Sklep
- Daj tą listę – powiedziałam ponownie
- Przecież ja ją mogę trzymać.
- Ale co ci zależy, bym to ja ją miała?
- Nie zależy, ale wolę osobiście ją trzymać.
- To co tam trzeba kupić?
- Pomidory, kurczaka, ymm... masz tą listę, ja idę po kurczaka – mruknął oddalając się. Przejrzałam listę, schowałam do kieszeni i wybierałam pomidory do sosu, który ma zrobić mama Cristiano.
- Ten jest ładny – usłyszałam męski głos
- rzeczywiście, dziękuję – odebrałam od niego pomidor i wtedy spojrzałam na owego nieznajomego.
- Poznajesz mnie? - spytał unosząc jedną brew
- tak – mruknęłam – ale, że ty mnie poznałeś.
- Nie często spotyka się dziewczyny o tak czarującym spojrzeniu.
- Uważasz moje oczy za hipnotyzujące?
- Skoro tak to określiłaś. - mruknął – to tak właśnie uważam.
- To jest nas dwoje. - wyszeptałam
- myślałem, że jeszcze pojawisz się u nas. Czyżby sok ci nie smakował?
- Był pyszny, może jeszcze kiedyś wpadnę.
- Może?
- Yhmm...
- to może po godzinach?
- W jakim celu? Mycia i zamiatania podłogi?
- Miałem na myśli inny cel. Bardziej konsumencki.
- Konsumencki?
- Tak. Nie chcąc się chwalić, ale patrząc na zawartość koszyka, to wydaje mi się, że będziesz przygotowywać pewne portugalskie danie.
- Umiesz gotować? - spytałam
- Nie tylko. Jak przyjdziesz, to może się przekonasz.
- Może?
- Yhmm... - powtórzył za mną – to może poznam twoje imię?
- Lulu – mruknęłam – a...
- mam tego kurczaka, po dro.... przeszkadzam? - spytał Portugalczyk
- rozmawiałam – odpowiedziałam, nie odrywając wzroku z przystojnego kelnera – chyba muszę się zbierać, dziękuję za pomoc i zaproszenie, na pewno kiedyś skorzystam. Cześć – oddaliłam się zostawiając ich samych
- nie radzę – syknął Portugalczyk
- bo co? To twoja własność? - Cristiano uśmiechnął się pod nosem
- nie radzę – powtórzył i odszedł. Szłam między alejkami z przyprawami
- tu jesteś – szepnęłam, wzięłam opakowanie wanilii i wsadziłam do koszyka. Po chwili pojawił się Portugalczyk.
- Szukałem cię.
- Nie bawię się z tobą w chowanego, ale żeby nie było, raz dwa trzy za siebie.
- Jak zawsze zabawna – mruknął i włożył kurczaka i wino do koszyka.
- Wino?
- Tak, moja mama je lubi. Ładnie dziś wyglądasz – uśmiechnął się
- co chcesz?
- Nic.
- Powiedziałeś, że ładnie wyglądam.
- Kiedy to prawda, Lulu o co ci chodzi?
- Mi o nic, ale tobie o co?
- O nic. Nie mogę powiedzieć, że ładnie wyglądasz?
- Cristiano, nie rób z siebie pajaca, wiem że coś chcesz.
- No serio, nic. - zaprzeczał
- gadaj – syknęłam przyciągając go do siebie i patrząc prosto w oczy
- no dobra, moja mama zaprasza cię na kolację. - mruknął
- po co?
- Chce cię poznać, tak po prostu. Powiedziała, że masz sympatyczny głos i chcę poznać osobę, do której należy. A możesz mnie
- mogę – puściłam jego koszulkę
- to jak?
- Co jak?
- Chyba nie masz innych planów?
- Właściwie to nie.
- To co przyjdziesz?
- No w sumie.
- Proszę – wyszeptał robiąc minę słodkiego kotka
- dobrze przyjdę. - odpowiedziałam
- super. Zadzwonię do niej, na pewno się ucieszy. - powiedział radośnie. Wyciągnął telefon, chwile porozmawiał i odwrócił się do mnie – co nam jeszcze brakuje?
- Mamy już wszystko – odparłam
- to chodź do kasy. - kasjerka patrzyła na niego jak zaczarowana. Bardziej nadawałaby się do pracy w domu publicznym, niż w markecie. Długie, natapirowane włosy, spalona na solarium, tona makijażu, jasnoróżowe usta i te długie czerwone tipsy. Ugh, jak takie coś może patrzeć w lustro. Cristiano zauważył, że owa dziewczyna mu się bacznie przyglądać – mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz?
- Pojebało cię? - spytałam po portugalsku
- widzisz jak ten plastik się na mnie patrzy?
- Mam grać?
- Poproszę.
- Oskarowo?
- Tak. - mruknął mi do ucha
- jak ty o mnie tygrysku dbasz! - dziewczyna się dziwnie na mnie spojrzała – taki facet to skarb, nie dość, że jest opiekuńczy, świetnie gotuje, to jest cholernie dobry w łóżku. - Cris zdębiał – a jak całuje, o tu – wskazałam na zgłębienie między piersiami – to dostaję szału
- wiedziałaś przed kim nogi rozłożyć, założę się, że ze mną byłoby mu lepiej.
- Twinkle, twinkle, little whore, close your legs, they're not a door. - odparłam patrząc prosto w oczy dziewczyny – ile tam naliczyłaś?
- 123 euro – mruknęła
- wow, a wiesz że po trojce jest czwórka?
- Myślisz, że jestem głupia? - zapytała po chwili zastanowienia
- tak, tak właśnie myślę. - Cristiano podał jej kilka banknotów
- reszta – wyszczerzyła się do niego, na co Portugalczyk parsknął śmiechem, nie wiedziałam o co mu chodzi, spojrzałam na dziewczynę i zobaczyłam zęby umazane szminką, tak samo jak mój „skarb” parsknęłam, a raczej wybuchłam śmiechem. Nie no, idiotka do kwadratu.
- Dziękujemy, chodź kochanie – powiedział ciągnąc mnie za rękę, drugą prowadząc wózek z zakupami. - widziałaś?
- Taa – odparłam – większego cymbała jak żyję nie widziałam.
- Masz rację – zaśmiał się, spojrzałam w stronę drzew niedaleko parkingu, byłam pewna że widzę Karola, od razu przestałam się śmieć – co się stało? - spytał
- nic – mruknęłam, zamrugałam kilka razy i ponownie spojrzałam w stronę drzew, nikogo tam nie było. Chyba zaczynam wariować. - wracamy?
- Jesteś pewna, że nic się nie stało? Masz minę jakbyś, zobaczyła ducha.
- Na pewno Cris, możesz jechać? Proszę?
- Najpierw powiedz co się stało.
- Na prawdę nic. Cristiano proszę cię, jedź. - objechał mnie wzrokiem, zamknął w samochodzie wszystkie drzwi od środka, czego wcześniej nie robił, spojrzał w lusterko i nagle w szybę od strony Crisa uderzyła ręka, wystraszona pisnęłam, na zewnętrznej stroni dłoni wytatuowana była trupia czaszka, po chwili w szybie pokazał się Marcelo – zabiję go! - Cristiano otworzył okno
- do reszty cię pojebało?
- Chciałem się przywitać. - wyjaśnił
- nie mogłeś w bardziej cywilizowany sposób?
- Wystraszyłem cię? - spytał
- mało, kurwa przez ciebie zawału nie dostałam...ja pierdole...nie mogę....muszę zapalić – ostatnie słowa wydukałam
- Ej Lulcia, spokojnie, to tylko ja.
- Debil z Brazyli – dokończył Cristiano
- hej podwieziecie mnie?
- Pytaj Crisa
- Crisuś? Mogę?
- Nie.
- But why?
- Lulu? - spytał się mnie
- na mnie nie patrz, ja najchętniej bym go udusiła.
- Lulu się nie zgodziła, zasuwaj na pieszo.
- No, ale... no weź! Cris! Bądź kumpel nie dupa!
- Za tą dupę w ryj dostaniesz!
- I za tą akcję z ręką ci poprawię – dodałam.
- Żartujecie?
- Nie – odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- No przepraszam! Obiecuję poprawę.
- Dobra, wpuść go. - Cristiano nie odpowiedział, tylko odblokował drzwi.
- Jesteście superaśni!
- Za to ty debiliaśny. - mruknął Portugalczyk. - gdzie cie zawieźć?
- Do biblioteki – odparł poważnie, po chwili ciszy ryknęliśmy śmiechem – z czego się śmiejecie? Karim mówił, że mogę tam poderwać fajną dupcię na tekst o jakiejś książce, a jak będzie taki starszy facet to wypożyczy mi książkę na temat podrywu. Wiesz, że to właśnie dzięki takich wypadom do biblioteki Benzema jest mistrzem podrywu?
- On jest mistrzem podrywu? - spytał Cris
- a nie ten, jak mu tam Pipka?
- Pipita, albo Pipa. - poprawił mnie Marcelo
- No właśnie ten.
- No co ty! Więcej niż dwie, to nie da rady. A tamte na ostatniej imprezie były bliźniaczkami i nie chciały się rozstać.
- Czyli twierdzisz, że Benzema jest mistrzem podrywu? - spytałam
- no tak, tylko on w ciągu jednej imprezy obracał dziewięcioma naraz.
- Dziewięcioma? - zdziwiłam się
- taa, ma facet branie. Gra z dziewiątką i obraca dziewięć dupci.
- W sumie, może coś w tym jest – wtrącił Portugalczyk – ale jak przypomni sobie o jednej dziewczynie, to nawet jakby był jedynym samcem na imprezie samych napalonych fanek, to nawet nie zwróciłby na nie uwagi. Miałby je głęboko w dupie.
- Ciekawe co ma w sobie, że tak na niego działa.
- Urok osobisty – mruknęłam – coś co przyciąga i uzależnia. Seksapil.
- Co?
- ma w sobie seksapil – powtórzyłam – wiesz Marcelo, to takie coś co sprawia, że nie możesz przestać myśleć o dziewczynie. Przestaje być dla ciebie dupcią, a staje się kobietą.
- Ty tak na serio? - spytał
- na serio.
- Jak ja się cieszę, że cię poznałem Lulcia.
- Koniec twych wywodów, marsz do biblioteki. - nakazał Cristiano.
- Dzięki i do zobaczenia.
- Cześć – pożegnaliśmy się z Brazylijczykiem, ruszyliśmy w stronę osiedla. Pół godziny później siedziałam w swojej sypialni przeglądając przepisy w internecie. Nie miałam zielonego pojęcia co zrobić tacie na obiad, zeszłam na dół, otworzyłam lodówkę i zobaczyłam w niej kartkę „o mnie się nie martw, mam spotkanie z działaczami, zjem z nimi razem obiad, baw się dobrze z Hanią. Kocham, tata”. Cudownie, jeden problem z głowy, zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć, zastałam Cristiano.
- O której chcesz pojechać zawieźć Hani jedzenie? - spytał prezentując rządek idealnie równych i białych zębów.
- Twoja mama już ugotowała?
- Pewnie, że nie głuptasie. Po prostu chcę wiedzieć, której po ciebie przyjechać.
- To może o...
- będę o 18. - dokończył
- to po co...
- chciałem cię zobaczyć. - odparł i ruszył w stronę bramy – do osiemnastej!
- Tak, do osiemnastej. - zamknęłam drzwi, poszła do swojego pokoju, wcześniej biorąc z kuchni kubek lemoniady. Wyszłam na dach i zapaliłam papierosa, spokojnie paliłam patrząc daleko przed siebie, widziałam ludzi spacerujących z psami, samochody, ludzi wracających z pracy. Gdy skończyłam, wróciłam do pokoju, weszłam do łazienki, napuściłam wody do wanny i wzięłam długą kąpiel. Wyszłam, owinęłam ciało i włosy ręcznikiem. Nasmarowałam się balsamem owocowym i poszłam wybrać ubranie, nie chciałam na samym początku wystraszyć mamy Cristiano, ale jednocześnie, niech nie myśli że zrezygnuję ze swojego stylu, co to, to nie! Wybrałam zwykły czarny top, kwiecistą spódniczkę i oczywiście trampki. Włosy układały się w delikatne fale, postanowiłam wyskok je związać w kitkę. Nie będę się mocno malować, gdyż połączenie mocnego makijażu i czerwonych paznokci, może wywołać negatywne uczucia pani Dolores wobec mnie. Nie wiem czemu przejmuję się jej opinią, mamy zdanie pewnie miałabym w szerokim poważaniu, jednak w jej przypadku, nie wiem, nie umiem powiedzieć. Jej głos wydał mi się bardzo serdeczny. Więc może dlatego, chcę zrobić na niej dobre wrażenie? Cóż, trudno mi to określić. Wy tuszowałam jedynie rzęsy. Brałam się, z garderoby wyciągnęłam jeszcze jeansową katanę, skropiłam się perfumami, papierosy schowałam do biurka, do małej torebki spakowałam telefon, portfel i czerwoną pomadkę. Usłyszałam dzwonek do drzwi, zeszłam na dół, wcześniej przeglądając się w lustrze. Nie wyglądałam źle, wyglądałam znośnie.
- Cześć...yyy... jest Lulu? - spytał mnie Portugalczyk
- to ja pajacu. - warknęłam
- to ty masz w szafie sukienkę? - zdziwił się
- to spódniczka. Mam sukienki i spódniczki.
- To czemu nie nosisz?
- Bo wolę spodnie. - odparłam jeszcze spokojnie
- ale w sukience, znaczy spódniczce masz ładniejsze nogi. - spojrzałam na niego podejrzanie – nie, że masz złe, ogólnie są fajne, ale w spódnicy ładnie są podkreślone.
- Dziękuje – odparłam wsiadając do samochodu, po chwili Cris zajął miejsce kierowcy
- myślałam, że mnie opieprzysz.
- To źle myślałeś. - odparłam patrząc przez okno. Zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu, przed nami było kilka samochodów, przez okno zauważyłam kelnera, którego spotkałam dziś w sklepie. Otworzyłam okno, on zrobił to samo
- cześć Lulu – uśmiechnął się
- cześć nieznajomy. - odpowiedziałam – może dowiem się jak masz na imię?
- Axl.
- Żartujesz?
- Nie, mówię serio, moi rodzice są wielkimi fanami Gun 'n Roses. - nie dość, że przystojny, to nosi imię faceta, w którym podkochiwałam się całe gimnazjum i część szkoły średniej. I chyba był tym samym, co widziałam w klubie, miał całą rękę w tatuażach.
- Ej! co robisz? - spytałam Cristiano, gdy ten zamknął mi okno
- nie chcę byś się przeziębiła – wyjaśnił spokojnie, spojrzeliśmy sobie w oczy, jego zdecydowanie pociemniały, chyba był zły.
- Dobrze, nie musisz się złościć.
- Ja się wcale nie złoszczę – syknął
- ej, ej... nie wiem o co ci chodzi, ale nie zwracaj się tak do mnie, jeśli chcesz strzelać focha to nie w moją stronę, a jak już chcesz się na kimś wyżyć to zapisz się na boks, a jeśli ci się to nie podoba, to cale się do mnie nie odzywaj. - po chwili ciszy i głośnego oddychania się odezwał.
- Przepraszam. - nie odpowiedziałam, ani na niego nie spojrzałam, niech cierpi i przeprasza dalej. - Lulu słyszysz? Przepraszam, nie chciałem byś źle to odebrała i czuła się urażona. Przepraszam – patrzył się na mnie smutnym wzrokiem – Lulu, proszę
- patrz się na drogę, a nie na mnie.
- Przepraszam.... Przepraszam.... Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam.
- Możesz przestać? - spytałam
- a przyjmiesz przeprosiny?
- Nie wiem.
- Proszę, Lulu ja naprawdę żałuję tego co powiedziałem.
- Nie wydaje mi się. - zjechał na pobocze, wyłączył silnik, jedną rękę oparł o mój zagłówek, drugą chwycił mnie za brodę.
- To uwierz. - wyszeptał. Przez moje ciało przeszły ciarki, patrzyłam na niego, a on czarował mnie swoim wzrokiem, brązowe ślepia przeszywały mnie na wylot, co się do cholery ze mną dzieje? - to jak? Wierzysz mi?
- Chyba tak. - mruknęłam, uśmiechnął się – ale nie licz, że zapomnę.
- Dobrze kwiatuszku.
- Nie nie mów....
- dobrze. - ruszyliśmy dalej, pięć minut później staliśmy pod drzwiami akademickiego mieszkania Hani i Tadka. Zapukaliśmy, raz, drugi. - może jej nie ma? - spytał
- nie nie. Na pewno jest. - mruknęłam
- zapukam jeszcze raz.
- Czekaj. - zatrzymałam jego dłoń
- po co?
- Wygrała pani wycieczkę na wczasy do Ciechocina dla dwóch osób, plus karnety na majowe. - po chwili drzwi się otworzyły. - zawsze działa
- pewnie, to ty wymyśliłaś to hasło.
- W końcu główka pracuje. - Cris poszedł zanieść jedzenie do kuchni, ale po chwili wrócił
- tam jest łazienka, a gdzie kuchnia?
- Po twojej prawej stronie. - odpowiedziała przyjaciółka – ej, ta kiecka jest boska, skąd ją masz?
- To mojej mamy, nigdy jej jeszcze nie ubrała, chociaż kupiłam ją jej dwa lata temu na dzień matki. - odparłam smutno – no, ale cóż, skoro staruszka nie ma gustu, to co ja się będę przejmować.
- Dobłe tło ciao – powiedział Cristiano z pełnymi ustami
- co piekłaś?
- A co ja bym mogła upiec?
- Murzynka? - zaśmiałam się
- nie śmiej się, jako jedyny mi wychodzi. A wy już idźcie i nie psujcie mi romantycznej atmosfery, w którą się wprawiam, przed spotkaniem z Tadziem
- chyba erotycznej – poprawiłam ją
- Lulu, idź pilnować swojego Cristiano, bo jakaś pinda już za nim idzie.
- CO? to lecę! Udanego!
- Dzięki i wzajemnie – odparła zamykając drzwi, dopadłam Cristiano przed windą, faktycznie jakaś małpa się do niego łasiła.
- Ratuj – odczytałam z jego ust, tylko wzruszyłam ramionami, spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem
- Cris, w głowie mi się kręci. - złapałam się za głowę
- CO?! - szybko do mnie podbiegł, odpychając dziewczynę – Lulu, spójrz na mnie – złapał mnie za ramiona – hej kwiatuszku.
- Możemy zejść schodami? - spytałam cicho
- w twoim stanie?
- Będzie szybciej, zanim ta winda przy...
- no dobrze, chodź – wziął mnie na ręce
- mi też jest słabo! - pisnęła – i w głowie mi się kręci
- mogłaś użyć więcej tych duszących perfum – odpowiedział schodząc po schodach – ale wymyśliłaś z tą głową
- ale ja wcale nie wymyśliłam sobie tej głowy. - odparłam
- nie? - spytał z niepokojem w głosie
- nie. - zaniósł mnie aż do samochodu, otworzył drzwi, samodzielnie wsiadłam, szybko zajął miejsce kierowcy – masz przy sobie jakieś dokumenty?
- Po co? - zdziwiłam się
- pojedziemy do lekarza. - oznajmił
- ja nigdzie nie jadę! - krzyknęłam
- właśnie, że jedziesz, nie można lekceważyć takich rzeczy.
- Cristiano mi nic nie jest.
- Tak mówisz a za chwilę mi padniesz.
- Nie. Cris, ja udawałam. Prosiłeś, a nic innego nie wymyśliłam
- nie mogłaś powiedzieć szybciej?
- Kiedy szybciej?
- Niosłem cię przez całą drogę.
- Nie marudź! W zamian ci zaśpiewam.
- Co? ABBA? Boney m? Village People?
- Chciałam ci zaśpiewać coś z muzyki, którą lubię najbardziej.
- Czyli?
- Jakiś rock, albo może Dżem.
- Co?
- to polski zespół, wokalista już nie żyje.
- To oni nadal.
- Tak nadal grają, mają innego wokalistę. Może Aerosmith. Coś wymyślę.
- Yhm, radzę zacząć przygotowania. - jechaliśmy nie rozmawiając, grało tylko radio – jesteśmy. - mruknął wysiedliśmy z samochodu, Cristiano posłał mi uśmiech. Drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich niższa kobieta.
- Cześć mamo! - powiedział Cristiano
Brak weny mnie nie opuszcza, cóż może kiedyś wróci...
Super
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówic , kocham i czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńJaki brak weny?! Ty to masz wenę na najwyższym poziomie! Noo normalnie i poprawiłaś mi humor tym całym Marcelo, "jesteście superaśni", "a Ty debilaśny" hahahaha padłam :D
OdpowiedzUsuńMrrr pani z marketu <3 Me like it :D Hahahaha :D Ale Lulu ją załatwiła matko, jak ja bym usłyszała coś podobnego w sklepie to o matko xD Jednym z moich ulubionych fragmentów tego rozdziału to było przepraszanie i to, że zjechał na pobocze i tak w ogóle słodko (;
Kolejna środa jest taaaak daleko ;<
Cristiano w Twoim opowiadaniu cholernie mi się podoba :D Udawanie jego dziewczyny wychodzi Lulu po mistrzowsku :D Czekam z niecierpliwością na następny! ;)
OdpowiedzUsuńTa akcja w sklepie mnie rozwaliła :D
OdpowiedzUsuńAlbo moment, w którym Marcelo puka w szyba :P
Kocham twoje opowiadanie:)
żaden brak weny !
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział <3 kiedy płacili w sklepie ,beczałam ze śmiechu :)
ja mam laptop w naprawie i nie pojawił się jeszcze 1 rozdział ,ale postaram się dodać :)
Cudowne ;)
OdpowiedzUsuńU mnie pojawił się prolog zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://marii-realmadridstory.blogspot.com/
Ta laska ze sklepu to rozwaliła system, boże seryjnie jakiś pustak XD
OdpowiedzUsuńAle w sumie w dzisiejszych czasach takich dużo ;d
Cristiano jakie komplementy prawi, no no;D Spódniczki nogi podkreślają ;D
to w jaki sposób Lulu ratuje Crisa przed fankami to po prostu genialne jest :D . Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział, komentarze mile widziane :) http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńChyba jest to jedno z bardzo wąskiego gro na opowiadań w których podoba mi sie CR7 w wolnej xchwili zapraszam do mnie na 11 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://www.dangerous-ties.blogspot.com/
Fajne,Fajne :).
OdpowiedzUsuńWpadnij na mojego bloga i jeśli to nie problem zostaw po sobie jakieś komentarze:)
http://milosc-hiszpania-i-pomarancze.blogspot.com/
Cristiano jaki zazdrosny. ; DD
OdpowiedzUsuńNajlepsze były te dwie napalone laski. Lulu ma genialne pomysły.
omg! To jest genialne!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam aż dwa razy, bo tak mi się spodobało :)
http://bvb-ada-story.blogspot.com/
http://marcin-majka-story.blogspot.com/
http://lukasz-julia-story.blogspot.com/
Zapraszam do siebie i życzę weny :)
Baardzo przepraszam, że komentuję dopiero teraz. Rozdział czytałam wcześniej ale nie mogłam znaleźć chwili, żeby skomentować.
OdpowiedzUsuńPo prostu uwielbiam Lulu, genialna dziewczyna;D
A akcja w sklepie wymiata.
Czekam na nowość i zapraszam na ostatni rozdział na http://listentoyourheartx3.blog.pl/ :*
Ej to jest świetne nie rezygnuj z tego :)
OdpowiedzUsuń