- Ty zapewne jesteś Lulu – powitała mnie serdecznym uśmiechem
- tak, właściwie to mam na imię Laurencja.
- Tak samo jak....
- ...tak mamo wiemy twoje ulubione kwiaty – odpowiedział Cris
- Wejdźcie do środka nie będziemy stać w progu. Przez próg się nie wita. - przywitałam się z panią Dolores, szliśmy przez długi korytarz, na ścianach było pełno zdjęć. Pierwsza szła mama Cristiano, później ja i na końcu Cristiano. Jego mama wciąż coś opowiadała, a my jej przytakiwaliśmy.
- Cristiano kochanie, idź otwórz wino. Napijesz się Laurencjo? - spytała z uśmiechem
- może jedną lampkę.
- Słyszałeś? Idź otwórz wino i się nie śpiesz, my tu sobie porozmawiamy. - zaśmiała się.
- Dobrze mamo. Pójdę do winiarni. - oddalił się
- pokażę ci zdjęcia mojego synka. - klasnęła w dłonie i wyciągnęła album. - o zobacz to mały Cristiano, miał tu dwa miesiące.
- To on ma takie kręcone włosy? - spytałam zdziwiona
- Tak, ale nakłada ten żel i wygląda jakby miał jednego wielkiego gluta na głowie. Chociaż od jakiegoś czasu pudełka żelu nie zużywa w niespełna tydzień.
- A to zdjęcie? - wskazałam na fotografię gdzie widniało małe dziecko leżące na piłce.
- To mój mały piłkarz. Od zawsze z piłką. A tu zobacz! Cristiano z brzoskwinią!
- Cudnie je brzoskwinię.
- A tu je pomarańczę.
- Cudnie je pomarańczę. - ponownie pochwaliłam
- co cudnie je?
- Cudnie jesz pomarańczę – powiedziałam z ogromnym uśmiechem
- MAMO!
- Tak synku?
- NO MAMO! - powtórzył
- Kochanie nie krzycz, wiem że jestem stara, ale nie głucha. Co się stało?
- POKAZAŁAŚ LULU MOJE ZDJĘCIA?
- Tak – odpowiedziałam – byłeś bardzo uroczym bobo. Nadal tak ładnie jesz brzoskwinię?
- Teraz się odwraca jak je
- jakbyś mi nie robiła zdjęć jak jem, to bym się nie odwracał.
- Nie denerwuj się. - odparła
- no właśnie to tylko zdjęcia.
- Tak, tylko że znajdziesz je na Facebooku z oznaczeniem.
- Ma pani Facebooka? - spytałam
- tak słonko.
- Zaproszę panią do znajomych.
- Świetny pomysł! Słyszysz Cristiano?
- Tak mamo słyszę. - mruknął przynosząc kieliszki.
- To wy sobie dzieci porozmawiajcie, a ja zobaczę co z kolacją. - zostawiła nas samych.
- Przepraszam cię za mamę – mruknął
- jest bardzo miła, a ty byłeś bardzo uroczym dzieckiem.
- Uroczym? - spytał będąc bliżej mnie
- yhm... i uroczo jesz pomarańczę. - zachichotałam, Cristiano usiadł naprzeciw mnie. Zostawiając miejsce dla pani Dolores pośrodku. Chwycił mnie za rękę
- często masz pomalowane paznokcie na czerwono.
- Faktycznie, ale....
- ale za każdym razem inny odcień – dokończył
- wow – mruknęłam
- zdziwiłaś się?
- Tak. - szepnęłam
- przestańcie się całować, bo idę z kolacją!! - krzyknęła pani Dolores
- jeszcze chwila! - odpowiedziałam
- dobra, ostatni buziak – zaśmiała się – co? - spytała – jak było?
- Słodko – odpowiedziałam – to pewnie przez te brzoskwinie i pomarańcze.
- Mamo, po co tyle jedzenia? - spytał gdy przyniosła kolejną miskę
- nie podobał ci się buziak od Laurencji?
- Ciekawe jaka będzie jutro pogoda – zmienił temat Portugalczyk
- ma być sł... - przerwał pani Dolores dzwonek do drzwi – o!
- Co o?
- Już są – zaśpiewała
- ale kto? - spytał
- goście!
- Jacy znowu goście? - spytał patrząc na mnie
- nie wiem, na mnie nie patrz. Szczerze to byłam zaskoczona jak zobaczyłam cały stół zastawiony.
- Łącznie osiem osób – mruknął
- to źle?
- Dobrze, bo stół jest na dwadzieścia. - zaśmialiśmy się
- no chłopcy, śmiało, wchodźcie!
- Cześć Cristiano – powiedzieli chórem
- Chłopcy to jest Laurencja. Kochana to są Marcelo, Kepler zwany Pepe, Fabio, Serguś znaczy Sergio i nasz kochany żaboj yyy.. to znaczy Karim.
- Właściwie to...
- to ja Lulcie znam! - krzyknął Marcelo podnosząc mnie do góry. Mama Crisa wyszła do kuchni, a mnie zostawiono z bandą śmiejących się facetów i obrażonym Cristiano.
- To masz na imię Laurencja? - spytał Marcelo
- tak, ale wolę jak mówią do mnie Lulu. - odparłam
- też wolę jak do mnie wołają Pepe.
- Pan Dziobak. - zaśmiałam się
- widzicie nie tylko ja oglądam bajki! - powiedział Marcelo
- to nie są bajki tylko filmy animowane. - poprawiłam go
- ja preferuję oglądać damskie dekolty – mruknął Karim
- chcesz znów pod stołem siedzieć...misiu? - spytałam
- żartowałem – powiedział szybko – tej Fabio, co się nie odzywasz?
- Tak sobie myślę, co twoja mama ugotowała. Sergio co obstawiasz?
- Jaki ona miała tyłek... - rozmarzył się
- RAMOS! - krzyknęli jednocześnie
- Co?! - zdziwił się
- o jakim tyłku mówisz? - zapytał miłośnik dekoltów
- z pewnością nie o twoim!
- CO?!
- no sorry, ale...
- ale to mój wybrano w ankiecie za najlepszy!
- Tak? - spytałam
- tak. - odparł
- pokażesz? - poruszyłam znacząco brwiami, na co zdębiał
- no wiecie co?
- Co? - spytali chórem
- nie będę pokazywać tyłka przy mamie Cristiano. -odparł
- ale ty się Karim, w ogóle mnie nie wstydź. Jak Cristiano był mały to ja jego pupę widziałam kilka razy dziennie.....nie tylko pupę. - na co wszyscy ryknęli śmiechem, a Cristiano nadal udawał, że interesuje go reklama proszku do prania.
- To jak Karim? - spytał Sergio
- mogę się odwrócić – zaproponowała pani Dolores.
- Nie trzeba – mruknął
- czyli pokażesz?
- Co pani ugotowała? Bo wspaniale pachnie! - zmienił temat
- nie będzie żab, ale będą pieczone ziemniaczki...
- a frytek nie będzie? - spytał smutny Marcelo
- Frytki są z ziemniaków – odparłam
- serio? - zdziwił się Karim
- zawsze myślałem, że frytki
- rosną na frytkowym drzewie? - zaśmiał się Cristiano
- bardzo śmieszne.
- Dzieci kolacja! W rączki sztućce i do jedzenia.
- Pyne – powiedział Fabio z pełnymi ustami
- Ej! prawie mnie oplułeś! - powiedział Sergio
- a nie wypada marzyć o tyłku w brudnej koszulce. - powiedziałam, po kolacji, mimo że wszyscy byli pełni pani Dolores szykowała deser. Siedziałam na wielkiej kanapie. Po mojej prawej Karim, a po lewej Sergio, obok niego siedział Cristiano i rozmawali o jakiejś taktyce. Na ziemi siedział Fabio i Marcelo, którzy grali w Fifę, przepychając się co chwila. Chciałam pomóc pani Dolores, ale ta od razu wygoniła mnie z kuchni. Rozmawiałam z Karimem.
- Czemu Lulu?
- Prościej powiedzieć Lulu, niż Laurencja.
- Tak, Cristiano mówił, że po części jesteś Portugalką.
- Tak to prawda.
- A ta druga część?
- Z Polski.
- Co? z...z...z Po..pol...ski – wydukał
- tak, coś się stało?
- Nie, skąd. Po prostu zdziwiłem się, że z Polski. A konkretniej?
- Z Warszawy.
- Stolica?
- Tak. Dużo wiesz o Polsce?
- Noo, moja dziewczyna, znaczy była, jest Polką. Więc wiem, że macie pierogi i ogórki kiszone.
- Dawno nie jadłam.
- Pierogów?
- Nie ogórków.
- Mają dziwny smak, tak jakby były zepsute.
- Wiesz, lepsze ogórki od ślimaków czy żab.
- Serio?
- Tak, co to za przyjemność płazy jeść? Jakby nie było innego jedzenia.
- Osobiście nie lubię żab.
- Są takie...
- obleśne. - dokończył – moja mama mogłaby ciągle je przyrządzać. Mam w domu oddzielną patelnię, którą wyjmuję tylko gdy mama przyjeżdża.
- Jesteś Francuzem, a nie jesz żab?
- W prawdzie to pochodzę z Algierii, urodziłem się we Francji.
- ZMIANA! - krzyknął Fabio
- jaka zmiana? - spytałam
- teraz wy – powiedział Marcelo
- ale co my? - spytałam
- gracie.
- Ale ja...
- spoko nauczę cię. - mruknął Karim
- Cristiano grasz? - spytał Marcelo
- gram, ale przeciw...
- wiesz, że z Ka....
- nie chcę grać z Karimem – odparł – z Lulu
- CO? ZE MNĄ?
- Tak z tobą. - powiedział spokojnie
- no, ale ja...
- możesz sobie kogoś wybrać, bym nie miał takiej przewagi.
- Wybierz Karima, jego Cris nigdy nie pokonał. - szepnął mi na ucho Marcelo
- Nie namawiaj Lu by ciebie wybrała – mruknął Cristiano
- skoro nie mogę wybrać Marcelo – mrugnęłam do Brazylijczyka – to wybiorę Karima
- CO?
- wybrałam Karima.
- No, ale on....
- co on?
- I tak ze mną nie wygracie. - powiedział pewny siebie. - gramy państwami czy klubami? - spojrzałam na Karima pytająco
- klubami – odparł
- to ja – zaczął Cristiano
- damy mają pierwszeństwo – powiedział mój drugi pomocnik
- ma racje – poparła go reszta
- to weź wybierz, bo ja się nie znam.
- Skoro nalegasz. - odparł i wziął joystick od Brazylijczyka
- zobaczę co robi twoja mama – wstałam i udałam się w stronę kuchni – pomóc pani?
- Nie dziękuje. Jak tam chłopcy.
- Dobrze, ale wydaje mi się, że Cristiano się na mnie obraził.
- Co ? Nie to niemożliwe. On po prostu bardzo cię lubi. A co robicie.
- Będziemy grać w Fifę.
- I grasz z Cristiano?
- Przeciw. - odparłam
- ojej. Przyda ci się ktoś
- Karim.
- To dobrze, z całej drużyny jest najlepszy. Wyobraź sobie jak zleci mi się dwudziestu głodnych facetów.
- Testosteron buzuje.
- Nawet czasem za bardzo. Wracaj do nich i skop Cristiano tyłek, a ja zostawię wam na stole desery i idę spać. Bawcie się dobrze.
- Dobrze. - wróciłam do salonu. Na kanapie siedział Cristiano, obok niego Sergio opierał się o nogę Pepe, który siedział naoparciu kanapy, z drugiej strony siedział Marcelo, obok niego było wolne miejsce, zapewne dla mnie, bo zaraz potem siedział Karim. Usiadłam pomiędzy nimi. Marcelo podał mi joystick na co wszyscy się zaśmiali
- mogę wiedzieć z czego się śmiejecie?
- Trzymasz joystick w drugą stronę. - wyjaśnił mój pomocnik
- to mam trzymać tymi guziczkami do dołu?
- Nie. - zabrał mi przyrząd i podał tak jak miałam trzymać – właśnie tak.
- Ale ja wolę tak – znów trzymałam urządzenie po swojemu.
- Te...powiedzmy rogi musisz trzymać do siebie, a nie telewizora. - wyjaśnił ponownie
- ale tu widzę wszystkie guziczki.
- Dobra, niech trzyma jak jej wygodnie – powiedział Cristiano
- niech będzie, ale sprawdźmy czy będzie działać. Wciśnij ten duży przycisk – powiedział Marcelo – działa, możemy grać
- grasz Realem, tym biegniesz, tym strzelasz, spokojnie będę ci podpowiadać, Marcelo w tym czasie będzie go rozpraszać, damy radę i wygramy. W razie czego będę ci pomagać i wciskać jakieś przyciski, a te też są potrzebne, ale dowiesz się w trakcie.
- Gotowi na porażkę? - spytał Cristiano
- my nie, ale widzę że ty tak – odparłam pewna siebie. - TAAAK!!! - krzyknęłam
- mówiłem, że Lukama skopie ci tyłek? - spytał Marcelo dziwnie tańcząc
- kto?
- No Lukama. - powtórzył
- czyli?
- Lu jak Lulu, ka jak Karim i ma jak Marcelo
- ja grałem sam, a Lulu miała was.
- Nie umiesz przegrywać. - powiedziałam
- powinieneś się przyzwyczaić, zawsze ze mną przegrywasz. - zaśmiał się Karim
- przyniosłam wam desery, zjedzcie. Idę spać, jutro od rana wyruszam na kijki. Muszę mieć talię jak Laurencja. - zaśmiała się – w kuchni przyszykowałam wam porcje na jutro. Nie jedzcie tego w nocy, tylko jutro na obiad. Dobranoc misie.
- Dobranoc – powiedzieli chórem. Cristiano, Sergio, Pepe i Karim z Fabio na czele poszli po desery, zostałam z Marcelo na kanapie.
- Podoba ci się – spytał cicho
- kto? Cristiano?
- Nie. Karim.
- Co?
- no bo rozmawialiście ze sobą, potem graliście razem.
- Sam mówiłeś by go wybrać.
- Wiesz, on jest kobieciarzem, podobno miał kiedyś jakąś dziewczynę, potem przyszedł do naszego klubu i zaczęło mu odwalać.
- Co z tą dziewczyną.
- Rozstali się w prawdzie bez podstaw, tak słyszałem. Ale mówił to jego najlepszy przyjaciel. Ciągle ma nadzieję, że jeszcze będą razem, zawsze zagaduje do dziewczyn z Polski.
- Te gołąbki, będziecie to jeść?
- Nawet na to Fabio nie patrz! - krzyknął Marcelo, pociągnął mnie za rękę w stronę stołu. Cristiano, Pepe i Sergio prawie skończyli i oglądali jakiś program, Karim siedział z połowie zjedzonym deserem tępo patrząc w telefon, nie reagując na żadne bodźce z zewnątrz. Fabio siedział przed pustym kielichem, a Marcelo pałaszował swój deser.
- Chcesz zjeść jeszcze jeden? - spytałam
- co? jak jeszcze jeden?
- Nie będę jeść, jak chcesz to zjedz mój.
- Na pewno?
- Tak, proszę – podałam chłopakowi pucharek, uśmiechnął się i zaczął jeść drugi deser. Spojrzałam na telefon Francuza, przeglądał zdjęcia. Na imprezie, w domu, na jakimś spacerze i hotelu. - bardzo ładna – szepnęłam
- co? kto? Ja?
- Nie dziewczyna na zdjęciach.
- Ach tak. - schował telefon do kieszeni.
- Przeprasza...
- nie masz za co. - uśmiechnął się
- Karim, jadę z tobą – powiedział Sergio
- spoko.
- Nie piłeś?
- Nie. Ciebie też zabrać? - spytał
- nie, mieszkam niedaleko. Dzięki
- odprowadzę cię – odezwał się w końcu Cristiano.
- Widzisz, przegrany mnie odprowadzi – szepnęłam by nie dosłyszał, zaśmiali się tylko Marcelo i Karim
- z czego się śmiejecie? Ze mnie?
- Skąd, nie śmielibyśmy! - powiedziałam
- a ty Fabio? Jak jedziesz ze mną?
- Nie, przyjechałem i nie piłem, tylko ktoś będzie musiał wyjechać za mnie, bo nie umiem.
- Ja to zrobię – zaproponował Marcelo
- NIE! - krzyknęli jednocześnie
- dlaczego? - spytałam zaskoczona ich reakcją
- Kiedyś jak na parkingu – zaczął Pepe
- Nawet o tym nie myśl, by o tym mówić. - powiedział Marcelo
- dlaczego to bardzo zabawna historia, pomijając fakt... - powiedział Sergio
- nie mów!
- Dlaczego – spytał Karim
- no właśnie dlaczego? - spytałam
- obrażę się – powiedział
- na mnie się obrazisz? - spytałam gładząc włosy Brazylijczyka
- na ciebie nigdy!
- To mogą mi opowiedzieć tą historię?
- Nie ma mowy!
- Marcelo, to może zgodzisz się pod warunkiem, że cię nakarmię?
- Serio? - spytał radośnie
- Pewnie.
- Słyszycie? Lulcia mnie nakarmi.
- Jak z przedszkolakiem. - mruknął Cristiano
- przynajmniej się pośmiejesz. - odparłam wsadzając łyżeczkę do ust Brazylijczyka. - to kto opowie?
- Mów Pepe – mruknął Cris
- jakiś czas temu nasz zespołowy kolega Mesut zwichnął kostkę na treningu, a chciał przestawić samochód w cień, bo coś miał w środku i nie chciał by się przegrzało. A, że nikogo nie było w szatni prócz Marcelo, to Marcelo poszedł przestawić to auto. I jak przestawiał to obił kilka aut.
- Kilka to znaczy ile?
- Moje – powiedział Karim
- i moje – powiedział Sergio
- moje też – mruknął Cristiano – i jeszcze Kaki, Ikera i Samiego
- jak to zrobiłeś? - zaśmiałam się
- nie wiem.
- Zawiązałeś oczy opaską i kierowałeś na czuja? - wszyscy prócz Marcelo się śmiali
- Bardzo śmieszne. - mruknął, rozmawialiśmy w grupie do północy, panowie się rozjechali do domów, wcześniej Pepe wycofał auto Fabio. Zostałam sama z Cristiano, siedzieliśmy na kanapie z herbatą, rozmawialiśmy na każdy możliwy temat.
- Odprowadzisz mnie?
- Tak, pewnie. - odparł szybko, wróciliśmy do kuchni zabierając puste kubki. - ubierz to. - podał mi swoją bluzę
- ale po co?
- Jest chłodno na zewnątrz. - odparł, ubrałam jego bluzę i wyszliśmy z domu, szliśmy drogą nie odzywając się do siebie.
- Cristiano?
- Tak?
- Pójdziemy nad zalew? - spytałam cicho
- a chcesz? - pokiwałam twierdząco głową, udaliśmy się nad zalew, chciałam usiąść na kamieniu jak zawsze, ale Cristiano chwycił mnie za rękę i powstrzymał od tego. Spojrzałam na niego pytająco. - przeziębisz się – mruknął i usiadł na jednym z kamieni.
- Dobrze, a co ze mną?
- Jeśli chcesz możesz usiąść mi na kolanach. - mruknął, chwilę się wahałam, ale co mi tam. Usiadłam. - nie jest ci zimno?
- Nie, jest dobrze. - minęła chwila ciszy – Cristiano?
- Tak Lulka?
- Czym ty się właściwie zajmujesz?
- Jestem...sportowcem – mruknął
- powiesz mi coś o sobie? Konkretniej.
- No dobrze. Nazywam się Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro, moja mama ma na imię Dolores, mój tata nie żyje, mam 27 lat, jestem piłkarzem, gram w Realu Madryt jako napastnik, jestem Portugalczykiem, mam dwa psy i to chyba wszystko.
- Prze...
- nie przepraszaj, mój tata zmarł jak miałem 18lat.
- Lubisz mnie?
- Tak, a czemu pytasz? Jeśli ci chodzi o tą rywalizację w czasie gry, to ja po prostu lubię wygrywać....Bardzo cię lubię, jesteś....jesteś inna, wyjątkowa.
środa, 19 czerwca 2013
Rozdział 10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
pewnie już to pisałam, ale napiszę jeszcze raz - oni mnie rozwalają, Marcelo szczególnie :D
OdpowiedzUsuńciekawa jestem jak to się wszystko potoczy, skoro Lulu już wie, kim tak naprawdę jest Cris.
Pozdrawiam ;)
Rozdział meeeeeega <3 Akurat byłam smutna, ale Ty mnie rozbawiłaś wątkami z Dolores, żabojadem, akcją z przestawianiem aut hahahahahaha :D
OdpowiedzUsuńJeeejć, Lulu i Cris są tacy słodcy, ja chcę już kolejnej środy!!!!!♥♥♥♥
Świetne ;)
OdpowiedzUsuńale fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMarcelo jest taki genialny <3 <3 ta akcja z autami :D
Cristiano i Lulu <3 <3
zapraszam do mnie na 1 :)
haha świetny rozdział
OdpowiedzUsuń;P
Uwielbiam Twoje opowiadania, rozdział cudowny zreszta jak każdy inny! Jestem zachwycona i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńkolor: niebieski i zielony :D
OdpowiedzUsuńpiosenka: hmm teraz to raczej Inna- more than friends, Alex Hepburn-under :D Sory, nie mogłam się zdecydować :D
długość: cała książka <33333 ale taka gruba jak Biblia :D A potem kolejna część i kolejna i kolejna :D
Ah no, uśmiałam się ;) Kocham nasze dzieciuchy i mogłabym tam być razem z Lulu :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na 8 rozdział na www.una-manana.blogspot.com ;) Czekam na opinie!
OdpowiedzUsuńDolores jest najlepsza. ; DD
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział licze na szczere opinie :) http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDolores wymiata;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam obrażonego Cristiano. No i Marcelo- mistrz kierownicy;D
Swoją drogą trzeba mieć niezły talent, żeby obić 6( o ile dobrze naliczyłam) samochodów jednocześnie. Czekam na nowość;))
Uwielbiam Dolores, ma Facebooka? Grubo! :D Dziewczyno chciałabym cierpieć na taki brak weny! Twoje opowiadanie jest genialne! Jest na szczycie listy moich ulubieńców ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na ostatni rozdział na:
http://manutdlov.blogspot.com
Oraz pierwszy na:
http://bedlaamite.blogspot.com
nowy rozdział, zapraszam :) http://last-chance-of-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńuknycdnkc7xykxj awwwwwwww, boziu ale się rozpływam! te zazdrosne reakcje Crisa na Lulu... Jeju, no brak mi słów. A kolacja była w dechę :D Dolores jest boska, pewnie już kombinuje jak połączyć Crisa i Lulu ze sobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Serdecznie zapraszam na rozdział 2 na http://call-me-chelsea.blogspot.com/ :D
Usuńzapraszam do mnie na 2 :) :)
OdpowiedzUsuńmarii-realmadridstory.blogspot.com