co? - zaczął Marcelo wtykając głowy między nas – namizialiście się?
  • Co zrobiliśmy? - spytaliśmy jednocześnie
  • no buzi buzi.
  • Też chcesz? - spytałam
  • nieee, wymieniłaś się śliną z Cristiano, a z nim nie chciałbym się wymieniać zarazkami
  • macie na myśli.... - skinął głową
  • co? - spytał Cris
  • no....
  • no co?
  • no...no wiecie... - powiedział lekko zawstydzony
  • no spyryhm..
  • co? możesz..
  • wyraźniej – dokończyłam
  • i trochę głośniej – dodał Portugalczyk
  • no sperma – wydusił
  • to co sperma? - spytałam
  • no wy ze sobą no ten...yyy...no...iiii...ten...yyy...
  • chodzi ci o seks? - spytałam
  • tak – szepnął
  • to co? - mruknęłam
  • a wracając do spermy – powiedział Cristiano – ciekawy jaki ma skład
  • nooo... ciekawe – mruknęłam – sprawdzę
  • gdzie?
  • Jak to gdzie? W gogolach – wyjaśniłam
  • to znaczy?
  • Wikipedia prawdę ci powie! - odpowiedziałam, wyjęłam telefon – rozładował mi się, dasz mi swój? - spytałam
  • pewnie, trzymaj – wyszukałam to co miałam
  • W skład spermy wchodzą takie związki jak: putrescyna, spermina, spermidyna i kadaweryna odpowiedzialne za zapach i smak spermy, witamina C, prostaglandyny, lipidy, aminokwasy, enzymy, hormony steroidowe, witamina B12, fruktoza, cholesterol, mocznik, cynk, wapń, magnez, selen. - przeczytałam – wiedziałeś o tym?
  • Nie.
  • Słuchaj dalej.
  • Posłuchamy radia? - spytał Marcelo
  • jest coś jeszcze – dodałam nie zwracając uwagi na pytanie Marcelo
  • Lulcia, nie nie chcemy wiedzieć.
  • No okey – mruknęłam – ale... Stosowanie męskiego nasienia jako naturalnego kremu na twarz polecała m.in. redaktor naczelna Cosmopolitan, Helen Gurley Brown. Byczą spermę w zakładach kosmetycznych Wielkiej Brytanii stosuje się jako odżywkę, dającą połysk włosom. Porcja kosztuje 55 funtów.
  • Włącz radio – powiedział ponownie
  • nie – mruknął Cris – ale pytaj Lulu
  • radio nie, ale są tu jakieś fajne płyty – wyciągnęłam ze schowka kilka płyt – weźmy tą, wiesz co tu jest? - spytałam Portugalczyka
  • nie jestem pewien.
  • Ale ja wiem! - krzyknął Brazylijczyk – włącz numer 5
  • dlaczego?
  • Po prostu włącz, będziemy śpiewać.
  • No okey. To numer 5. - po chwili ciszy rozległy się pierwsze dźwięki i śpiew Marcelo
  • Nosa, nosa
  • PRZEŁĄCZ!! - ryknął
  • to od początku – mruknęłam. Kiedy włączyłam pierwszy utwór, usłyszałam znajomy śmiech Mel B, spojrzałam na Marcelo i zaczęliśmy śpiewać.
  • If you wanna be my lover, you gotta get with my friends. Make it last forever friendship never ends. If you wanna be my lover, you have got to give Taking is too easy but that's the way it is” - Cris przełączył na następną piosenkę.
  • Dlaczego to zrobiłeś?
  • Laurencja proszę, nie żartuj.
  • Cristianoooooooooooo, proooooszę.
  • Nie ma mowy.
  • Obrażę się na ciebie – zaśmiał się pod nosem – a Marcelo ćwiczy angielski
  • dokładnie – potwierdziłam
  • ale jak możecie słuchać...jak tam one się nazywają?
  • Spice Girls!
  • No właśnie, już sama nazwa...
  • przypominam ci, że jesteśmy w TWOIM samochodzie i to z TWOJEGO schowka wyjęłam tą płytę. Podsumowując to TY wozisz to ze sobą, czyli to ty tego słuchasz.
  • Laurencja – westchnął
  • a poza tym masz zaufanie mojego taty, ale jedno moje słowa i zaufania nie będzie. - Cristiano zaśmiał się i zatrzymał
  • wysiadaj.
  • CO?
  • jesteśmy pod twoim domem – wyjaśnił
  • ale ja nie znam tej okolicy – powiedziałam lekko przerażona
  • ja też nie – szepnął Marcelo
  • jak nie znasz, skoro mieszkasz tu kilka lat.
  • Aaa. Faktycznie, mieszkam tu. - klepnął się w czoło Brazylijczyk, oboje wysiedli – wy się pewnie śpieszycie, już wysiadam, a słuchajcie, bo tak się zastanawiam. Będziecie słuchać...
  • masz – Cristiano podał mu płytę.
  • Dzięki! - Marcelo objął jego za szyję i przybliżył się
  • co robisz?
  • Chciałem cię pocałować.
  • Obejdzie się – mruknął.
  • Skoro nie chcesz – mruknął – do zobaczenia. Cześć Lulcia
  • cześć – pomachałam. Cristiano wsiadł i spojrzał na mnie.
  • Paco tęskni?
  • Pino Paco. Paco Pino – mruknęłam
  • jeszcze się nie zdecydowałaś?
  • Nie – zaprzeczyłam
  • zastanowimy nad tym – szepnął. Przejeżdżając obok mojego domu, Cristiano zwolnił, ale nie było zaparkowanego samochodu. Weszliśmy do domu i od razu przywitały nas dwa psiaki. - dostałem wiadomość z kliniki.
  • Coś ci jest?
  • Nie. Spokojnie. Możemy jutro odebrać smycz i obroże.
  • Serio?
  • Pewnie – mruknął obejmując mnie w pasie – w samochodzie nam przerwano i słabo pamiętam na czym skończyliśmy.
  • Nie pamiętasz?
  • Słabo.
  • To ze starości – zaśmiałam się
  • uwielbiam twój śmiech, uśmiech...całą cię uwielbiam.
  • Myślałam, że mnie kochasz.
  • Oczywiście.
  • Poważnie? - szepnęłam
  • jeśli chcesz to zaraz udowodnię ci jak bardzo. - mruknął niskim tonem
  • może – westchnęłam. Ręce zarzuciłam na jego szyję, przybliżył swoją twarz do mojej, czekałam aż mnie pocałuje, ale tego nie robił, zamiast tego uniósł mnie do góry i wszedł na piętro ogromnego domu. Postawił mnie dopiero przed drzwiami sypialni. Oparłam się o drzwi, spojrzał na moją sukienkę – z tyłu masz zamek.
  • Nahhh, oczywiście – mruknął, rozpiął go i chwilę później sukienka leżała na podłodze.
  • Będzie mi zimno – szepnęłam kiedy skierował ręce na moje plecy
  • już ja dopilnuję, żebyś nie zmarzła....yhmm...
  • z przodu – szepnęłam, kiedy szukał rozpięcia stanika
  • mój boski widok – wymruczał mi do ucha, jego oddech na mojej szyi przywołał dreszcze. Delikatnie całował moją szyję. Dłonie skierował na moje biodra. Gdyby mnie nie trzymał, zapewne wpadłabym do sypialni kiedy otworzył drzwi. Bez żadnego problemu uniósł mnie i położył na zaścielonym łóżku. Obserwowałam go coraz uważniej, starałam się nie zamykać oczu ani na chwilę, jakby w ciągu jednej sekundy mogło umknąć coś niesamowicie ważnego. Wbijał się ustami w moją szyję, palce zacisnęłam na jego umięśnionych barkach. Odepchnęłam go od siebie. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Uśmiechnęłam się pod nosem.
  • Chyba nie myślałeś, że zostaniesz w koszulce. - mruknęłam
  • Dlaczego by nie.
  • Po boisku paradujesz bez, a...
  • jesteś zazdrosna?
  • Nie – szepnęłam, nie odpowiedział, zmrużył oczy i zwilżył usta. Był coraz bliżej, nasze usta dzieliły milimetry. Wiedziałam, że za chwile mnie pocałuje, lecz nie zrobił tego. Czekałam zniecierpliwiona, a on patrzył mi w oczy. Jedyne na co miałam ochotę to zedrzeć z niego koszulkę i oddać się w całości, czuć na sobie jego dłonie, usta, wzrok pełen pożądania. Czuć jego gorące ciało ocierające się o moje.
  • To dobrze – mruknął. Wbił się swoimi wargami w moje, całował zachłannie, ale jednocześnie delikatnie. Jęknęłam w jego usta, uznał to za znak pozwalający mu na więcej. Nasze języki splotły się w dzikim tańcu, walczące o dominacje. On zwyciężył, zresztą jak zawsze. Uwielbia dominować, mieć nade mną władzę, a ja uwielbiłam mu ulegać, oddawać się w całości. Chciałam być bezpieczna i byłam. W jego ramionach. Oplotłam jego ciało nogami i ramionami, przyciągając go bliżej siebie. - myślałem, że chcesz pozbyć się mojej koszulki – powiedział zachrypniętym głosem.
  • Yhmm...zamknij się i całuj. - jęknęłam, Cristiano ściągnął z siebie koszulkę odsłaniając wyrzeźbione ciało. Zrzuciłam go z siebie, zeszłam z łóżka i podeszłam do okna, słyszałam jak poruszył się na łóżku – zostań tam – mruknęłam
  • co robisz?
  • Wolę półmrok – wyjaśniłam. Podeszłam do niego, siedział na łóżku lekko zdezorientowany. Usiadłam na nim okrakiem, ręce położył na moich udach.
  • Myślałem, że lubisz jak dominuję nad tobą.
  • Bo lubię....po prostu...chcę ci coś pokazać. - odparłam – tu – wskazałam na miejsce pomiędzy piersiami – patrz uważnie, dwa razy powtarzać nie będę. - powoli skierowałam ręce w stronę zapięcia stanika i bardzo powoli go rozpięłam - następnym razem będziesz wiedział jak to rozpiąć.
  • Pewnie tak – szepnął, kiedy oboje byliśmy zupełnie nadzy, ponownie usiadłam na Cristiano, między nami czułam nabrzmiałą i odpowiednio sztywną męskość Portugalczyka. Uniosłam się przenosząc ciężar ciała na kolana. Oparłam ręce o zimną ścianę
  • jesteś pewna? - mruknął mi w szyję
  • tak – skinęłam głową – do niczego mnie nie zmuszasz.
  • Wiem – wyszeptał, delikatnie całował moją szyję. Ponownie na nim usiadłam, tym razem czując go w sobie. Jedną rękę wplotłam w jego włosy przyciągając bliżej swego ciała. Twarz miał na wysokości moich piersi, które delikatnie pieścił językiem, całował, przygryzał. Cristiano trzymał mnie za biodra, a ja powoli unosiłam się i opadałam. Po raz pierwszy to ja byłam nad nim i kontrolowałam tępo. Paznokcie wbiłam w jego szyję, drugą rękę oparłam o jego pierś. Z każdą chwilą czułam coraz mocniejsze mrowienie w dole brzucha. Tępo wzrastało, coraz mocniej zaciskałam palce na jego skórze. Wygięłam plecy w łuk. Oboje byliśmy blisko. Zatrzymałam się, chwyciłam jego twarz w obie dłonie.
  • Skończ to po swojemu. - wyszeptałam w jego usta. Uśmiechnął się, w krótkim czasie przewrócił nas tak, że leżałam na plecach, a on był nade mną. Oplotłam nogami jego biodra. Cristiano splótł nasze dłonie za moją głową. Usta przycisnął do moich, języki się spotkały i walczyły o dominację. Jęczałam mu w usta, chciałam wyrwać swoje ręce z jego uścisku, lecz mi na to nie pozwolił. Po trzech próbach poddałam się, wiedząc że z nim nie wygram. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy skupiając się na hipnotyzującej fali przyjemności rozlewającej się po moim ciele. Odczuwałam coraz silniejsze dreszcze wzdłuż kręgosłupa, gdy jego ciało z zwiększoną siłą ocierało się o moje. Puścił moje dłonie, za pomocą swoich uniósł moje pośladki wyżej, co pomogło wejść mu głębiej. Przejechałam opuszkami palców po umięśnionych ramionach. - och – głośno westchnęłam gdy położył się na mnie. Czułam cały ciężar jego ciała na sobie. Zarzuciłam ręce na jego szyję, spojrzałam mu w oczy. Były pełne blasku. Potarł swoim nosem o mój, co wywołało u mnie cichy chichot.
  • Kocham twój śmiech – mruknął
  • a ja kocham ciebie.
  • I wzajemnie. - czule mnie pocałował – każdego dnia mocniej.
  • Och... jesteś cudowny – szepnęłam
  • przed chwilą też?
  • Nieee... przed chwilą byłeś obłędny. - szepnęłam
  • chcesz to powtórzyć raz jeszcze?
  • Nie raz... sto...sto razy – szepnęłam pomiędzy pocałunkami. Kiedy po raz kolejny leżeliśmy obok głośno oddychając wtuliłam się w jego wilgotną klatkę. - boże...czy ty...ty musisz być taki.... cudowny?
  • Po prostu uwielbiam jak mi jęczysz do ucha. - szturchnęłam go w żebra – auuu... a to za co?
  • Pino – powiedziałam
  • co?
  • Pino – powtórzyłam – nazwiemy psiaka Pino. - po wspólnym prysznicu i kolejnym namiętnym chwilą pod nim, jechaliśmy w stronę mojego domu. Cristiano się zatrzymał i uśmiechnął prezentując rządek białych zębów.
  • Będę za godzinę – powiedział
  • gdzie jedziesz?
  • Coś załatwić – wyjaśnił
  • a tak na prawdę?
  • Po kwiaty dla twojej mamy.
  • A tak na prawdę? - spytałam ponownie
  • po kwiaty dla twojej mamy – powtórzył
  • a tak na prawdę?
  • Tobie też kupię jakiegoś badyla.
  • Ty mi łaskę robisz? - spytałam – bo jeśli rob...yhmmm – przerwał mi pocałunkiem
  • do zobaczenia za godzinę

ubranie Lulu



Z małym opóźnieniem, ale jest :)