Siedziałam na łóżku i
przeglądałam na laptopie zdjęcia. Z Hanią, kuzynostwem, Karolem.
Była już 4.30, a ja nie mogłam spać. Zeszłam do kuchni, zrobiłam
sobie herbatę. Ubrałam bluzę i wyszłam z kubkiem ciepłej cieczy
na dach – moje nowe miejsce rozmyślania. Popatrzyłam w gwiazdy
myśląc o chłopaku, a właściwie mężczyźnie, którego dziś
poznałam. Ciekawe czy ma kogoś? Nie! Stop! Koniec z facetami! Od
poniedziałku, czyli od dziś uczę się hiszpańskiego, więc skupię
się na tym, tylko i wyłącznie na tym. Weszłam do pokoju,
odstawiłam kubek na biurko, do kieszeni wsadziłam ramę i
zapalniczkę. Ubrałam trampki i wyszłam z domu. Wróciłam nad
staw. Odpaliłam papierosa. Wciągnęłam dym do płuc
- palenie szkodzi – usłyszałam za sobą
- nie możesz spać? - zapytałam wypuszczając dym
- a ty? - zapytał siadając obok
- ja nie, chciałam się wyspać, ale coś mi nie wyszło. - mruknęłam
- dlaczego palisz?
- Na coś trzeba umrzeć.
- Na raka płuc? - zdziwił się
- Lepsze to niż śmierć Julii.
- Umarła z miłości.
- To dopiero bzdura. A ty dlaczego nie śpisz? - spojrzałam na swojego towarzysza
- nie wiem, tak jakoś – wzruszył ramionami
- i co tu robisz?
- Oddycham, rozmawiam z tobą, a tak poważnie, to w przeciwieństwie do ciebie ćwiczę.
- Też ćwiczę! - oburzyłam się
- ciekawe co...
- ale nie fizycznie
- to co ćwiczysz?
- Dokładniej to gram.
- Chyba na nerwach
- też.
- To na czym grasz? - spytał
- Na gitarze, perkusji i pianinie.
- Jesteś muzykiem? - zdziwił się
- Nie, ale zawsze chciałam mieć grupę rockową.
- Wystarczy ją założyć – zaśmiał się
- to wcale nie jest takie łatwe, potrzymaj.
- Co?
- no, potrzymaj – powtórzyłam
- ok, ale co?
- Papierosa – wyjaśniłam
- chyba żartujesz.
- Nie, mówię serio.
- Ale po co mam trzymać?
- Bo muszę za potrzebą – wziął papierosa
- jaką, hej gdzie idziesz?
- W krzaki. - odparłam
- po co?
- Już ci mówiłam, za potrzebą – zaśmiałam się i schowałam się w krzakach
- nie mów mi, że właśnie sikasz
- to nie mówię
- jesteś niemożliwa – pokręcił głową
- wypiłam przed wyjściem zieloną herbatę, a założenie kapeli wcale do najłatwiejszych nie należy.
- Jak to? Wystarczy, że znajdziesz kogoś kto będzie potrafił grać, śpiewać i będzie lubić rocka.
- No właśnie nie tylko. Musisz się z nimi dogadać, zgrać. Czuć ten rytm. - wymieniałam
- Załóżmy, że masz już grupę, co dalej?
- Granie, spełnianie marzeń. Masz zegarek?
- Jest... 6
- to wracam, o 9 zaczynają się zajęcia
- chodzisz do szkoły?
- Na kurs hiszpańskiego.
- Poliglotka?
- Żebyś wiedział, znam cztery języki ten będzie piąty. Mam iść w prawo czy w lewo?
- W prawo. Jakie?
- Polski i portugalski ze względu na korzenie, angielski bo przyda się w kapeli, a francuskiego uczyłam się w szkole.
- czekaj odprowadzę cię.
- Nie musisz.
- Wolę mieć pewność, że dotrzesz do domu. Znasz francuski?
- Allez venez! Milord Vous asseoir à ma table Il fait si froid dehors Ici, c'est confortable Laissez-vous faire, Milord – zaśpiewałam
- masz mocny głos.
- Mocny a dobry, to
- mocny i dobry, nawet bardzo dobry
- serio? - zdziwiłam się
- pewnie.
- W takim razie, merci Milord. - pożegnałam się i poszłam w stronę domu, odwróciłam się i już go nie było. - dziwne – mruknęłam
- co jest takie dziwne?
- Już nie śpisz? - zdziwiłam się
- Lulu, od 20 lat wstaje o 6, a ty?
- A ja byłam się przejść. Napiszesz mi adres tej szkoły?
- Zawiozę cię. Bądź gotowa o 12. - uśmiechnął się zza gazety. Podreptałam na górę, wzięłam relaksującą kąpiel, ubrałam się i zeszłam na dół.
- Zjedz coś – powiedziała rodzicielka – zrobiłam ci tosty z dżemem.
- Nie...
- zjesz – powiedziała ostrzej
- nie wiem czy mamy czas – dokończyłam – jest 11.30
- zjesz w samochodzie
- no dobra, daj – zjadłam jednego tosta, do torebki zapakowałam butelkę soku pomarańczowego.
- Możemy jechać?
- Tak – odparłam wiążąc butaValdebebas
- Zapisuję się na kurs. - oświadczył w szatni
- Jaki? Myślenia? - zarechotał Portugalczyk
- Marcelo, mam złą wiadomość. Na to już za późno – dodał Niemiec
- udam, że nie słyszałem – powiedział teatralnie Brazylijczyk – zapisuję się na kurs angielskiego
- Po co? - zapytali chórem
- no jak to, po co? Żeby wyrywać panienki!
- Z tą twarzą jedyne co możesz wyrwać to chwasty. - zarechotał Francuz
- przeginasz Benzema, oj przeginasz!
- Dla ciebie pan Benzema. - poczochrał kolegę po głowie i wyszedł
- Cristiano?
- Co chcesz? - zapytał przebierając koszulkę
- Wiesz, która godzina?
- 11.30, a co?
- Najwyższy czas by się poznać. - powiedział i śmiesznie poruszał brwiami – albo, znasz ten przebój?
- Jaki?
- Zdejmij gacie i się nie bój.
- Tobie potrzebny psychiatra, a nie nauczyciel angielskiego.
- Cristiano?
- Co znowu?
- Serio mam twarz do wyrywania chwastów?
- Serio, sprawdź w lustrze to się przekonasz. - zaśmiał się – i pamiętaj, że Ramos zna angielski perfekcyjnie.
- Bardzo śmieszne. Hej! Czekaj!
- Co?
- zawieziesz mnie do tej szkoły?
- Gdzie to jest?
- Nie wiem.
- Nie załamuj mnie.
- Ale tu mam adres.
- To wsiadaj.
- Dzięki, Cristiano?
- Hmm?
- A przy...
- przyjadę.
- Super, wiesz, jak nauczę się angielskiego i zrobię prawko, to pomogę ci wyrwać fajną dupcię.
- Ty dla mnie nic nie wyrywaj.
- A może...
- jesteśmy, o której mam być?
- O 15.
- to powodzenia, poligloto.
- No, no, pa. - Brazylijczyk wysiadł z samochodu, nie zdążył odjechać, zadzwonił jego telefon.
- Tak, Marcelo?
- Stary! Jaką mamy nauczycielkę, czuję że po dzisiejszym dniu się we mnie zakocha.
- Tylko nie mów jej, tego tekstu z gaciami.
- Dobra, muszę kończyć.Lulu
- Niezłe ciacho – mruknęłam do siebie
- dzięki – usłyszałam obok
- mówiłam o tej muffince – wskazałam palcem na ciastko za szybą
- Czyli mam twarz do wyrywania chwastów – mruknął, na co się zaśmiałam
- poproszę tą muffinkę i zieloną herbatę. - sprzedawca dziwnie się na mnie spojrzał – tą czekoladową babeczkę – nadal zero reakcji
- chyba facet nie zna portugalskiego – zauważył mój...towarzysz?
- Przecież to podobne języki. - zdziwiłam się – zna pan angielski? - zaprzeczył głową
- poprosimy dwie czekoladowe babeczki i zieloną herbatę– zwrócił się do sprzedawcy – ja zapłacę – uśmiechnął się
- ale...
- smacznego – podał mi ciastko i butelkę schłodzonego płynu – jesteś na kursie?
- Tak, hiszpańskiego, a ty?
- Ja? chcę nauczyć się angielskiego, żeby wyr.... żeby dogadać się z większością osób.
- Czy raczej, wyrywać panienki? - zaśmiałam się
- nie do końca, czasem przydaje się znać inne języki.
- Potwierdzam, osobiście znam cztery. Hiszpański będzie piąty.
- Serio?
- Tak.
- Jakie? - zaciekawił się.
- Polski, por...
- znasz polski? Przecież mówią, że to jeden z najtrudniejszych języków.
- To mój język ojczysty, więc ciężko mi ocenić. Znam też portugalski, angielski i francuski.
- Myślałem, że jesteś Portugalką, albo Brazylijką
- w połowie jestem Portugalką. - uśmiechnęłam się
- nigdy nie znałem osoby, o takim połączeniu narodowości, chociaż w klubie jest pełno osób o różnych korzeniach.
- Zgaduję, że pochodzisz z Brazylii.
- Skąd wiesz? - zrobił duże oczy
- bo na słuchawkach masz brazylijską flagę – zaśmiałam się
- młoda, a taka wyszczekana
- już to kiedyś słyszałam.
- Serio?
- Hau, hau.
- Uraziłem cię?
- Nie, dlaczego tak uważasz? - zadzwonił jego telefon
- przepraszam. - chciał wyłączyć
- śmiało odbierz. - w czasie gdy rozmawiał dostałam od taty sms-a „będę za 5 minut”
- Ok, już zaraz. Pa – skończył rozmowę i posłał mi uśmiech.
- Miło się z tobą rozmawiało, ale muszę się zbierać.
- Rozumiem, chłopak na ciebie czeka?
- Nie, tata. - zaśmiałam się
- a mogę wiedzieć jak
- Lulu
- Jestem Marcelo, hej wyjście jest tam – wskazał przeciwny kierunek
- wiem, ale idę jeszcze do łazienki.Cristiano
- aż tak spodobał ci się kurs? - zapytał, gdy Marcelo zajął miejsce pasażera
- Też, ale bardziej
- tak wiem nauczycielka.
- Jak nauczycielka? - zdziwił się Brazylijczyk
- no ta od kursu?
- Aaaa, ta. To już przeszłość. - machnął ręką
- jak wysyłałeś mi sms, to pisałeś, że będzie matką twoich dzieci.
- Kwadrans temu poznałem dziewczynę. Nie dość, że ładna, mądra to z charakterkiem.
- Zakochałeś się?
- Nie, jest mojego wzrostu. Jakby była niższa i gdyby mnie nie przejrzała, to może. O zobacz wychodzi – wskazał na dziewczynę
- Lulu – wyszeptał ledwo słyszalnie..
właśnie wysłałam list motywacyjny i CV do Pereza w sprawie pracy pokazanej wyżej, określiłam to jako "smarowacz Królewskich" nie wiem czy uznają mi doświadczenie zawodowe, bo wpisałam: smarowanie blaszki do ciasta przed pieczeniem, ale myśle że zawodnikom będzie się podobać:)
Witam Marcelo, co dalej się potoczy to jeszcze sama nie wiem, bo rozdział napisałam na szybko i ani troche mi się nie podoba. cóż, mam nadzieje, że 5 wyjdzie mi lepiej.
do zobaczenia:))
parapampampam