- powinno być dobre – usłyszałam za plecami
- powinno? - spytałam i się odwróciłam – ty już ubrany?
- Tak – mruknął – kiedy ty próbowałaś znaleźć mąkę, poszedłem do siebie, wyprowadziłem Zibo, wyszukałem maść na tą ranę – wskazał palcem na moją wargę - i wróciłem.
- To siadaj, zjesz
- zjem i jadę na trening, a po treningu zrobię zakupy na tą imprezę.
- Okey. - odparłam
- zawiozę cię do siebie.
- Co?
- zawiozę cię do siebie – powtórzył
- po co?
- Chce byś była bezpieczna.
- To może zamknij mnie w izolatce?
- Nie denerwuj się tylko zrozum, że się o ciebie martwię, nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało. Czuję się za ciebie odpowiedzialny.
- Nie jesteś, ani moim ojcem ani męże
- wiem – przerwał mi
- nie zrozum mnie źle – mruknęłam – nic mi się tu nie stanie, jak chcesz to możesz przyprowadzić Zibo, to mnie obroni.
- Żartujesz? - zaśmiał się
- nie, dlaczego?
- On by pierwszy spieprzył.
- To fajny pies. - odparłam podeszłam do Cristiano i usiadłam mu na kolanach – przepraszam – wtuliłam się w jego szyję – hormony mi szaleją przed okresem.
- Nie gniewam się – wymieniliśmy uśmiechy
- to ty sobie jedz, a ja pójdę się ubrać.
- Wychodzisz gdzieś? Myślałem, że dziś zostajesz w domu.
- Tak wychodzę, dziś ostatni dzień kursu. A za dwa tygodnie mam egzamin.- odparłam i wbiegłam na górę. Wyszukałam czarną luźną koszulkę, jeansowe shorty i trampki z Guns 'n Roses – możemy iść.
- A wczoraj tak ładnie wyglądałaś – mruknął
- co masz na myśli?
- Musisz częściej nosić sukienki.
- Cristiano, jeszcze jeden komentarz na temat sukienek i mojego stylu, to obiecuję ci, że to tobie będzie potrzebna maść, a nie mi!
- Ale mi nie chodzi, o to że źle wyglądasz. Tylko...
- nie pogrążaj się – syknęłam i wypuściłam powietrze z płuc
- ty serio jesteś nie do wytrzymania przed okresem.
- Przegiąłeś -wycedziłam, zrobił duże oczy i wyciągnął ręce przed siebie
- wiem jak cię uspokoić! - podbiegł do szafki, nie zwracałam na niego uwagi
- czekam w samochodzie – wzięłam ze stołu kluczyki i wyszłam z domu, wsiadłam do białego Audi i czekałam na piłkarza. - proszę – podał mi łyżkę
- i co ja mam z tą łyżką zrobić? Zabić cię?
- Nie, wolałbym jeszcze pożyć, ale możesz zjeść nią nutellę – podał mi mały słoik z czekoladowym kremem
- hmmm... mówiłam ci, że jesteś cudowny?
- Przed chwilą chciałaś zabić mnie łyżką, a teraz jestem cudowny? - zaśmiał się
- yhm – mruknęłam – zawsze byłeś cudowny i zawsze chciałam zabić cię łyżką.
- Fajnie wiedzieć – odparł, Cristiano odwiózł mnie do szkoły – o której kończysz?
- Za trzy godziny.
- Świetnie, przyjadę po ciebie.
- A trening? - spytałam
- trwa dwie godziny, więc mam godzinę by po ciebie przyjechać.
- To do zobaczenia – pożegnałam się i złożyłam czekoladowego buziaka na jego ustach.
- W sali wykładowej zajęłam jak zawsze miejsce z tyłu i blisko okna. Pan Del Merg dziś mnie nie męczył, więc większość czasu poświęciłam swojemu zeszytowi ze Slahem. Ja i Cristiano. Cristiano i ja. Lulu i Cristiano. Cristiano i Lulu. Związek. Miłość, bardziej zauroczenie, bo jaka miłość? Czy on powiedział, że mnie kocha? Nie. Nie powiedział, nawet nie wiem czy jesteśmy parą. Chociaż wczoraj na komisariacie powiedział, że przyjechał po swoją dziewczynę. Wariuję. A czyja to wina? Cristiano. Może jestem przewrażliwiona? To przez okres. Tak, to na pewno przez okres. Z moich zamyśleń wyrwał mnie telefon, a dokładniej sms od Cristiano
- „ wyjrzyj przez okno”
- „ nuda... drzewa, parking i jakiś przystojniak” - odpisałam
- „ czyli jestem przystojny?”
- „ och ciebie nie zauważyłam:)”
- „ czyli nie jesteś zazdrosna o ten tłum dziewczyn niedaleko mnie?”
- „ kończę za 15 minut” - już nie odpisał, zresztą nie widziałam nikogo na parkingu. Rzuciłam 'do widzenia' w stronę pana Del Merg i poszłam w stronę parkingu. Wsiadłam do samochodu Cristiano, a on delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Dzień dobry kwiatuszku. Co się stało? - spytał
- masz wodę?
- Chyba jeszcze coś zostało – mruknął – poczekaj – odwrócił się do tyłu i po chwili podał mi małą do połowy pełną butelkę wody – proszę.
- Dzięki – szepnęłam i wynalazłam w torebce tabletki
- czekaj! - krzyknął
- co? - zdziwiłam się
- co to za tabletki?
- Przeciwbólowe – wyjaśniłam
- nie bierz ich. Jedziemy do szpitala.
- CO!?
- to pewnie przez tego gnoja, coś ci zrobił, może mas...
- mam okres. To wszystko. Mam okres od kilku lat co miesiąc. Nie umrę. A teraz proszę cię, oddaj mi tabletki.
- Na pewno? - spytał
- tak. Nie bój się nie wykrwawię się.
- Mogliśmy wczoraj na obdukcje jechać
- błagam cię, nie zaczynaj! Po prostu ZAMKNIJ SIĘ I DAWAJ MI TE TABLETKI! Uff... lepiej. - Cristiano aż podskoczył i oddał mi tabletki. Wzięłam dwie, popiłam wodą i butelkę oddałam piłkarzowi.
- Przepraszam, jestem przewrażliwiony.
- Nie, to nie twoja wina. Możemy jechać?
- Tak, pewnie – odpalił silnik i ruszył w stronę sklepu – mam się gdzieś zatrzymać?
- Po co? Coś się stało?
- Właściwie to nie. Po prostu myślałem, że jesteś głodna.
- Nie. Zjadłam słoik nutelli. Chyba, że ty coś chcesz.
- Zamówimy coś do domu. - rzucił, dojechaliśmy na miejsce, po zaparkowaniu weszliśmy do sklepu – co kupimy?
- To co zawsze – zaśmiał się
- aha, czyli jogurciki bez tłuszczu, świeże owoce, warzywa i jakieś odżywki dla sportowców?
- Tak, tak. Piwo, wódka, więcej piwa i coś na zagrychę.
- Słoik korniszonów wystarczy? - spytałam
- bardzo śmieszne – mruknął – Fabio zje takie dwa
- całe słoiki?
- Tak
- to szkło jest jadalne?
- Nie łap mnie za słówka – mruknął
- pan wybaczy – ukłoniłam się – to co bierzemy? - dokonaliśmy zakupu wielkiej góry pustych kalorii, nie wiem jakim cudem to wszystko zmieściło się w bagażniku, ale się zmieściło. Dotarliśmy do domu Cristiano, wszystkie zakupy zostawiliśmy w kuchni.
- Chcesz pić?
- Nie – mruknęłam – gorąco mi
- to wskocz do basenu – zaproponował
- dobry pomysł. Idę po strój.
- Kwiatuszku?
- Co?
- a to bezpieczne?
- Kąpanie się?
- Nic ci się nie stanie? - spytał
- a co ma mi się złego w wodzie stać? To, że mam okres nie znaczy, że mam zadzwonić do domu pogrzebowego, zamówić trumnę i się w niej położyć.
- Niby tak, ale...
- idę, cześć! - wyszłam z jego domu, ale nie dane było mi iść samej, dołączył do mnie Cristiano
- nie zrozum mnie źle, nie chcę by stała ci się krzywda - wytłumaczył
- Cristiano, nie rozbrajaj mnie, nic mi nie będzie
- wiesz, nie chcę byś marzła na komisariacie – zaśmiał się
- nie musisz. Nic mi nie będzie – powtórzyłam
- muszę.
- Nie, wcale nie.
- Jesteś moją dziewczyną i będę cię chronił, czy ci się to podoba czy nie.
- Możesz powtórzyć? - wydukałam
- będę cię chronił, czy ci się to podoba czy nie.
- Super. - mruknęłam – ale wiesz, że ja nie o tym?
- Wiem – powiedział dumnie – mam to powtórzyć?
- Przecież, to powtórzyłeś.
- Nie mówiłem o tym – mruknął, wziął mnie za rękę oplótł ją sobie wokół talii, swoją położył mi na ramionach.
- A o czym?
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię.
- Nie wiem. - odparłam
- czyli nie jesteś moją dziewczyną? -spytał
- A według ciebie nią jestem?
- Oczywiście. A ty?
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
- Mogę coś zrobić, by cię przekonać?
- W zasadzie, to jest pewna rzecz – mruknęłam, zatrzymał się i przyciągnął do siebie – nie chciałam, byś mnie przytulał.
- Chciałem cię pocałować – wyjaśnił
- mówiłam coś o całowaniu?
- No nie – mruknął
- właśnie.
- To co mogę zrobić?
- Możesz mnie zanieść – uśmiechnęłam się
- to wskakuj – odwrócił się i lekko schylił. Resztę drogi pokonałam na plecach Cristiano. Zaniósł mnie, aż na samą górę – to gdzie masz te bikini?
- Postaw mnie to sobie je wyciągnę.
- To weź coś na przebranie, nie będziesz musiała wracać przed imprezą i na jutro rano.
- Po co na jutro rano?
- Zostaniesz na noc – wyjaśnił, weszłam do garderoby, wyciągnęłam torbę, spakowałam kilka rzeczy, Cristiano wszedł do pomieszczenia, zajrzał do otwartej szuflady – to jest ładne – pokazał bikini w panterkę – dzikie
- nie śmiej się, kupiłyśmy je z Hanią
- po co?
- Po to by było śmiesznie – wyjaśniłam
- a to z jakiej okazji kupione? - wyciągnął koronkową bieliznę
- bez okazji – mruknęłam
- serio?
- Promocja była – dodałam
- serio? - powtórzył
- kartę zniżkową mam.
- Okey, nie pytam. Nie chcesz mówić, to nie mów.
- Na studniówce je miałam – wyjaśniłam – przepuścisz mnie?
- Proszę – zrobił przejście, weszłam do łazienki. Spakowałam kilka kosmetyków – gotowa.
- To chodźmy. Zamówiłem nam chińszczyznę.
- To się pośpiesz! - krzyknęłam – głodna jestem!
- A jak się pytałem – zaczął
- dobrze misiu, chodź – pociągnęłam go za rękę
- powiedziałaś do mnie misiu? - spytał niskim głosem
- no a co?
- Nic, chodźmy. - wróciliśmy, a przy bramie czekał już chłopak z zamówieniem – moment, skoczę po portfel – Cristiano zniknął zostawiając mnie z nim.
- Ile?
- 45 euro.
- Proszę – podałam mu banknot – reszta dla ciebie – krzyknęłam i weszłam do domu natykając się na Portugalczyka – przyniosłam nam obiad
- tak po prostu dał ci jedzenie? - zdziwił się
- powiedział jeszcze smacznego.
- Chodziło mi o...
- zapłaciłam. - odparłam
- co zrobiłaś?
- Zapłaciłam, przeliterować ci to słowo?
- Ale dlaczego zapłaciłaś?
- Bo miałam taki kaprys. Chodź do kuchni.
- Ale dlaczego zapłaciłaś? - zapytał ponownie
- o co ci chodzi?
- Jesteś dziewczyną, moją dziewczyną. Nie powinnaś płacić. Nie...
- zamknij się i daj mi widelec.
- Nie pozwolę by moja dziewczyna za coś płaciła.
- Cristiano proszę podaj mi widelec.
- Nie zmieniaj tematu – mruknął
- a ty nie zaczynaj kłótni.
- Ile? - spytał
- dwa – odparłam
- co dwa? - spytał
- widelce – zaśmiałam się – chyba, że wolisz męczyć się pałeczkami
- pytałem ile zapłaciłaś.
- Nie ważne. Ty zapłaciłeś kaucje na komisariacie, ja zapłaciłam za obiad.
- To nie to samo. - pokręcił głową.
- Okey. Zróbmy tak. Ja oddam ci pieniądze za kaucje....
- nie ma mowy. - zaprotestował
- to nie rób mi scen z powodu obiadu.
- Lulu!
- Smacznego misiu! - przerwałam
- nie odpuścisz?
- Tobie? Nigdy. - podałam Cristiano torby z jedzeniem, a sama poszłam na górę
- Gdzie idziesz?! - krzyknął za mną
- na górę, zostawię rzeczy, przebiorę się i zaraz wracam. - wróciłam przebrana w czarne bikini. Cristiano rozmawiał w kuchni przez telefon. Wyszłam na zewnątrz i weszłam do basenu.
- Nie będziesz jeść?
- Będę – uśmiechnęłam się
- to proszę – na brzeg basenu postawił talerz z jedzeniem i podał mi widelec, a sam usiadł obok wkładając nogi do wody.
- Zawsze tak jecie? - usłyszeliśmy w dali
- Cześć Marcelo – pomachałam
- jak tu wlazłeś? - spytał Cristiano
- też się cieszę, że cię widzę.
- Głodny? - spytałam
- on zawsze jest głodny – mruknął
- słyszałem.
- Na stole w kuchni masz jedzenie, wiesz gdzie są talerze i sztućce. - po chwili dołączył do nas z talerzem jedzenia i ketchupem.
- Chcecie?
- Nie dzięki – odparliśmy
- serio Marcelo? Ketchup?
- Nie mogłem znaleźć majonezu. - wyjaśnił – a wy z czym to jecie?
- Z wasabi – wyjaśniłam
- co to?
- Taki chiński zielony chrzan – wyjaśnił Cristiano
- wiecie co mój tata mówi o sushi?
- Nie. I raczej nie chcemy wiedzieć – odarł
- a ja z chęcią się dowiem. - uśmiechnęłam się
- że oni potrafią zrobić telewizor bez dupy, a ryby usmażyć nie potrafią.
- Ciekawe stwierdzenie. - mruknęłam
- zjadłaś? - spytał Cristiano
- tak, dziękuję – Portugalczyk zabrał nasze talerze i wszedł do domu
- wiedziałem, że jeszcze będziecie razem – zaśpiewał Marcelo
- Co?
- nie udawaj.
- Marcelo, możesz jaśniej
- no ty i Cristiano.
- To co?
- Jesteście parą.
- Wodną? - spytałam
- może uważacie mnie wszyscy za wariata, ale nie jestem głupi.
- Jeśli ktoś powiedział ci kiedykolwiek, że jesteś głupi to grubo się mylił. Jesteś świetnym facetem i przyjacielem, o którego każda dziewczyna powinna marzyć. Może w drużynie robisz za pajaca i wesołka, ale taki jesteś i tego nie zmieniaj. Jesteś równie zakręcony co twoje włosy. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię poznałam.
- Może masz racje – mruknął smutno - ale dziewczyną się nie podobam
- dlaczego? - zdziwiłam się
- jak gdzieś wychodzimy, to dupcie zwracają uwagę na Cristiano, a nie na mnie.
- Dziwisz się? Skoro w całym Madrycie roi się od jego zdjęć w gaciach? - zażartowałam, na co się zaśmiał
- ja się jego tyłka 'naoglądam' w szatni. - zaśmiał się
- Czyli widzisz, żadna nowość.
- nie, ale on jest wysoki, umięśniony, dupcie mówią że jest ciachem.
- Mi wcale na jego wyglądzie nie zależy. - wyjaśniłam
- tak? To na czym?
- Najważniejsze jest to bym czuła się przy nim bezpiecznie, mogła z nim porozmawiać. Nie ważny jest wygląd zewnętrzny. Ważne jest to co masz tu – wskazałam na lewą stronę klatki piersiowej Brazylijczyka
- serce – szepnął
- dokładnie. - przerwał nam Cristiano, po tym jak wskoczył do wody
- O czym rozmawiacie? - spytał gdy się wynurzył.
- Właśnie mówiłem Lulu o moim tacie.
- Serio? - spytał Cristiano
- tak – mruknęłam – ale przerwałeś i Marcelo nie dokończył
- mówiłem, że niedługo przyjeżdża.
- To fajnie. - odarł Cristiano – popływam – dodał i spojrzał na mnie
- a ja dokończę rozmowę z Marcelo.
- Jak chcesz – odpowiedział i popłynął na drugi koniec basenu
- To powiadasz, że twój tata odwiedzi Madryt.
- Tak.
- Jaki jest? - spytałam
- taki jak ja – uśmiechnął się
- pozytywnie zakręcony?
- Dokładnie. A poza tym on nigdy się nie zmienił. Chciałbym, żeby nie czuł się samotny. Po śmierci mamy, nikogo nie miał, namawiałem go z siostrami by kogoś sobie znalazł, ale zawsze powtarzał, że dla niego najważniejszą kobietą była i będzie mama.
- Po prostu ją kocha.
- Tak, ale poza tym to niezły podrywacz. To on nauczył mnie kilku tekstów.
- Myślałam, że Karim jest twoim mistrzem.
- Tak, ale to tata wprowadził mnie w świat podrywania dupci.
- W świat dupci? - spytałam
- tak, powiedz, czy nie dałabyś się poderwać na taki tekst.
- No okey, to mów.
- Ładną masz twarz i śliczne oczy, mógłbym w nich utonąć gdybym nie umiał pływać.
- Interesujące – mruknęłam – to twój tata wymyślił?
- Tak. A chcesz posłuchać czego nauczył mnie Karim?
- Czy jest równie powalające, co tekst twojego taty?
- Przekonasz się – uśmiechnął się - Czy myślisz, że urząd skarbowy przyczepi się do mnie, jeśli nielegalnie podaruję Ci komplement? - powiedział niższym głosem, nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
- Przepraszam Marcelo, ten...ten tekst, jest...jakby to powiedzieć....powalający.
- Z czego się śmiejesz? - spytał Portugalczyk
- podryw na urząd skarbowy. - wyjaśniłam
- widzę, że Marcelo urzeka cię mistrzowskimi tekstami.
- Tak, są unikalne.
- Niektóre teksty potrafią zwalić z nóg – zaśmiał się – część wypróbowywał na mnie w szatni.
- I co? Dałeś się poderwać? - zapytałam
- tak, na ten tekst. - mruknął
- Jaki?
- Masz na imię Google? - spytał
- Nie, dlaczego?
- Bo masz wszystko czego szukam.
- I wy tak serio, rozmawiacie w szatni?
- Nie częściej Iker i Pepe pokazują jak prawidłowo tańczyć Macarene – odpowiedział Cristiano.
- Bardzo śmieszne.
- Na prawdę – potwierdził Marcelo – albo Sergio tańczy z tym kolorowym prześcieradłem.
- Tak, uważa że wygrałby tym każdą bitwę taneczną. - odparł i wrócił do pływania
- wesoło macie w szatni.
- Tak, bar... - przerwał mu telefon Cristiano
- CRISTIANO TELEFON! - krzyknęłam
- TO ODBIERZ! - Marcelo podał mi telefon Portugalczyka, odebrałam
- dzień dobry Dolores.
- Witaj Lulu. Co słychać?
- W porządku. A u pani?
- Też. Niedługo was odwiedzę i sprawdzę jak sobie radzicie.
- Chyba dobrze sobie radzimy – zaśmiałam się
- ten pajac o ciebie dba?
- Nawet bardzo.
- To dobrze. A gotowaliście coś?
- Tak, ale Cristiano nie dopuścił mnie do kuchni. Twierdzi, że jest najlepszym kucharzem jakiego znam.
- Niech zgadnę, mięso i warzywa z grilla? - zaśmiała się
- skąd pani wiedziała?
- Jedyna rzecz jakiej nie przypali.
- KIEDY PANI PRZYJEDZIE? - krzyknął Marcelo
- jest was więcej?
- Na razie jesteśmy w trójkę, później reszta się zbiegnie.
- Już ci współczuję.
- Skąd, otworzymy słoik ogórków.
- KIEDY PANI PRZYJEDZIE!? - ponownie krzyknął
- powiedz mu, że kiedyś na pewno.
- Kiedyś na pewno przyjedzie. – zwróciłam się do Brazylijczyka
- KTO DZWONI? - tym razem krzyknął Cristiano
- TWOJA MAMA! - odparł Marcelo, kiedy chciałam zadać Dolores pytanie, Cristiano wyrwał mi telefon z ręki
- cześć mamo....okey....tak....wszystko w porządku...tak....dbam o nią...uśmiecha się....a teraz pokazała mi język...Marcelo, masz pozdrowienia....tak...do jutra....cześć...ja ciebie też kocham...pa mamo.
- A mnie nie pozdrowiła? - spytałam smutno
- ja cię mogę pozdrowić – odparł
- halo! Ja tu jestem! - pomachał nam Marcelo
- widzimy cię.
- O której zaczyna się impreza? - spytał
- do 21 wszyscy powinni być.
- To super. Lulcia, czekaj na mnie w jakiejś sexy sukience.
- Dlaczego?
- Będę cię pilnować – wyjaśnił
- a czy wyglądam ci na trzyletnie dziecko?
- Nie, ale będziesz jedyną dziewczyną na imprezie i pewnie wszyscy będą chcieli z tobą zatańczyć.
- Jak to jedyną dziewczyną? - zwróciłam się do Cristiano
- normalnie – mruknął
- to ja się zbieram, muszę się przygotować. Cześć.
- Odłożysz na stolik? Dziękuje – Marcelo wziął telefon, odłożył, na koniec pomachał nam i wyszedł, Cristiano podpłynął bliżej, objął w pasie i oparł brodę na moim ramieniu. Oparłam ramię na jego barku, a dłoń wplotłam we włosy.
- Masz naturalne loki?
- Niestety – mruknął
- dlaczego? Wyglądasz...
- jak idiota – dokończył
- nie, wyglądasz uroczo. - przybliżył swoją twarz do mojej
- na prawdę?
- Yhmm... - złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Gdy
się obudziłam Cristiano jeszcze spał. Chyba coś mu się śniło,
bo robił śmieszne miny. Wzięłam prysznic i ubrałam się w długi
top. Kiedy wyszłam z łazienki Portugalczyk spał na moim miejscu
wtulony w poduszkę, na której spałam. Zeszłam do kuchni, z
lodówki wyjęłam sok pomarańczowy i wlałam go sobie do szklanki.
Kucharzem najlepszym nie jestem, ale naleśniki i tosty umiem
zrobić. Przynajmniej tak mi się wydaje. Na swoją obronę powiem,
że do tej pory nikt się nie otruł
Ubranie Lulu
Rozdział wyszedł tak sobie, to nie jest to.
nie podoba mi się, ale wena wraca:)
Pani Prezes, melduje wykonanie zadania.
Widzimy się 23.08
Pani Prezes przyjęła i melduje, że zadanie jest wykonane w stopniu mega genialnym :D
OdpowiedzUsuńhahahahah siedzę sobie w pracy, chodzą klienci, a ja musiałam się starać bezgłośnie śmiać, czytając "teksty na dupcie" :D
yeeea w końcu są tak oficjalnie, oficjalnie :)
"jesteście parą" "wodną"? hahahahaha umarłam :D
ostatecznie...Lulu chyba się tą maścią nie posmarowała :D
Karim...szkoda, że gif nie jest w nowej fryzurze, wtedy te wąsy i koci nosek pasowałyby idealnie :D Chociaż i tak wygląda uroczo :D
piątek jest taaaaak daleko ;__;
Najlepsze było, kiedy piszę Ci w poprzednim rozdziale "ekhem..już 16:05 :D" a za 30 sekund pojawia się szesnasty xD #EdziaMózg
Super czekam na następny jesteś fenomenalna ;*
OdpowiedzUsuńGenialny odcinek w kocu Lulu i Cris są razem :D Podryw Marcelo świetny i wgl boskie trampki
OdpowiedzUsuńhaha ten podryw jest najlepszy czekam na impreze i zapraszam na nowe rozdziały :)
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/
http://moje-zycie-w-barcelonie.blogspot.com/
http://milosc-i-fcb.blogspot.com/
Nie nie! nie mogę patrzeć na Karima kota! hahahahaha! Mam tylko nadzieję że Lulu nie zerwie z Cristiano przez to że będzie taki nad opiekuńczy... Tak baj de łej czy ona ma rodziców? Dom? Ah co ta miłość robi z ludźmi ;) Zapraszam do mnie na www.ibbie-dolce.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na 1 rozdział, liczę na wasze opinie :)
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-wszystko-przezwyciezy.blogspot.com/
świetny odcinek, już nie mogę się doczekac tej imprezki ;). czekam na następny i zapraszam do siebie na trójkę : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńgeeenialny!
OdpowiedzUsuń