Staliśmy
pod drzwiami mojego domu i patrzyliśmy na siebie w ciszy. Miał
lekko zmrużone oczy i zmarszczone brwi, delikatnie wydęte usta,
rękę opierał o drzwi niedaleko mojej głowy. Ręce trzymałam w
kieszeni, a plecy oparłam o drzwi, mając lekko wysunięte biodra do
przodu. Przeglądałam mu się uważnie, lekko przygryzając dolną
wargę.
- będziesz tak stać i się nie odzywać?
- Myślałem, że pierwsza się odezwiesz. - odparł
- i się pierwsza odezwałam. Dziękuję – mruknęłam i przytuliłam się do jego torsu.
- ooo... a to za co?
- Za to, że się mną opiekujesz. - wyszeptałam – przejdziemy się nad staw?
- Znów?
- Chyba, że masz inne plany.
- Nie, chodźmy. - chwycił mnie za rękę, szliśmy w ciszy aż do miejsca gdzie się poznaliśmy. - co cię tak ciągnie do tego miejsca?
- Sama nie wiem, ma coś w sobie. Może odrobinę magii.
- Mi wystarcza, że jest tu spokojnie. Mimo, że każdy może tu przyjść, ale i tak jest tu pusto.
- Fakt. Jest hy... - ścisnęłam mocniej dłoń piłkarza, gdy usłyszałam grzmot
- chyba będzie padać. - mruknął i spojrzał w niebo, kolejny grzmot, któremu towarzyszyła błyskawica. Wtuliłam się w ramię towarzysza.
- Wracajmy – wyszeptałam
- boisz się burzy?
- Nie, nie boję się deszczu, przecież to woda.
- Pytałem się o burzę.
- No mówię, że nie. - odpowiedziałam i zaczęło lać. - widzisz, nie boję się. - nagle niedaleko nas uderzył piorun i ponownie zagrzmiało. Pisnęłam, puściłam dłoń Cristiano i zaczęłam biec ile sił w nogach w stronę domu. Dobiegałam do drzwi, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Był to Cristiano, spojrzałam na niego pytająco. - OSZALAŁEŚ? LEJE, A JA TU STOJĘ Z TOBĄ JAK OSTANIA IDIOTKA, TAK! BOJĘ SIĘ BURZY! ZADOWOLONY?! BOJĘ SIĘ GRZMOTÓW, PIORUNÓW I WSZYSTKIEGO CO JEST ZWIĄZANE Z NIĄ! MAM TO GDZIEŚ CO SOBIE POM....yhm – przycisnął swoje usta do moich, całując zawzięcie, odwzajemniłam pocałunek, zarzuciłam ręce mu na szyję przyciągając go bliżej, chwycił mnie za pośladki unosząc do góry, oplotłam nogami jego biodra, wplotłam dłoń w jego mokre włosy, otworzyłam szerzej usta pozwalając, by jego język wszedł do środka. Delikatnie pieścił moje podniebienie, języki splotły się w tańcu, oderwaliśmy się od siebie, patrząc sobie w oczy. Podałam piłkarzowi klucz, otworzył drzwi i wszedł do środka ze mną na rękach. Zamknął drzwi nogą i skierował się do kuchni. Odstawił kluczę na blat, a mnie posadził obok. Ponownie przywarłam do jego ust. Trzymałam jego twarz w dłoniach, delikatnie całując dolną wargę piłkarza, jego ręce spoczywały na moich udach. Dłonie włożyłam pod jego koszulkę, delikatnie gładziłam jego mokrą skórę. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Wciąż namiętnie całując. Odsunęliśmy się wciąż będąc blisko siebie. Pomógł zejść mi z blatu, podeszłam do kontaktu, by włączyć światło – oou..
- co oou?
- Albo nie potrafię włączyć światła, albo nie ma prądu. - mruknęłam
- raczej nie ma prądu, bo w innych domach też światło się nie pali. Nie masz w domu awaryjnego.... no dobra, pytam złą osobę. - zlustrował mnie wzrokiem podchodząc bliżej
- co?
- idź się przebrać, jesteś cała mokra, przeziębisz się. - odparł zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Zaraz wracam – odparłam cicho. Poszłam na górę, zdjęłam mokre ubranie, z szafy wyciągnąłem suche rzeczy i koszulkę Crisa, którą kiedyś zostawił. Zeszłam na dół, facet z gorącymi ustami i półnagi stał i wyglądał przez okno, podeszłam bliżej i znów burza dała o sobie znać. Ze strachu podskoczyłam, Cristiano zauważył moją obecność i objął mnie ramionami. Wtuliłam się w klatkę, czułam bijące od niego ciepło. - przyniosłam ci koszulkę. Zostawiłeś ją ostatnio, jest czysta.
- Dzięki. - odparł i ubrał ją na siebie.
- Nadal nie ma prądu?
- Nie, nie ma. Boisz się?
- Mam swój sposób na burzę.
- Tak? Jaki?
- Biorę ze sobą słuchawki, książkę, latarkę. Zamykam się w garderobie i słucham muzyki. Kiedyś zasnęłam i rodzice jak wrócili z teatru, to szukali mnie do rana.
- I co znaleźli?
- Tak, miesiąc temu.
- Widać.
- Dziękuję, usłyszeć taki komplement. Bezcenne.
- Nie ma za co. - mruknął – hmm...
- o czym myślisz?
- O tobie.
- A konkretniej?
- Myślałem, że niczego się nie boisz.
- A jednak. Czasami mam taką obsesję, że koniecznie muszę obejrzeć prognozę, albo jak zobaczę błysk to wpadam w taką panikę, że ciężko mnie uspokoić. Trzęsę się jak oszalała. Nie umiem tego wytłumaczyć.
- Każdy się czegoś boi. - mruknął
- serio? Ty się czegoś boisz?
- Mówiłem ci, że każdy się czegoś boi.
- Nie powiesz mi? - spytałam cicho
- boje się ..... właściwie to niczego.
- To dobrze.
- Tak? A dlaczego?
- Bo mój bodyguard nie może się niczego bać. - odparłam przeciągając się
- jestem twoim bodyguardem?
- To dla ciebie zaszczyt.
- A dla ciebie będzie to kosztowne. - zaśpiewał
- nie wydaje mi się.
- Tak?
- Tak. Poproszę twoją mamę o jakieś wstydliwe zdjęcia i...
- dobra, dla ciebie wszystko.
- A jednak.
- Nie powiedziałem, że całkowicie za darmo.
- Amm... w takim razie za co? -
- zastanowię się. - uśmiechnął się
- Cris?
- Hmm?
- Jest już prąd?
- Lulu, jest już prąd?
- Taki słaby aplauz?
- Sugerujesz, że mam zdjąć stanik i kręcić nim nad głową? - uśmiechnął sięNastępnego dniaSzłam korytarzem w stronę wyjścia. Zajęcia z hiszpańskiego upłynęły mi bardzo szybko. Wyszłam z budynku i kierowałam się w stronę centrum, mimo że nadal nie znam za dobrze Madrytu, to ta trasa jest mi dobrze znana. Od Marcelo dowiedziałam się, że mają trening do południa, później mają wolne i Brazylijczyk zapowiedział się u mnie z wizytą. Mam mu w czymś doradzić, tylko nie chciał zdradzić w czym. Nogi doprowadziły mnie do „Parrilli”, restauracji w której pracuje Axl. Weszłam do środka i od samego wejścia powitał mnie wielkim uśmiechem.
- Witam piękną, widzę że stęskniłaś się za sokiem. Chyba, że za mną.
- Zdecydowanie za sokiem.
- Chodź za mną, zaprowadzę cię do stolika. - weszliśmy na górę, gdzie odsunął mi krzesło.
- Nie wiedziałam, że są stoliki na dachu.
- Tylko dla wyjątkowych gości. Podoba ci się panorama?
- Tak, jest piękna.
- Co ci podać?
- Nie wiem, wymyśl coś dobrego. Tylko żadnych płazów.
- Jak to określiłaś płazów, nie serwujemy, jedynie grillowane mięso. Zaraz przyniosę ci sok?
- Tak, ale zimny, jak byś mógł.
- Pewnie, nie ma problemu już niosę. - chwilę później pojawił się ze szklanką soku pomarańczowego – masz jeszcze na coś ochotę?
- Hmm... na razie sok mi wystarczy. - mruknęłam – będziesz tak nade mną stać? - spojrzał na mnie pytająco – siadaj.
- Poczekaj kilka minut, właściwie to już skończyłem, przebiorę się i zaraz do ciebie dołączam.
- Okey, masz 5 minut.
- Wracam za trzy. - odparł i tyle go widziałam, chwilę później wrócił, ubrany jak hipster. - ile czasu minęło?
- Trzy minuty i dwadzieścia siedem sekund.- odparłam.
- To może w ramach nagrody dasz zaprosić się na kolację?
- Nagrody dla kogo? - spytałam
- w ramach przeprosin – mruknął
- nie wiem za co chcesz mnie przepraszać, wcale się nie obraziłam. A jeśli chciałeś się ze mną umówić, trzeba było zapytać bezpośrednio. Nie trawię facetów, którzy nie mają jaj i nie potrafią bezpośrednio zadać ci pytanie. Cześć – wstałam, rzuciłam mu 10 euro na blat i wyszłam. Zadzwonił mój telefon.
- Cześć Cris – przywitałam się
- cześć Lulcia, gdzie jesteś?
- Pod Parrillą. - odparłam
- to wsiadaj.
- Co?
- wsiadaj do czerwonego samochodu. - zaśmiał się
- widzę dwa czerwone samochody, jeden ma przystojnego kierowcę – zaśmiał się – a w drugim siedzisz ty. - dokończyłam, wsiadłam do samochodu, Cristiano powitał mnie niezadowoloną miną. - co ty taki niezadowolony? - spytałam głaszcząc jego policzek, na co się uśmiechnął. Po czym szybko przyciągnął mnie do siebie i złożył soczysty pocałunek na moich ustach. - a to za co?
- Tak na przywitanie. - gdy zapinałam pasy zobaczyłam Axela w drzwiach restaracji.
- Zrobiłeś to ze względu na niego? - spytałam
- nie – mruknął patrząc w wsteczne lusterko – mogę pocałować cię jeszcze raz.
- Nie musisz.
- A co jeśli chcę?
- Dlaczego? - spytałam
- bo smakujesz jak słodka pomarańcz – wyszeptał – to jak?
- Jak twoja mama? - zmieniłam temat
- dobrze, właśnie wracam z lotniska. Grzecznie ją zawiozłem i przyjechałem tu.
- Zmieniłam twoje plany?
- Nie Lulcia. Byłem pod szkołą, ale pewna pani w sekretariacie powiedziała mi, że już skończyliście i że szłaś w tą stronę. - uśmiechnął się – zawieźć cię do domu?
- Tak. Co później będziesz robić?
- Teraz zawiozę cię do domu, pojadę na wywiad, wrócę i będę cały dla ciebie. - nie odpowiedziałam, odwiózł mnie do domu – co tu robi Marcelo?
- Ma do mnie jakąś sprawę.
- Jaką?
- Nie wiem, gdybym wiedziała, to bym ci powiedziała. - zaśmiał się - Chyba, żeby mi zabronił. To do zobaczenia – pocałowałam go w policzek i wysiadłam z samochodu – cześć Kędziorku, co to za pilna sprawa?
- Cześć Lulcia – przywitał się, weszliśmy do środka – pamiętasz tą imprezę, gdzie tańczyłem z taką dziewczyną co...
- położyłeś się jej na biuście – dokończyłam
- dokładnie.
- To co z nią?
- Przyczepiła się. - odparł
- i?
- i nie chce odczepić! Pomożesz mi?
- Konkretniej Marcelo.
- Rozmawiałem z Cristiano – zaczął
- a co ma do tego Cristiano?....czekaj, czekaj... Cristiano wie?
- Tak wie. - odparł spokojnie.
- No wiesz, bo...ona....często....bywa...w tym klubie
- i?
- nie poszłabyś ze mną tam?
- A ja po co? Skoro chcesz, by się odczepiła, po co będziesz się tam pojawiać?
- Chodziło mi o to, byś pojawiła się tam jako moja....
- twoja? - dopytałam
- dziewczyna.
- Żartujesz? - zaśmiałam się
- nie – mruknął – sorry że pytałem, powinienem już iść. - poszedł w stronę drzwi
- zgadzam się.
- Co? - spytał zdziwiony
- zgadzam się – powtórzyłam
- Lulcia! Ratujesz mi życie! - krzyknął i podniósł mnie do góry kręcąc się wokół własnej osi.
- To Cristiano też wie?
- Tego już nie. - spuścił głowę
- myślałam, że to jego pomysł.
- Może być zły.
- Nie będzie, jest moim przyjacielem.
- Przyjacielem? - zpytał
- yhm.
- A ja też jestem twoim przyjacielem?
- W gruncie rzeczy tak, chociaż...
- chociaż co? - spytał wyczekująco
- teraz to jesteś moim chłopakiem – zaśmiałam się
- masz racje! Dobrze, że cię poznałem.
- I wzajemnie, Kędziorku. - potargałam jego włosy – to kiedy wychodzimy?
- Dziś o 22?
- ok, będę gotowa. Ktoś jeszcze idzie?
- Nie, idziemy sami. Chyba, że chcesz to podzwonię.
- Nie musisz, tak tylko pytałam.
- Okey, ubierz wystrzałową kieckę i
- i spotkamy się w klubie o 22. tak pamiętam.
- Będę się zbierać, mam jeszcze jakieś spotkanie z agentem. Do wieczora!
- Do wieczora. A... Marcelo!
- Tak Lulcia?
- Nie ubieraj koszuli w palmy. Wszystko z nią w porządku...tylko ja...ja....nie mam nic w ten deseń, wiesz....chcę by wszystko pasowało.
- Rozumiem. To cześć!
- Cześć, cześć. - Marcelo wyszedł, a ja zostałam sama. Poszłam do siebie do pokoju, usiadłam na podłodze opierając się o łóżko. Do ręki wzięłam swój zeszyt ze Slashem i długopis, do drugiej gitarę. Otworzyłam zeszyt i zaczęłam grać, przerwałam by zmienić stronę i usłyszałam brawa, z początku się wystraszyłam. Podniosłam wzrok i ujrzałam Cristiano opierającego się o futrynę.
- Myślałem, że żartujesz z tym graniem.
- Żartować z tego co się kocha? Nie ma mowy. - pokręciłam głową. Odłożyłam gitarę i wstałam. Cris podszedł bliżej i objął swoimi umięśnionymi ramionami. Wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę. Odsunęłam się od niego, by móc spojrzeć w jego brązowe oczy. Palce splotłam na jego szyi, jego ręce oplotły moją talię.
- Która godzina? - szybko spytałam
- 20. Co robisz wieczorem? - zapytał gdy oderwałam się od niego i pobiegłam w kierunku garderoby. - Hej, Lulu?
- Wychodzę z Marcelo.
- To dlaczego z nim?
- Bo jestem jego dziewczyną – odparłam
- tak? - spytał zdumiony
- tak. To znaczy nie, znaczy tak. Znaczy udawaną dziewczyną. Myślałam, że wiesz.
- Tak wiem, Marcelo wspominał o tej dziewczynie. - odparł nie parząc na mnie tylko na swoje paznokcie.
- Jesteś...
- nie, dlaczego? Przyjaciołom się pomaga, prawda?
- Tak.
- I mówi się im wszystko?
- No tak.
- Iiii.....ogólnie fajnie się przyjaźnić, co?
- Tak, Cris.
- Zawieźć cię?
- A mógłbyś? - spytałam wystawiając głowę zza drzwi łazienki.
- Pewnie. Mogę nawet cię odebrać.
- Nie będziesz musiał.
- Mogę? - spytał biorąc gitarę do ręki.
- Tak, pewnie. Nie krępuj się, pilot od telewizora jest pod różową poduszką. - odparłam i schowałam się zza drzwiami łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam szlafrok i wyszłam z łazienki. Cristiano nie było w pokoju. Była 21. weszłam do garderoby, wzięłam ze sobą wzorzystą mini i czarny top. Przebrałam się, włosy rozpuściłam i zrobiłam makijaż. Mocne oczy, cieliste usta. Będzie dobrze. - jestem gotowa.
- A ta sukienka nie jest za krótka?
- Czemu tak uważasz?
- Bo widać ci nogi. - wyjaśnił
- ostatnio mówiłeś, że powinnam częściej chodzić w sukienkach i spódnicach.
- No tak, ale nie id..
- na ostatniej imprezie miałam krótszą.
- Na ostatniej imprezie byłaś ze mną
- mała poprawka. Poszłam tam z Hanią, a ciebie po prostu tam spotkałam. - podeszłam bliżej piłkarza i usiadłam mu na kolanach.
- Pięknie wyglądasz – wyszeptał
- dziękuję – sprawdziłam godzinę na zegarku piłkarza – idziemy?
- Tak. Ubierz coś na siebie. - mruknął wstając. Wyjęłam czarną marynarkę, maznęłam usta cielistą pomadką i wyszłam z pokoju. Cristiano czekał na dole przy schodach patrząc w górę. Zeszłam uśmiechając się do niego. Pocałował moją skroń i otworzył drzwi. Wsiadłam do samochodu. Kwadrans później byliśmy na miejscu. Delikatnie pocałowałam usta Portugalczyka, poprawiłam włosy i usta i wyszłam z samochodu. Cristiano otworzył okno pasażera – baw się dobrze – krzyknął, schyliłam się posłałam mu pocałunek. Gdy Cristiano odjechał poczułam czyjeś dłonie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Marcelo uśmiechniętego od ucha do ucha.
- Cześć Lulcia, moja dziewczyno!
- Cześć Kędziorku, idziemy?
- Pewnie! Trzeba rozruszać to towarzystwo. - krzyknął i pociągnął mnie w stronę klubu. Wirowaliśmy na parkiecie jak para wariatów, śmiejąc się i śpiewając, niektórzy dziwnie się na nas patrzyli, pewnie myśleli że byliśmy zjarani, albo zalani, albo jedno i drugie. A my wręcz przeciwnie, jeszcze nic nie piliśmy. - GAPI SIĘ! - krzyknął mi do ucha
- KTO?!
- JAKIŚ FACET!
- CO?!
- JAKIŚ FACET SIĘ NA CIEBIE GAPI! - POWTÓRZYŁ – nie odwracaj się!
- OK! MAM POMYSŁ! - wziął mnie za rękę i obrócił tak, że tańczyłam do niego tyłem, mężczyzna który mi się przyglądał był tym samym, co dziś po południu zaserwował mi sok. Ponownie odwróciłam się do Marcelo.
- GAPI SIĘ!
- ZNOWU?
- NIE TYM RAZEM TO TA DZIEWCZYNA!
- AHA! - przysunęłam się bliżej Marcelo, w głośnikach zabrzmiała ta sama piosenka z którą tańczyłam z Cristiano. Mimo, że mój towarzysz był niższy ode mnie przytuliłam go i objęłam jego szyję. Kiedy bujaliśmy się w rytm jak para przedszkolaków, DJ ponownie zmienił piosenkę, tym razem na dużo szybszą. Bawiliśmy się wyśmienicie, gdzy siedzieliśmy przy stoliku i popijaliśmy ja kolorowego drinka, Marcelo piwo dziewczyna 'zakochana' w nim była bardzo zawiedziona, chwilę klęczała pierw przed Marcelo, by się z nią umówił, potem przede mną bym go zostawiła. Odpuściła po 30 minutach. Mój telefon dał znać o nowej wiadomości, od Cristiano
- „jak się bawicie?”
- „świetnie” - odpisałam i schowałam telefon do torebki, wróciliśmy na parkiet. Równo o trzeciej opuściliśmy klub, przed wejściem czekał na nas czarny sportowy samochód, który od razu rozpoznałam. Po chwili wysiadł z niego mój nieziemsko przystojny i seksowny....przyjaciel Cristiano.
ubranie Lulu
Pewnie większość z Was pomyślała "nareszcie się pocałowali' hmm... sama się zastanawiałam, który moment będzie najlepszy i myślę, że nie jest najgorzej.
Pewnie staje się nudna, ale mojej weny wciąż nie ma :(((
Przepraszam, że nie komentowałam Waszych blogów, czytałam na bieżąco.
Wszystko nadrobię w weekend:)
widzimy się za tydzień:)
i ostatnie pytanie! O kim chciałybyście przeczytać kolejnego oneshota?
I ZAPRASZAM
na
No i zajebiste jak zawsze, pozdrawiam :* <3
OdpowiedzUsuńPaulina .
Super rozdział czytam twoje opko od początku i czekałam żeby Lulu i Cristiano się pocałowali i się doczekałam a co do rozdziału zajebisty jak zawsze :*
OdpowiedzUsuńPozdro Juluś <3
jak można pisać tak wspaniałe opowiadanie i twierdzić, że się nie ma weny O.o?
OdpowiedzUsuńTAK, NARESZCIE SIĘ POCAŁOWALI ♥ :D
hahahahahaha z tym klaskaniem to dobre :D
ee tam, Cris też jest uzdolniony muzycznie :D Jakby plan z graniem w piłkę nie wyszedł (hahahahaha :D) to śmiało mógłby śpiewać, bo "amor mio" bardzo przyjemnie się słucha :D
Maaatko cały dzień dzisiaj czekałam aż dodasz i kurde, warto było czeeekać ♥
Uwielbiam twój blog jestem od niego uzależniona
OdpowiedzUsuńCzyżby Cristiano był zazdrosny? Oczywiście warto było czekać na kolejny rozdział. Chyba nie napiszę nic nowego kiedy stwierdzę, że czekałam na moment aż się pocałują. Czekam z niecierpliwością na następny!
OdpowiedzUsuńPo prostu ZAJEBISTE :D przepraszam, że się tak wyraziłam, ale inaczej nie można opisać tego rozdziału :D Kiss, kiss, kiss był <333333 Chciałabym was serdecznie zaprosić na mój nowy blog, gdzie będziecie mogli zamówić sobie u mnie jednopartówki z obojętnie jakim sportowcem ;) http://one-story-change-your-life.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńjest po prostu cudownie ;) Czekam na następny ..
OdpowiedzUsuńCristiano jaki zazdrosny. ; ) Pocałowali się, a teraz czekam na kolejny postęp w ich relacjach.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość! ; )
Usuńhttp://kieruj-sie-sercem.blogspot.com/
Zazdrosny Cris jest słooodki ;D
OdpowiedzUsuńNo, ale w końcu! Przełamali się i jest ten długooo wyczekiwany przez czytelniczki pocałunek! ;D Odcinek boski i ja nie rozumiem, dlaczego sądzisz, że nie masz weny, kiedy ją masz? xd
Zapraszam na coś nowego do siebie http://caliente-es-tu-amor.blogspot.com/
O mamuniu, zgon *__________* Czekałam strasznie na ich pierwszy pocałunek i się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńOh, Marcelo, tobie to się trafiło mieć tak dobrą przyjaciółkę jak Lulu. Inna na pewno by się nie zgodziła.
Zapraszam na nowe rozdziały na:
http://call-me-chelsea.blogspot.com/
http://something-forbidden.blogspot.com/
No no no wreszcie pocałunek :)
OdpowiedzUsuńczekam na więcej :)
Zapraszam na nowe rozdziały, licze na komentarze
http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
http://milosc-i-fcb.blogspot.com/
o jest pocałunek <3 <3 jaram się <3
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział !
czekam na nexta :)