Szłam w stronę
Valdebebas słuchając muzyki. Jest to kawał drogi, więc większość
część drogi pokonałam przy pomocy metra. Stamtąd było już
niedaleko. Minęłam grupki fanów czekających na piłkarzy.
Ochroniarzowi pokazałam kartę, którą dał mi Cristiano, sprawdził
ją dziesięć razy zanim pozwolił mi wejść do ośrodka. Przeszłam
przez budynek i wyszłam na parking, gdzie część piłkarzy już
czekała i popychała się co chwile.
- wy się nigdy nie męczycie? - spytałam
- co to zmęczenie? - zaśmiał się Sergio
- LULCIA! - usłyszałam za sobą krzyk, obejrzałam się i zobaczyłam szybko biegnącego Marcelo w moją stronę. Odskoczyłam, a on z impetem wpadł na Sergio.
- Pojebało cię? - krzyknął z daleka Cristiano – jakbyś jej krzywdę zrobił?
- Nic mi nie jest.
- Na szczęście, ale gdyby...
- uspokój się, nic się nikomu nie stało. Cześć Marcelo. Jedziemy dobrze?
- Gdzie? - spytali
- to pierw sklep, a potem pojedziemy do teatru – wyjaśniłam
- a będzie popcorn? - spytał Marcelo
- nie będzie.
- DLACZEGO? - spytał
- bo nie będziesz oglądać żadnego przedstawienia. Charakteryzator powie wam jak mniej więcej macie wyglądać.
- Ja sobie nic doklejać nie będę – zaprotestował Cristiano. Gdy reszta bez słowa wsiadała do swoich samochodów
- Ktoś coś mówił o doklejaniu? - spytałam
- no nie – mruknął
- to strajki rób z innego powodu. - odparłam – otwórz samochód. - wyciągnął kluczyki od samochodu, Marcelo wsiadł pierwszy, potem my. Otworzyłam schowek i włożyłam tam zakupy z apteki. Spojrzałam na Cristiano, chyba wysyłał smsa. Coś musiało go zdenerwować, bo rzucił telefonem telefonem do schowka. Odpalił samochód i z piskiem opon wyjechał z parkingu. Marcelo ubrał słuchawki i podśpiewywał coś pod nosem.
- Cristiano? - spytałam niepewnie
- co? - syknął
- coś się stało? - głośno westchnął i spojrzał na mnie
- oszukujesz mnie? - zapytał
- nie, dlaczego?
- To gdzie byłaś? - nie odpowiedziałam – gdzie byłaś?
- Na początku byłam...
- w szkole – dokończył – a potem?
- Nie powiem ci teraz, ale później na pewno.
- Laurencja...
- nie zrobiłam nic złego – uniósł do góry jedną brew – wiem, że kiedyś byłam inna...ale...zmieniłam się. Po prostu mi zaufaj.
- Ufam ci, ale chcę....
- nie zdradziłam cię, jeśli o tym myślisz – przerwałam mu
- jeśli nie zrobiłaś nic złego, to...
- później – przerwałam mu ponownie
- no dobra – mruknął. Resztę drogi pokonaliśmy w zupełnej ciszy. W sklepie kobieta, albo zapomniała jak się mówi, albo nigdy nie widziała kilkunastu mężczyzn naraz. Jedyne odgłosy, bo to słowami tego określić nie można, które z siebie wydawała były 'yhm' nym' dodawała to tego ruchy głowy . Przy okazji Marcelo pobierał 'korepetycje' z podrywania u Karima i Sergio. Reszta kłóciła się o miejsce na kanapie. Cristiano gdzieś się ulotnił, jedynie Raphael stał obok mnie i przyglądał się ubranemu manekinowi.
- Czy tylko ty jesteś normalny w tej drużynie? - spytałam
- czasem wydaje mi się, że tak.
- To chodź – podeszliśmy do białych koszul i wyciągnęłam jedną – będzie za mała, co?
- W rękawach na pewno.
- W takim razie ta będzie dobra.
- Mam przymierzyć? - spytał
- a chcesz? - zdziwiłam się
- nie ma problemu – uśmiechnął się, zabrał koszulę i poszedł do przymierzalni. Udałam się w stronę sprzedawczyni, która była 'podrywana' przez Marcelo
- jeśli w tej chwili nie zaprzestaniesz tych cyrków obrażę się na ciebie i nie odezwę do końca życia.
- Co? - spytał przestraszony – nie zrobisz tego.
- Chcesz się przekonać?
- NIE! - krzyknął na tyle głośno, że zwrócił uwagę wszystkich piłkarzy – co mam zrobić?
- Wystarczy, że przymierzysz....
- WSZYSTKO! Przymierzę wszystko! Wszystko co jest w sklepie i co ma być za miesiąc! Przymierzę wszystko!
- Daj mi coś powiedzieć. - przerwałam mu
- wszyscy cisza, nikt nie może się odezwać! Lulcia chce coś powiedzieć, więc ws...
- ZAMKNIJ SIĘ – krzyknęła reszta
- Rafa! Pokaż się – chłopak wyszedł z przymierzalni ubrany w białą koszulę – po kolei podchodzicie i od tej pani bierzecie ten model koszuli w swoim rozmiarze. - Marcelo ustawiał piłkarzy w kolejce, a ja podeszłam do swojego rówieśnika – widziałeś Cristiano?
- Nie widziałem – pokręcił głową – a jak koszula?
- Idealnie – uśmiechnęłam się – jak chcesz możesz się już przebrać.
- Okey – odwzajemnił uśmiech i schował się za kotarą przymierzalni. Usiadłam na kanapie wcześniej zajmowanej przez chłopaków, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Cristiano, próbowałam się do niego dodzwonić, raz, drugi, piąty. W końcu wysłałam do niego SMS-a „ Gdzie jesteś? Martwię się i kocham...” schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na stojącego na przeciw Raphaela
- siadaj – mruknęłam – kto pierwszy?
- Nie wiem Lulcia, ale ja idę ostatni – powiedział Brazylijczyk, coś jeszcze mówił, ale wpatrywałam się w ekran telefonu, Cristiano odpisał. „ Gdzieś na pewno. Kochasz i okłamujesz?”
- i jak? - spytał Marcelo
- co? - szepnęłam, spojrzałam na chłopaków, wszyscy byli ubrani w białe koszule – świetnie – pochwaliłam zmuszając się do uśmiechu. - Iker, dla ciebie czerwona róża zamiast poszetki, a dla was czerwone poszetki? Czy wolicie białe?
- Białe – odpowiedzieli wspólnie
- to teraz muszki – mruknęłam, kobieta pokazała mi kila rodzajów – a ma pani calą czarną, bez zbędnych dupereli?
- Tak? - spytała
- idealna. - odparłam – Panowie, mamy wszystko!
- Poważnie? - spytali z niedowierzaniem
- poważnie, możecie ubrać się w swoje rzeczy – wyjaśniłam, wzięłam telefon do dłoni i już chciałam odpisywać na wiadomość, kiedy do sklepu wszedł Cristiano, nie uśmiechał się. W zasadzie jego twarz, nie wyrażała żadnych emocji. Wyszliśmy ze sklepu powiedziałam im gdzie mają jechać. Marcelo znów ubrał słuchawki i nie zwracał na nas uwagi. - Misiu – zaczęłam niepewnie, nie zareagował.
- Mów, słucham cię – powiedział
- nie okłamuję cię – szepnęłam – nie mogłabym...wiem, wiem, wiem. Później ci powiem co robiłam po szkole....a nawet pokażę.
- Dobrze – mruknął bez emocji, przez resztę drogi nie wymieniliśmy nawet słowa. Obserwowałam go ukradkiem, miał napięte mięśnie i był w stu procentach skoncentrowany na drodze. Facet, którego kocham nie odzywa się do mnie bez powodu. - jesteśmy. - wysiadł szybciej, niż powiedział. Zanim wysiadłam schowałam zakupy do torebki.
- Cristiano?
- Co? - mruknął, schował ręce do kieszeni i spojrzał na mnie z góry.
- Możesz przestać?
- O co ci chodzi?
- Mi? o co mi chodzi? - podniosłam głos – to ty, w tym momencie zachowujesz się jak ostatni kretyn.
- Jak kretyn? - powtórzył
- delikatnie mówiąc – syknęłam, odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę teatru. Minęłam kilka osób i natrafiłam na mamę
- coś się stało kochanie?
- Nie nic. - mruknęłam – masz może jakąś wodę?
- Za rogiem masz stolik z napojami. - wyjaśniła – weź co chcesz.
- Okey – szepnęłam – zaraz przyjdą chłopaki.
- Dobrze – skinęła głową – słuchajcie! - zwróciła się do grupy aktorów na scenie – na teraz to koniec, możecie już iść. Jesteś pewna, że nic...
- LULCIA! - usłyszałam krzyk Marcelo – GDZIE JESTEŚ? LULCIA!!! o jesteś – zaśmiał się – dzień dobry pani - ukłonił się
- dzień dobry – odpowiedziała – o, Cristiano, witaj. Miło ci widzieć.
- Dziękuję wzajemnie.
- Dobrze – zaczęła – panowie, to są nasi charakteryzatorzy. Którzy odpowiedzą na wszystkie wasze pytania.
- Dotyczące przebrania – dodałam
- oczywiście. - potwierdzili. Piłkarze rozeszli się po teatrze, wydawałoby się, że byli tu pierwszy raz. Wszystko musieli zobaczyć, dotknąć i przymierzyć.
- Jeszcze raz dziękuję za kwiaty – odezwała się moja mama
- nie ma za co.
- Są piękne. Mój mąż musiał się dziś wysilić, żeby im dorównać – zachichotała
- sprawiłem tym jakiś problem?
- Nie skąd. Dziś przypada rocznica naszego ślubu. - wyjaśniła, Cristiano stanął obok mnie i położył dłoń na ramieniu.
- Nic nie mówiłaś o rocznicy.
- A co? Sto lat byś zaśpiewał? - spytałam ironicznie
- gratuluję – odparł – mają państwo jakieś plany z tej okazji?
- Oczywiście – uśmiechnęła się i poszła w stronę Marcelo, który ubrał się w jakąś sukienkę i udawał Romeo. Przy czym darł się w stronę Sergio przebranego za Julię.
- jak chcesz to przyjdź do nie na noc – szepnął
- nie dzięki, wolę spać na dworze. - mruknęłam
- w nocy ma padać.
- To się do trumny położę. - syknęłam
- o co ci chodzi?
- Mogłabym zadać ci to samo pytanie.
- Laurencja. - syknął
- do cholery jasnej, co cię ugryzło? - spytałam – musisz być taki?
- Ja? - spytał
- tak ty. Od rana zachowujesz się jak skończony idiota.
- Ciekawe dlaczego? - spytał śmiejąc się
- też jestem tego ciekawa.
- Chcesz wiedzieć? - spytał przybliżając się
- tak.
- Zacznij mówić prawdę.
- Mówię - wyjaśniłam
- gdzie byłaś po szkole?
- Znowu zaczynasz?? powiedziałam, że powiem ci później.
- Później, to znaczy kiedy? - stanął na przeciw i położył dłonie na moich ramionach.
- Auu – poczułam ból po lewej stronie – puść. - szybko zabrał dłonie
- co jest? - spytał zaskoczony – co się dzieje? Mów! - nie odpowiedziałam tylko poszłam w stronę łazienki, zamknęłam się w niej, odsłoniłam tatuaż i posmarowałam go grubą warstwą wazeliny. Na szczęście była zimna. - otwórz drzwi – usłyszałam głos Portugalczyka
- nie, idź stąd.
- To chociaż powiedz co się stało.
- Nic się nie....
- bez powodu ni....
- daj mi święty spokój. Zaraz mi przejdzie. - wyjaśniłam
- Kwiatuszku – jego głos uległ totalnej zmianie – co się dzieje?
- Nic się nie dzieje – odpowiedziałam gdy wyszłam z łazienki, spojrzałam na swoją rękę na której była bransoletka, następnie na Cristiano. - uspokój się. - szepnęłam
- to nie dawaj mi powodu do...
- do czego? Do kłótni? Do bezpodstawnego oskarżania mnie o coś czego nie zrobiłam?
- Jakbym nie miał powodu, to bym ci pytań nie zadawał.
- To już jest przesłuchanie. - syknęłam – a może jest inaczej?
- O czym mówisz?
- Może to ty mnie okłamujesz? - spytałam
- Słucham?
- Gdzie byłeś, kiedy reszta była w sklepie?
- Nie twoja sprawa – powiedział przez zęby.
- I nie twoją sprawą jest, co robiłam po szkole. - odparłam i odeszłam. Usiadłam na widowni i wyjęłam telefon. Zadzwoniłam do Hani.
- Nadal jesteś w teatrze? - spytała
- tak.
- To wyjdź na zewnątrz, będę za chwilę.
- Okey – mruknęłam. Wstałam i wyszłam przed budynkiem zauważyłam Hanię.
- Co się dzieje? - spytała – wyglądasz jakbyś chciała dać komuś...
- Cristiano – wyjaśniłam, podałam jej pakunek, który schowała do torby
- tatuaż mu się nie podoba?
- Jeszcze nie wie.
- Boisz się jego reakcji? - spytała
- nie. To jest moje ciało i moje życie.
- Tak, ale może powiedzieć, że to już na zawsze.
- Niekoniecznie – wzruszyłam ramionami – zawsze można usunąć.
- Będzie dobrze – szepnęła – do zobaczenia – wymieniłyśmy uścisk i wróciłam do środka. Cristiano siedział na tyłach widowni i bawił się telefonem. Minęłam go i poszłam w stronę mamy.
- O której wychodzicie? - spytałam
- jakoś wieczorem. Chyba o szóstej. - odparła
- dobra – mruknęłam – zmęczeni? - spytałam piłkarzy
- sztuka męczy – odparł Marcelo
- a ja jestem pełen sił! - powiedział Sergio.
- To dobrze. Bo trzeba cały teatr posprzątać. - odparłam
- yyy... ja muszę już wracać – powiedział
- i ja – dodał inny
- my też nie mamy czasu.
- To ogólnie, było miło, dziękujemy, do widzenia – podsumował Iker i wszyscy wyszli. Został tylko Marcelo, który trzymał wszystkie rzeczy i stroje, które podali mu piłkarze. I na górze siedział Cris przyglądając się wszystkiemu.
- Odłóż wszystko tutaj – wskazała, Marcelo nie widział gdzie dlatego postawił wszystko przed sobą, zdjął z siebie kreacje, odłożył ją na kupkę ubrań, pożegnał się i poszedł w stronę Cristiano.
- Dzięki mamo – szepnęłam – do zobaczenia
- cześć skarbie – uśmiechnęła się i wróciła do swoich zajęć. Spojrzałam na zegarek, była już szesnasta. Gdy wyszłam na zewnątrz spojrzałam na niebo, było zachmurzone.
- Laurencja! - krzyknął za mną Portugalczyk, odwróciłam się a on do mnie podbiegł.
- Co znowu?
- Zawiozę cię – mruknął
- po co? Mam nogi, są taksówki.
- Przecież to żaden problem. Wystarczy, że powiesz gdzie.
- Zdradzić cię, bo według ciebie tylko to robię gdy nie spędzaliśmy czasu razem. - chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie
- nie wiem co robisz, i nie wiesz co myślę – burknął
- puść mnie – syknęłam
- jeszcze nie skończyłem.
- Puszczaj mnie! - jego uścisk nie rozluźniał się – do cholery, puść.
- Puszczę jak... - wściekłam się na tyle, że przyłożyłam mu torbą po twarzy – auu – wtedy też nie puścił, tylko drugą ręką chwycił się za głowę. - oszalałaś?
- Może i oszalałam! Po prostu mnie puść – warknęłam
- pogadamy później – powiedział gdy mnie puścił. Ubrałam słuchawki i poszłam w stronę sklepu. Kupiłam kila rzeczy i szłam w stronę domu. Zatrzymał się przy mnie samochód, wydawało mi się, że już go wcześniej widziałam.
- Hej mała! - usłyszałam – poznajesz mnie?
- Kelner restauracji?
- Tak to ja. - mruknął ciszej – podrzucić cię?
- Gdzie?
- Nie wiem, może do domu, albo do mojego domu, gdzie chcesz.
- Nie dzięki – odparłam – zostaw mnie w spokoju.
- Ale dlaczego? Dlaczego nie chcesz się ze mną umówić.
- Bo mam faceta! - syknęłam
- to gdzie on teraz jest? - zaśmiał się
- gówno cię to interesuje – warknęłam i odeszłam w stronę metra. Półtorej godziny później byłam już pod domem. W drzwiach minęłam się z rodzicami, którzy akurat wychodzili z domu. Odstawiłam rzeczy w pokoju, wzięłam prysznic, przebrałam się i poszłam do Crisa. Wzięłam ze sobą tylko klucze. Kiedy byłam już przed jego drzwiami zawahałam się, zapukać czy po prostu wejść. Westchnęłam i zapukałam, raz, drugi. Nikt nie odpowiadał. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Cristiano chodził po salonie i kłócił się z kimś przez telefon, nawet mnie nie zauważył i był bardzo zdenerwowany. Podeszłam do niego i chwyciłam za wolną rękę, spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Nakazałam mu usiąść na kanapie, usiadłam za nim i delikatnie zaczęłam masować jego ramiona. Spięte mięśnie pomału się rozluźniały. Kiedy skończyłam go masować odwrócił głowę i bezgłośnie powiedział 'jeszcze'. Cicho się zaśmiałam, pokręciłam głową. Wstałam i podeszłam do Pino. Kucnęłam przy nim i pogłaskałam szczeniaka. Na stole zauważyłam błękitną obrożę i smycz. Od razu założyłam mu błękitne cudo.
- Laurencja – usłyszałam za sobą, bez słowa wstałam i spojrzałam mu w oczy. - możesz mi wyjaśnić co się dzieje?
- O czym mówisz? - spytałam
- jak to o czym? O tym co się dzieje. Wcześniej się o to kłóciliśmy.
- Właśnie. - westchnęłam – gdzie byłeś?
- GDZIE JA BYŁEM? - krzyknął
- nie krzycz na mnie – syknęłam
- Jak mam nie krzyczeć kiedy to ty się gdzieś szlajasz!
- NIGDZIE SIĘ NIE SZLAJAM! - krzyknęłam
- to mnie chociaż nie okłamuj!
- Nie okłamuję! Może to ty mnie okłamujesz?
- JA CIĘ OKŁAMUJĘ?
- TO GDZIE BYŁEŚ W TYM CZASIE GDY RESZTA BYŁA W SKLEPIE? - nie odpowiedział – tylko nie mów, że to nie moja sprawa – dodałam spokojniej
- byłem w kilku miejscach.
- Kilku?
- Odebrałem rzeczy dla Pino
- a potem?
- CO POTEM? NIE MUSZĘ CI SIĘ Z NICZEGO TŁUMACZYĆ! - krzyknął wściekły
- ALE JA JUŻ MAM CI SIĘ TŁUMACZYĆ?
- WYSTARCZY...ŻE..ODPOWIESZ...NA...MOJE...PYTANIE – powiedział przez zęby
- POWIEDZIAŁAM, ŻE POWIEM CI PÓŹNIEJ! I TAK CHCIAŁAM ZROBIĆ, ALE TY JESTEŚ TOTALNYM KRETYNEM! TRAKTUJESZ MNIE JAK SWOJĄ WŁASNOŚĆ! WCALE MNIE W TYM MOMENCIE NIE SZANUJESZ!
- NIE PIEPRZ BZDUR! - ryknął
- NIE PIEPRZĘ! - odparłam – MASZ W DUPIE TO CO MÓWIĘ! ZARZUCASZ MI TO CZEGO NIE ZROBIŁAM! OD TERAZ TO JA BĘDĘ MIEĆ W DUPIE, TO CO MYŚLISZ I MÓWISZ. CHESZ WIEDZIEĆ GDZIE BYŁAM? BYŁAM W SALONIE TATUAŻU! TAK DOBRZE SŁYSZAŁEŚ! W SALONIE TATUAŻU! ZROBIŁAM SOBIE TATUAŻ Z TWOJĄ DATĄ URODZENIA! WIESZ DLACZEGO? BO CIĘ KOCHAM! ALE CIEBIE TO NIE INTERESUJE! - po moich policzkach ciekły łzy, a głos mi się łamał – już nie wytrzymuję, mam tego dość. - Cristiano się nie odzywał tylko wpatrywał się we mnie – ta bransoletka jest piękna, ale daj ją komuś innemu – zdjęłam błyskotkę i odłożyłam na stół. Wzięłam do ręki smycz i odwróciłam się w stronę wyjścia. Już wyszłam, ale on przyciągnął mnie do siebie
- o czym mówisz? - szepnął – Kwiatuszku?
- Nie, nie, nie....nie Cristiano. - mówiłam przez łzy – nie wiem czy dałam miłości złe imię...nie wiem – delikatnie go odepchnęłam – nie idź za mną
- Laurencja...o czym ty mówisz? Ten tatuaż...my...
- ...to...koniec...koniec Cristiano...nas już nie ma...to koniec – wyszeptałam i odeszłam z Pino na rękach
ubranie Lulu
obiecana burza:)
Przepraszam za opóźnienie, mam nadzieje, że rozdział mimo kłótni przypadł Wam do gustu
Nieeee!Dlaczego?! Dlaczego?! :'((((
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny,wspaniały ale mam nadzieję że Lulcia i Cristiano wrócą do siebie i będzie wszystko dobrze i romantycznie jak wcześniej.
Może się zbytnio czepiam ale bardzooo bymmm chciałaaaa żebyyy wrócili do siebie,będą pogodzeni,kochani wspaniali i jak wrócą do siebie to zaufają na nowo w sobie.Ja wierzę w Ciebie,w ich w Twoje talenty do pisania ja Cię proszę niech oni jeszcze do siebie wrócą.
Trzymam kciuki za Ciebię i za bloga i za Lulu i za Cristiano.
Dobra przepraszam za te smenty wyżej napisane...
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3
Pozdrawiam Julka Juluś ;)
Jest idealnie. Uwielbiam takie akcje, czasami mam wrażenie, że czytasz w moich myślach, bo piszesz dokładnie to, co chciałabym, żebyś napisała. Jest świetnie :D
OdpowiedzUsuńAa no i mam jeszcze pytanie, kiedy dodasz coś na Malinową Mambę ? :D
OdpowiedzUsuńOo tak, rozdział jest naprawdę cudowny, tego było mi trzeba w piątkowy wieczór, ale burza trochę mnie przeraża...Cris będzie się musiał naprawdę postarać, żeby ją odzyskać....Faktycznie za bardzo na nią naciskał...No nic, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały! ♥
OdpowiedzUsuńkrowa jesteś, wiesz?
OdpowiedzUsuńno i sie poryczałam -.-
uduszę cię kiedyś
OdpowiedzUsuńjak mogłaś ??
rozdział jest cudowny,ale zburzyłaś ich sielankę
dlatego się do ciebie nie odzywam :P
nie wiem czy dam radę,ale spróbuję
czekam na next
całuski ♥
Zajebisty rozdział :)
OdpowiedzUsuńCristiano wynajął jakiegoś detektywa czy co że wiedział że była gdzieś po szkole ?Może sekretnego ochroniarza jej zatrudni.. No bez przesady...
Ale podoba mi się jak był zazdrosny... Może trochę wkurwiający był...
Ale Lulu też przesadziła, zerwała z nim tylko dlatego, że chciał odpowiedzi...
Dramat...
Piłkarze w teatrze... Tyle energi mieli, a jak do sprzątania to już nikt i każdy się zmył. Faceci... :)
Czekam na next.
Pozdrawiam. <3
~ @Roxy_Wachowiak
♥ ♥ ♥
Cristiano jako zazdrośnik jest jednocześnie cholernie denerwujący, a zarazem słodki, nie mam pojęcia jak on to robi :D Mam nadzieję, że ta kłótnia jest jedynie chwilowa i niedługo wrócą do siebie. Przecież po każdej burzy zawsze wychodzi słońce ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
super rozdział ale oni mają się pogodzić i to szybko !!! :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
Nieeeeeeee ! Oni mają być razeeeem znooowu !
OdpowiedzUsuńOj tak, przypadł mi do gustu ^^
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o kolejnych tutaj: http://innyodreszty.blogspot.com/
ooo, to mnie zaskoczyłaś. Świetny rozdział !! Czekam na następny :P przy okazji moja koleżanka założyła bloga, polecam serdecznie www.lifecanbemarvellous.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Cris jakoś przeprosi dziewczynę i będą razem, bo smutno tak trochę
OdpowiedzUsuńhttp://wzorowemalzenstwo.blogspot.com/2013/11/23-kotnia.html
Zapraszam do mnie :D
zapraszam na 1 rozdział : http://jestes-tym-czego-pragne.blogspot.com/ jeśli mozesz to skomentuj :)
OdpowiedzUsuń