piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 31

Obudziłam się przed Portugalczykiem, zdjęłam z siebie jego ramię, ubrałam koszulkę i zeszłam na dół. Tradycyjnie przywitałam się z psami i wypuściłam je na dwór. Znalazłam jakieś tabletki przeciwbólowe wzięłam dwie i popiłam wodą. Kiedy robiłam śniadanie zauważyłam na stole kartkę z napisem „dzieciaki” może to do nas? Z czytaniem tego co jest w środku, poczekam aż Cris się obudzi. Nie musiałam długo na niego czekać, kwadrans później siedział przy stole pijąc kawę, co rzadko mu się zdarza. Postawiłam przed nim talerz i kartkę, usiadłam obok.
  • co to? - mruknął
  • nie wiem. Otwórz. - bez słowa rozłożył kartkę – czytaj
  • kochani
    Prezent jest cudowny. Przyjęcia niespodzianki nigdy nie zapomnę (tortu też) lata 40 są tym co uwielbiam, mam nadzieję, że nie będziecie się na mnie gniewać, ale wykorzystam prezent już dziś, mam nadzieję, że wyjazd coś zmieni. Nie martwicie się o mnie, dam sobie radę. Kocham was i życzę wam tyle szczęścia ile teraz mam ja.
    Do zobaczenia za tydzień.
    Doly
    P.S. W lodówce macie tort”
  • tort w lodówce? - spytałam i od razu go z niej wyciągnęłam – chcesz?
  • Nie, nie. Ale dziwi mnie, że od razu poleciała do tego SPA. I jest jeszcze coś.
  • Co takiego?
  • Życzy nam tyle szczęścia ile ma, o co chodzi? - wzruszyłam tylko ramionami
  • musisz pytać Dolores.
  • Kwiatuszku, musimy porozmawiać.
  • O czym? - zdziwiłam się – coś nie tak?
  • Co się dzieje? - spytał patrząc mi w oczy
  • zależy o co ci chodzi?
  • Konkretnie o ciebie.
  • Coś zrobiłam? - spytałam lekko zdenerwowana
  • nie, po prostu znów się zmieniłaś.
  • Możesz jaśniej?
  • Jesteś...jesteś...ach..po co to robisz?
  • CO? - zdziwiłam się
  • Lulu, wiesz dobrze, że mi możesz powiedzieć wszystko. Widzę, od kilku dni chodzisz podenerwowana, nie śpisz, ostatnio płakałaś.
  • Bo film oglądałam – przerwałam mu
  • Laurencja...mów prawdę
  • no dobra – westchnęłam – boję się.
  • Kogo?
  • A może czego?
  • Nie, kochanie...nie....za dobrze cię znam. Kto to? Karol? - delikatnie przytaknęłam głową
  • bo...wydaje się być dziwne, nie odzywa się, nie widuję go, nie zostawia dziwnych wiadomości, nie dzwoni...on coś knuje, rozumiesz?
  • Za dużo filmów oglądasz – odparł – przy mnie nic ci się nie stanie.
  • A jak ciebie nie będzie?
  • Zawsze będę przy tobie – szepnął
    Tydzień później
  • Laurencja!
  • Daj mi chwilę – odkrzyknęłam – zaraz zejdę – wyszłam z łazienki zadowolona wynikiem, ubrałam sukienkę, w rękę złapałam jasną skórę i torebkę – zapniesz?
  • Pewnie, odwróć się – piłkarz zapiął zamek i pomógł mi ubrać skórę.
  • Mamo, wychodzimy.
  • A śniadanie?
  • Jest 10 – odparłam – a poza tym... - spojrzałam na Cristiano – zaraz coś zjem – szepnęłam
  • pojedziemy do Jose – mruknął Portugalczyk
  • to co ze śniadaniem? - spytała podchodząc bliżej
  • Cristiano się tym zajmie, pa mamo – pośpiesznie wyszłam ciągnąc go za sobą.
  • Wiesz, że nie wymigasz się?
  • Wiem – posłałam mu uśmiech – mam ochotę na owoce... i tosta z serem i do tego majonez...albo ogórek...chociaż najlepsze byłby chipsy z bitą śmietaną – spojrzałam na niego – no co?
  • Nic, dobrze się czujesz?
  • Średnio – mruknęłam – jestem przed okresem.
  • No dobra – mruknął i odjechał w stronę centrum. Siedzieliśmy w małej knajpce, mimo, że rozpoczął się październik, na dworze było dosyć ciepło. Długo nie mogłam się zdecydować na co mam ochotę, w końcu wybrałam sałatkę owocową i naleśniki z nutellą.
  • Bardzo zdrowe – skomentował
  • owoce są zdrowe – odparłam – jedz zieleninę za nas oboje. Chcesz spróbować?
  • Nie dziękuję – uśmiechnął się
  • chcesz, zrób aaa... - wsadziłam mu kawałek do ust – dobre, co?
  • Pewnie. Co robisz po odebraniu wyników?
  • Spotkam się z Hanią i odbiorę Pino.
  • Okey, a tak właściwie po co był im psiak?
  • Jakiś kolega Tadka szedł na podryw – odparłam – a jak zdam to pewnie pójdziemy się napić...soku, ewentualnie jeden drink, a jak nie, to będę skakać z mostu. A ty?
  • O której wrócisz?
  • Nie wiem – wzruszyłam ramionami – a czemu?
  • Gareth dziś przyjdzie.
  • Gareth? Ten Gareth?? fan Red Hotów? Fajnie, widzę, że przeszła ci faza „Gareth z pewnością poderwie Lulu, a Lulu pobiegnie za nim zostawiając mnie samego, och biedny Cristiano, co ja pocznę”
  • ha ha ha, bardzo śmieszne. - mruknął – skończyłaś?
  • Nie popędzaj mnie i się nie obrażaj....Cristiano?
  • Tak Kwiatuszku?
  • Pojedziesz za mnie? A ja pojadę na trening za ciebie.
  • Maleńka, nie przesadzaj.
  • Zjadłam, możemy jechać. - wyszliśmy trzymają się za ręce, Cris odwiózł mnie do szkoły, przed wyjściem z samochodu dostałam namiętnego buziaka. Weszłam do sekretariatu, podpisałam dokumenty i otrzymałam kopertę, w której znajdę świadectwo z pozytywnym, bądź negatywnym wynikiem. W sekretariacie rozerwałam kopertę i spojrzałam na dokument
  • Gratulację – uśmiechnęła się sekretarka
  • zdałam?
  • Tak, tu jest wynik – wskazała palcem
  • czad – szepnęłam
  • czas na zabawę – zaśmiała się
  • chyba tak. Do widzenia – wyszłam z budynku, przed nim czekała Hania, trzymając na smyczy mojego małego potwora – Pino! - zawołałam, psiak momentalnie do mnie podbiegł, wzięłam go na ręce i pocałowałam w głowę. Przywitałam się z przyjaciółką i razem poszłyśmy przed siebie – idziemy się napić?
  • Pewnie, ale gdzie nas z nim wpuszczą?
  • Znam jedno miejsce – uśmiechnęłam się
  • robią dobre drinki?
  • Pewnie, w końcu trzeba uczcić zdany egzamin. - siedziałyśmy w środku, zamówiłyśmy drinki i nadrabiałyśmy czas, w którym się nie widziałyśmy. Hania wyszła do łazienki, a ja patrzyłam na świadectwo, spojrzałam na datę. Włączyłam kalendarz w telefonie, przez ten stres spóźniał mi się okres. Na początku myślała, że to inny powód, ale dzisiejszy test wyszedł negatywny, tylko mogłam go wyrzucić do innego śmietnika...
    Z perspektywy Cristiano
  • Dziś biorę Lulu do siebie – mruknąłem przebierając się
  • coś się stało?
  • Jej rodzice gdzieś jadą, a nie chcę zostawiać jej samej w domu.
  • Miło z twojej strony. - odparł Gareth
  • nasze spotkanie wciąż aktualne. - odparłem i wyszedłem z szatni. Podjechałem pod dom mojego Kwiatka, nikogo nie było w środku, otworzyłem drzwi zapasowymi kluczami mojej dziewczyny. Wszedłem na górę, z garderoby wyciągnąłem małą średniej wielkości walizkę. Spakowałem do środka kilka rzeczy, spojrzałem na szafkę, otworzyłem pierwszą szufladę, bielizna, coś się przyda, w drugiej były bikini, wziąłem dwie pary, basen zakryty w domu jest, więc się przyda, ciekawiła mnie ostatnia szuflada, po chwili namysłu również ją otworzyłem, ciekawe...nie wiedziałem, że moja dziewczyna posiada takie zestawy, koronka, mało materiału, idealne na wieczór we dwoje. Zamknąłem szufladę nie biorąc nic ze środka, wszedłem do łazienki, jakieś smarowidła jej się przydadzą, tylko które...krem, jakieś waciki, spadł mi tusz do rzęs, kiedy go podnosiłem zwróciłem uwagę na wystające ze śmietnika opakowanie, wyciągnąłem je...test ciążowy? O co chodzi? Lulu nic nie wspominała, a skoro jest opakowanie, musi być i test. Otworzyłem śmietnik i zajrzałem do środka, nic nie znalazłem, ale był za śmietnikiem przy ścianie. Wziąłem go do ręki, dwie kreski. Na opakowaniu przeczytałem co oznaczają. Dlaczego mi nie powiedziała? Nie mogła uwierzyć czy po prostu się bała? Nie mam pojęcia, ale wiem, że jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi.
    Z perspektywy Lulu
  • Muszę ci coś powiedzieć – szepnęłam
  • no mów.
  • Okres mi się spóźnia, ale nie jestem w ciąży.
  • Skąd ta pewność? - spytała marszcząc brwi
  • robiłam test, wyszedł negatywny. To przez stres, przed odebraniem wynik matur też mi się spóźnił. Nie martw się, nie będziesz chrzestną... no chyba, że Pino.
  • Lulu?
  • Co?
  • ty i Cristiano...to tak...jak go...ty i on to na poważnie?
  • Chyba tak – mruknęłam
  • chyba?
  • Kocham go – szepnęłam – nawet bardzo
  • marzycie o czymś?
  • Cristiano i ja?
  • Nooo taak – odparła
  • nie mamy marzeń – odpowiedziałam – zmieńmy temat i do dna
  • za nas...wariatki jakich mało – stuknęłyśmy się szklankami, które po chwili były puste. Po kilku godzinach rozstałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Postanowiłam pójść na pieszo, żeby trochę się ocucić. Telefon dał znać o nowej wiadomości, wyciągnęłam go i przeczytałam „ a jednak czasem jesteś sama, to odpowiedni czas żeby się bać...”
    Z perspektywy CR
    Lulu nie daje żadnego znaku, mogła chociaż wysłać SMS, że jest cała i zdrowa, a raczej, że są cali i zdrowi. Mam dziwne przeczycie, że coś mogło się jej stać. Usłyszałem dzwonek do drzwi, szybko poszedłem otworzyć.
  • O to ty – powiedziałem
  • jestem nie w porę?
  • Nie, nie. Tylko...
  • mów.
  • Lulu jeszcze nie ma, a mam dziwne przeczucie, że...
  • to na co czekasz! Ubieraj się, idziemy jej szukać – przerwał – nie zapomnij telefonu.
  • Gareth, a jeśli jej coś...
  • nawet tak nie mów. Tylko pomyśl, gdzie mogłaby być.
  • Nie wiem, albo w jakimś barze, gdzie wpuszczają z psami, albo....
  • albo właśnie wraca do domu. - dokończył – słuchaj, nie wiem gdzie w Madrycie możesz wejść z psem, a gdzie nie. Bierz samochód i jedź to sprawdzić, a ja poszukam w okolicy. Lulu jest z Pino, tak?
  • Tak, wiesz...
  • wiem, jak wygląda, ona i pies. Oboje znam.
  • No dobra, to jesteśmy w kontakcie. - odparłem, podbiegłem po samochód i kilka minut później jechałem w stronę baru...
    Z perspektywy Lulu
  • Wiem, że to ty – powiedziałam
  • tęskniłaś? - usłyszałam, było ciemno, a ulice rozświetlały tylko lampy. Bałam się, nie wiem do czego jest zdolny
  • Karol?
  • Tak kociaku?
  • Pokaż się – szepnęłam
  • jestem za tobą – po chwili go zobaczyłam, był pod wpływem, mimo słabej widoczności, wiedziałam, że coś brał
  • zostaw mnie w spokoju – powiedziałam
  • boisz się – zakpił – mnie? Miłości swojego życia?
  • PRZESTAŃ PIEPRZYĆ BZDURY!
  • Lulu, jak do mnie mówisz? - podszedł bliżej – przecież mnie kochasz.
  • Nie, nie, nie, nie. Jesteś nikim, dla mnie jesteś nikim.
  • Lepiej być nikim, niż zwykłą dziwką, która rozkłada nogi przed kim popadnie – syknął i mocno uderzył mnie z pięści w twarz, upadłam. Syknęłam z bólu, miał na dłoni kastet. Poczułam krew w ustach gdy po raz kolejny zadał mi cios. Pino szczekał i próbował go ugryźć, ale to tylko szczeniak, nie mógł mi pomóc – jeśli nie będziesz moja, to do nikogo nie będziesz należeć.
  • Przestań – powiedziałam przez łzy – przestań
  • zabiję cię, rozumiesz, zabiję – syknął wściekle. Zadawał kolejne ciosy, bolało co raz bardziej i bardziej. Pino pobiegł w kierunku osiedla, zostałam sama, łzy płynęły mi po policzkach, czułam przeszywający ból w dole brzucha, kiedy zaczął mnie po nim kopać. Płakałam, a on nie przestawał, czułam krew, widziałam ją... zamknęłam oczy by na niego nie patrzeć, robiło mi się co raz bardziej słabo, niczego nie czułam, nic nie słyszałam.
    Z perspektywy Garetha
    Rozglądałem się po osiedlu, co chwila sprawdzając telefon, sprawdzałem, każdy kąt, każdy zaułek. Usłyszałem szczekanie psa, pobiegłem w tamtym kierunku, pies mnie zauważył i zaczął uciekać, zastanawiałem się czy to był Pino. Zacząłem biec w tamtą stronę, lecz nigdzie nie widziałem szczeniaka. Rozglądałem się, ale nic nie widziałem, zacząłem wołać psa...pomogło, ponownie usłyszałem jak szczeka. Podbiegł do mnie, kucnąłem, miał krew na pyszczku, zakląłem pod nosem i nakazałem mu pokazać mi gdzie jest dziewczyna. Biegłem za nim, zatrzymał się, rozglądałem się, nigdzie jej nie widziałem, spojrzałem na psa, podbiegł w stronę krzaków, udałem się w tamtą stronę.
  • Lulu! - krzyknąłem, leżała nie przytomna, była zakrwawiona, sprawdziłem czy żyję, ledwo wyczuwałem puls, wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Próbowałem dodzwonić się do Cristiano, ale nie odbierał. Pojechałem z nią do szpitala biorąc ze sobą szczeniaka. Mimo wielkich sprzeciwów pozwolono mi go zabrać. Czekałem przed szpitalem, w końcu dodzwoniłem się do Portugalczyka.
  • Gdzie ona jest? - krzyknął gdy wysiadł z samochodu
  • nie wiem, nie wpuścili mnie.
  • Dlaczego? Przez Pino...on ma...ma krew na..
  • tak.
  • Tu nie można parkować – ktoś zwrócił uwagę
  • szlag. Masz kluczyki, jedź do domu, zostaw Pino, nie wiem, weź rzeczy Lulu, są w mojej garderobie. - wytłumaczył mi co gdzie jest, wziąłem od niego kluczyki i pojechałem w stronę jego domu.
    Z perspektyw CR
    Krążyłem od godziny po korytarzu, nikt nie wychodził, a ja chciałem wiedzieć, co dzieje się z moją dziewczyną i...i naszym dzieckiem. Kwadrans później dołączył do mnie Bale. Odłożył walizkę, którą dziś pakowałem i podał mi wodę
  • po co mi woda? - nie odpowiedział – Gareth?
  • Co? napij się, trochę cię ochłodzi.
  • Do cholery, moja dziewczyna....
  • wiem, ale nie pomożesz jej będąc taki wściekły. - powiedział spokojnie – spakowałem też twoją bluzę i jakąś koszulkę.
  • Dzięki – mruknąłem
  • i nadal nie rozumiem dlaczego tak zachowywałeś się wobec mnie.
  • O co...
  • daj mi dokończyć. Lulu jest twoją dziewczyną, tak?
  • No tak.
  • Rozumiem, że możesz być o nią zazdrosny, ale to że rozmawialiśmy dwa razy nie znaczy, że musisz być z tego powodu wściekły. Na nią czy...czy na mnie.
  • Pewnie, przecież to wiedziałem – odparłem zmieszany – dzięki za pomoc.
  • To nie mi powinieneś dziękować. - spojrzałem na niego zdziwiony – Pino mnie do niej zaprowadził.
  • Znowu – szepnąłem
  • co?
  • nic – odparłem. Czekaliśmy dobre pół godziny na lekarza, kiedy wyszedł od razu zerwałem się i czekałem co powie.
  • Przykro mi nie mogę udzielić panom informacji, nawet jeśli gracie w Realu Madryt...tylko rodzina.
  • A...a...ale
  • ale my jesteśmy rodziną – powiedział Gareth
  • tak? - zdziwił się lekarz
  • no tak – przytaknął – Cristiano?
  • Co? - spojrzał na mnie wyczekująco – Lulu i ty
  • jesteśmy zaręczeni – wymamrotałem – a ten będzie świadkiem...
  • to pana narzeczona?
  • Tak, dlatego chcę wiedzieć, co się z nią dzieje.
  • Zatem zapraszam ze mną, do gabinetu. - zwrócił się do mnie – a jak pan chce, to może odwiedzić dziewczynę.
  • Rozumiem. - wszedłem za lekarzem do pomieszczenia. Wskazał mi krzesło, na którym usiadłem.
  • Nie mam dla pana dobrych wiadomości – zaczął – to są wyniki badań. Narządy wewnętrzne są nieuszkodzone, kości też. Tylko kilka krwiaków, stłuczenia. Wcześniej musiała wypić około dwóch drinków, dlatego musieliśmy poczekać z podaniem leków. Wykonaliśmy obdukcje. Sprawę należy zgłosić na policją, nie można pomijać takich rzeczy.
  • Rozumiem, ale co z...
  • niestety, przykro mi.
  • Nic nie dało się zrobić?
  • To był 5 tydzień. - odparł – w tym czasie większość kobiet nie wie, że była w ciąży.
  • Mogę zabrać dokumenty?
  • W czasie wypisu ze szpitala wszystko przekażemy.
  • Mógłbym przenieść ja do prywatnej kliniki.
  • To nie będzie konieczne, prawdopodobnie jutro ją wypiszemy. - wyjaśnił
  • panie doktorze, obudziła się – powiedziała pielęgniarka, która weszła do gabinetu
  • dziękuję.
  • Chce pan ze mną wejść?
  • Tak, ale mam jedną prośbę. - odparłem
  • Słucham.
  • Niech pan jej nie mówi, że straciła dziecko.
  • Nie mogę ukrywać tego faktu.
  • Ale wydaje mi się, że ona nie wiedziała o ciąży.
  • Słucham? - spytał zdziwiony
  • nie powiedziała mi o ciąży.
  • Rozumiem, zobaczymy jak zareaguje. Jeśli nie zapyta to jej nie powiem.
  • Dziękuję. - wyszliśmy z jego gabinetu. Od razu do Lulu wszedł lekarz, prosząc żebym poczekał na zewnątrz, kiedy wyszedł i oznajmił, że mogę wejść, mimo, że Lulu zasnęła zawahałem się. Spojrzałam na Garetha. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nacisnąłem na klamkę i drzwi się otworzyły. Na łóżku leżała, podłączona do różnych sprzętów, wziąłem krzesło i usiadłem najbliżej jak się da. Chwyciłem jej dłoń i delikatnie pocałowałem. Powoli otworzyła oczy – śpij – szepnąłem
  • Cris?
  • Tak kochanie?
  • Nie jesteś zły?
  • Na co?
  • Na mnie. Nie powiedziałam ci...przepraszam
  • o czym? - zdziwiłem się
  • dziś...dziś rano..ja..
  • jak nie chcesz to nie mów.. - przerwałem jej
  • powinieneś wiedzieć. - wymamrotała – robiłam test ciążowy....i...i – głośno westchnęła – wynik był negatywny. Pomyślałam, że powinieneś wiedzieć. - nie odpowiedziałem, nie wiedziała, że była w ciąży. Nie powiem jej o tym, bez tego dużo przeszła. Ścisnąłem mocniej jej dłoń – nic nie powiesz?
  • Kocham cię.
  • Przytul mnie – mruknęła z łzami w oczach, usiadłem na łóżku, delikatnie przyciągnąłem do siebie, wtuliła się w moją klatkę
  • nie płacz – szepnąłem całując ją w głowę – to moja wina
  • nie, nie mów tak – odsunęła się – nie powinnam wracać pijana na pieszo, chciałam się ocucić, później dostałam wiadomość od...
  • Laurencja? Kochanie co się dzieje, o kim mówisz?
  • To był on...to on mnie..to...
  • Karol?
  • T-tak – rozpłakała się na dobre, przytuliłem ją do siebie, objęła moją szyję, miała zimne dłonie, które delikatnie jej drżały.
ubranie Lulu

Okey, to na tyle....
Po nie przespanej nocy i czytaniu tego rozdziału, znam go chyba na pamięć.
Mimo poprawek, nie jest najwyższych lotów... WENO WRÓĆ
Zapraszam też na Malinową Mambę.
Do napisania...

10 komentarzy:

  1. To jest cudowne,wspaniałe i idealne opowiadanie.Czytam wiele blogów ale ten jest wyjątkowy i ma coś w sobie że nie można się doczekać nowego i chce się więcej i więcej.Pewnie masz już dość moich próśb na temat kończenia bloga ale to co tutaj piszesz i na malinowej jest naprawdę wyjątkowe <3
    Rozdział miód malina,Lulu w ciąży ? nie spodziewałam się ale przykro że jednak nie będzie małego Ronaldo,dobrze że Lulcia żyje a ten dupek-Karol niech się od Cristiano i Lulci odczepi.To że Bale pomógł również mnie zaskoczyło ale pozytywnie :)
    Tak więc kocham tego bloga i kocham malinową więc pisz powoli ale stopniowo do przodu :)
    Rozdział naprawdę wyszedł świetnie :)
    Jeszcze tylko wystarczy skomentować na Maliowej
    Pozdrawiam Julka Juluś
    Ps czekam na następny i mam nadzieję że będzie <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z koleżanką na górze, wspaniale to ujęła. Wchodzenie tu jest dla nas już chlebem powszednim, bo Twoje opowiadania naprawdę strasznie wciągają i w dzień dodania rozdziału nie myślę o niczym innym jak " dzisiaj nowy rozdział, dzisiaj nowy rozdział. Ciekawe co się wydarzy."
      Szkoda, żeby taki talent się zmarnował.

      Dupek z niego, szkoda dzidziusia, ale Cris dobrze zrobił nic jej nie mówiąc, naprawdę świetny rozdział!

      Usuń
  2. Cudo jak zawsze! Szkoda mi Lulu i Crisa :( Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi Lulu. Mam nadzieję, że zgłosi to na policję, bo z takim psychopatą nie ma żartów, przecież on mógł ją zabić. Skoro Ty nie masz weny i piszesz taki rozdział to co ja mam powiedzieć? :D Cały dzień siedzę nad jednym i napisałam zaledwie jedną stronę. Mam nadzieję, że będzie dobrze.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to nie powie? Przecież musi powiedzieć, bo on i tak się się dowie, po czym go zostawi!! Ugh. Komplikujesz, będą cierpieć, a ja ryczeć.
    Czekam na nowość!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbkę? Od ciebie? Zawsze!! 49076121 ~~ jakbyś mogła xd
      No mam już jeden prolog o Isco, ale nie wiem, co z tego wyjdzie. Jak zauważyłaś, chyba tylko ty czytasz moje wypociny xd

      Usuń
    2. pilkadonogi@gmail.com
      ewentualnie ja to Paulina Gosztyła na fb xd

      Usuń
  5. Rozdział jak zawsze piękny. Szkoda maleństwa,ale mam nadzieję,że jeszcze im się uda ;) A tego dupka Karola niech wsadzą do pierdla ;) Uwielbiam Twoje opowiadanie. Najlepsze o CR,jakie dotychczas czytałam. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny ale dlaczego Lulu musiała stracić dziecko ?A tak fajnie się zapowiadało .Już widziałam Cristiano w roli ojca a tu takie coś .Fajnie że wyjaśnili sobie wszystko z Garethem .No i z tym Karolem coś trzeba zrobić .On już wystarczająco dużo zniszczył życia tym dwojga .Mam nadzieję że już zniknie z ich życia raz na zawsze .
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział .Zachęcam do komentowania :)
    http://moje-serce-nalezydociebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. ;( biedna Lulu no jak można pobić dziewczynę?!...Psychol ten Karol, a zawsze lubiłam to imię... Biedne maleństwo....jestem tylko ciekawa co powie Lulu jak się w końcu dowie bo na pewno tak będzie. Czekam następny rozdział

    Jeśli masz ochotę to możesz od nowa wdrążyć się w mojej opowiadanie. Pod postacią jednego posta dodałam Prolog, 5 Rozdziałów i 2 Miniaturki.

    http://w-milosci-kazdy-krok-ma-znaczenie.blogspot.com/

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń