sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 34

  • Cześć babciu – powiedziałam schodząc na śniadanie
  • cześć, jak się spało.
  • Dawno tak się nie wyspałam – odparłam - pomóc ci?
  • Nie, mam już wszystko przygotowane.
  • A gdzie dziadek?
  • Niedługo wróci. - uśmiechnęła się – smacznego
  • dziękuje – uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy skończyłam, wróciłam do pokoju by się przebrać i zadzwonił mój telefon
  • Dolores? Cześć.
  • Cześć Lulu, słyszałam że jesteś w Lizbonie.
  • Jestem, to prawda, a ty nie miałaś być w Brazylii?
  • Wczoraj wróciłam. Dziś jestem w Lizbonie, ale jutro wylatuję na Maderę. Masz dziś trochę czasu?
  • Pewnie – odparłam – coś się stało?
  • To nie jest rozmowa na telefon. Wiesz gdzie jest kawiarnia Luciano?
  • Tak.
  • To 16 ci pasuje?
  • Jak najbardziej, do zobaczenia – rozłączyłam się. Równo o 16 weszłam do kawiarni. Siedząca Dolores pomachała w moją stronę, gdy do niej podeszłam, wstała i serdecznie uściskała – mów, bo już nie mogę się doczekać.
  • Byłam u Pedro w Brazylii – powiedziała
  • to wiem, ale mówiłaś, że nie jest to rozmowa na telefon.
  • Mogłaby być, ale wolałam ci to osobiście powiedzieć. Obiecaj, że nie powiesz Cristiano.
  • No dobrze, ale sama mu to powiesz. - odpowiedziałam
  • oczywiście, wcześniej czy później się dowie. Powiem, mu jak będę w Madrycie.
  • O właśnie, robimy imprezę Halloween. Więc szykuj przebranie. - powiedziałam
  • Cristiano się zgodził?
  • Oczywiście – uśmiechnęłam się
  • no dobrze, muszę ci powiedzieć, bo już nie wytrzymam...i jak? - wyciągnęła rękę
  • zrobiłaś paz... - spojrzałam wyżej – żartujesz? - szepnęłam
  • nie, to nie są żarty. Mamuśka Doly zaręczyła się.
  • To świetnie, gratuluję – uśmiechnęłam się – wiesz, że musisz powiedzieć Cristiano, inaczej będzie zły, delikatnie mówiąc. Bo nie mówiłaś, że spotykasz się z kimś, prawda?
  • Nie wspominałam. - szepnęła – jestem ciekawa jego reakcji.
  • Szczególnie gdy się dowie, że to tata Marcelo.
  • No cóż, będzie miał braciszka – zachichotała – nie przejmuj się, będzie dobrze – wymieniłyśmy uśmiechy, dokończyłyśmy wcześniej zamówioną kawę i poszłyśmy w stronę sklepu, który miała odwiedzić
  • salon sukni ślubnych – przeczytałam – poważnie?
  • Pewnie, nie pójdę do ślubu w worku.
  • A kiedy ślub, gdzie?
  • W grudniu, pobierzemy się przed Bożym Narodzeniem, żeby święta spędzić będąc rodziną... wchodzimy do środka?
  • Pewnie – szepnęłam
  • wiesz, kiedyś myślałam, że to ja będę siedzieć na twoim miejscu, a ty będziesz stać tu w białej sukni. - odparła stojąc na podeście – jak ta?
  • Średnia – mruknęłam – nie lepiej coś bardziej skromnego? Bez zbędnych pierdół?
  • Masz racje – przytaknęła – przymierzę drugą.
    Z perspektywy Cristiano
  • co jest? – spytałem podchodząc do drzwi – Ramos?
  • Musisz mi pomóc.
  • O co chodzi?
  • O zaręczyny, a o co może chodzić? - przewrócił oczami
  • zadzwoniłem po chłopaków niedługo powinni tu być.
  • A kto konkretnie?
  • Iker, Pepe, Karim i Marcelo...bo tylko on zgodził się grać dziewczynę.
  • Co? - spytałem zdziwiony – jaką dziewczynę
  • normalną.- usłyszałem za plecami, stał tam Marcelo z resztą
  • Taką z cyckami i tyłkiem – dodał Francuz
  • dobrze wiedzieć. - weszli do salonu niosąc torby z piwem i innymi rzeczami – może ktoś mi powiedzieć o co chodzi?
  • Będziemy robić próbne zaręczyny – wyjaśnił Sergio – na różne sposoby.
  • A dlaczego u mnie? - spytałem
  • bo u mnie jest Sophie – wyjaśnił Sergio – to chyba logiczne, że ma być to dla niej niespodzianka i nie może o tym wiedzieć.
  • Pepe?
  • To samo. - odparł
  • przecież u ciebie nie ma Sophie.
  • Ale jest kobieta w ciąży – wyjaśnił
  • Iker? A co z tobą?
  • Za blisko. Mieszkam od nich dwa domy dalej. - powiedział
  • Karim?
  • Nie, no co ty. Moja by nas wyśmiała i spytała czy też na kimś trenowałem.
  • W sumie to się jej nie dziwię.
  • Czemu – zapytał
  • próby oświadczyn. Na jej miejscu, też bym was wyśmiał
  • Dzięki, poczekamy na ciebie – mruknął Ramos
  • Marcelo?
  • On ma syf na chacie – zarechotał Francuz
  • wcale nie mam. Po prostu, u ciebie jest klimat – wyjaśnił Brazylijczyk.
  • Marcelo, musisz grać...z wyczuciem, wiesz, tak prawdziwie.
  • Daj mi chwilę – odparł i z plecakiem poszedł do łazienki. W tym czasie poszedłem do kuchni po wodę
  • mam jeszcze do ciebie prośbę – zaczął poważnie Sergio, który do mnie dołączył
  • mów – odparłem
  • muszę gdzieś schować pierścionek.
  • W skarpetkach? - zaproponowałem
  • Nie, nie. Sophie po...odwyku co tydzień składa mi skarpetki...resztę rzeczy też, ale może dlatego, że ja nigdy nie mam tam porządku. I jakbym zaczął go mieć, byłoby to podejrzane.
  • Daj pierścionek, schowam go u siebie.
  • Schowasz?
  • W szafce, Lulu nie ma. Poleciała do Lizbony, więc się nie martw, nie znajdzie i nie wypapla.
  • O nią się nie martwię. Bardziej, że Sophie...
  • Mam poukładane skarpetki, nie przyjdzie ich składać.
  • Bardzo śmieszne. - mruknął. Wróciliśmy do salonu, gdzie Pepe, Karim i Iker o czymś dyskutowali
  • Marcelo! - krzyknął Francuz – wyłaź!
  • Chwila, to trochę trwa! - wyszedł pięć minut później w bardzo krótkiej sukience, której nie zapiął na plecach, we włosach miał kokardę, bardzo różowe policzki, umazane oczy, chyba tuszem do rzęs oraz błyszczyk na ustach... i zębach – i jak? - zapytał, chwile siedzieliśmy w ciszy, a potem wszyscy ryknęli niepohamowanym śmiechem. Brazylijczyk stał przed nami, jedną ręką oprawiał włosy, drugą trzymał na biodrze – nie wiem, z czego się śmiejecie.
  • Nie mogę – westchnął Ramos – chyba się posikam.
  • Przestań – odparł Karim – musisz przygotować się na najgorsze.
  • Coś sugerujesz? Że co? Że Sophie tak wygląda?
  • Jestem pewny, że Sophie nie ma kręconych włosów na nogach – odparł
  • co masz do moich włosów? - spytał Marcelo
  • nic – odparł
  • zaczynamy? - zapytał Iker
  • chyba tak – odparł Ramos
  • ja mam jedno pytanie – powiedziałem
  • nooo?
  • Skąd masz tą sukienkę?
  • Karim mi dał – wzruszył ramionami
  • Benz? - zapytałem
  • kupiłem Candy na urodziny, ale była za duża. - wyjaśnił
  • albo jej się nie podobała – mruknął Ramos
  • przecież ta sukienka jest piękna – oburzył się Iker– tylko na Marcelo źle leży
  • możemy zaczynać? - zapytał Pepe
  • tak, ale na początek Karim.
  • Co ja?
  • Pierw ty oświadczysz się Marcelo.
  • Ale ja mam narzeczoną... z gładkimi nogami. Nie chcę drugiej z owło...z nie gładkimi.
  • Nie o to chodzi. Miałeś pokazać, jak ty się oświadczyłeś.
  • Ale tu nie ma kwiatów.
  • Ja mogę zagrać kwiaty – krzyknął Brazylijczyk
  • nie, ty będziesz grać przyszłą narzeczoną Karima. - odparł Pepe – my zagramy kwiaty.
  • Poważnie? - spytałem
  • my byśmy dla ciebie nawet kaktusy zagrali – powiedział Sergio.
  • A jakie kwiaty mamy grać?
  • Tulipany. - wyjaśnił – a pierścionek?
  • A tak.... mam taki do ćwiczeń – wyciągnął plastikowy pierścionek z ogromnym sztucznym kwiatem – można regulować wielkość
  • Karim, gdzie go kupiłeś?
  • To nie mój – odparł oglądając 'błyskotkę'
  • możemy zacząć? - spytał Marcelo
  • to ty Marcelo, stój tu i gap się na tulipany. Ja będę udawał, że schodzę po schodach.
  • Jestem tulipanem....jestem tulipanem....jestem tulipanem...jestem tulipanem...jest – rozłożył ręce i powtarzał na głos
  • Ramos, co robisz?
  • Jestem tulipanem – powtórzył
  • przeszkadzasz.
  • Ale jak mam wczuć się w rolę?
  • Możemy kontynuować? - zapytałem
  • tak – odparli
  • jestem tulipanem...jestem tulipanem...jestem tuli...
  • RAMOS!
  • Przecież mówiłem szeptem!
    Kilka dni później, Lulu
  • cześć tato – uśmiechnęłam się na widok taty.
  • Cześć – odparł sucho – wsiadaj – nie odzywał się przez całą drogę
  • jesteś zły, że wróciłam trzy dni później? - zapytała wchodząc do domu
  • nie.
  • To o co chodzi?
  • O to – położył zeszyt na stół
  • to moje – syknęłam przez zęby
  • wiem, nie podoba mi się to.
  • Nie powinieneś tego czytać.
  • Oczywiście – zadrwił – co ty sobie wyobrażasz? Masz zakaz – syknął
  • co? na tydzień zabierzesz mi komputer, a może telefon?
  • Masz zakaz spotykania się z tym piłkarzem.
  • Ten piłkarz ma imię.
  • Nie interesuje mnie to. Masz zakaz.
  • O co ci chodzi?
  • Liściki, wyznania miłości...co ci dał?
  • Nie twoja sprawa.
  • Właśnie, że moja, jesteś moją córką! - krzyknął – mieszkasz tu i masz się dostosować!
  • Mogę się wyprowadzić.
  • Po moim trupie. Myślisz, że zamieszkasz z nim i będzie kolorowo?
  • Nie powinno cię to interesować.
  • To nie jest miłość!
  • Co ty wiesz o miłości?! - krzyknęłam i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku, zaczęłam płakać. Wyszukałam w szufladzie paczkę papierosów i zapałki, wyszłam przez okno i usiadłam na dachu. Kiedy zaciągnęłam się za pierwszym razem zakręciło mi się w głowie. Zlekceważyłam to i ponownie wciągnęłam dym do płuc. Zauważyłam jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Cristiano, po kilku sygnałach odebrał.
  • Cześć kochanie – gdy usłyszałam jego głos rozpłakałam się – co się dzieje?
  • Nic – szepnęłam
  • płaczesz?
  • Wydaje ci się
  • powiedz co się dzieje.
  • Kochasz mnie?
  • Oczywiście, że cię kocham, dlaczego pytasz?
  • Ja ciebie też – odparłam i rozłączyłam się. Dzwonił kilkakrotnie, lecz nie odebrałam. Skończyłam palić kolejnego papierosa. Wróciłam do pokoju, wzięłam prysznic, przebrałam się i wyszłam. Szłam środkiem drogi nie zwracając uwagi na nic.
  • Lulu! Oszalałaś?! - spojrzałam przed siebie zauważyłam Garetha wysiadającego z samochodu – co się dzieje? - zapytał
  • mam dość – wyszeptałam przez łzy
  • wsiadaj – powiedział
  • a ty...co tu robisz?
  • Zajmuję się psami, bo reszta jest na zgrupowaniach, Cristiano mnie prosił, a teraz dzwonił, bo nie odbierałaś.
  • I już nie odbiorę
  • martwi się o ciebie.
  • Już nie wiem, co mam robić – szepnęłam
  • to co uważasz za słuszne.
  • Łatwo ci mówić.
  • Co się stało? - spytał gdy byliśmy już w salonie Ronaldowej posiadłości
  • zrobisz nam herbatę, a ja pójdę zmyć resztkę makijażu, bo pewnie wyglądam jak borsuk.
  • Dobrze – uśmiechnął się. Wyjęłam z szafki kubki i herbatę i weszłam na górę. W łazience zmyłam makijaż. Wyjęłam telefon, nie mogłam go włączyć, pewnie się rozładował. Podeszłam do szafki nocnej, od strony łóżka po której śpię gdy zostaję u Cristiano. Nie znalazłam w niej ładowarki, a byłam pewna, że tu zapasową ostatnio chował. Obeszłam łóżko, otworzyłam pierwszą szufladę, pusta. W drugiej znalazłam to co chciałam, gdy wyciągałam kabel wyciągnęłam coś jeszcze. Na podłogę wypadło ciemne pudełko. Wzięłam je do ręki i uważnie się mu przyjrzałam. Wyglądało identycznie jak to, w którym była bransoletka. Niepewnie otworzyłam je. W środku znajdował się pierścionek. Przyglądałam się mu z niedowierzaniem. Biały diament otoczony mniejszymi różowymi.
  • Cholera – szepnęłam. Chce mi się oświadczyć. Cristiano chce mi się oświadczyć. Pośpiesznie zamknęłam pudełko i włożyłam do szafki. Wstałam, zabrałam ładowarkę i zeszłam na dół. W kuchni zastałam Walijczyka, który wlewał psom wodę.
  • Co się stało? Jesteś strasznie blada...siadaj, pomogę ci
  • dam sobie radę – szepnęłam – możesz podłączyć?
  • Pewnie – odparł
  • cześć psiaki – powiedziałam, odwróciły się i radośnie zaszczekały. Pogłaskałam je i położyłam głowę na blacie.
  • Lulu...
  • jest okey, jestem w lekkim szoku, ale jest okey.
  • Co się dzieje.
  • Nie mam gdzie mieszkać.
  • Jak to? - zdziwił się
  • normalnie – wzruszyłam ramionami – nie chcę wrócić do rodziców, a o Cristiano nie chcę na ten moment myśleć.
  • Jeśli chcesz...możesz zająć pokój gościnny...u mnie.
  • Dzięki, ale co na to twoja dziewczyna?
  • Nie mam dziewczyny – odparł – nie naciskam na ciebie.
  • Z chęcią, ale pod jednym warunkiem.
  • Nie martw się, nie zostawiam rzeczy gdzie popadnie.
  • Nie o to chodzi.
  • W takim razie, o co? - zapytał
  • nie mów Cristiano.
  • Co?
  • po prostu mu nie mów. Jak będę gotowa, sama z nim porozmawiam.
  • No dobrze – westchnął.



Coś udało mi się naskrobać, krótkie i słabe, wybaczcie że nic nie dodawałam. W czasie sesji nie miałam czasu.
Może teraz wszystko u Was nadrobię.
Do napisania :)

11 komentarzy:

  1. O ciekawe o co tak dogłębniej w liścikach i dlaczego tata Lulu tak zareagował...Rozdział jest śmieszny ale i smutny :c
    Akcja z Marcelo rozwaliła system ;)))))))
    Wena jest,inaczej by tego cudeńka nie było :D
    Julka :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo fajny .Boże Marcelo wcielający się w dziewczynę i Ramos w tulipany .Boże gdzie ty na to wpadłaś :)Hahahahaha. Mam nadzieję że Cristiano nie pomyśli sobie że Lulu go zdradza .
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobra, takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałam. Nie kminie tylko czemu Lulu nie chce rozmawiać z Crsiem skoro go kocha i on ja kocha...A tak zmieniając temat to już nie mam najmniejszych wątpliwości że Sophie to Sophie <3
    czekam na nowy rozdział;*
    Pozdrawiam Lily.

    OdpowiedzUsuń
  4. beeeka z chłopaków, ale rozdział świetny, ciekawe jak wszystko się potoczy skoro Lulu myśli, że pierścionek jest dla niej. Ohh, czekam na kolejny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Wpadłam na Twojego bloga całkiem niedawno, przeczytanie tych wszystkich rozdziałów zajęło mi sporo czasu.
    Chciałabym Ci powiedzieć, że niezmiernie podoba mi się ten blog, naprawdę. Jestem wręcz zachwycona ♥ Mogłabym go czytać cały czas.
    Tulipalny przegenialne, hahhahha! :D
    Nie rozumiem, dlaczego Lulu nie chce powiedzieć o wszystkim CR. Najgorsze jest to, że kiedy Ronaldo dowie się o tym, że jego ukochana mieszkała u Garetha.. dopiero się rozpęta.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale się porobiło super rozdział jestem ciekawa jak to sie potoczy dalej :)


    Zapraszam na 1 rozdział :) http://faith-is-the-most-important.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy dodasz nowy odcinek?

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)Zachęcam na pozostawienie komentarza pod rozdziałem :)
    http://moje-serce-nalezydociebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy kolejny? Czeekam i czeeekam :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny? Umieram z ciekawości!!! ;)

    OdpowiedzUsuń