środa, 29 maja 2013

Rozdział 7


Wieczorem, Lulu
  • wychodzicie gdzieś?
  • Tak, dawno nigdzie nie szalałyśmy – zaśmiałyśmy się
  • wrócicie pijane? - dopytywał
  • bez przesady, tato.
  • Też byłem młody – mruknął
  • a mama w teatrze? - zmieniłam temat
  • tak, mają próby. Jutro rano wylatuje do Barcelony na dwa tygodnie, więc jak będzie o was pytać to powiem, że urządzacie mieszkanie Hani.
  • Super! Dzięki tato.
  • Zawieźć was?
  • Dopiero 19, a chcemy wyjechać o 21. weźmiemy taxi
  • Lulu, wiem że nie mam 24 lat, ale nie chodzę spać o 20. zawiozę was. Chyba, że wstydzisz się staruszka, to zostawię was na rogu ulicy i resztę pokonacie pieszo.
  • Żartujesz tato? Jak na swój wiek, dobrze wyglądasz.
  • Dziękuje kwiatuszku. - mruknął zaskoczony
  • oj, tatku. Jak zdejmiesz garniak, będziesz młodo wyglądać. Zresztą nie każdy może podjechać takim autem.
  • Nie bajeruj, tylko idźcie na górę zrobić się na 'bóstwa'
  • tato, ja bez tego jestem boginią – powiedziałam teatralnie, poszłyśmy na górę, czas wybrać ubrania....
  • nie....nie...to nie....to też nie....to odpada....no to na pewno nie.....nie...nie...nie...Hania, nie mam w co się ubrać
  • ubierz to – zaproponowała
  • nie! - zaprotestowałam – ja mam iść na podbój, czy na niedzielny obiad do dziadków?
  • A ta?
  • Nie jest za......elegancka? - wzruszyła ramionami – TAAATOOOOO!!!
  • coś się stało? - wszedł do pokoju, pokazałam mu czarną sukienkę z baskinką – chcesz w tym iść?
  • Właśnie nie wiem. Nie jest za elegancka?
  • No z tymi kolcami to na pewno.
  • Czyli mam ją ubrać?
  • Jeśli ci się podoba to czemu nie?
  • Dziękuje – pocałowałam go w policzek
  • to już idę, szykujcie się.

    Dom Cristiano

  • czemu zbiórka przed imprezą musi być u mnie?
  • bo...bo...bo to tradycja? - wyjaśnił Ozil
  • jaka znów tradycja? - zdziwił się
  • twój dom łączy ludzi – zarechotał Brazylijczyk
  • Marcelo, co ty masz na sobie?
  • Koszulę w palmy. Nie podoba ci się? Pożyczyłem od Ikera.
  • To wszystko jasne – podsumował Ramos
  • Dobra, słuchajcie – zaczął Iker – jest plan.
  • Jaki plan? - spytał Francuz.
  • Sraki. Benzema siedź cicho....i zdejmij te okulary, słońce dawno zaszło.
  • Modnie w nich wyglądam. - oburzył się
  • tak samo modnie, jak Marcelo w koszuli – wyjaśnił Sergio
  • co masz do koszuli? - zapytali jednocześnie Iker i Marcelo
  • nic – mruknął i wybuchł śmiechem
  • to ja zacznę od początku. Jest plan – powtórzył Iker – Marcelo będzie prezentować. - Brazylijczyk stanął niedaleko Hiszpana i się ukłonił – wchodzimy do klubu – pomaszerował w miejscu – rzucamy spojrzenie barmance a'la Benzema celebrujący gola, wiecie te palce – Marcelo kontynuował prezentacje – udajemy się do stolika, zamawiamy kolejkę, idziemy tańczyć.
  • Czy są przydzielone pary? - zapytał Francuz – bo ja i Mesut mamy ułożony układ.
  • Dokładnie, ćwiczyliśmy cały tydzień. - potwierdził
  • jaki układ? - zdziwił się bramkarz
  • układ na taniec.... - zaczął Niemiec
  • ....na taniec wolny i dynamiczny – dokończył Francuz
  • a potem freestyle.
  • Możesz tańczyć z płcią przeciwną.
  • No przecież, Mesut będzie na przeciwko.
  • W sensie, że z kobietą. - wyjaśnił bramkarz
  • jak mam tańczyć z kobietą, to tylko z miłością mojego życia! - powiedział teatralnie
  • znowu zaczyna – westchnęli jednocześnie
  • co znowu? Jeszcze dostaniecie zaproszenia na nasz ślub.
  • A właśnie, kiedy Xabi się hajta?
  • 10 sierpnia
  • za miesiąc – zauważył Marcelo
  • noo.... nasza Palemka potrafi liczyć.
  • Cristiano? Co tu robisz? Myślałem, że cię nie ma.
  • Przypominam ci, że to mój dom.
  • Dobra cisza! - krzyknął Iker – która godzina?
  • 20.59 – bramkarz spojrzał na zegarek Benzemy – na coś czekasz?
  • 21.00 - ogłosił – Wychodzimy!
  • Dupcie! Marcelo nadchodzi! - krzyknął wychodząc z domu
  • czas się ewakuować – zarechotał
  • Benzema! - rzucił 'mordercze' spojrzenie Francuzowi
  • Co jest?
  • Yhmm.... pożycz okulary.
  • Nie.
  • Bo?
  • bo to część mojego modnego stroju.
  • Daj mu te okulary, wystarczy nam jeden debil w drużynie – dodał CR
  • dobra.....masz
  • no właśnie, a czemu Xabi z nami nie idzie?
  • Bo idzie z Lisą do jakiejś laski.
  • No fakt, on ma dupcie....a gdzie idą?
  • Urodziny czy coś w tym rodzaju. - wyjaśnił bramkarz
  • Pacha nadchodzimy! Uu uu uu - zaśpiewał
  • mówiłem już, że jeden debil nam wystarczy?

    Lulu

  • I jak? - zapytałam obracając się wokół własnej osi
  • zajebiście – mruknęła – każdy facet twój – zeszłyśmy na dół, gdzie czekał tata.
  • Pięknie dziewczynki wyglądacie.
  • Możemy jechać? – spytałam poprawiając włosy
  • ubierz coś na siebie.
  • Przecież nie stoję nago.
  • Ale kurtka, czy coś w tym rodzaju.
  • Ubiorę skórę. Możemy jechać?
  • Co się tak niecierpliwisz?
  • Już po 21.
  • trzeba było dłużej się stroić.
  • To ty się dwa razy przebierałaś.
  • Dobrze, możemy jechać?
  • Tak tato.

    Pacha, Cristiano

  • panowie pamiętajcie, pierw spojrzenie. - przypomniał bramkarz – tam jest nasz stolik. - wskazał bramkarz. Wypili po dwie kolejki.
  • Ja się muszę zalać! - krzyknął Benzema zamawiając trzecią kolejkę
  • Why? - spytał Marcelo
  • Bo ona tu jest.
  • I tańczy dla mnie! - dokończył Pipa i poszedł na parkiet
  • jaka ona? Jakaś fajna dupcia – zaczął się rozglądać
  • żadna dupcia. Moja miłość. Chcesz drinka?
  • Zwolnij człowieku!
  • Po co?
  • Która to?
  • Widzisz tamtą blondynkę w czarnej sukience?
  • Dużo tu blondynek w czarnym.
  • Ma odsłonięte plecy i sukienka się świeci, błyszczy.
  • Aha, ta w stylu Jacksona?
  • W jakim stylu?
  • To ta w sukience w cekiny? Modny krój
  • No tak, to ona. Skąd wiesz, że to cekiny? I że są modne?
  • Lulu dała mi gazetę, w której były dupcie sukienkach i pisali tam, że są modne i w ogóle.
  • Aha. - mruknął
  • bardzo ładna. - dodał
  • bardzo ładna? Jest piękna, cudowna... trzymaj – podał Brazylijczykowi kieliszek – i do dna
  • zalejesz się.
  • Mam to gdzieś.
  • Idź to wytańczyć
  • nie – mruknął
  • dlaczego?
  • Bez niej nigdzie nie idę.
  • To idź do niej.
  • Oszalałeś?!
  • Chodź – pociągnął Francuza za sobą w stronę blondynki, lecz po chwili przyczepiła się do Francuza ciemnowłosa dziewczyna.
  • Benza mamy z głowy. Gdzie Ramos?
  • Tańczy na głośniku z jakąś laską. - wyjaśnił Brazylijczyk
  • a reszta?
  • Iker tańczy z Mesutem i Pepe, Pipa obraca dwie na raz, a my siedzimy tu.
  • A ty Marcelo, nie wyruszasz na dupcie??
  • Oj Cristiano, Cristiano ty się musisz jeszcze dużo nauczyć. Teraz idę do baru. Co chcesz?
  • Klasyka.
  • Zaraz wracam – krzyknął i zniknął w tłumie

    Lulu

  • Ale czad! - pisnęła Hania
  • Ale ciacho – mruknęłam
  • gdzie?
  • Tam, ten z rękawem
  • jakim rękawem? - zdziwiła się
  • ten co ma całą rękę w tatuażach.
  • Aaa ten. No fajny jest. Bierz się za niego.
  • Nieee...
  • czekasz na Crisa?
  • Lulu! Lulu!! LULU!!! - rozejrzałam się, zauważyłam Marcelo machającego przy barze.
  • Cześć kędzior, jesteś sam?
  • Nie, z kumplami, a ty?
  • Z przyjaciółką. Poznaj Hanię, Marcelo.
  • Chodźcie do naszego stolika – zaproponował
  • nie będziemy wam przeszkadzać.
  • Jesteśmy sami. Co chcecie do picia?
  • Mojito – poszłyśmy za Marcelo do ich stolika
  • LULU?! - ryknął Portugalczyk
  • Cris! Cześć!! - krzyknęła Hania
  • Lulu, co ty tutaj robisz?
  • To samo co ty!
  • Znacie się? - krzyknął Marcelo wprost do mego ucha
  • niestety tak – na co parsknął śmiechem
  • siadaj! - poklepał miejsce obok siebie. Gdy siadałam obok Cristiano poczułam woń jego perfum,cholernie seksowną.
  • Marcelo był tym kolegą, którego przywiozłeś?
  • Niestety. - kelnerka przyniosła drinki, patrzyła na Crisa jak zaczarowana, zrzedła jej mina gdy ten zarzucił mi rękę na ramiona.
  • Nie za wygodnie?
  • Chciałem się rozciągnąć. Serio.
  • Tak, tak. Oczywiście.
  • Nie nabierzesz się?
  • Nie. - pokręciłam głową – sami wypiliście tyle drinków? - zmieniłam temat
  • nie, no co ty! Nie jesteśmy z Polski.
  • Pamiętasz, jak mówiłeś, że mam silną dłoń?
  • Jesteśmy z kumplami. Widzisz tego gościa tańczącego na kolumnie?
  • Z tą brunetką?
  • Tak. To to jest Sergio. Ten gościu w czerwonym.
  • Karmazynowym. - poprawiłam go
  • tak Lulu, masz racje. To ten co tańczy z dwoma laskami, to Pipa
  • Pipa? - zdziwiłam się – wiesz co Pipa znaczy po polsku?
  • Nie, a co znaczy?
  • Nic ciekawego.
  • No powiedz.
  • Serio gość ma na imię Pipa?
  • Gonzalo. - wyjaśnił – tam tych trzech gości co tańczą razem Macarene do wszystkiego to, ten łysy to Pepe, ten z oczami jak Nemo to Mesut, a ten trzeci to Iker.
  • Co masz do jego oczu? Wygląda uroczo.
  • Dalej. Ten łysy w białym.
  • Który łysy w białym? Widzę kilku.
  • Na nim wisi ta w czarnych kręconych włosach.
  • Trochę jakby się przyssała.
  • Faktycznie – zarechotał – to Karim. A naszą Palemko – Baranka już znasz. Marcelo – krzyknął – jeszcze nie idziesz wyrywać dupci?
  • Chciałem, żeby Lulu ze mną zatańczyła – zrobił smutną minę jak mały chłopiec
  • Zatańczę! - krzyknęłam, na co od razu się uśmiechnął
  • TAK?!
  • NOO!!
  • to chodź! - poszliśmy na parkiet, mina Cristiano była bezcenna. Mimo, że Marcelo ubrany był w koszulę w palmy i miał śmieszne okulary bawiłam się z nim rewelacyjnie. To świetny facet, jak się trochę ogarnie to już zazdroszczę jego dziewczynie. Po godzinie wróciliśmy do stolika. Marcelo jak na gentlemana przystało podziękował mi całując w rękę
  • SCHOWAJCIE MNIE! - usłyszeliśmy głośny, nawet bardzo głośny krzyk, do stolika przybiegł łysy mężczyzna w białej dopasowanej koszulce, przez którą odznaczały się jego mięśnie, jak dobrze pamiętam to Karim.
  • Co robisz? - zapytał Cristiano
  • wchodzę pod stół
  • po co?
  • Widzieliście misia? - zapytała ciemnowłosa dziewczyna
  • w sensie, że niedźwiedzia? - zapytałam
  • nie, misiaczka.
  • Chodzi o ciebie? - zapytałam stół?
  • Czemu rozmawiasz ze stołem?
  • Czemu szukasz niedźwiedzia w klubie?
  • Chyba go tu nie ma.
  • No nie. Nie ma. - dziewczyna odeszła, a 'miś' wygramolił się z pod stołu.
  • Dzięki – mruknął
  • spoko....misiu.
  • Bardzo śmieszne. Ta wariatka nie chciała się ode mnie odkleić.
  • Nasmarowałeś się klejem?
  • Hmm... szczera jesteś.
  • Chciałeś powiedzieć wyszczekana? - tylko się zaśmiał
  • Benz, gdzie masz tą swoją napaloną brunetkę?
  • Marcelo, przestań. Pilnuj okularów. Ta laska to jakaś wariatka, ale tamta jest niezła. - mruknął i poszedł za długonogą blondynką.
  • Czemu tak siedzisz? - zapytałam Portugalczyka
  • a jak mam siedzieć?
  • Nie będziesz siedział, kiedy ja tu jestem – pociągnęłam go za rękę na parkiet. Czułam na sobie zazdrosny wzrok kobiet. Nie wiem czy zazdroszczą mi Cristiano czy sukienki, ale znając baby to chodzi o kieckę. Minęło kilka szybszych piosenek i DJ puścił wolną piosenkę, część ludzi zniknęła, zrobił się luz na parkiecie. Cristiano rzucił mi pytające spojrzenie, delikatnie się uśmiechnęłam przybliżając do niego. Objęły mnie umięśnione ramiona, jedną dłoń położyłam na jego szyi, drugą na klatce piersiowej. Niedaleko nas tańczył Marcelo z dużo wyższą i tęższą od niego dziewczyną, twarz miał na wysokości jej piersi, gdzie aktualnie spoczywała jego głowa. Iker tańczył z Mesutem. Pipa z dwoma dziewczynami, a 'miś' stał na przeciw jakiejś blondynki i oboje gapili się na siebie z szeroko otwartymi oczami. Wzrok przeniosłam na Cristiano, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dopiero teraz zauważyłam jego długie rzęsy. Delikatnie się uśmiechnął, przybliżył swoją twarz do mojej.
  • Pięknie wyglądasz – powiedział mi na ucho
  • dziękuję – odpowiedziałam lekko zawstydzona. O matko! Ja zawstydzona? Przecież Lulu nigdy się nie zawstydza! To Lulu zawstydza innych! Co ten facet ze mną robi? No cholera, wszytko co tylko zechce.
  • Ty mi dziękujesz?
  • Odpowiedziałabym 'wiem' ale chciałam być miła. - no już lepiej, wraca stara Lulu.
  • A mi chodziło o sukienkę.
  • Seksowna, prawda?
  • Tak te kolce, które mi wbijasz w żebra są bardzo seksowne. - przycisnęłam się do Portugalczyka jeszcze bliżej.
  • Tak jest dobrze? - lekko się zaśmiał
  • mam mięśnie ze stali, wbijaj je do woli. - delikatnie się odsunęłam i przejechałam ręką po jego klatce.
  • Faktycznie ze stali.
  • A nie mówiłem.
  • Tyłek też masz ze stali? - zapytałam chwytając go za pośladki. Jego reakcja była taka sama jak u innych facetów, wykonał gwałtowny ruch bioder do przodu – ymmm... Cristiano, takiego cię nie znałam.
  • Mogłem się spodziewać, po tym jak sikałaś przy mnie w krzakach i skakałaś przez okno.
  • Dobrze. A nie miałbyś ochoty się przewietrzyć?
  • Czemu?
  • Tak mi jakoś gorąco.
  • Dobrze, zaczekaj tu, a ja skoczę po twoją kurtkę
  • i torebkę!
  • Ok! - nie zajęło mu to sporo czasu, chwilę później siedzieliśmy na murku za klubem. - chciałaś zapalić?
  • Nie paliłam od rana. - wyjaśniłam – to sporo czasu. Zamień się miejscem.
  • Co? - zdziwił się
  • zamień się miejscem, nie chcę by leciał na ciebie dym.
  • Nie ma problemu.
  • Nie przeszkadza ci to?
  • Nie, zdążyłem się przyzwyczaić. - mruknął
  • Cristiano??
  • tak.
  • Seksownie dziś wyglądasz.

sukienka Lulu

































panowie w klubie:



Na początku chciałabym przeprosić za nieobecność. Komputer wrócił i ja też, rozdziały będą pojawiać się co tydzień. Przepraszam, że nie komentowałam i nie informowałam, bo przez telefon to jakoś ciężko wychodzi. Zaczynam nadrabiać i komentować. Rozdział napisany spontanicznie, z tego wszystkiego najbardziej podoba mi się sukienka....brak weny...
Widzimy się za tydzień:))


wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 6


Miesiąc później
  • witam państwa, dziś zastąpię pana Del Merg, który wyjechał na konferencje – objaśniła kobieta, kiedy tylko weszła wydawała mi się wredna.
  • Proszę pani? - zapytałam podnosząc rękę
  • pani profesor – poprawiłam
  • ja – zaczęłam – dziś się zwalniam godzinę wcześniej – wyjaśniłam
  • powiesz to po hiszpańsku?
  • Powiem – dzięki lekcjom z Crisem, szybciej nauczyłam się języka, dodatkowo pomogła mi znajomość portugalskiego. - ta jak mogę?
  • Jeśli otworzysz sobie drzwi, to tak, możesz. - podeszła do nich, przekręciła zamek w drzwiach i klucz schowała sobie do kieszeni – życzę powodzenia.
  • Łaski bez – wzięłam do ręki torbę, spakowałam swoje rzeczy. Podeszłam do okna, otworzyłam je i....zobaczyłam Crisa.
  • Cris! - spojrzał w moją stronę – łap! - rzuciłam swój bagaż – do widzenia – ukłoniłam się i wyszłam przez okno.
  • Lulu!
  • Dam radę
  • Oszalałaś? Skacz złapię cię
  • taaa....
  • skacz! - zrobiłam to o co prosił, a raczej nakazał. Tak jak obiecał złapał mnie, nie było wysoko, dałabym sobie radę bez jego pomocy, ale zawsze lepsze miękkie lądowanie w ramionach przystojnego faceta. - oszalałaś? - zapytał ponownie
  • nie, chciałam wyjść szybciej, ale ta stara suka zamknęła drzwi i powiedziała, że mam sobie jakoś poradzić. To otworzyłam okno, zobaczyłam ciebie i teraz....gdy mnie złapałeś.....o dziękuje – postawił mnie na ziemi.
  • Gdzie się śpieszysz?
  • Moja przyjaciółka dziś przyjeżdża i chciałam odebrać ją z lotniska, wiesz taka niespodzianka.
  • Zawiozę cię.
  • Nie czekasz na kogoś?
  • Przywiozłem kumpla – wyjaśnił z uśmiechem – chodź - z ziemi podniósł moją torbę i pociągnął za rękę w stronę samochodu, mała poprawka, wypasionego samochodu.
  • Na jakie lotnisko mam jechać?
  • Na Demar. Mogę włączyć radio?
  • Pewnie, rób co chcesz. - podróż minęła nam bardzo szybko. - zaczekam na ciebie w samochodzie.
  • Nie musisz. Dzięki za podwózkę.
  • Poczekam na ciebie. - udałam się w stronę przylotów, nie minęło 5 minut, a tkwiłam w ramionach przyjaciółki.
  • Cicho wariatko – próbowała mnie uciszyć.
  • Przestań, niech wiedzą, że przyleciała zaginiona siostra Lulu.
  • To opowiadaj, poznałaś kogoś?
  • Jednego gościa....
  • jak całuje?
  • Nie wiem. To na zasadzie kolega – koleżanka.
  • Czyli nie poznałaś nikogo innego?
  • Nie – mruknęłam, spojrzała na mnie w swój charakterystyczny sposób, przed którym nic się nie ukryje – no może jeszcze jednego....no dobra, łącznie trzech, ale tego kelnera spotkałam tylko jeden raz. A gdzie masz Tadka?
  • Przyleci za tydzień.
  • Pokłóciliście się?
  • Nie, zachciało mu się jakiegoś surwiwalu.
  • A gdzie masz bagaż?
  • Część już jest w mieszkaniu akademickim, a tu mam część drugą.
  • Chodź, mam załatwiony transport.
  • Twój tata?
  • Nie kierowca jest przystojny.
  • Czyli jednak!
  • No nie, mówiłam ci że Cris to tylko kolega.
  • Cris? - zdziwiła się
  • jest z Portugalii – wyszłyśmy przed budynek, odszukałam wzrokiem samochodu Portugalczyka. Podeszłam od strony kierowcy, uchylił okno.
  • Wróciłaś?
  • Czekałeś?
  • Obiecałem, to czekam.
  • Otworzysz bagażnik? - spytałam
  • chcesz siedzieć w bagażniku?
  • Nie, ale bagaż mojej przyjaciółki, tak – gdy wysiadł z samochodu poczułam woń jego perfum aż przeszły mnie ciarki.
  • Cześć, ty pewnie jesteś Hania – przywitał się
  • taaa – patrzyła na niego jak zaczarowana, gdy wkładał jej walizkę do bagażnika dostrzegłam, że ma umięśnione ramiona, w końcu nie raz powtarzał, że ćwiczy.
  • Nie mówiłaś, że to takie ciacho – wyszeptała podniecona
  • normalny jest.
  • Nie...wygląda nieziemsko.
  • Hania uspokój chcicę i siedź grzecznie na miejscu – podróż wydłużyła się z powodu Madryckich korków, a po drugie Hania mimo że co jakiś czas się do mnie odezwała, rozmawiała z moim Portugalczykiem, z Cristiano. Czy to już zazdrość? Chyba tak, jestem zazdrosna o Cri.... o Hanie.
  • Gdzie mam dalej jechać? Lulu? Hej, Luluś? Kwiatuszku?
  • Co?
  • gdzie mam jechać?
  • Jedziemy do mnie? - spytałam Hanię – Hania? Chyba śpi
  • to gdzie mam kwiatuszku jechać? Bo nic nie zrozumiałem.
  • Do mnie.
  • Dobrze kwiatuszku.
  • Czemu mówisz do mnie kwiatuszku?
  • Już ci mówiłem, że to ulubione kwiaty mojej mamy.
  • Kłamiesz.
  • Możesz się jej zapytać.
  • Wiesz, że nie o to chodzi
  • mam do niej zadzwonić?
  • Cristiano, przestań.
  • Nie zareagowałaś na Lulu, Luluś, ale zareagowałaś na kwiatuszka.
  • Więc sama jestem sobie winna?
  • Chyba tak, powiesz mi coś?
  • A co?
  • Ale szczerze.
  • No okey, ale o co chodzi?
  • Ale obiecujesz?
  • Jeśli chcesz.
  • Byłbym wdzięczny.
  • Więc pytaj.
  • Co robisz za tydzień?
  • Nie wiem, a czemu pytasz?
  • Bo chciałem, cię gdzieś zabrać.
  • Taa??
  • taa – przedrzeźniał mnie – nie cieszysz się na przyjazd.....jak jej tam?
  • Hani.
  • No właśnie. Jesteście skłócone, wiem że to nie moja sprawa, ale...
  • wszystko w porządku.
  • Jesteś pewna?
  • Tak, jestem.
  • Ona śpi? Czy już nie żyje? Wiesz, nie chcę wieźć trupa w aucie.
  • Zawsze tak mocno śpi. Raz się włączył alarm przeciwpożarowy i nie słyszała.
  • To możesz śpiewać, bo coś mi się wydaje, że długo postoimy w tym korku.
  • Sugerujesz, że źle śpiewam?
  • Nie. Po prostu...
  • czyli jednak.
  • Nie Lulu, chciałem umilić czas. Tobie.....i sobie.
  • To co byś chciał?
  • Nie wiem. Wybierz coś, w schowku masz płyty. - zaczęłam grzebać w schowku samochodowym.
  • Hity disco?
  • CO?!
  • Gimme gimme gimme a man after midnight. Take me through the darkness to the break of the day!
  • Lulu! Ludzie się dziwnie na nas patrzą – nie zważając na jego słowa śpiewałam, coraz głośniej.
  • Teraz Boney M!
  • Luluś proszę – powiedział błagalnym tonem.
  • Sam wozisz tę płytę ze sobą.
  • Ale nie puszczam jej i nie drę się na całe gardło!
  • Mówiłeś, że ładnie śpiewam.
  • Looz Cristiano, nikt nas tu nie zna, możemy śpiewać do woli – zaśmiałam się
  • Tak, nikt nas nie zna. - mruknął, ściszyłam muzykę
  • co jest?
  • Co?
  • posmutniałeś.
  • Nie....wydaje ci się – uśmiechnął się sztucznie
  • Cristiano, możesz powiedzieć, Hania nie zna portugalskiego, zresztą wciąż śpi.
  • Serio, wszystko gra.
  • No powiedz! Bo zaczynam się martwić. Chcesz żebym w nocy nie spała, złapała nerwicę, włosy zaczną mi wypadać i zamkną mnie w psychiatryku.
  • Nie przesadzasz?
  • Nie – mruknęłam krzyżując ręce na piersi – no mów bo zacznę śpiewać jakieś disco!
  • Nie powiem.
  • Dobra sam tego chciałeś! Co tam mamy w repertuarze? - spojrzałam na Portugalczyka
  • nie powiem – zaśpiewał.
  • O! to na pewno znasz!
  • Nie licz, że ci powiem.
  • Daddy, daddy cool!
  • Chyba żartujesz!
  • Ani trochę.
  • Lulu, nie zrobisz tego!
  • She's crazy like a fool, What about it Daddy Cool, I'm crazy like a fool, What about it, Daddy Cool, Daddy, Daddy Cool Daddy, Daddy Cool!
  • DOBRA! POWIEM! SŁYSZYSZ! POWIEM!!!
  • nie lubisz Boney M?
  • Jedziemy samochodem, a nie szafą grającą!
  • I to mi się podoba!
  • Co ci się podoba?
  • Że w końcu wykrztusisz to z siebie.
  • Głupio mi to mówić, ale....
  • ale?
  • Nie rozpraszaj mnie!
  • Przecież, cię nie rozpraszam!
  • Właśnie, że rozpraszasz.
  • Wcale nie!
  • Wcale tak!
  • Nie kłóć się ze mną!
  • Nie chcę się z tobą kłócić.
  • To zacznij od początku.
  • Ale mi nie przeszkadzaj.
  • Ale mi nie przeszkadzaj – powtórzyłam, na co tylko westchnął
  • Lulu.
  • Tak Cristiano?
  • Jest mi głupio, bo zapomniałem o twoich urodzinach.
  • Skąd wiesz kiedy mam urodziny? - zdziwiłam się
  • ma się swoje sposoby – zaśmiał się
  • Gadaj, bo zrobię ci krzywdę!
  • Pamiętasz jak dałaś mi swój portfel do potrzymania jak szukałaś czegoś w torebce?
  • No to co?
  • Sprawdziłem w dowodzie – wytłumaczył.
  • Aha, i co w związku z tym?
  • Nooo.... dlatego pytam się co robisz za tydzień.
  • Nie wiem, bo Tadek przyjeżdża i może gdzieś wyskoczymy.
  • Poznam twojego chłopaka?
  • Mojego nie, ale Hani tak. Mówiłam ci, że nie mam chłopaka – już nie odopowiedział, resztę drogi przesiedzieliśmy w zupełnej cisz.
  • Jesteśmy? - zapytała Hania
  • tak – odparliśmy jednocześnie. Cris wyciągnął Hani walizkę z bagażnika, na co cieszyła się jak głupi do sera.
  • Pomyślisz nad tym spotkaniem? - przytulił mnie i szepnął do ucha
  • zastanowię się – mruknęłam
  • na pewno?! - zapytał gdy byłam z Hanią przy drzwiach.
  • Zadzwoń to ci odpowiem!
  • Nie mam twojego numeru!
  • Podobno masz swoje sposoby! - zamknęłam drzwi – nikogo nie ma w domu – mruknęłam wisząc Hani na szyi
  • No pokaż mi swoje królestwo.
  • Chodź – pociągnęłam ją za rękę na górę
  • O kurwa! Ale zajebiście!
  • Ty klniesz? - zdziwiłam się – wydaje mi się, że trochę za cukierkowo jak dla mnie. Nie uważasz?
  • Chodzi ci o te puchate poduszki? - wskazała palcem na różowe kudłate poduchy
  • sama je kupiłam! Fajne są, co? Z czego rżysz?
  • Gdzie będę spać?
  • Nie chcesz ze mną?
  • Nie.
  • To ci namiot na dworze wystawię.
  • To pójdę do tego Crisa.
  • Nie wiem gdzie on mieszka.
  • Ta, jasne! Ty nie wiesz!
  • No serio!
  • Dobrze, przecież ci wierzę. Niezłe z niego ciacho.
  • Ty!
  • co?
  • nie pozwalaj sobie!
  • Masz względem niego jakieś plany?
  • Czy ja wiem? Fajnie się z nim rozmawia.
  • Jest przystojny.
  • Też, ale to tylko kolega.
  • Ile ma lat? Wygląda na starszego.
  • Raczej 40 nie ma. C'nie?
  • Nie, nie. Wygląda na 23, może 24, ale i tak brałabym nawet gdyby miał tą 40.
  • boże! Hania, jesteś niewyżyta seksualnie.
  • Przestań – zaczerwieniła się
  • yhmm... Tadeusz się spisuje? - poruszyłam znacząco brwiami
  • mówiłam ci, przestań. Lepiej zrób coś do jedzenia.
  • Rąk nie masz?
  • Mam, al...
  • żadne 'ale' robimy pizze czy spaghetti?
  • Spaghetti, zdecydowanie.
  • Nie...
  • dlaczego?
  • Bo zrobimy naleśniki z truskawkami i bitą.....
  • pycha, to moż....
  • tak, świetny pomysł, zrobimy to i to.
  • I znów twoja mam będzie mówić, że jesteś w ciąży.
  • Nie będzie, powiemy, że naleśniki na deser zrobiłyśmy.
  • I ona w to uwierzy?
  • Nie ma wyboru – kilka godzin później leżałyśmy na kanapie przed telewizorem oglądając jakiś brazylijski serial.
  • Rozumiesz coś z tego? - zapytała wpatrując się w ekran
  • taaa.... - mruknęłam – przecież mówią po portugalsku.
  • I o co tam chodzi?
  • Ta ciemna w białej sukience, chociaż to nie zupełnie biały, bardziej takie ecru, chociaż też nie...
  • Emanuella.
  • No, i ten Fernando jest z Emanuellą, ale ojciec Emanuelli nie zgadza się na ten związek, bo wujek Fernando – Luis w młodości odbił miłość jego życia i wtedy ojciec Emanuelli poślubił matkę Emanuelli – Marię, a matka miała romans z dziadkiem Fernando, a na dodatek ten dziadek jest zakochany w Emanuelli i nie wie o tym że Emanuella jest jego córką. A tak na prawdę to Emanuella kocha Fernando, od wypadku w którym uratował jej siostrę, a jej siostra – Katia – od tamtego momentu też kocha Fernando i chce ją zabić.
  • Serio? - zapytała z niedowierzaniem
  • no...
  • ale to piękna miłość – zapłakała
  • żartujesz?
  • Nie, on ją kocha, ona jego i oboje cierpią.
  • Chyba słońce ci szkodzi.
  • Nie rozumiesz, bo nie jesteś zakochana.
  • al....
  • ale młody Axl Rose się nie liczy.
  • Jak to nie? Ale przyznaj, fajny był
  • tak, ale ten Cris fajniejszy.
  • Nie wiem, może....
  • aaaaa.....wiedziałam
  • nic nie wiedziałaś, lubię go, ale to wszystko. Nic, zupełnie nic do niego nie czuję.
  • Serio?
  • Serio – mruknęłam podirytowana
  • a jak ci idzie nauka hiszpańskiego?
  • Perfectamente!
  • A podryw Crisa?
  • A w ryj chcesz dostamente?
  • No dobra, już nie pytam.
  • Idziemy gdzieś na imprezę? - zapytałam
  • ty tylko o imprezach.
  • Od przyjazdu tu, nigdzie nie byłam.
  • Żartujesz?
  • Nie, dzielnie uczyłam się hiszpańskiego.
  • To do ciebie nie podobne.
  • A jednak.
  • I wytrzymałaś? - spytała zdziwiona
  • tak, ale jak nigdzie nie pójdę to zwariuję.
  • Nie mogłaś iść z Crisem?
  • Najwyraźniej nie mogłam.
  • A dla.....
  • proszę! Hanulka – zawisłam dziewczynie na szyi – zaszalejmy, tylko ty i ja!
  • Ty i ja.
  • Od zawsze....
  • na zawsze – dokończyła

Valdebebas
  • Attention please! Hry guys! Attention! Attention!
  • Cicho! Marcelo przemawia, po angielsku.
  • Thank you. W imię tradycji, chciałem...
  • ej! miało być po angielsku! - oburzył się Francuz
  • Te! Benzema! Taki mądry?
  • Pewnie!
  • a gówno byś zrozumiał!
  • Zawsze coś – zarechotał
  • a poza tym – wtrącił się Pepe – pamiętaj, że Ramos angielski zna perfekcyjnie.
  • CO RAMOS? - wydarł się Hiszpan
  • będziesz tłumaczył przemowę Marcelo, na hiszpański.
  • Ale ja nie znam brazylijskiego.
  • W Brazylii mówi się po portugalsku, debilu – puknął Hiszpana w czoło bramkarz
  • co Iker? Taki mądry?
  • Nie, dlatego ty będziesz tłumaczyć – odparł spokojnie Iker
  • ale ja nie znam portugalskiego, niech tłumaczy Kaka, albo Fabio, albo Pepe
  • ale to będzie przemowa po angielsku. - objaśnił Pepe – a ty znasz go z nas najlepiej
  • ty chcesz dziś w łeb dostać!
  • Sergio spokojnie, ja tylko stwierdzam fakty.
  • Stwierdzaj je gdzie indziej.
  • Dobra! Cicho, Marcelo mów. - Iker uspokoił resztę piłkarzy
  • w imię tradycji, przed rozpoczęciem każdego sezonu wychodzimy na imprezę, ale zrobimy takie 'before party' tejże imprezy. Zarezerwowałem stolik.
  • Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że chcesz iść się napić?
  • No mogłem, ale to ciekawsze określenie. To kto idzie?
  • Sami czy z babami? - spytał dotąd cichy Fabio – znaczy wagsami.
  • Nooo....jak pić to bez nich – zauważył Pepe - ale ktoś nas do domu odprowadzi – dodał
  • Zawsze możesz wziąć ze sobą kartkę 'tu mieszkam' – mruknął Ronaldo
  • to jest myśl! Takie samoprzczepiające się
  • Marcelo, jakie?
  • Jak to jakie? Samoprzyczepiające się.
  • Jak już, to samoprzylepne – poprawił rodaka Kaka.
  • Mogą być i takie. Ja napiszę sobie adres i tam mnie odwiozą – oświadczył Marcelo
  • zacznijmy od tego czy doczłapiesz się do taksówki. - dodał Portugalczyk
  • chyba doczołga – zarechotali
  • to w namiocie się położymy – dodał Marcelo
  • tobie wystarczy drzewo. - mruknął Francuski napastnik
  • Ej Cris! Przyjdziesz?
  • Przyjdę, ale nie będę cię odprowadzać.
  • Żebym ja ciebie nie odprowadzał.
  • Tak, tak. To co, gdzie i o której?
  • Impreza, czytaj podryw dupci, dziś, „Pacha”, 21. i weź kartkę z adresem.

    Lulu

  • to gdzie idziemy?
  • Dziś wieczorem o 21 ruszamy na podbój „Pachy” gotowa?
  • Zawsze.....



    Przepraszam was, że nie informowałam o poprzednim rozdziale,, teraz gdy wróciłam nadrobiłam wasze nowości, ale nie komentowałam bo wszystko odbyło się za pomocą telefonu, rozdział jest zupełnie inny niż planowałam, ale i rozdział powstał na telefonie. wybaczcie, że o tym też nie poinformuję.
    widzimy się prawdopodobnie za tydzień:))

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 5

Dedykowane

Celi za każdy komentarz i słowa w nich zawarte.


    Cristiano

  • aż tak spodobał ci się kurs? Zajął miejsce pasażera
  • Też, ale bardziej
  • tak wiem nauczycielka.
  • Jak nauczycielka? - zdziwił się Brazylijczyk
  • no ta od kursu?
  • Aaaa, ta. To już przeszłość. - machnął ręką
  • jak wysyłałeś mi sms, to pisałeś, że będzie matką twoich dzieci.
  • Kwadrans temu poznałem dziewczynę. Nie dość, że ładna, mądra to z charakterkiem.
  • Zakochałeś się?
  • Nie, jest mojego wzrostu. Jakby była niższa i gdyby mnie nie przejrzała, to może. O zobacz wychodzi – wskazał na dziewczynę
  • Lulu – wyszeptał ledwo słyszalnie...

    Lulu

  • Hola, papa – powiedziałam, gdy zajęłam miejsce obok taty
  • Szybko się uczysz – zaśmiał się
  • Gracias
  • teraz będziesz mówić tylko po hiszpańsku?
  • No co ty? - zaśmiałam się – na tym moja znajomość słówek się kończy. - zażartowałam
  • Naprawdę? A jak wykładowca?
  • Pierwsze co powiedział, to Hala Madrid. Chyba jest czegoś fanem.
  • Królewskich – zaśmiał się
  • Czego? - posłałam mu zdziwione spojrzenie
  • Realu Madryt.
  • Aha – mruknęłam – mogę głośniej?
  • Pewnie.
  • Będziesz śpiewać?
  • A jak myślisz?..... Whisky moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam. Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam, mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć, lecz nie wiedzą o tym, że najgorzej w życiu to, to samotnym być, to samotnym być, ouu yeah!
  • Jesteśmy.
  • Szybko. - zdziwiłam się
  • Szybko? Lulu dałaś mi godzinny koncert w samochodzie z jednym bisem. Najbardziej podobało mi się jak śpiewałaś tą piosenkę o biedronce.
  • A nie Macarena? - zapytałam smutno.
  • Też, to wtedy ludzie dziwnie się na nas patrzyli?
  • Gdybyś nie tańczył, to by się nie patrzyli – zaśmiałam się, naśladując tatę
  • bardzo śmieszne – weszliśmy do domu.
  • Cześć mamo! - nic, zero reakcji, w kuchni znalazłam kartkę „ zróbcie sobie obiad, jestem w teatrze, wrócę późno, mama” - pizza czy sushi? Poszukam w internecie, jakiegoś
  • A może zjemy na mieście?
  • Dobry pomysł. To chodźmy. - wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy z powrotem do centrum, zajęliśmy miejsce w przytulnej knajpce. Starsza pani na przystawkę podała nam duże zielone oliwki. Takich dużych, wręcz ogromnych jeszcze nie widziałam.
  • Na co masz ochotę?
  • Nie wiem na co, ale myślę że coś hiszpańskiego. - mruknęłam przeglądając menu
  • co dla państwa? - zapytał kelner, podniosłam wzrok zza karty, spojrzałam na niego, przyglądał mi się
  • niezłe ciacho – pomyślałam
  • co by pan polecił? - zapytał tata
  • to może smażone krewetki, albo paella?
  • Ja wezmę to drugie. - mruknęłam nie odrywając oczu od przystojnego kelnera
  • to dla mnie krewetki.
  • Co do picia?
  • Wodę i sok....
  • pomarańczowy – dokończyłam

    W Polsce

  • Hanka! Hania! - wołał za dziewczyną
  • czego chcesz?
  • Co z moją Lulu?
  • Z twoją Lulu? Z TWOJĄ?!
  • No tak – wyszczerzył się
  • nie jesteście razem
  • ale ja nie mogę bez niej żyć!
  • Tak samo myślałeś, gdy posuwałeś ponton?
  • Jaki ponton?
  • Ta co ma usta wypchane botoksem.
  • Aaaa, z tą. To był błąd, byłem pijany
  • ty zawsze jesteś pijany
  • dzięki.
  • To nie był komplement.
  • Gdzie ona jest?
  • Jaka ona?
  • Miłość mojego życia.
  • Pewnie obciąga komuś, albo siedzi w solarium.
  • Lulu w solarium?
  • Chodzi ci o Lulu? Pomyślałeś, że mogłaby komuś....
  • nie pomyślałem, zresztą mówiłem, miłość mojego życia.
  • Dla ciebie jej nie ma. - syknęła przez zęby
  • ale je ją kocham.
  • Nie pieprz bzdur.
  • Odzyskam ją! A wiesz dlaczego? Bo Lulu mnie kocha!
  • Żartujesz? Nigdy cię nie kochała.
  • Co?
  • nie co, tylko taka jest prawda, dla niej nie istniejesz.
  • To prawda, że jest w Hiszpanii?
  • Przecież mówiła, że tak, a co cię to interesuje?
  • Ma kogoś?
  • Nie wiem.
  • Czyli nie ma. Zobaczysz, ja i ona, jeszcze będziemy razem
  • co planujesz?
  • Polecę do Hiszpanii i ją odzyskam.
  • Zrozum, że to koniec.
  • Nie dla mnie.

    Cristiano

  • dlaczego nie możemy zjeść w Mc-u?
  • Bo trener, by nam nogi z dupy powyrywał. - odparł
  • ty patrz! A, mówiła że nikogo nie ma.
  • Kto?
  • Lulu, a tu siedzi z jakimś facetem w garniaku.
  • Może to jej tata?
  • Albo laska lubi starych i bogatych.
  • Nie przesadzaj. Chodź usiądziemy tam, nie będzie nas widzieć.
  • Chcesz śledzić Lulu?
  • Nie, chcę w spokoju zjeść obiad. Coś w tym dziwnego? - zajęli miejsca przy stoiku, chwilę później podeszła rudowłosa kelnerka.
  • Co dla panów? O MÓJ BOŻE! TY! TO TY! - pisnęła – to ty grałeś w tej reklamie! Boże, boże, boże, BOŻE! Zawsze ją oglądam! Chyba zemdleje! - powachlowała się teatralnie ręką.
  • O jaką reklamę pani chodzi?
  • Tych zegarków! Nie pamiętam firmy, bo skupiłam się na pana oczach i...i...i na serio ma pan taką klatę?
  • Tak ma – wycedził Brazylijczyk – a teraz, gdyby mogła pani przyjąć zamówienie, to byłbym wdzięczny.
  • Jest pan...jego....jego
  • narzeczonym – zaśmiał się Portugalczyk
  • i chcielibyśmy w spokoju zjeść obiad, prawda misiaczku?
  • Tak, baranku.
  • Czyli nie mam szans?
  • Nie.
  • I nie mam zostawiać numeru telefonu?
  • Nie.
  • A może jednak zos....
  • nie, i te dwie ryby.
  • Zaraz przyniosę.

    Lulu

  • Życzę smacznego – tan sam kelner podał nam obiad i czarująco się uśmiechnął – mam nadzieję, że będzie smakować, a sok jest świeżo wyciśnięty – zaserwował mi sok w pięknie przyozdobionej szklance.
  • Dziękuję – kelner się oddalił, a ja delektowałam się sokiem z hiszpańskich pomarańczy.
  • A ja dostałem tylko plaster pomarańczy.
  • Chcesz tą sprężynkę?
  • Nie – zaśmiał się – podoba ci się?
  • Co?
  • czy właśnie miałem szansę poznać przyszłego zięcia?
  • Wiesz co?
  • Nie wiem.
  • Nie przesadzaj.
  • Zna angielski i zapewne hiszpański
  • mogę w spokoju zjeść? - zaśmiałam się – tato, przestań, ten kelner myśli, że się z niego śmiejemy.
  • Czyli ci się podoba. - podsumował
  • jest przystojny, to trzeba mu przyznać, ale nic poza tym.
  • Powiedzmy, że ci wierzę.
  • Dziękuję, a teraz pozwolisz, że w spokoju zjem, tato.
  • Wedle życzenia, Laurencjo.

    Wieczorem

  • Wychodzisz? - zapytał tata
  • idę się przejść. - wyjaśniłam
  • tylko wróć do rana.
  • Może od razu pójdę na kurs?
  • Jeśli dasz radę – dodał
  • wychodzę, cześć. - wyszłam i podążyłam nad staw. Mając nadzieję, że spotkam Cristiano, a z drugiej strony chcąc być sama. Nie zastałam go. Usiadłam na kamieniu i zadzwonił mój telefon „Karol”.
  • Czego chcesz? - syknęłam do słuchawki
  • Lulu, kochanie! Nareszcie odebrałaś!
  • Dzwoniłeś pierwszy raz. - powiedziałam ironicznie
  • ale minęły cztery sygnały.
  • Nie rozumiesz, że to koniec?
  • Ale dlaczego?
  • Nie rozumiesz?
  • Nie. Rozumiem to, że cię kocham.
  • Przestań pieprzyć bzdury.
  • Brakuje mi ciebie.
  • Nie wrócę do ciebie! Zrozum, to raz na zawsze
  • odzyskam cię, czy będziesz tego chciała czy nie. Wiesz czemu? Jesteś zwykłą dziwką. Tatuś gubernatorem. Komu dałaś, by dostał taką pracę?
  • Po pierwsze ambasadorem, po drugie ja nie bzykam się z kim popadnie, po trzecie odpierdol się od mojej rodziny, a po czwarte nie radzę ci robić jakiegokolwiek ruchu, który może zbliżyć cię do mnie, nie dzwoń, nie pisz, nie przyjeżdżaj.
  • Bo co?
  • Bo pożałujesz.
  • Grozisz mi?
  • Ostrzegam. - rozłączył się. Co on kombinuje? Co to miało znaczyć? „odzyskam cię, czy będziesz tego chciała czy nie.” nie wytrzymałam, łzy popłynęły po policzkach. Serce miałam w strzępach, jak ktoś kogo kiedyś się kochało, może mówić takie rzeczy? Nie wiem, czy byłam bardziej zdenerwowana czy wściekła. Wytarłam słone krople z twarzy. Doigrał się, nie wiem co planuje, ale dowie się co ja mam w planach, więc lepiej będzie dla niego by nie stanął na mojej drodze.
  • Znowu się spotykamy.
  • Śledzisz mnie?
  • Nie, od dawna tutaj przychodzę.
  • Super – mruknęłam
  • coś się stało? - zapytał kucając obok
  • nie – odparłam odwracając głowę
  • hej, Lulu – chwycił mnie za brodę i odwrócił w swoją stronę – Luluś, czemu płaczesz?
  • bo...bo...bo...bo...Ka...Ka....Karol...to..o...debil – wyjąkałam
  • Co? o czym mówisz? - otarł stróżkę łez z polika
  • Karol, to mój były chłopak. Zadzwonił kilka minut temu – wyjaśniłam po uspokojeniu się.
  • Groził ci? - streściłam kompanowi cały przebieg rozmowy, objął mnie ramieniem i delikatnie przytulił – nie martw się, będzie dobrze, jest tylko mocny w gębie, zresztą ty też – zaśmiał się, za co dostał z łokcia w bok – i silna do tego – mruknął masując obolałe miejsce - więc jakby gościu tu przyjechał to jego twarz na tym ucierpi – odparł - ale nie próbuj tego na mnie – dodał pośpiesznie – i pamiętaj, że nie można tak traktować ludzi. Nie miał powodu, by cię obrazić, w końcu to on zachował się jak....
  • ostatni chu....znaczy niemoralny człowiek.
  • Tak, a kiedy nie zrozumie, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego, to ja sobie z nim porozmawiam, ale inaczej.
  • Jak inaczej? Chcesz mu przypieprzyć?
  • Powiedziałem, że inaczej z nim porozmawiam.
  • A to, nie to samo?
  • Nie – mruknął
  • skoro tak uważasz. Cristiano?
  • Tak, Lulu?
  • Przytulisz mnie? - nie odpowiedział, bez słowa objął mnie ramieniem. - chciałam, żebyś mnie przytulił, a nie objął.
  • Upierdliwa jesteś.
  • Próbuję być miła.
  • Właśnie.
  • No!
  • próbujesz.
  • Późno już.
  • I co?
  • Będę się zbierać. Może tym razem się wyśpię.
  • No właśnie, zapomniałem.
  • Czego?
  • Miałaś być miła.
  • Przepraszam. Drogi Cristiano, byłbyś tak łaskawy i raczył uświadomić mą skromną osobę o tym, czego zapomniałeś? Waćpan wybaczy, że po imieniu się zwracam, ojciec ukarze mnie za to, przepraszam.
  • Nie przesadzasz? - zdziwił się – jak kurs?
  • Dobrze, jutro druga lekcja.
  • Jakbyś chciała mógłbym ci pomóc.
  • W sensie?
  • Będziemy rozmawiać, po hiszpańsku, a nie portugalsku. Co ty na to?
  • Zastanowię się. Cześć.
  • Odprowadzę cię.
  • Znam już drogę.
  • Wolę mieć pewność, że bezpiecznie dotrzesz do domu.
  • Skoro chcesz.

    Następnego dnia, szkoła językowa

  • Hej, Lulu!
  • Cześć....Marcelo.
  • Pamiętasz? - uśmiechnął się – jak idzie ci nauka?
  • Dobrze. Coś się stało?
  • Chciałem cię o coś zapytać.
  • Śmiało, pytaj.
  • Widziałem cię wczoraj w „Parrilla”
  • i się nie przywitałeś?
  • No bo....bo byłaś z kimś i nie chciałem wam przeszkadzać.
  • No co ty. Mój tata, mimo pozorów to wyluzowany facet.
  • To był twój tata?
  • Myślałeś, że kochanek? - zaśmiałam się
  • Nie, nie! - szybko zaprzeczył – młodo wygląda
  • Oj Marcelo. - potargałam włosy Brazylijczyka – fajne loksy
  • podobają ci się?
  • Pewnie.
  • Mam nadzieję, że do zobaczenia.
  • A jak. Cześć – wyszłam ze szkoły i udałam się w stronę parkingu, gdzie czekał tata.
  • Lulu? - usłyszałam za plecami
  • Cześć, co tu robisz?
  • Przyjechałem, po kumpla. Odwieźć cię?
  • Nie, mój tata już przyjechał. Ciao.
  • Cześć. Lulu?
  • Ta?
  • przyjdziesz nad staw?
  • Może tak, może nie.
  • Będę czekać.

Ubranie Lulu (szkoła)





I teraz zastanawiam się, czy sprowadzać Karola czy nie.
Pasował by do kelnerki ;))

Marii - hmmm.... płakać nie płakałam, ale jak mam w zwyczaju wyzywałam wszstko i wszystkich, którzy stanęli mi na drodze.
Celia - Kochana, ale Lulu pali, jak smok na Wawelu :))

P.S. nie wyświetlają mi się obserwatorzy, wiecie może jak temu zaradzić, bo ja jestem zielona i znam się na tym jak baletnica na boksie, więc jeśli umiałyście by pomóc, byłabym wdzięczna.