Powitał
nas uśmiechem numer cztery. Otworzył drzwi ze strony pasażera.
- nie ty pajacu – upomniał Brazylijczyka – ty siadaj tu – otworzył drzwi z tyłu.
- Cristiano, jeśli chcesz być gentlemanem to odzywaj się jak gentleman, otwieranie drzwi nie wystarczy. - Cris zdębiał, a Marcelo ryknął śmiechem.
- Dobrze Lucia. A teraz usiądź swoją pupcią w fotelu. - wytknęłam mu język. - jak się bawiliście.
- Dobrze – odparliśmy jednocześnie.
- To fajnie. - uśmiechnął się – a...
- Cris przestań, czuję się jakby to tata odbierał mnie z imprezy szkolnej. - jęknęłam
- spokojnie- zaśmiał się – ale moglibyście coś powiedzieć.
- Tańczyliśmy, jakiś facet praktycznie cały czas gapił się na Lulu. - spojrzał na mnie pytająco – potem ta dziewczyna przed nami klęczała, jak siedzieliśmy przy stoliku. I przyjechałeś ty.
- Dobrze zrozumiałem? Klęczała?
- Taaak – odparłam – chciała bym zostawiła Marcelo, a później by Marcelo się z nią umówił. - odwieźliśmy Brazylijczyka i ruszyliśmy w stronę naszego osiedla – Cristiano?
- Tak Kwiatuszku?
- Wjedziesz do McDonalda?
- Dobrze, jesteś głodna?
- Nie, ale mam ochotę na McFlurry
- z czym? - spytał
- na pewno z toffie. - na tym temat się skończył. Nie obyło się bez kłótni, kto ureguluje rachunek. Niestety nie wygrałam z upartym piłkarzem. Jechaliśmy pustą autostradą słuchając radia, co jakiś czas karmiłam Cristiano lodami. W głośnikach rozbrzmiała piosenka Jacksona „You are not alone”Another day has goneI'm still all aloneHow could this beYou're not here with meYou never said goodbyeSomeone tell me whyDid you have to goAnd leave my world so cold
- ciekawe co czuł, gdy pisał tą piosenkę – zaczęłam
- wielką miłość.
- Co?
- musiał być bardzo zakochany i stracić kobietę, którą kochał.
- To bez sensu. - mruknęłam
- co jest dla ciebie bez sensu?
- Cierpieć...z miłości. Bo zobacz, ona ma to w dupie, jego uczucia, miłość, a on ją kocha i cierpi. Ciekawe jakby, to on ją zrobił w chu... znaczy, wiesz...no...yyy...jakby to on ją zostawił. To już by jej tak wesoło nie było.
- Coś w tym jest. - szepnął
- nie coś tylko prawda! To nie jest jedyna piosenka, w której śpiewa o takiej miłości. Wyobraź sobie, co on musiał czuć w środku. Jakie emocje nim targały. Mimo, że był cholernie sławny i bogaty i mógłby mieć każdą i multum przyjaciół, był sam. Cierpiał. Nie znalazł osoby, z którą mógłby dzielić szczęście i smutek. Nie chciałabym....
- mieć takiego chłopaka?
- Nie, podzielić jego losu. - dokończyłam, już nic nie odpowiedział
- jesteśmy. - wyszeptał
- już?
- Tak. - zaśmiał się
- z tobą jakoś szybciej mija mi podróż.
- Cieszę się, że to słyszę. - powiedział półszeptem, przybliżyłam się pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu. Otworzyłam drzwi, obejrzałam się za siebie. Oboje się uśmiechnęliśmy. Weszłam do domu, wzięłam prysznic i poszłam spać.Następnego dniaMimo późnego pójścia spać, wstałam o 9. umyłam się, ubrałam się i związałam włosy. W lodówce świeciło pustkami, nalałam do szklanki soku i wyszłam na dach. Papieros i sok – najlepsze śniadanie ever. Zadzwonił mój telefon.
- Dzień dobry – usłyszałam
- dzień dobry. - odpowiedziałam zaciągając się
- wyspałaś się?
- Tak.
- A co teraz robisz?
- Siedzę na dachu, piję sok i palę śniadanie.
- Jak to palisz?
- Normalnie.
- Mam przez to rozumieć, że jeszcze nic nie jadłaś?
- Tak, ale nie martw się, zamówię sobie pizzę.
- Żartujesz?
- Nie, Cristiano jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.
- A ja jestem starszy i będę się tobą opiekować.
- Dobrze tato. Co mam zrobić?
- Siedzieć tam gdzie siedzisz. - odparł i rozłączył się. Trochę mnie to zdziwiło, gdy niespełna kwadrans później zobaczyłam Cristiano obładowanego torbami, wchodzącego do domu. Nie zeszłam na dół, siedziałam dalej na dachu. Po chwili dołączył do mnie Cristiano z talerzem kanapek i dwiema butelkami soku. Położył mi talerz na kolanach, a sam usiadł obok. Pocałował moją skroń i się uśmiechnął
- smacznego – spojrzałam na niego pytająco. Wyglądał cudownie w pistacjowej koszulce polo idealnie pasującą do jego oczu, miał rozpięty guzik, patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy – ładnie wyglądasz bez makijażu.
- Przestań – pisnęłam i zakryłam twarz dłońmi, chwycił mnie za ręce i ściągnął z mojej buzi.
- Teraz lepiej.
- Wcale nie.
- Jedz.
- Wyglą..... - nie dał mi skończyć i wsadził mi kanapkę do buzi – dobła.
- No pewnie – uśmiechnął się – a jak zjesz, to gdzieś cię zabiorę.
- Do lasu?
- Czemu do lasu?
- Zabić mnie i zakopać?
- Nie śmiałbym. - zaprzeczył
- To w takim razie co planujesz?
- To niespodzianka.
- Cristiano, no!
- Nie powiem ci i koniec tematu. - odparł
- to chociaż powiedz w co mam się ubrać.
- W to co chcesz.
- Czyli...
- po prostu zjedz i idź się przebrać.
- Tak jest – zasalutowałam – Cristiano? - głośno westchnął
- tak?
- Było pyszne, możesz częściej robić mi śniadania.
- Teraz twoja kolej.
- Na co? - przypaliłam głupa
- Ty już dobrze wiesz na co. - weszłam do środka i przebrałam się, maznęłam tuszem rzęsy i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Jestem gotowa! - krzyknęłam, Cristiano nie było w moim pokoju. Zeszłam na dół, tam też pusto. - CRISTIANO!
- Już spokojnie, byłem w łazience. - zaśmiał się
- umyłeś ręce?
- Co? - zdziwił się
- pytałam się, czy umyłeś ręce.
- Jesteś jak moja matka.
- Po prostu odpowiedz.
- Tak, umyłem.
- Nie obrażaj się, dbam o twoje zdrowie. - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Cristiano wyszedł zaraz za mną. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w tajemnicze miejsce. Jechaliśmy w ciszy. Postanowiłam zadzwonić do taty.
- Cześć, przeszkadzam ci?
- Nie, teraz mam chwilę wolnego, a ty jak sobie radzisz?
- Dobrze, daję sobie radę.
- Właśnie słuchaj, będę musiał zostać tu jeszcze tydzień. - odparł
- dobrze, to mam ci coś...
- nie, nie. Wszystko w porządku. - zaśmiał się
- oddaj garnitur do pra...
- wiem kochanie, w hotelu funkcjonuje takie coś jak pralnia.
- Po prostu się martwię.
- To rodzic powinien martwić się o dziecko, a nie na odwrót. Przeleję ci pieniądze na konto. Wieczorem powinnaś już je mieć, a zostało ci coś jeszcze?
- Tatku, to że jestem szurnięta, nie oznacza że jestem nieodpowiedzialna.
- Wiem, mama się odzywała?
- Tak, rozmawiałam z nią niespełna kwadrans, wpadła do domu i coś tam wzięła powiedziała, że wyjeżdża jeszcze na dwa tygodnie i tyle ją widziałam. Powiedziała jeszcze, że musiałabym się z nią wybrać na te warsztaty, bo to bardzo emocjonujące.
- Czyli wracam tydzień przed mamą.
- Tydzień dla nas?
- Tydzień z pracą – mruknął – przepraszam, wiem że ostatnio nie mam dla ciebie czasu.
- Nie martw się, niedługo mam egzamin i później planuję...
- ślub?
- Nie, studia.
- Poważnie?
- Tak, tam gdzie studiuje Hania jest wydział muzyczny.
- To świetnie, wiesz że z chęcią porozmawiałbym dłużej, ale muszę iść na konferencję.
- Spoko, pa tatku.
- Cześć. - rozłączyłam się i spojrzałam na Cristiano
- daleko jeszcze?
- Tak. - odparł
- daleko jeszcze?
- Przecież mówiłem, że tak.
- Daleko?
- Nie – mruknął
- to daleko czy nie?
- Lulcia, niedługo będziemy.
- Cris?
- Hmm?
- Gniewasz się na mnie?
- Nie, dlaczego tak sądzisz? - odparł bez emocji – prowadzę.
- Yhm....rozmawiałam z tatą, wróci tydzień później niż planował. - nie odpowiedział, ale widziałam że jego twarz się lekko rozpromieniła i pojawił się na niej uśmiech. - lepiej?
- Co? o czym mówisz?
- Nie mogłeś po prostu zapytać z kim rozmawiałam?
- Ale mnie to nie interesuje z kim rozmawiasz. - spojrzałam na niego podnosząc jedną brew
- Serio? Bo wyglądałeś...
- dobra, byłem ciekawy, okey? Ale byłem pewny, że zjedziesz mnie od góry do dołu, bo interesuję się z kim i o czym rozmawiasz. - powiedział na jednym tchu
- i po co się denerwujesz? Jeszcze zmarszczki ci się pojawią.
- A tobie cellulit.
- Ty się....
- jesteśmy! - przerwał i wysiadł z samochodu, siedziałam i założyłam ręce na piersi – chodź – poprosił, otworzył drzwi i podał mi rękę – Lulcia.
- Nie. Będę tu siedzieć. - głośno westchnął, odpiął pas i wziął mnie na ręce – co robisz?!
- Wynoszę cię i puszczę dopiero, gdy powiesz o co chodzi.
- Postaw mnie na ziemię.
- Zrobię to, gdy powiesz co się stało.
- Obraziłeś mnie.
- Czym?
- Ty już doskonale wiesz czym!
- Nie wiem.
- Nie kłam!
- Lulcia, powiedz czym cię obraziłem, bo nie mam zielonego pojęcia, co to było.
- Powiedziałeś, że będę mieć cell...
- o to ci chodzi? - zaśmiał się gdy zobaczył moją minę – Kwiatuszku, na tak zgrabnej pupci?
- Sam sobie zaprzeczasz.
- Ale za to nogi masz nieziemskie, a jak wiadomo tył...
- dobrze koniec tematu. Możesz powiedzieć z jakiej okazji mnie tu przywiozłeś? I postaw mnie. - zrobił to o co prosiłam i głośno westchnął – doczekam się odpowiedzi? - nadal milczał – wywiozłeś mnie na jakieś zadupie, nie wiem gdzie jestem, nie wiem czy ty wiesz gdzie jesteśmy, nie mam zasięgu i... - położył mi palec na usta, odwrócił się i poszedł do samochodu. Otworzył bagażnik, coś tam porobił i spojrzał w moją stronę
- masz zapalniczkę? - zapytał
- po co ci zapalniczka?
- Masz czy nie?
- Wiesz, że wolę zapałki, ale tak mam.
- To rzuć.
- Po c...
- nie pytaj, po prostu rzuć. - rzuciłam mu tą zapalniczkę – odwróć się.
- Co? po co?
- Po prostu się odwróć i nie podglądaj. - grzecznie się odwróciłam i zakryłam oczy dłońmi. - już.
- Mogę się odwrócić?
- Tak. - odwróciłam się i ujrzałam Cristiano trzymającego mały tort z dziewiętnastoma świeczkami.
- Masz urodziny? - zdziwiłam się, pokręcił głową
- to dla ciebie. - zrobiłam zaskoczoną minę – obiecałem, że pewnego dnia wezmę cię za miasto?
- Pamiętam.
- To właśnie dotrzymuję danego słowa.
- Mogę zdmuchnąć te świeczki?
- Ale pierw życzenie. - pomyślałam życzenie mając nadzieję, że niedługo się spełni, zdmuchnęłam świeczki. - o czym pomyślałaś?
- Nie powiem, bo się nie spełni.
- Zrobię wszystko by się spełniło – mruknął
- tak? - spytałam
- tak. - potwierdził.
- Masz nóż?
- Po co ci nóż?
- Ten tort to atrapa?
- Nie – zaśmiał się – jest prawie tak słodki jak ty.
- Jestem słodka?
- Bardziej wredna, ale tak. Jesteś. - wyjęłam świeczki z tortu i odłożyłam do pudełka. Cristiano próbował znaleźć nóż, ale nie przyniosło to rezultatu. Wyjął dużą łyżkę – tym raczej nie przekroisz.
- Damy radę – powiedziałam – ławki w aucie nie masz?
- Po co ci ławka?
- Chciałam gdzieś usiąść – wziął ode mnie ciasto i odstawił je na dach auta, mnie posadził na masce.
- Wygodnie?
- Może być. - podał mi łyżkę i tort, a sam usiadł obok. Nabrałam trochę i wsadziłam Portugalczykowi do ust – dobry?
- Yhm, czemu sama nie spróbujesz?
- Wolę się upewnić, że go nie zatrułeś.
- Dziękuję za zaufanie.
- Nie ma za co. - odparłam i skosztowałam smakołyku – pycha – gdy zrobiło się ciemno Cristiano odwiózł mnie do domu. Delikatnie pocałował mnie w ust i odjechał. Weszłam do domu. Rozebrałam się i przebrałam w dużą bluzę i krótkie spodenki. Włączyłam telewizor i szukałam jakiegoś ciekawego programu. Nic nie znalazłam, wyłączyłam sprzęt i poszłam do kuchni. Otworzyłam szafkę z herbatami i nagle zagrzmiało. Wstrzymałam oddech, zamknęłam oczy, wolno oddychałam by się choć trochę uspokoić. Nie pomogło gdy usłyszałam kolejny grzmot, któremu towarzyszyła błyskawica. Szybko ubrałam trampki i wyszłam z domu. Zaczęło lać, biegłam w stronę domu piłkarza, gdy byłam już przy drzwiach, one się otworzyły i stanął w nich Cristiano ubierający koszulkę. Prawie na mnie wpadł.
- O boże, Lulcia – mruknął przytulając mnie
- boję się – wyszeptałam w jego klatkę
- nie masz czego, jestem przy tobie – mruknął i zaniósł mnie do środka, kiedy trochę się uspokoiłam siedziałam przy nim obejmując jego ramię – przepraszam, że musiałaś się bać – wyszeptał gładząc moje włosy
- przecież to nie twoja wina.
- Ćwiczyłem i nie słyszałem burzy, dopiero jak zdjąłem słuchawki, zobaczyłem co się dzieje. Mogłem być przy tobie....
- jak przy przyjacielu? - spytałam szeptem, nie odpowiedział
- .... jak przy dziewczynie – wyszeptał po chwili
ubranie Lulu
Moja wena wraca:) już zaczęłam pisać 14, ale dodam ją dopiero za dwa tygodnie
pewnie w tym czasie dodam coś na nowego bloga, na którego już teraz Was zapraszam
Rozdział jak zwykle świetny, mimo ze nie nawidze Christiano, w Twoim opowiadaniu wydaje sie bardziej przyjazny ;):P Uwielbiam Cię i czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo fajny
OdpowiedzUsuńczemu kolejny dopiero za 2 tygodnie ?!
cuuuudowny <3 kurde kocham ich <3
OdpowiedzUsuńeeeeej, czemu 24.07 :(((((((? Ja nie przeżyję 2 tygodni :(
uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńte dialogi, Lulu i Cristiano są genialni!
świetny rozdział
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowe rozdziały :
http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
http://milosc-i-fcb.blogspot.com/
http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
zapraszam na 3 u mnie :
OdpowiedzUsuńmarii-realmadridstory.blogspot.com
oraz na nowe opowiadanie o Manchesterze United :
marii-manchesterutdstory.blogspot.com
Uuu, końcówka obiecująca. Cały czas traktują się tak, jakby byli przyjaciółmi, ale i tak da się wyczuć, że i on i ona chcą czegoś więcej. Czekam na jakiś przełom między nimi.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość na http://we-must-learn-to-love.blogspot.com/
Pozdrawiam. ;)
Nie wiedziałam gdzie cię o tym poinformować więc zrobię to tu Nominowałam twojego bloga do Liebster Award. Wszystkie informacje znajdziesz na
OdpowiedzUsuńhttp://my-life-is-wojtek-szczesny.blogspot.com/p/blog-page.html
zapraszam na nowy rozdział :) www.last-chance-of-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńps. zaległości nadrobię jak najszybciej :)
Cristiano to jednak potrafi być słodki! *.*
OdpowiedzUsuńnowość na call-me-chelsea.blogspot.com :)
http://call-me-chelsea.blogspot.ch/ Zapraszam na rozdział 6! ;-)
OdpowiedzUsuńpacz, pacz,pacz co znalazłam! :D
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/photo.php?fbid=515022828568438&set=a.361842397219816.79924.361387467265309&type=1&theater
hahahahahahahahaha leżę i nie wstaję xD