środa, 24 lipca 2013

Rozdział 14


Obudziłam się w ogromnym łóżku wtulona nie w Cristiano, lecz poduszki. Rozejrzałam się po pokoju, na fotelu zawieszona męska bluza. Na komodzie nad kominkiem puste ramki. Wygramoliłam się z łóżka, wyszłam na balkon. Na podwórku półnagi Cristiano bawił się z psem piłką. Widać, że zabawa ze zwierzakiem sprawia mu radość. Oparłam brodę o dłonie i dalej przyglądałam się poczynaniom piłkarza. Zdziwiłam się co człowiek potrafi zrobić ze zwykłą futbolówką.
  • Nic trudniejszego nie umiesz?!
  • Już nie śpisz?
  • Jak widać nie.
  • Wyspałaś się?
  • Tak, tylko obudziło mnie twoje chrapanie.
  • Nie możliwe, spałem w innej sypialni. - zaśmiał się
  • widzisz jak głośno chrapałeś.
  • Ja nie chrapie. Za to ty się strasznie wiercisz.
  • Przed chwilą mówiłeś, że spałeś w innej sypialni. - zauważyłam
  • sprawdzałem cię.
  • Co robiłeś?
  • Sprawdzałem, czy się obudziłaś. Chodź do mnie. - zeszłam na dół, gdzie Cristiano czekał ze śniadaniem.
  • Nie jeste.... - spojrzał na mnie tak, że momentalnie zmieniłam zdanie – yyy....znaczy...jestem...jestem głodna...nawet bardzo.
  • Widzisz jak można się z tobą dobrze dogadać. Wystarczy się wyspać i już jest człowiek milszy.
  • Ty coś sugerujesz?
  • Nie. Po prostu mówię, że jak czło...
  • wiem co powiedziałeś, nie jestem głucha. Odniosłeś to zdanie do mnie.
  • Nie prawda! - zaprzeczył
  • przyznaj się, bo w innym wypadku będziesz mieć ten talerz na głowie. - zagroziłam
  • nie zrobisz tego.
  • Chcesz się przekonać?
  • Miałaś rację. - odparł gdy podniosłam talerz pełen jedzenia – chcesz soku?
  • Nie masz niczego innego?
  • Gdybym był tobą to zaproponowałbym wodę z basenu czy z kranu, ale skoro jestem wspaniałomyślnym i dobrym Cristiano zrobię ci mrożone kakao.
  • Z bitą śmietaną?
  • Nie z lodem. - zaśmiał się, a ja się skrzywiłam – nie wiem o czym pomyślałaś, ale miałem na myśli taki ze sklepu waniliowy.
  • Właśnie dlatego się krzywię. - skłamałam – nie lubię waniliowych
  • no co ty nie powiesz? Oj Lulcia, Lulcia. Głodnemu chleb na myśli.
  • Głodny, głodnemu wypomni.
  • Masz na dziś jakieś plany? - zmienił temat
  • nie, czemu pytasz?
  • Tak pomyślałem, że może się gdzieś wybierzemy.
  • Nie ma problemu, co proponujesz?
  • Lunapark?
  • Żartujesz? - spytałam
  • myślałem, że będziesz wo...
  • uwielbiam lunaparki – przerwałam mu - jak byłam młodsza to z tatą spędzaliśmy tam praktycznie każdą sobotę.
  • To mi ulżyło.
  • To o której wychodzimy? - spytałam zadowolona
  • otwierają o 10, więc – spojrzał na zegarek – po śniadaniu.
  • Okey, ale chciałabym się umyć i przebrać, bo po wczorajszy deszczowy prysznic....
  • łazienka jes...
  • w swojej łazience – przerwałam mu
  • dlaczego?
  • Zrozum, mam swoje ulubione żele, bals...
  • dobrze, rozumiem – zaśmiał się
  • okey, zjadłam możemy iść.
  • Nie, zjedz jeszcze, będziesz głodna
  • nie.
  • Dlaczego? - spytał
  • bo jak będę głodna...
  • to będziesz marudzić.
  • Nie, bo ja robię miejsce na watę cukrową i popcorn, który zjemy na miejscu.
  • Taki masz plan.
  • Oczywiście.
  • Dobrze, zbieraj się, zawiozę cię do domu. - odparł
  • a co z pieskiem?
  • A co ma być?
  • Nie będzie mu smutno?
  • Nie, będzie pilnować domu – zaśmiał się
  • no dobrze, to chodź – wstałam i zasunęłam krzesło
  • zostaw – powiedział, gdy chciałam zebrać brudne naczynia – ja to zrobię, a ty jak chcesz to pobaw się z Zibo.
  • Nazwałeś go jak to miasto w Chinach?
  • Tak, myślałem że nie znasz tego miasta.
  • Pisałam maturę z geografii. - wyjaśniłam, wróciliśmy do mojego domu, Cristiano siedział przed telewizorem, ja poszłam do łazienki, po szybkim prysznicu i rozczesaniu mokrych włosów, przeglądałam ubrania, wybierając najlepsze na wyjście do wesołego miasteczka. Wybrałam krótkie shorty, luźną bluzkę i trampki. Suche włosy związałam w luźny kok, wytuszowałam rzęsy i zeszłam na dół
  • gotowa?
  • Jak widać. - zaśmiałam się
  • ty masz tatuaż? - spytał zaskoczony
  • co? zamyśliłam się, mówiłeś coś?
  • Pytałem, czy masz tatuaż.
  • Żeby tylko jeden.
  • Co to jest?
  • Wieczne pióro. Hania ma takie same. A tu mam łapacz snów. Na biodrze mam sentencje, a za uchem mam nutkę.
  • Wiesz, że nie zauważyłem tej nuty, a wierz mi przyglądam ci się bardzo uważnie.
  • A ty masz jakiś tatuaż? - spytałam zapinając pas
  • nie mam.
  • Dlaczego? Nie lubisz tatuaży, czy boisz się igły?
  • Nie, wiesz ile trzeba czekać by oddać krew po zrobieniu tatuażu?
  • Pół roku.
  • No właśnie – powiedział
  • oddajesz krew?
  • Regularnie.
  • Też bym chciała oddawać krew, mam bardzo rzadką grupę, ale nie mogę.
  • Dlaczego?
  • Mam coś z hemoglobiną. - mruknęłam – kiedy będziesz ponownie oddawać krew?
  • Jakoś w tym tygodniu, ale dlaczego pytasz? - spojrzał na mnie
  • będę mogła iść z tobą?
  • Pewnie, jeśli tylko chcesz.
  • Będę cię asekurować, w razie jakbyś miał zemdleć.
  • Dziękuje – wziął mnie za rękę - to będzie zaszczyt – i pocałował ją. Posłałam delikatny uśmiech piłkarzowi.
  • Nawet nie wiesz jak się cieszę.
  • Ze spędzenia dnia z Cristiano Ronaldo?
  • Nie, na powrót do dzieciństwa. - zaśmiałam się na widok jego miny – oczywiście, że ze spędzenia dnia z najlepszym i najprzystojniejszym piłkarzem globu.
  • Serio myślisz, że jestem przystojny?
  • Po prostu mówię, to co chcesz usłyszeć. - nic nie powiedział, tylko zrobił swojego dzióbka – oczywiście, że jesteś.
  • Przystojny?
  • Cholernie. - zaśmiałam się
  • nie śmiej się.
  • Nie mogę.
  • Jesteśmy na miejscu! - zaparkował samochód na parkingu, wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę wejścia. Cristiano ubrał czapkę z prostym daszkiem i wyciągnął okulary.
  • Zamień się
  • co?
  • zamień się okularami. - powiedziałam ze słodkim uśmiechem
  • masz takie same – zaśmiał się
  • mamy inne oprawki.
  • Zgoda, trzymaj. - wymieniliśmy się okularami, zakładając je w tym samym czasie
  • jak faceci w czerni.
  • Jesteśmy od nich lepsi – powiedział
  • pod jakim względem?
  • Każdym – mruknął – chodź po bilety – kiedy Cristiano kupował bilety, podszedł jakiś mały chłopiec i zerkał to na mnie, to na Cristiano, szturchnęłam Crisa w ramię i głową wskazałam na malca, gdy się do niego uśmiechnął, chłopiec szeroko otworzył buzię, co nas lekko rozśmieszyło.
  • Ty jesteś - spytał cicho, gdy odeszliśmy od kasy
  • Cristiano, a ty? - kucnął by jego twarz i chłopca była na jednej wysokości
  • Ronnie – odparł nieśmiało
  • miło mi cię poznać. Mam ci się gdzieś podpisać? - potrząsnął twierdząco głową. Ściągnął z ramion plecak i wyjął z niego koszulkę, plakat i marker
  • zawsze mam to przy sobie, bo nie wiadomo kiedy cię spotkam. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie, Cris to zauważył
  • co o niej myślisz? - spytał
  • masz bardzo ładną dziewczynę. - uśmiechnął się
  • w zasadzie, to ja ni...
  • dziękuję – przerwał mi – czasami jest strasznie uparta, ale tak to jest wspaniała – odpowiedział, a mnie zamurowało – proszę – pomógł zapakować chłopcu podpisane przez siebie rzeczy. Uścisnął mu dłoń, mały Ronnie pobiegł do rodziców, a my weszliśmy na teren lunaparku. Gdy zajęliśmy miejsca w kolejce górskiej, głośno westchnęłam i spojrzałam na Cristiano.
  • Słuchaj, nie zrozum mnie źle, ale wydaje mi się, że.....AAAAAAAAA!! - i w tym momencie kolejka ruszyła z ogromną prędkością. Po przejażdżce bardzo, ale to bardzo szybkim wagonikiem. Wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę domu dla zakochanych, bo jak to Cristiano określił, nigdy takim nie jechał, nie miał z kim, a z Marcelo mu nie wypada. Rozsiedliśmy się w ostatnim łabędziu, przed nami dwie zakochane pary. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
  • Z czego się śmiejesz? - spytał
  • a ty z czego?
  • Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
  • Okey. Śmieszą mnie te wszystkie łabędzie, serduszka, amorki i inne pierdoły. - wyjaśniłam
  • a co mi chciałaś powiedzieć, zanim kolejka ruszyła?
  • Może uznasz mnie za idiotkę, wariatkę, albo... nie wiem co tam jeszcze wymyślisz.
  • Możesz do sedna? - spytał
  • o co ci chodzi z tą dziewczyną? - spojrzałam na niego
  • a co miałem powiedzieć temu malcowi?
  • Prawdę. Nie jestem dziwką, tylko twoją przyjaciółką. Coś w tym dziwnego?
  • Nie, ale...ale co miałem mu powiedzieć? - zdziwił się
  • prawdę?
  • Po części to jest prawda – mruknął niewyraźnie
  • co mówiłeś?
  • Oj, Lulcia – objął mnie ramieniem i wyszeptał
  • Cristiano, ja...ja nadal tego nie rozumiem.
  • Czego nie rozumiesz? Tego, że jesteś dla mnie ważna? Czy tego, że znaczysz dla mnie więcej niż tylko przyjaciółka? - spojrzałam na niego, dłoń umieścił na potylicy i przyciągnął do siebie. Jego usta napotkały moje, z początku byłam zaskoczona, lecz po chwili odwzajemniłam pocałunek. Nim oddałam się w pełni jego usta oderwały się od moich. - Laurencja....ja...ja...ja na prawdę...tu nic nie....bo wiesz....że ja....jakby.... ci to - jąkał się
  • ja ciebie też – wyszeptałam spuszczając głowę, przybliżył się do mnie
  • Jak się podobał tunel zakochanych? - zapytał starszy mężczyzna
  • strasznie romantyczny – mruknął zmieszany Cristiano
  • tak, aż się rzygać chce – dodałam – idziemy – wzięłam piłkarza za rękę i wyciągnęłam z łabędzia. - chcę się bać!
  • Co chcesz? - zdziwił się
  • CHCĘ. SIĘ. BAĆ. - powtórzyłam
  • dom strachu? - spytał
  • o tak! - zaśmiałam się, weszliśmy do środka i pierwsze co powitał nas wampir, brr... bardzo straszny, gdyby nie powiedział 'uuu jestem wampirem, chcę waszej krwi' pomyślałabym, że to kolejny fan jak dla mnie bardzo nudnej serii książek. Pod koniec wycieczki usłyszałam najbardziej przerażający dźwięk, a konkretniej grzmot. Pisnęłam i wskoczyłam na Cristiano. Trzymał mnie na rękach i tak wyszliśmy z tego domu.
  • Chciałaś się bać.
  • Ale nie przerazić.
  • Przy mnie nic ci się nie stanie. - uśmiechnął się
  • a co jeśli cię nie będzie przy mnie?
  • O to się nie martw.
  • Możesz mnie postawić? - spytałam
  • mogę, ale po co?
  • Bo od ołtarza nie odchodzimy.
  • Jeszcze – mruknął
  • co powiedziałeś?
  • Już cię odstawiam – uśmiechnął się – a ty co pomyślałaś?
  • Nic nie pomyślałam. Po prostu...usłyszałam co innego – wyjaśniłam
  • głodna?
  • Nie zbyt, ale watę cukrową zjem zawsze.
  • To chodź – pociągnął mnie za rękę i śmiejąc się stanęliśmy w kolejce.
  • To on – usłyszeliśmy za plecami
  • myślisz? - spytała druga osoba
  • taa. To Cristiano Ronaldo! - pisnęła ta pierwsza
  • CRISTIANO RONADLO? - odwróciłam się do nich – GDZIE?
  • Yyy... obok ciebie
  • on? - wskazałam na Portugalczyka, skinęły głowami – nieee, to mój... - Cristiano spojrzał na mnie – chłopak? - uśmiechnął się - ...tak, właśnie.... to mój chłopak...Aveiro.
  • Aveiro to nie nazwisko? - zdziwiła się jedna z nich
  • zapytaj jego matki. - prychnęłam i odwróciłam się – chcę mega
  • zjesz? - zdziwił się
  • Nie, podzielę się z tobą – uśmiechnęłam się
  • jesteś wspaniałomyślna.
  • Dziękuję – Cristiano zapłacił za watę i odeszliśmy. Zaliczyliśmy jeszcze kilka atrakcji Lunaparku, usiedliśmy na oddalonej ławce, oparłam się o Cristiano karmiąc go różowym puchem.
  • Nieźle to sobie wymyśliłaś.
  • Chodzi ci o tą akcję przy wacie cukrowej?
  • Dokładnie o tą. - zaśmiał się – jesteś zmęczona?
  • Średnio. A ty? - nie odpowiedział – wracamy?
  • Pewnie. - szliśmy w stronę samochodu. Cristiano obejmował mnie ramieniem, a ja trzymałam w ręku watę. - chcesz zjeść w restauracji czy może zrobimy coś w domu?
  • Nie mam ochoty na restauracje.
  • Czyli dom? - spytał
  • tak, zdecydowanie.
  • W takim razie zrobimy po drodze zakupy. - oświadczył. Kiedy dotarliśmy do sklepu zapakowaliśmy produkty, z których mogłoby coś powstać i przeszliśmy na dział mięsny. - musimy kupić wołowinę – mruknął niewyraźnie i odebrał telefon
  • z czego mięso? - spytałam
  • z krowy – zaśmiał się i kontynuował rozmowę. Okey, przyszła moja kolej. Starsza pani zapytała co ma mi podać. Mam kupić mięso z krowy, tak? Mała analiza w głowie. Skoro mięso z wieprza, to wieprzowina, to w takim razie, mięso z krowy to...
  • już się panienka zastanowiła? - spytała owa kobieta.
  • Tak, tak. Poproszę krowinę – uśmiechnęłam się
  • przepraszam?
  • Krowinę – powtórzyłam, spojrzała na mnie pytająco – skoro mięso z wieprza to wieprzowina, tak? - przytaknęła – to mięso z krowy...
  • poprosimy tamten kawałek wołowiny - powiedział nagle Cristiano
  • przecież poradziłabym sobie.
  • Nie wątpię w to – odparł poważnie
  • nabijasz się ze mnie!
  • Skąd! Ładne określenie.
  • Coś jeszcze dla państwa? - spytała podając nam zapakowane mięso
  • to wszystko, dziękujemy – odparł i odeszliśmy od stoiska – weźmiemy coś do picia.
  • Piłeś to? - spytałam na małą butelkę soku
  • tak, pod kapslem są różne zdania, czy pytania – wyjaśnił
  • jak w tymbarku?
  • Przepraszam w czym?
  • Taki polski sok – odparłam zapakował do koszyka karton pomarańczowego i cytrynowo-limonkowego soku – Cristiano?
  • Tak kwiatuszku?
  • Fajne? - spytałam pokazując różnokształtne słomki
  • kupimy – odparł śmiejąc się pod nosem
  • zapytałam czy fajne, a nie czy kupimy.
  • A to nie to samo?
  • Nie, ale skoro chcesz kupić, to nie będę się sprzeciwiać. - powiedziałam teatralnie. Wróciliśmy do mojego domu, wypakowaliśmy zakupy. Cristiano stwierdził, że to on jest starszy, więc to on będzie szefem kuchni, a jako mistrz grillowania sam zrobi kolację, mam tylko siedzieć i się przyglądać – Cristiano?
  • Co? - spytał nie przerywając czynności
  • daj mi klucze od swojego domu.
  • Jutro ci dorobię.
  • Nie, nie. Chcę iść po Zibo. - wyjaśniłam, podał mi pęk kluczy. Wyszłam z domu, udałam się w stronę posiadłości mojego kolegi/przyjaciela/chłopaka (niepotrzebne skreślić). Wróciłam z psem, Zibo biegał po ogrodzie, a ja przyglądałam się poczynaniom Crisa.
  • Smacznego kwiatuszku – postawił przede mną talerz z grillowanym mięsem i warzywami.
  • Dziękuję – uśmiechnęłam się, wspólnie zjedliśmy rozmawiając. Po skończonym posiłku wzięliśmy ze sobą soki i zakręcone słomki i wyszliśmy na dach.
  • Co masz napisane? - spytał
  • „powiedz tak” - odparłam – a ty?
  • Nic takiego – mruknął i schował kapsel do kieszeni
  • pokaż
  • powiedziałem, że nic takiego. - spojrzałam na niego mrużąc oczy – kiedyś się dowiesz. - niebo się zachmurzyło, w dali słyszalny był grzmot
  • tylko mi nie mów, że znów będzie padać.
  • To normalne o tej porze roku, rolnicy się cieszą, plony będą lepsze....
  • ale ja nie jestem rolnikiem – mruknęłam ironicznie, wróciliśmy do środka i zaczęło padać. Stał za mną, odłożyłam butelkę po soku i odwróciłam się do niego, cudownie wyglądał w zwykłej czarnej koszulce – Cristiano?
  • Tak maleńka? - spytał niskim głosem, nie wiem co kierowało mną w tamtej chwili, był taki pociągający i czarujący. Tak bardzo potrzebowałam jego bliskości.
  • Pocałuj mnie – wyszeptałam. Spełnił moją prośbę porywając w ramiona. Usta przeniósł na szyję, później obojczyk i ramię. Delikatnie gładziłam jego szyję. Ręce przeniósł na biodra, później uda. Włożyłam ręce pod koszulkę, czując pod palcami każdy napięty mięsień. Miał aksamitną skórę, pozbawiłam go koszulki, odkładając ją z boku. Uniósł mnie tak, bym mogła opleść nogami jego biodra. Delikatnie całował moją szyję. Posadził na biurku i szybkim ruchem pozbawił koszulki. Ponownie wziął mnie w ramiona i położył na łóżku. Na dworze rozległ się huk – o boże – szepnęłam przestraszona
  • nie bój się, jestem przy tobie, nic ci się nie stanie – wymruczał
  • jesteś cudowny – wyszeptałam
  • ciii.... nic nie mów – położył mi palec na usta. Obrócił nas tak, bym na nim siedziała. Bardzo powoli rozpięłam klamrę od paska i spodnie. Palcem wskazującym przejechałam po delikatnym wybrzuszeniu, na co cicho jęknął. Podniósł się i jego twarz była niżej niż moja. Jego usta spotkały się z moją szyją, delikatnie ssał skórę na niej. Położył się, ciągnąc mnie ze sobą. Ponownie nas obrócił. Pocałunkami pieścił szyję, obojczyk, delikatnie muskał dekolt i brzuch. Cichy jęk wydobywał się z mych ust gdy subtelnie przygryzał nabrzmiały sutek. Schodził co raz niżej. Przejechał palcem po talii i cicho mruknął – nie wiedziałem, że masz tut taki duży tatuaż.
  • Nie tylko tu mam tatuaż – odpowiedziałam
  • tak?
  • Tak. Widziałeś ten na biodrze? - spytałam
  • zaraz przyjrzę mu się z bliska. - wymruczał niskim głosem i skierował się w dół – ładny, a na drugie biodro, o tu – przejechał palcem po skórze, czym wywołał u mnie gęsią skórkę – proponuję imię cudownego, seksownego i przystojnego faceta – wyszeptał niskim głosem
  • hmmm... - mruknęłam
  • podoba ci się ten pomysł?
  • O taaaak – przymknęłam oczy - Jack
  • Co? - zdziwił się – myślałem o swoim imieniu, a przy okazji jaki Jack?
  • Jack Sparrow, ten pirat z Karaibów – wyjaśniłam
  • ty to potrafisz spieprzyć nastrój.
  • Ale umiem go szybko naprawić.
  • No co ty nie powiesz – wyszeptał
  • a ten tatuaż – odpięłam stanik – widziałeś?
  • Wow – cicho wyrwało się z jego ust – wyjaśnisz później kto to, jednak pozwól że przyjrzę się mu z bliska.
ubranie Lulu
 
Pamiętacie jeszcze świąteczną piosenkę Benzemy?
Rodzi się dylemat, która lepsza. Chłopaki wymiatają na gitarach:))
 
 
Po długiej nieobecności, zaczynam wszystko nadrabiać:)
Nowość za dwa tygodnie:)
iiiiiii
zbliża się
 PIERWSZA ROCZNICA THE LIL E JAKO BLOGGERKI!
W ten dzień nowość na Malinowej Mambie:)

14 komentarzy:

  1. no zajeeeeeeeeee♥♥ nie wiem co napisac, ale czyta się jednym tchem *.* hahahaha Feliz Navidad jest genialne w każym Królewskim wydaniu :D
    ciężko mi było wytrzymać 2 tygodnie bez rozdziału :D!

    OdpowiedzUsuń
  2. awwwww <3 <3
    kocham kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział
    w końcu po długiej przerwie
    szkoda że następny dopiero za dwa tygodnie ale jakoś zleci

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka chyba najlepsza. Uwielbiam Twoje opowiadanie, szkoda tylko, że na kolejny przyjdzie nam tak długo czekać, no ale cóż, warto!

    Zapraszam do siebie:
    http://im-trying-not-to-love-you.blogspot.com/
    http://bedlaamite.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahaha matko :D Ciekawe kiedy zorientuje się, że "kot na głowie" był modny wieki temu ;__;? Nie, chwila...on nigdy nie był modny ;__;
    Cóż Pepe, też czasami mógłby spojrzeć w lustro :D

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha serio myślisz, że rodzina Benzów, która dostaje od niego pewnie kilka tysięcy żałowałaby farby i żeby się nie zmarnowała, nałożyli jemu? hahahaha :D Chociaż...są ludzie bogaci i oszczędni zarazem...:D No nic, może ogranie, że z włosami "na pąłkę" jest mu najlepiej :D
    a Pepe...brak słów, ale myślę, że ta kiepska forma to przez te kudły :D

    OdpowiedzUsuń
  7. hahahaha chciałabym zobaczyć minę Twojego taty, który budzi się z różowymi paznokciami :D Właśnie, może przegrał zakład? xD
    A Pepe jednak nie może być Marcelo, bo jego włosy są...bardziej przyklapnięte niż stojące jak u Marcelo :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No i są razem. To właściwie było nieuniknione. Czekam na to, co wydarzy się dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ojejku, tak mi się rozipsałaś, że nie wiem od czego zacząć :
    Może zacznę od bramkarza...jakiego bramkarza ;o? Ja o czymś nie wiem O.o? Wydaje mi się, że zazwyczaj jestem na bieżąco :D
    I nie, nie jestem ładniejsza! Sprzeczam się, bo ostatnio widziałam Twoją fotkę na fb i normalnie zbierałam zęby z podłogi! :D Śliczna jesteś!
    I tak, wskrzeszenie Sophie to byłoby coś :D Kochałam ich jako parę :D
    hahaha a widzisz :D Dave, to Dave :D On wie zazwyczaj co najlepsze :D
    Tata Cię chciał sprzedać w Egipcie? hahahaha :D :D
    Niee, bo Ty mega rozśmieszasz i rozczulasz nad przez swoje bajeczne opowiadania ♥♥
    Ekhem...PRZECIEŻ TY ZAWSZE JESTEŚ W FORMIE!!!
    Ok, idę zobaczyć maila ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. jeeesteś :D
    ale co wiesz :D?
    hahaha to widziałam :D Ale Marcelo i tak lepszy niż Valdes xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże jak ja kocham twoje opowiadanie czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)



    Zapraszam na nowe rozdziały mam nadzieje, że zajrzysz i zostawisz komentarz :)
    http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
    http://milosc-i-fcb.blogspot.com/
    http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger więcej informacji u mnie :
      http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html

      Usuń
  12. ano właśnie wczoraj widziałam, że naszło Cię na kolejnego bloga :D
    Pewnie, że chcę, nie wiem w ogóle po co pytasz! ^^

    OdpowiedzUsuń