piątek, 31 października 2014

Rozdział 38

Obudziłam się przed Cristiano, powoli otworzyłam oczy. Spojrzałam na moją poduszkę, która cicho chrapała. Delikatnie pocałowałam jego brzuch i wstałam. Zeszłam na dół, wypuściłam psy na zewnątrz, a sobie zrobiłam herbatę. Spojrzałam na zegarek, było przed ósmą. Wybrałam numer do Hani, po kilku sygnałach odebrała
  • słucham?
  • Cześć, pamiętasz o imprezie?
  • Jakiej imprezie? - spytała
  • dziś jest impreza z okazji Halloween.
  • Sorry, ale nie mogę. Muszę kończyć. Cześć.
  • Pa – wyszeptałam.
  • Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Portugalczyka
  • nie – mruknęłam
  • co się stało? - zapytał podchodząc
  • nic
  • Maluszku, co się dzieje.
  • Hania nie przyjdzie na imprezę.
  • Może coś jej wypadło?
  • „Sorry, ale nie mogę. Muszę kończyć. Cześć.” - zacytowałam
  • no wiesz...
  • jeszcze ty się na mnie obraziłeś.
  • Ja się obraziłem? - zdziwił się
  • no a nie?
  • Nie, dlaczego miałem się obrazić?
  • Za tą sytuację z wczoraj. Twoja mama i ta restauracja...
  • Maluszku, obiecałem że poznam tego faceta dopiero jak mama sama go przyprowadzi.
  • Czyli dziś wieczorem?
  • Tak, nie. Co?
  • Nooo twoja mama też będzie obecna na dzisiejszej imprezie – mruknęłam
  • no tak – szepnął – to co będziemy pić?
  • Teraz?
  • A kiedy? - zaśmiał się – masz ochotę na sok?
  • Mam herbatę – szepnęłam
  • Kwiatuszku, co się dzieje? Chodzi o Hanię?
  • Miała przyjść.
  • Wiem, że ci smutno, ale może faktycznie coś jej wypadło. - powiedział
  • może masz racje – odparłam – zrobić ci śniadanie?
  • A co szef kuchni proponuje?
  • Tosta z serem i ketchupem. - powiedziałam
  • aż mnie zamurowało.
  • Cristiano, no.... zrobiłabym jakąś buźkę ketchupem.
  • Woooooow
  • przestań.
  • Kiedy na prawdę jestem pod wrażeniem – zaśmiał się
  • dzień dobry dzieci – do kuchni weszła Dolores
  • jak wczorajsza kolacja? - zapytał Cristiano
  • słucham? - zdziwiła się
  • zapytałem, o wczorajszą kolację.
  • Śledzisz mnie?
  • Nie.
  • To o co chodzi?
  • Dziś wieczorem jest....
  • wiem, będziemy – uśmiechnęła się
    Wieczorem
  • Cris! - krzyknęłam
  • tak kochanie?
  • Powiesisz tą głowę tu? - zapytałam
  • podniosę cię i powiesisz jak chcesz.
  • Okey – uśmiechnęłam się, chwycił mnie w tali i uniósł, gdy zawiesiłam głowę zombie, postawił mnie na ziemi – nie ubierzesz kostiumu?
  • Lulka, serio?
  • Jackson wychodził tak na scenę, wiec nie marudź. - odparłam
  • okey, już idę, ale w zamian chcę godzinny masaż pleców.
  • Robiony przez stado napalonych amazonek?
  • Może być jedna – mruknął
  • niestety żadnej nie znam – odparłam
  • oj mała, mała....doskonale wiesz, że mi wystarczysz – już nie odpowiedziałam, wyszłam z salonu i skierowałam się do kuchni, Cristiano poszedł za mną – co się dzieje?
  • Nic, a co miałoby się stać?
  • Ty mi powiedz.
  • Nic się nie dzieje, chciałam się napić, a ty idź się przebrać.
  • Poważnie? - spytał
  • poważnie, będziesz moim Jacksonem. - pokręcił głową i poszedł na górę, kiedy Cris się przebierał rozległ się dzwonek do drzwi. Udałam się w stronę drzwi, gdy je otworzyłąm moim oczom ukazała się ośmiornica
  • cześć Lulka!
  • Ma-ma-marcelo?
  • Fajne mam przebranie?
  • Bardzo pomysłowe – mruknęłam
  • ktoś przyszedł? - spytał Cris schodząc po schodach
  • tak, ośmiornica.
  • Co? zapytał zdziwiony, gdy zobaczył Marcelo zatrzymał się na środku korytarza i ryknął śmiechem.
  • Też się cieszę, że cię widzę Cristiano – mruknął Brazylijczyk.
  • Czemu nie wchodzisz? Zaczepiłeś się mackami?
  • Cris przestań.
  • No właśnie, przestań – poparł mnie Marcelo zazdrościsz, bo nie jesteś tak pomysłowy jak ja.
  • Tak, tak. Masz absolutną rację – odparł – a ty zasuwaj na górę i się przebierz.
  • W co?
  • W to co ci wybrałem.
  • Sama sobie strój wybrałam. Będę Małą Syrenką.
  • No chyba nie.
  • No chyba tak – odparłam
  • syrena, ośmiornica, co jeszcze? - zapytał, gdy do domu wszedł Iker przebrany za rekina surfera, a za nim Sara...przebrana za syrenę – dobrze się czujesz?
  • O co ci chodzi? - zapytał kapitan
  • okey, ubiorę, to co ty wybrałeś – szepnęłam - cześć – przywitałam się z gośćmi i weszłam na górę. Przebrałam się w strój...no właśnie to jest zagadka. Wyglądam jak krzak marihuany. Żeby wyglądać trochę mroczniej na usta nałożyłam czarną szminkę i zeszłam do gości.
  • Lulcia... a właściwie to za co ty się przebrałaś?
  • Nie wiem, musisz pytać Cristiano. - odpowiedziałam
  • Michael...yyyy.... znaczy Cristiano, za co przebrałeś Lulcie?
  • Za gnijącą pannę młodą, wiesz musi pasować. - odparł.
  • Ciekawe do czego pasować – mruknęłam pod nosem myśląc o tajemniczym pierścionku.
  • Mówiłaś coś kochanie?
  • Wyglądam jak krzak marihuany.
  • Nie podoba ci się?
  • Nie, nie. Chcecie coś do picia? - spytałam, oboje pokazali butelki piwa. Gdy wchodziłam do kuchni zauważyłam kogoś parkującego samochód. Podeszłam do drzwi, zanim ktoś zapukał otworzyłam – Gareth?
  • No cześć – uśmiechnął się
  • wchodź – zrobiłam miejsce w przejściu – CRIS!
  • Tak koch...cześć – gareth dołączył do Ikera i Pepe przebranego za... Michała Wiśniewskiego?? powiedział, że jest człowiekiem pochodnią, niech mówi co chce, ale wygląda jak wokalista Ich Troje. Karim przebrał się za 2paca, Candice jako kobieta bluszcz, Sergio jest torreadorem, Sophie batmanem.
  • Jak się bawicie? - zapytała Dolores wchodząca do salonu w przebraniu czarownicy.
  • O mamo, nie przebrałaś się? - zapytał Cristiano.
  • Bardzo śmieszne. Chciałabym wam kogoś przedstawić. To jest Pedro.
  • Tata? - spytał Marcelo – co ty tu robisz?
  • To twój tata? - zapytał Cris
  • tak Marcelo to ja, a to moja dziewczyna Doly.
  • Nie jesteście za starzy? - zapytał Brazylijczyk
  • za starzy na miłość? - zaśmiała się – nikt nie jest za stary.
  • Ale w pewnym wieku nie wypada – mruknął Cristiano. Stałam obok niego, wyraźnie widziałam, że był wściekły. Chwyciłam jego dłoń, nawet na mnie nie spojrzał.
  • Wypada czy nie, nas to nie interesuje – uśmiechnęła się – ale zainteresuje cię to, że niedługo będziesz mieć brata.
  • ŻE CO JA BĘDĘ MIEĆ? - ryknął
  • brata – powiedziała spokojnie. Cristiano zbladł, reszta siedziała w kompletnej ciszy.
  • Ale czad, będę mieć brata! - zaśmiał się Marcelo – będę woził go w wózku, bawić się z nim w piaskownicy, będziemy kopać piłkę, zmieniać mu pampersa... tylko jedno jest dziwne, wy w tym wieku, no ten..no...yyyy...wiecie o co mi chodzi.
  • Nie, nie. Źle zrozumiałeś – zaśmiała się – bierzemy ślub, a ty i Cristiano po naszym ślubie będziecie rodzeństwem.
  • Mamo, to Halloween, a nie Prima Aprilis.
  • Nie żartujemy – odparł Pedro.
  • Cristiano, zrozum
  • ale co tu jest do zrozumienia? Róbcie co chcecie – odparł.
  • A jeśli jesteśmy już przy ślubach, to odbędzie się jeszcze jeden ślub.
  • Ale, że jak? Kto z kim i kiedy poród? - zapytała ośmiornica
  • nikt w ciąży nie jest. Sophie zgodziła się zostać panią Ramos. - teraz wszystko zaczęło mi się układać, rozmowa z Cristiano, pierścionek. CR nie chciał mi się oświadczyć, on po prostu zrobił przysługę przyjacielowi. Schował pierścionek, żeby Sophie nie znalazła go w ich domu. Z jednej strony cieszyłam się, że Cristiano nie chce mi się oświadczyć, lecz z drugiej czułam lekki zawód. Ale nie ma się czym przejmować. Wszystko przede mną.
    Późno w nocy
  • Cristiano? Kochanie, wszystko w porządku? - zapytałam podchodząc do niego
  • a jak myślisz?
  • Zrozum, że każdy ma prawo do szczęścia – mruknęłam wtulając się w jego nagie ramię.
  • Maluszku, wiem, ale nie mogę zrozumieć – podniósł mnie i posadził na kuchennym blacie
  • a ja nie mogę zrozumieć, dlaczego przebrałeś mnie za krzak.
  • Nie byłaś krzakiem.
  • Byłam krzakiem marihuany.
  • Ale za to jakim seksownym – mruknął
  • Cristiano – szepnęłam
  • ciii... jesteśmy sami – mruknął ściągając ze mnie koszulkę. Przyciągnął mnie do siebie. Czułam bijące od niego ciepło. Wtuliłam się w jego tors, czułam jego gorące usta na swojej szyi. Spojrzałam mu w oczy, były pełne miłości i smutku.
  • Nawet nie wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz...
  • ty dla mnie też...daj rękę – chwycił mnie za dłoń i położył sobie na klatce – moje serce należy do ciebie.


przez mój brak weny idealnie wpasowałam się w porę roku :)
wiem, że rozdział krótki, w następnym rozdziale życie bohaterów może się trochę zmienić.
do napisania :)


poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 37

  • Lulu? - zapytał niepewnie
  • co?
  • ona dla mnie nic nie znaczy
  • przecież nie musisz mi się tłumaczyć – odparłam
  • wiem, ale chcę...zrozum...
  • Cristiano na prawdę, nie musisz...ufam ci – wyszeptałam. Objął mnie ramieniem i pocałował w głowę
  • a to za co?
  • Czy musi być jakiś powód?
  • Mamusi, też dasz buzi? - zapytała Dolores
  • mamo, nie przy ludziach – wyszeptał
  • mamy się wstydzisz? - zapytałyśmy
  • Cristiano! - ponownie usłyszałam głos Sarah. Dolores przewróciła oczami, a Cris patrzył na mnie wyczekująco – słuchaj...hej..Cristiano
  • jesteśmy zajęci – mruknął
  • posłuchaj...po jutrze wracam do Anglii, chciałam się z tobą spotkać. Może kolacja wieczorem? Powspominamy stare czasy.
  • Żartujesz?
  • Nie skąd.. może u ciebie? Będziemy sami i nikt nam nie będzie przeszkadzać.
  • Lulu? - zaczęła Dolores – czy mi się wydaje, czy ciśnie ci się coś na usta?
  • Dobrze ci się wydaje – odparłam
  • Cristiano pozwól, chcę to zobaczyć i usłyszeć – powiedziała
  • oczywiście, nie krępuj się.
  • Słuchaj lalka, czy ty nie rozumiesz jak ktoś mówi do ciebie 'nie'? Proste, jeśli ktoś ci mówi, że nie ma ochoty cię oglądać, to nie okłamuje cię, po prostu nie ma ochoty się na ciebie patrzeć. A jeśli nadal nie zauważyłaś, to jest tu Dolores, która w hotelu nie mieszka, więc tak czy siak, kolacja we dwoje odpada. Nie jarasz go, zrozum. A jeśli jesteś niezaspokojona, to zakup sobie wibrator i działaj na własną rękę... Możemy już iść? Bo do jutra stąd nie wyjdziemy?
  • Ooo... t...taaaa możemy – mruknął
  • widzieliście jej minę? - zachichotała Dolores
  • przegięłam?
  • Nie, skąd. Wibrator był najlepszy.
  • To co będziemy robić wieczorem? - zmieniłam temat
  • jestem umówiona – powiedziała Dolores – z koleżanką
  • zostajemy sami?
  • Chyba tak – wyszeptałam
  • co się dzieje? - zapytał
  • później, okey?
  • Nie ma problemu – wyszeptał
    Wieczorem
    Przebrałam się w wygodny dres, gdy oglądałam swój brzuch w lustrze wszedł Cristiano. Momentalnie opuściłam koszulkę
  • nic mi nie jest.
  • Pokaż – mruknął
  • Cristiano, przestań...już prawie ich nie ma.
  • Luleńka
  • nie mów tak do mnie.
  • Dlaczego? - zaśmiał się
  • tata tak do mnie mówił
  • będzie dobrze – wyszeptał
  • nie wiem – mruknęłam przytulając się do niego
  • chodź.. zejdziemy do salonu, obejrzymy film i mam coś jeszcze...
  • co takiego? - spytałam
  • niespodzianka – zaśmiał się, gdy zeszliśmy, na stole ujrzałam miskę z popcornem i dwa piwa, spojrzałam na niego, na co tylko się uśmiechnął
  • chcesz mnie upić?
  • Jednym piwem? - zdziwił się
  • jak się chce, to się potrafi.
  • Nie przesadzaj, na początek film czy robimy wieczór gier?
  • A w co będziemy grać? - zapytałam
  • monopoly czy FIFA?
  • Wiesz, że nie umiem grać w FIFĘ – odparłam
  • graliśmy i wygrałaś.
  • Przypomnij sobie, że wtedy obok siedzieli Marcelo i Karim.
  • To zostaje Monopoly – mruknął – chyb...
  • żartujesz? Gramy.
  • Coś cię gryzie? - zapytał
  • nie, psiaki śpią...czemu?
  • Lulka, przecież wiesz, że nie o to mi chodzi.
  • Wiem – wyszeptała – co jest ze mną nie tak?
  • Co masz na myśli?
  • bo...po prostu...powiedz. Wszystko ze mną okey?
  • Kochanie o co chodzi? - spytał
  • Hania, się do mnie nie odzywa – wyszeptałam – nie wiem dlaczego...od tego wypadku
  • może nie ma czasu?
  • Próbujesz mnie pocieszyć? - spytałam
  • wiem, nie wychodzi mi – mruknął
  • Cristiano...wiem, że nie jestem dla ciebie idealną dziewczyną...jestem wredna...zimna...oschła
  • nawet tak nie mów.
  • Kiedy to prawda.
  • Maleńka...posłuchaj...jesteś dla mnie bardzo ważna – wyszeptał
  • możesz uważać, że to dziwne, ale czasem mam ochotę usiąść i po prostu się rozpłakać, ale nie mogę...nie mogę pokazać, że jestem słaba...muszę być silna
  • Kwiatuszku – mruknął obejmując mnie – przy mnie nie musisz pokazywać jak silna i niezależna jesteś. W głębi jesteś bardzo delikatną i wrażliwą dziewczyną. Wiem, że łatwo cię zranić i trudno jest otworzyć się przed ludźmi, tylko nie wiem dlaczego taka jesteś.
  • Miałam 15 lat, gdy... - przerwałam i otarłam łzę z policzka
  • jeśli nie chcesz mówić
  • chcę – odparłam – będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie...nawet Hani o tym nie mówiłam.
  • Ktoś cię skrzywdził? - zapytał
  • nawet bardzo – wyszeptałam – jak miałam 15 poznałam chłopaka. Starszy ode mnie, motocyklista, był inny..buntownik, wszystko olewał... wtedy myślałam, że się w nim zakochałam...teraz wiem, że było to zwykłe zauroczenie... - przerwałam i głośno westchnęłam – zranił mnie
  • Lulu, posłuchaj...
  • pobił mnie...pobił, bo nie chciałam iść z nim do łóżka – przerwałam mu
  • ale nie... - nie skończył, zamknęłam mu usta pocałunkiem.
    Następnego dnia
  • dzień dobry śpioszku – usłyszałam głos Cristiano, gdy schodziłam po schodach
  • cze..auu..
  • co się stało?
  • Weszłam w jakiś karton – mruknęłam – co to za pudła?
  • To są gadżety na impreze – wyjaśniłam
  • tak szybko?
  • Jest 12, wróciłem z treningu, a po drodze odebrałem wszystkie dekoracje.
  • 12? - zapytałam – tak długo spałam?
  • Wygląda na to, że tak.
  • W końcu się wyspałam – szepnęłam. Spojrzałam na gazetę, którą czytał piłkarz – tu coś o tobie piszą – mruknęłam – jest też Gareth i Karim
  • piszą, bo jesteśmy najlepsi – wyjaśnił i odstawił gazetę
  • WRÓCIŁAM! - usłyszeliśmy krzyk Dolores – dzień dobry Lulu, jak się spało?
  • Dobrze, dziękuję.
  • Zrobić ci śniadanie?
  • Nie, nie jestem głodna – uśmiechnęłam się
  • wolałbym, żebyś coś zjadła. Chociaż płatki.
  • Dobrze tato – mruknęłam. Cristiano postawił przede mną miskę i wsypał czekoladowe kulki. Usiadł na swoje miejsce, wstałam i wzięłam miskę. Postawiłam ją obok kubka, z którego pił i usiadłam mu na kolanach – wygodnie ci?
  • Z takim klopsem na kolanach...może być.
  • Dziękuję skarbie – wyszeptałam
  • muszę wam coś powiedzieć – powiedziała Dolores wchodząc do kuchni
  • co się stało?
  • Wiesz, synku...czasami tak się dzieje, że dorośli ludzie
  • mamo, nie mam pięciu lat – zaśmiał się
  • poznałam kogoś – wypaliła
  • CO?
  • no poznałam kogoś, ty masz Lulu, a ja nie chcę być sama.
  • Chyba sobie żartujesz? - syknął
  • uspokój się – wyszeptałam
  • wiedziałaś o wszystkim?
  • Tak jakby – mruknęłam
  • i nie raczyłaś mi nic powiedzieć? Świetnie
  • Cristiano – powiedziała Dolores
  • CO? miałaś zamiar długo przede mną ukrywać, że spotykasz się z jakimś facetem? Ty t...
  • USPOKÓJ SIĘ – krzyknęła – jestem dorosła, a ty jak sam powiedziałeś nie masz pięciu lat, jesteś dorosłym mężczyzną, masz własne życie, w które się nie wtrącam i już cię nie proszę , tylko wymagam, żebyś szanował moje decyzje i mnie wspierał. Jestem twoją matką
  • no właśnie. Jesteś moją matką – syknął - nic nie powiesz?
  • Wiesz co... chyba czas odciąć pępowinę i pozwolić Dolores ułożyć życie. Chyba zależy ci, żeby twoja mama była szczęśliwa?
  • Od dawna to trwa? - zapytał spokojniejszym głosem
  • poznałam go przed moimi urodzinami – wyjaśniła – i chciałabym, żebyś też go poznał.
  • Muszę? - mruknął cicho
  • wypadałoby – odparłam
  • mówiliście coś?
  • Nie – zaprzeczył – chodź posmaruję ci te plecy – zwrócił się do mnie
  • a..ale – spojrzał na mnie i wiedziałam o co chodzi – nie skończyłam jeść.
  • Lulu, to tylko pięć minut, a wiesz, że musisz smarować rany. Chyba, że chcesz mieć blizny
  • już idę – mruknęłam – zaraz wracamy – powiedziałam do Dolores – przynajmniej ja – weszliśmy na górę, Cristiano otworzył drzwi od garderoby i kazał mi wejść, gdy znaleźliśmy się w środku, zamknął pomieszczenie i stanął na przeciw mnie.
  • Od dawna wiesz?
  • Czy ja wiem...powiedziała mi jakiś czas temu. Na początku myślałam, że chce spędzić z kimś czas, potem wypadło mi to z głowy i na koniec ten wypadek.
  • Nie jestem na ciebie zły – powiedział – nigdy nie byłem
  • to dobrze – wyszeptałam – weź mnie czymś posmaruj, żeby...
  • ale jeszcze nie skończyłem – przerwał mi
  • o co chodzi? - spytałam
  • powiedz mi...ale tak szczerze...kochasz mnie?
  • Pewnie, że cię kocham, nawet nie wiesz jak bardzo – odparłam przytulając się do niego
  • to dobrze – wyszeptał – ja ciebie też... mieszkamy razem...kochamy się, twój tata mnie nie cierpi...jakieś lafiryndy chcą rozwalić nas związek...ale my się nie poddamy.
  • Dlaczego mi o tym mówisz? - spytałam, przypominając sobie o pierścionku w szafce nocnej
  • obiecałem wyznawać ci miłość każdego dnia – mruknął
  • spędzimy razem wieczór? - spytałam
  • pewnie – uśmiechnął się – może pojedziemy na kolacje?
  • Brzmi zachęcająco – szepnęłam – chodźmy na dół
  • skoro nalegasz – mruknął niechętnie, gdy wróciliśmy do kuchni Dolores rozmawiała przez telefon – masz ochotę się przejść?
  • Teraz?
  • Czemu nie? Weźmiemy psy i pójdziemy w stronę lasu.
  • Nie bądź zazdrosny o własną mamę – wyszeptałam – dla niej zawsze...
  • będziesz na pierwszym miejscu – dokończyła
  • ale ma
  • żadnego ale – odparła – Ronnie mamusi – powiedziała przytulając jego głowę do piersi – jeszcze niedawno byłeś taki malutki, dłubałeś paluszkiem w nosie i tak uroczo jadłeś brzoskwinkę. A jak chciałeś dostać piłkę to tak śmiesznie tańczyłeś i...
  • mamo, przestań ośmieszać mnie przy mojej dziewczynie.
  • Nie przejmuj się – zaśmiała się Dolores
  • no właśnie, po prostu pokaż jak dłubałeś paluszkiem w nosie
  • a wiesz, że są zdjęcia – powiedziała – tylko nie wiem, gdzie Ronnie schował album... a właśnie, wieczorem wychodzę
  • my też - powiedział Cristiano
  • tak? A gdzie?
  • Jeszcze nie wiem, ale Lulu będzie zadowolona.
  • Jesteś pewny? - zapytałam
  • oczywiście kochanie, czy kiedyś wróciłaś niezadowolona?
  • Mogę nie odpowiadać? - spytałam cicho
  • Lulka?
  • Kocham cię – powiedziałam bezdźwięcznie
  • ja ciebie też – odparł
    Wieczorem
  • Cristiano? - spytałam schodząc po schodach szukając Portugalczyka -...Cristiano, gdzie – zatrzymałam się i zauważyłam jak z kimś rozmawia, nie widziałam twarzy, ale po głosie rozpoznałam Sergio. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać ich rozmowy, ale...
  • na pewno się zgodzi – powiedział Sergio – jeśli nie jest zakochana do szaleństwa, to jak zobaczy pierścionek, to się zgodzi
  • to jest poważna sprawa, nawet tak nie mów – odparł Cris
  • przecież wiem, ale bez stresu...na pewno kocha.
  • Kocha? - zapytał Cris – to mało powiedziane, widać, że jest zakochana...
  • niedługo będzie żoną – odparł Sergio – dobra spadam – gdy to usłyszałam, po cichu weszłam na górę i weszłam do sypialni, z garderoby wyjęłam małą czarną.
  • Lulu, gdzie...o tu jesteś
  • cały czas tu byłam – odparłam
  • byłem z psami na...
  • nie musisz mi się tłumaczyć – uśmiechnęłam się – może być?
  • Pewnie – uśmiechnął się
  • chociaż powiedz mi gdzie idziemy
  • na sushi – odparł
  • czyli nie muszę męczyć się w szpilkach?
  • Możesz ubrać dres.
  • Ubiorę martensy – uśmiechnęłam się. Gotowa zeszłam na dół. Cristiano zlustrował mnie wzrokiem – co?
  • Nic, jak zawsze pięknie wyglądasz.
  • Powiedzmy, że jest okey. - spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
  • Idziemy?
  • Pewnie – uśmiechnęłam się, przez całą drogę Cristiano zadawał mi pytania dotyczące związku Dolores, kiedy po raz setny odpowiedziałam 'pomidor' dał spokój.
  • Lulu, po prostu...martwię się.
  • To zadaj te wszystkie pytania swojej mamie, a nie mi.
  • Wiem kochanie – mruknął łapiąc mnie za nogę. Cristiano zaparkował samochód, kiedy mieliśmy wysiadać zobaczyłam Dolores wchodzącą do restauracji z Pedro.
  • Cris?
  • Tak Kwiatuszku?
  • Źle się czuję – wyszeptałam
  • CO? - spytał przestraszony
  • znaczy...nie źle tylko...no bo...yyy...jakby ci to....
  • kochanie, co się dzieje?
  • Nie mam ochoty na surową rybę – wyszeptałam
  • to trzeba było tak od razu – zaśmiał się – to na co masz ochotę?
  • Hmm.... zjemy kebaba z tej budki obok Bernabeu?
  • Poważnie?
  • Nooo – pokiwałam głową
  • to zapinaj pasy i jedziemy.
  • Uff...udało się - mruknęłam
  • co?
  • nic
  • Co przede mną ukrywasz? - zapytał
  • Nic, po prostu nie...
  • maluszku?
  • Po prostu jedź.
  • Maluszku...
  • twoja mama wchodziła do restauracji – odparłam szeptem

Outfit Lulu



WRACAM :)
po dłuuuuuuuuuuuuuuuugiej przerwie, wracam do świata żywych. Powiedzmy, że wena wróciła. Lulu i CR też. Następny rozdział na Malinowej i tutaj już niedługo. Przez ten czas kiedy mnie nie było w głowie zrodził się nowy pomysł na opowiadanie... może opiszę swoje wakacyjne przygody.



niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 36

Na wstępie przepraszam, że taki krótki. Brak weny i czasu robi swoje. Mam nadzieje, że niedługo będę mieć chwilę wolnego i jakiś pomysł. Powiedzmy, że to wstęp do następnego rozdziału :)
Trzymajcie się ciepło :))



    Obudziło mnie trzaśnięcie drzwiami, wystraszona rozejrzałam się po pokoju, podeszłam do okna, nic nie przykuło mojej uwagi, w przeciwieństwie do tego co działo się na dole. Po cichu wyszłam z pokoju. Byłam pewna, że słyszę znajomy głos.
    Z perspektywy Cristiano
  • cześć – szepnąłem wchodząc do domu Garetha
  • cześć, coś się stało?
  • Laurencja.
  • Co z nią?
  • Uciekła z domu – odparłem – i nigdzie nie mogę jej znaleźć. Byłem u niej i drzwi otworzył mi jej ojciec.
  • Uspokój się...i opowiedz wszystko..od początku. - rozejrzałem się po pomieszczeniu. Na stole zauważyłem dwa kubki
  • czekasz na kogoś? Przesz...
  • nie, siadaj. - wskazał na krzesło – i mów
  • okey...podjechałem pod jej dom, drzwi otworzył mi jej ojciec
  • „Co tu robisz? - zapytał
  • dzień..dobry. Jest Lulu?
  • Słucham? Czy jest Lulu? Żartujesz sobie?
  • Mógłby pan odpowiedzieć na moje pytanie?
  • Nie ma. Nie wiem gdzie jest. Dla ciebie też jej nie ma. Możesz o niej zapomnieć.”
  • co miał na myśli?
  • A ja wiem? Wiem, tylko to że uciekła z domu
    Z perspektywy Lulu
    Gdy schodziłam moim oczom ukazała się sylwetka Portugalczyka. Był odwrócony tyłem i opowiadał coś Garethowi. Bezszelestnie podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców. Podskoczył i odwrócił głowę w moją stronę/
  • co tu robisz? - spytał, nie odpowiedziałam – Laurencja, do cholery wiesz jak się o ciebie martwiłem? Mogłaś chociaż powiedzieć, że nic ci nie jest. Wiem, że czytałaś ten artykuł, ale to nie jest prawda. W poprzednim sezonie wybraliśmy się do klubu i tam jakieś dziewczyny zrobiły sobie z nami zdjęcia...
  • nie możesz mnie po prostu przytulić? - spytałam szeptem
  • pewnie Kwiatuszku – wyszeptał. Delikatnie się uśmiechnęłam i wtuliłam w jego ciało
  • powinienieś podziękować Garethowi.
  • Serio?
  • Noooo tak... pierw mnie prawie rozjechał, ale potem przygarnął.
  • Wow, a dlaczego...uciekłaś?
  • Rodzice zabronili mi się z tobą spotykać
  • i dlatego uciekłaś? - przytaknęłam – oj maleńka....
  • co teraz będzie?
  • Zamieszkasz ze mną.
  • Nie wiem, czy to dobry pomysł
  • dlaczego?
  • Ojciec się wścieknie, ale nie chcę tam wracać.
  • Wiesz, że do niczego cię nie zmuszam.
  • Będziemy musieli wziąć moje rzeczy.
  • Trening mamy dopiero jutro – spojrzałam na jego zegarek
  • mamy cztery godziny do powrotu taty. Idę się ubrać – wróciłam na górę, zarzuciłam na siebie ubrania i zeszłam na dół
  • weź mój samochód – powiedział Gareth do CR
  • po co? - zapytałam
  • do mojego raczej się nie zapakujesz – wyjaśnił – dzięki – 40 min później pakowałam swoje rzeczy. Zgarniałam wszystko co wpadło mi w ręce, a Cristiano z Garethem znosili walizki.
  • Dużo...tego...zostało?
  • Nie, to ostatnie – odparłam. Zabrali ostatnie walizki. Kiedy wszystkie bagaże stały w korytarzu domu Cristiano, a piłkarze siedzieli zmęczeni na kanapie rozejrzałam się dookoła i zdałam sobie sprawę, że teraz będę z Portugalczykiem 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
  • Muszę jechać – wyrwał mnie z rozmyślań Walijczyk – do jutra
  • cześć – pożegnałam się
  • Kwiatuszku? - podszedł do mnie piłkarz – od teraz jest to dom...
  • twój – szepnęłam
  • nawet tak nie mów. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zamieszkamy razem. Szkoda, że w takich okolicznościach...
  • nic na to nie poradzisz.
  • Spróbujemy ich przekonać do...
  • naszego związku? - spytałam
  • tak....
  • wiesz, że nie jestem najlepszym kucharzem?
  • Będziemy żyć miłością – odparł
  • myślisz, że nam się uda?
  • Dlaczego miałoby się nie udać?
  • Jakby nie patrzeć nie wszyscy wierzą w nasz związek.
  • Kwiatuszku, już ci mówiłem, pokażemy im, że się mylą – uśmiechnął się – chodź – chwycił mnie za rękę i zaprowadził do kuchni.
  • Co teraz?
  • Nauczę cię czegoś.
  • To znaczy?
  • To znaczy, że czegoś się nauczysz. - zaśmiał się uroczo
    Dwa dni później
  • Cristiano! Pośpiesz się – powiedziałam
  • no właśnie! Ile można?
  • Jak jesteście takie mądre, to same pchajcie ten wózek
  • ja trzymam psa – odparłam
  • to miło z ich strony, że pozwolili nam z nim wejść – uśmiechnęła się
  • bilety na mecz i zdjęcie z naszym gwiazdorem załatwiły sprawę – zaczęłyśmy się smiać
  • z czego się śmiejecie?
  • Z niczego słońce – zaśmiała się
  • dokładnie, a ten mózg? - zapytałam
  • to zapakuj
  • a może zrobimy ciasto w kształcie mózgu?
  • Ktoś je zje? - skrzywiłam się
  • będzie Marcelo i Fabio, a oni zjedzą wszystko – powiedział piłkarz
  • a no tak...zapomniałam
  • jak będziemy wracać, to zamówimy.
  • No dobrze – westchnęłam
  • coś się dzieje mamo?
  • Tak się cieszę – klasnęła w dłonie
  • z czego?
  • Że jesteście razem, trochę szybko ze sobą zamieszkaliście...chyba podjęliście decyzję z dnia na dzień, co?
  • Nawet z minuty na minutę – odparłam
  • jeszcze lepiej – zachichotała – ale nikt za was nie podjął tej decyzji?
  • Co masz na myśli? - zapytał Portugalczyk
  • no wiecie, co mam na myśli...
  • nie – odpowiedzieliśmy
  • no jakaś mała fasolka, która znajduje się tu – wskazała na moje podbrzusze
  • nie, nie jestem w ciąży...my nawet...ze sobą...nic, a nic
  • przestańcie, też kiedyś byłam młoda....czekacie do ślubu? No chyba, że tak. Pamiętam, jak ja z twoim tatą zawarliśmy umowę, że dopiero ten tego po ślubie. Trwałam w tym wytrwale, twój tata oczywiście nie raz i nie dwa namawiał mnie na to żebyśmy już to zrobili, ale zawsze odmawiałam. I nadszedł dzień naszego ślubu...i nocy poślubnej...powiem wam, że działo się, oj działo, zrobiliśmy to dokładnie 15 razy, tak byliśmy na siebie...jak to wy młodzi mówicie, napaleni. To była noc, mało łóżka nie połamaliśmy. A potem po ślubie, noc w noc. I takim oto skutkiem wcześniejszych wydarzeń pojawiły się twoje siostry i brat...a na koniec ty...ale nie zmienia to faktu, że bardzo się cieszę.
  • Cristiano? O boże, nie wierzę, cześć Cristiano...miło cię zobaczyć...trochę czasu już minęło – usłyszałam za sobą kobiecy głos, gdy się odwróciłam zobaczyłam dziewczynę. Średniego wzrostu, ciemne kręcone włosy, zielone oczy, pełne usta – tęskniłeś?
  • Kto to? - spytała Dolores
  • Sarah   


wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 35

Z perspektywy Cristiano

Wybrałem jej numer po raz setny. Nadal nie odbierała. Odłożyłem telefon na szafkę i wyszedłem z pokoju. Nie mogłem skupić się na treningu, ciągle myślałem o Lulu.

  • Cristiano! - usłyszałem głos trenera
  • tak?
  • Co się dzieje? Jesteś zmęczony? Coś cię boli?
  • Nie wyspałem się – skłamałem
  • idź.
  • Co? - zdziwiłem się
  • wracaj do pokoju i tak się w takim stanie nie przydasz, wyśpij się i jutro na porannym treningu chcę cię widzieć w pełni sił.
  • Dobrze – odparłem. Wróciłem do pokoju, wziąłem prysznic i położyłem się na łóżku. Wziąłem do ręki telefon, kiedy po raz kolejny chciałem wybrać numer Lulu, otrzymałem od niej wiadomość „Za 10 minut, skype” pośpiesznie włączyłem komputer. Nie wiedziałem czy mam zadzwonić pierwszy, czy czekać. Poczekałem chwilę i gdy chciałem wcisnąć zieloną słuchawkę, na ekranie wyświetliła się uśmiechnięta twarz mojej dziewczyny. Odebrałem.
  • Przepraszam – powiedziała na wstępie – rozładował mi się telefon.
  • W porządku. Co się stało?
  • Nic – westchnęła – po prostu, tęskniłam za tobą.
  • Już nie tęsknisz?
  • Cały czas tęsknię – odparła
  • jeszcze kilka dni. Chyba, że chcesz przyjechać na mecz.
  • Nie, zostanę w Madrycie – uśmiechnęła się smutno.
  • Maleńka...coś się dzieje.
  • Nic się nie dzieje – uśmiechnęła się – nie martw się.
  • Dobrze – westchnąłem – kiedy wróciłaś?
  • Dziś przed południem.
  • Pewnie jesteś zmęczona.
  • Trochę, chyba przejdę na dietę.
  • Czemu?
  • Moja babcia przez 10 dni ładowała we mnie jedzenie. - westchnęła
  • nie przesadzaj. - zaśmiałem się
  • jest gorsza od twojej mamy.
  • W takim razie...pomogę ci wszystko spalić. - nie odpowiedziała, spuściła głowę i zakryła twarz dłońmi – kochanie co.... - pomachała ręką, żebym nic nie mówił.
  • Cri...Cristiano...nie wiem jak...jak ci to....powiedzieć...wiesz....że...bardzo...bardzo...cię kocham...jesteś wspaniałym facetem...wiele mnie nauczyłeś...
  • Luluś...kochanie
  • przepraszam – wyszeptała płacząc
  • co się dzieje?
  • Nikt nie chce, żebyśmy byli razem.
  • Co?
  • znaczy...moi rodzice....ojciec strasznie się wściekł, nigdy go nie widziałam w takim stanie.
  • Mogę być w Madrycie za...trzy godziny
  • nie, nie, nie. Nie rób tego, jutro masz mecz.
  • Jesteś dla mnie ważniejsza.
  • Nie martw się o mnie. Dam sobie radę. Nie powinnam do ciebie dzwonić i zawracać ci głowę.
  • Właśnie, że powinnaś – przerwałem jej – jesteśmy razem. Jeśli chcesz, po moim powrocie przeprowadzisz się do mnie, chyba, że teraz jedź, weź..
  • nie – przerwała – pomyślimy nad tym po twoim powrocie. Zagraj jutro najlepiej jak potrafisz, będę z tobą myślami.
  • Każda bramka dla ciebie – odparłem
  • wyśpij się, zrelaksuj.
  • oczywiście
  • Kocham cię – powiedziała
  • ja ciebie też – odparłem
  • dobranoc misiu
  • śpij dobrze aniołku – wyłączyłem komputer i odłożyłem na podłogę. Nastawiłem budzik w telefonie i położyłem się spać.
    Z perspektywy Lulu
  • przeszkadzam ci? - zapytałam
  • nie, skąd.
  • Siedzisz nad papierami.
  • To moje zadanie domowe.
  • Trener daje wam zadania domowe? - zdziwiłam się
  • nie, to hiszpański.
  • Jak chcesz, to mogę ci pomóc.
  • Serio?
  • Serio – zaśmiałam się – chodziłam do szkoły i Cristiano mnie uczył.
  • Z takim nauczycielem....
  • wiesz jak mnie męczył? Podręczniki, jakieś rozmówki w internecie, koszmar, przeważnie zasypiałam.
  • Perfekcjonista w każdym calu.
  • Dokładnie – przytaknęłam – pewnie ciężko ci zrozumieć ich w szatni?
  • Trochę, każdy mówi w swoim języku i hiszpańskim, czasem po angielsku.
  • Małpi gaj...
  • trochę – szepnął
  • nie martw się, nie powiem im.
  • Dzięki – uśmiechnął się
  • opowiesz mi jak to jest?
  • To znaczy?
  • Jak jest w szatni – wyjaśniłam
  • jak chcesz.
  • Oczywiście – uśmiechnęłam się – to może pierwszy Iker
  • myślałem, że powiesz Cristiano.
  • Jego zostawię na deser.... to jak?
  • Iker...wszystkich motywuje, uspokaja, wyjaśnia co i jak.
  • Sergio?
  • On śpiewa, tańczy, puszcza muzykę, wygłasza swoje wiersze.
  • Rapha?
  • On jest bardzo spokojny, małomówny, przytakuje Karimowi, jak ten coś mu pokazuje.
  • Karim coś pokazuje?
  • Tak, zdjęcia swojej dziewczyny. Ma całą wewnętrzną część szafki wyklejoną jej zdjęciami.
  • Zakochany jest.
  • Cristiano też ma wasze zdjęcie.
  • Na prawdę?
  • Tak – przytaknął
  • to chyba dobrze – szepnęłam – dobra, pokaż co tam masz.
  • Gramatyka – mruknął
  • Hej, to jest łatwe – klasnęłam w ręce – nie patrz tak. Daj kartkę, Cristiano mi to wytłumaczył, na wykresie. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, bo związane jest to z piłką, ale tobie powinno nie sprawić problemu. - rozrysowałam Walijczykowi schemat, kwadrans później bez problemu dokończył zadanie.
  • Kolejny dowód na to, że piłka nożna to wspaniały sport. - odparł
  • bardzo – szepnęłam – czasem jesteście nie wyrozumiali.
  • Dlaczego?
  • Jak kiedyś oglądałam mecz z Cristiano i zapytałam, którzy to nasi, odpowiedział 'ci w spodenkach' – zaczął się śmiać – to nie było śmieszne.
  • Nie poznałaś Królewskich? - spytał
  • Graliście w innych strojach. Przyzwyczaiłam się, że biegacie w białych, a tu pomarańczowe i niebieskie. - rozmawialiśmy kilka godzin, wydawało mi się, że znamy się kilka lat. Zmęczona poszłam spać. Mimo problemów wyspałam się, gdy wstałam ubrałam na siebie bluzę Cristiano i zeszłam na dół. Spojrzałam na zegar, było przed 7, dawno tak wcześnie nie wstawałam. Na blacie była gazeta, wzięłam ją do ręki i na okładce zobaczyłam zdjęcie Cristiano i przyssanej do niego brunetki. Wielkimi literami było napisane „Seksowna siła napędowa CR7?” nie wiedziałam co zrobić. Wyrzucić gazetę i przeczytać artykuł. Miałam zaciśnięte gardło, do oczu napływały mi łzy. Na następnej stronie zobaczyłam zdjęcia mojego Cristiano i owej 'seksownej siły napędowej'
  • już...nie śpisz? - usłyszałam, odłożyłam gazetę na blat i spojrzałam na Garetha
  • jak widać...wiesz...wiesz coś o tym?
  • Co to?
  • „Seksowna siła napędowa CR7?”
  • gazety o was wiedzą?
  • O mnie nie, ale o jakiejś sylikonowej lafiryndzie.
  • Pokaż – wziął gazetę – możesz?
  • Daj – szepnęłam i zaczęłam czytać - „ Kolejny mecz, kolejny gol. Pokaz umiejętności trwa, Crack nie tylko prezentuje najwspanialsze gole i asysty....
  • nie musisz czytać – odparł
  • ...od pewnego czasu Cristiano pokazuje „L”, jak się dowiedzieliśmy zakochany w modelce dedykuje jej każdego gola. Para spotyka się od niedawna, ale jak widać, nie mogą się od siebie odkleić. Na zdjęciach widać delikatnie zaokrąglony brzuch Leny. W nadchodzącym roku Mundial, może Cristiano zadedykuje gola swojemu potomkowi? Kto wie? Trzymamy kciuki i już gratulujemy przyszłym rodzicom!”
  • Lulu – zaczął niepewnie
  • no co? Albo lafirynda nażarła się paelli, albo Cristiano jest totalnym dupkiem. - odparłam
  • nie znam go na tyle, ale on...wydaje się...
  • no właśnie, wydaje się – przerwałam piłkarzowi – nie chcę o tym rozmawiać.
  • Rozumiem, masz ochotę na herbatę?
  • Tak – przytaknęłam – ale bez mleka – zaprotestowałam, gdy wyciągnął mleko z lodówki
  • dobrze – zaśmiał się – proszę – postawił przede mną kubek z gorącym płynem
  • dziękuję...jednak chcę.
  • Zamieniam się w słuch.
  • Dlaczego to zawsze mówisz?
  • Co mówię?
  • 'zamieniam się w słuch'
  • po prostu – wzruszył ramionami.
  • Okey. Nie wiem, co o tym myśleć. Jeśli Cristiano sobie kogoś znalazł, to niech powie mi to prosto w twarz, a nie robi....co teraz?
  • Według mnie, to po prostu zdjęcie z imprezy i jakaś napalona fanka się do niego przyczepiła.
    Z perspektywy Cristiano
  • Powiedz, że to żarty! - usłyszałem krzyk matki w słuchawce
  • Mamo? Czemu krzyczysz? Co się stało?
  • CO SIĘ STAŁO? - krzyknęła – MASZ W TEJ SEKUNDZIE WSZYSTKO WYTŁUMACZYĆ!
  • A co konkretniej? - zapytałem wstając z łóżka
  • TYLKO NIE MÓW, ŻE TO PRAWDA! - do mojego pokoju wparował Pepe z Fabio
  • o co wam wszystkim chodzi?
  • O CO CHODZI? - krzyknęli
  • tak – przytaknąłem
  • MASZ ROMANS! - krzyknął Pepe
  • Z JAKĄŚ LAFIRYNDĄ! - dodała matka
  • w moim życiu jest tylko miejsce dla Laurencji...i ciebie mamo.
  • Widziałeś zdjęcia? - spytał Fabio
  • jakie zdjęcie? Może ktoś mi wszystko wytłumaczyć?
  • Wystarczy, że włączysz komputer i na każdym portalu o tym piszą.
  • Mamo, zadzwonię do ciebie....za kwadrans
  • no dobrze – odparła obrażona. Włączyłem komputer, chłopaki mieli racje. Na portalach widniały informacje o mojej 'miłości' i jej ciąży. Czytałem wszystko z niedowierzaniem. Ciekawe czy Lulu widziała artykuł.... postanowiłem do niej zadzwonić.
    Z perspektywy Lulu
  • Cristiano dzwoni – powiedziałam patrząc na wibrujący telefon
  • odbierzesz? - spytał
  • jeszcze nie.
  • Nie naciskam na ciebie, ale postaw się w jego miejscu. Martwi się o ciebie, zestresowany jest meczem, od którego zależy czy Portugalia będzie na mundialu czy nie. Do tego doszła ta afera z romansem. - spojrzałam na niego, miał racje.
  • Cześć misiu – powiedziałam słodko
  • cześć – powiedział niepewnie
  • wyspałeś się?
  • Tak wyspałem, a ty jak się czujesz?
  • Dobrze, a dlaczego pytasz? - spytałam
  • po prostu – mruknął, wyczułam w jego głosie nutkę niepokoju
  • denerwujesz się?
  • Wiesz, że mam dziś mecz.
  • Wierzę, że dasz sobie radę – odparłam
  • i każdy gol jest dla ciebie.
  • Dziękuję
  • kocham cię – powiedział
  • ja ciebie też – odparłam po chwili ciszy i rozłączyłam się. Odłożyłam telefon na blat i spojrzałam na Garetha.
  • Jesteś głodna?
  • Nie jestem.
  • Ale zjesz – postawił przede mną pełny talerz jedzenia
  • żartujesz sobie?
  • Nie musisz jeść wszystkiego, nie wiedziałem na co masz ochotę, więc możesz sobie wybrać.
  • Jesteś w zmowie z Cristiano – szepnęłam
    Wieczór
  • chcesz obejrzeć mecz? - spytał
  • pewnie – odpowiedziałam schodząc po schodach, miałam na sobie koszulkę Cristiano, w której gra dla reprezentacji. Po pierwszej połowie, Cristiano zdobył gola i jak obiecał pokazał „L” dedykując mi gola, w czasie studia komentatorzy wspomnieli o 'miłości' do Leny, która pojawiła się na meczu, wstawiła zdjęcie na Instagram i podpisała je 'kolejny wspaniały gol, mojego wspaniałego faceta' myślałam, że wybuchnę jeśli Cristiano mi tego nie wyjaśni, nie wiem co zrobię, ale nie skończy się to dobrze. Gareth nic nie mówił, w skupieniu oglądał mecz. Kiedy Cristiano zdobył drugiego gola, pierw pokazali „L” z palców , a następnie 'jego dziewczynę' na trybunach. Gdy zauważyła jak uchwyciła ją kamera zaczęła jak upośledzona machać i skakać.
  • Co za kretynka – zaśmiał się mój towarzysz . Byłam zła i chciało mi się płakać, uśmiechnęłam się dopiero gdy zobaczyłam Dolores na trybunach.
  • Jestem zmęczona – szepnęłam – pójdę spać.
  • Nie obejrzysz meczu do końca?
  • Nie mam siły....dobranoc
  • śpij dobrze – odpowiedział. Wdrapałam się na górę, położyłam i zaczęłam płakać... Przed oczami miałam różne obrazy. Chwile spędzone z Cristiano, pierwsze spotkania, pocałunek w deszczu, nasz pierwszy raz...
    Wyszłam z pokoju, zeszłam po schodach. Coś się nie zgadzało. Byłam w domu Crisa. Rozejrzałam się, siedział w kuchni, czytał gazetę i pił kawę.
  • Pijesz kawę? - spytałam zaskoczona
  • a co mam pić? - zaśmiał się
  • nigdy nie piłeś rano kawy.
  • Każdy ranek zaczynam od niej. Chcesz sok jabłkowy?
  • Fuuu – mruknęłam
  • możesz powtórzyć?
  • Nie chcę, dzięki – odparłam i weszłam na górę, ubrałam się w spodnie i bluzę i ponownie zeszłam – gdzie jest smycz?
  • Jaka smycz?
  • Nooo taka dla psa
  • źle się czujesz? - spytał
  • idę się przejść – odparłam – głowa mnie boli – skłamałam. Gdy wyszłam uderzyło mnie chłodne powietrze, szłam przed siebie, tak jakby nogi same mnie prowadziły w konkretne miejsce. Po kilku minutach znalazłam się na jakiejś polanie otoczonej drzewami.
  • Nareszcie jesteś – usłyszałam za plecami
  • co ty tu – nie skończyłam, zamknął mi usta pocałunkiem
  • tęskniłem – wyszeptał
  • Ka...Karol?
  • A kogo się spodziewałaś?
  • Co my tu robimy?
  • Spotykamy się. Mam coś dla ciebie...proszę – podał mi małe pudełko – proszę, otwórz – w środku znajdował się łańcuszek
  • dlaczego mi to dałeś?
  • Bo dziś mija rok, od kiedy się spotykamy.
  • Rok?
  • Szybko minęło, prawda?
  • Przecież
  • wiem, że nie lubisz, gdy o to pytam ale...przemyślałaś wszystko?
  • Co?
  • powiesz Cristiano o ślubie?
  • CO? - spytałam ponownie
  • co z tobą kicia? O tym, że odchodzisz od niego i będziemy razem.
  • Jak razem?
  • Normalnie, wrócimy do Polski, albo wylecimy do Stanów, tak jak planowaliśmy.
  • Nie mogę od niego odejść.
  • Chcesz, żeby znowu cię pobił? - spytał
  • przecież, to TY mnie pobiłeś.
  • Wiem, ale mieliśmy powiedzieć, że on to zrobił. Rewanż za jego romans.
  • Czyli to prawda? - wyszeptałam – zdradza mnie
  • dokładnie.
  • Nie zostawię go.
  • Zostawisz – odparł przez łzy – będziemy razem! - krzyknął – należysz do mnie! - chwycił mnie za nadgarstki – JESTEŚ MOJA!
  • Puszczaj
  • Zapomnij – syknął
  • PUŚĆ! - zaczęliśmy się szarpać, czuje jak łapie mnie za ramiona – zostaw mnie
  • Laurencja! - usłyszałam wołanie – Laurencja!
  • Pom... - zakrył mi usta dłonią
  • nie zbliżaj się, bo ją zabiję! - krzyknął w stronę Cristiano. Z kieszeni wyjął pistolet i przyłożył mi do skroni.
  • Nawet nie próbuj – syknął Portugalczyk
  • jest naładowany. Wystarczy, żeby zabić tą dziwkę i ciebie...albo mam lepszy pomysł...ja ona, a ty pójdziesz siedzieć za morderstwo – z oczu zaczęły mi płynąć łzy
  • zostaw go – szepnęłam
  • co mówiłaś, kiciu?
  • Zostaw go – powtórzyłam
  • mam lepszy pomysł – odparł
  • co?
  • żegnaj Cristiano – powiedział i strzelił w jego stronę. Pisnęłam z przerażenia, gdy ciało piłkarza opadło na ziemię
  • LAURENCJA! - usłyszałam nad uchem krzyk.- LAURENCJA! - Otworzyłam oczy i zobaczyłam zaniepokojoną twarz Garetha – nareszcie. Nie mogłem cię obudzić – nic nie powiedziałem, tylko przytuliłam się do jego klatki i zaczęłam płakać. Delikatnie objął mnie ramionami i zaczął gładzić po plecach.
  • To był zły sen...to był tylko zły sen
  • Cristiano nie żyje – wydukałam
  • to był tylko zły sen – powtórzył - wszystko z nim w porządku. Portugalia wygrała mecz. - Spojrzałam mu w oczy – wszystko się ułoży.


Przepraszam, przeprasza, przepraszam, przepraszam.....
to się nazywa brak weny i czasu.... 
mam nadzieje, że w weekend coś nadrobię i naskrobię
DO NAPISANIA :)

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 34

  • Cześć babciu – powiedziałam schodząc na śniadanie
  • cześć, jak się spało.
  • Dawno tak się nie wyspałam – odparłam - pomóc ci?
  • Nie, mam już wszystko przygotowane.
  • A gdzie dziadek?
  • Niedługo wróci. - uśmiechnęła się – smacznego
  • dziękuje – uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy skończyłam, wróciłam do pokoju by się przebrać i zadzwonił mój telefon
  • Dolores? Cześć.
  • Cześć Lulu, słyszałam że jesteś w Lizbonie.
  • Jestem, to prawda, a ty nie miałaś być w Brazylii?
  • Wczoraj wróciłam. Dziś jestem w Lizbonie, ale jutro wylatuję na Maderę. Masz dziś trochę czasu?
  • Pewnie – odparłam – coś się stało?
  • To nie jest rozmowa na telefon. Wiesz gdzie jest kawiarnia Luciano?
  • Tak.
  • To 16 ci pasuje?
  • Jak najbardziej, do zobaczenia – rozłączyłam się. Równo o 16 weszłam do kawiarni. Siedząca Dolores pomachała w moją stronę, gdy do niej podeszłam, wstała i serdecznie uściskała – mów, bo już nie mogę się doczekać.
  • Byłam u Pedro w Brazylii – powiedziała
  • to wiem, ale mówiłaś, że nie jest to rozmowa na telefon.
  • Mogłaby być, ale wolałam ci to osobiście powiedzieć. Obiecaj, że nie powiesz Cristiano.
  • No dobrze, ale sama mu to powiesz. - odpowiedziałam
  • oczywiście, wcześniej czy później się dowie. Powiem, mu jak będę w Madrycie.
  • O właśnie, robimy imprezę Halloween. Więc szykuj przebranie. - powiedziałam
  • Cristiano się zgodził?
  • Oczywiście – uśmiechnęłam się
  • no dobrze, muszę ci powiedzieć, bo już nie wytrzymam...i jak? - wyciągnęła rękę
  • zrobiłaś paz... - spojrzałam wyżej – żartujesz? - szepnęłam
  • nie, to nie są żarty. Mamuśka Doly zaręczyła się.
  • To świetnie, gratuluję – uśmiechnęłam się – wiesz, że musisz powiedzieć Cristiano, inaczej będzie zły, delikatnie mówiąc. Bo nie mówiłaś, że spotykasz się z kimś, prawda?
  • Nie wspominałam. - szepnęła – jestem ciekawa jego reakcji.
  • Szczególnie gdy się dowie, że to tata Marcelo.
  • No cóż, będzie miał braciszka – zachichotała – nie przejmuj się, będzie dobrze – wymieniłyśmy uśmiechy, dokończyłyśmy wcześniej zamówioną kawę i poszłyśmy w stronę sklepu, który miała odwiedzić
  • salon sukni ślubnych – przeczytałam – poważnie?
  • Pewnie, nie pójdę do ślubu w worku.
  • A kiedy ślub, gdzie?
  • W grudniu, pobierzemy się przed Bożym Narodzeniem, żeby święta spędzić będąc rodziną... wchodzimy do środka?
  • Pewnie – szepnęłam
  • wiesz, kiedyś myślałam, że to ja będę siedzieć na twoim miejscu, a ty będziesz stać tu w białej sukni. - odparła stojąc na podeście – jak ta?
  • Średnia – mruknęłam – nie lepiej coś bardziej skromnego? Bez zbędnych pierdół?
  • Masz racje – przytaknęła – przymierzę drugą.
    Z perspektywy Cristiano
  • co jest? – spytałem podchodząc do drzwi – Ramos?
  • Musisz mi pomóc.
  • O co chodzi?
  • O zaręczyny, a o co może chodzić? - przewrócił oczami
  • zadzwoniłem po chłopaków niedługo powinni tu być.
  • A kto konkretnie?
  • Iker, Pepe, Karim i Marcelo...bo tylko on zgodził się grać dziewczynę.
  • Co? - spytałem zdziwiony – jaką dziewczynę
  • normalną.- usłyszałem za plecami, stał tam Marcelo z resztą
  • Taką z cyckami i tyłkiem – dodał Francuz
  • dobrze wiedzieć. - weszli do salonu niosąc torby z piwem i innymi rzeczami – może ktoś mi powiedzieć o co chodzi?
  • Będziemy robić próbne zaręczyny – wyjaśnił Sergio – na różne sposoby.
  • A dlaczego u mnie? - spytałem
  • bo u mnie jest Sophie – wyjaśnił Sergio – to chyba logiczne, że ma być to dla niej niespodzianka i nie może o tym wiedzieć.
  • Pepe?
  • To samo. - odparł
  • przecież u ciebie nie ma Sophie.
  • Ale jest kobieta w ciąży – wyjaśnił
  • Iker? A co z tobą?
  • Za blisko. Mieszkam od nich dwa domy dalej. - powiedział
  • Karim?
  • Nie, no co ty. Moja by nas wyśmiała i spytała czy też na kimś trenowałem.
  • W sumie to się jej nie dziwię.
  • Czemu – zapytał
  • próby oświadczyn. Na jej miejscu, też bym was wyśmiał
  • Dzięki, poczekamy na ciebie – mruknął Ramos
  • Marcelo?
  • On ma syf na chacie – zarechotał Francuz
  • wcale nie mam. Po prostu, u ciebie jest klimat – wyjaśnił Brazylijczyk.
  • Marcelo, musisz grać...z wyczuciem, wiesz, tak prawdziwie.
  • Daj mi chwilę – odparł i z plecakiem poszedł do łazienki. W tym czasie poszedłem do kuchni po wodę
  • mam jeszcze do ciebie prośbę – zaczął poważnie Sergio, który do mnie dołączył
  • mów – odparłem
  • muszę gdzieś schować pierścionek.
  • W skarpetkach? - zaproponowałem
  • Nie, nie. Sophie po...odwyku co tydzień składa mi skarpetki...resztę rzeczy też, ale może dlatego, że ja nigdy nie mam tam porządku. I jakbym zaczął go mieć, byłoby to podejrzane.
  • Daj pierścionek, schowam go u siebie.
  • Schowasz?
  • W szafce, Lulu nie ma. Poleciała do Lizbony, więc się nie martw, nie znajdzie i nie wypapla.
  • O nią się nie martwię. Bardziej, że Sophie...
  • Mam poukładane skarpetki, nie przyjdzie ich składać.
  • Bardzo śmieszne. - mruknął. Wróciliśmy do salonu, gdzie Pepe, Karim i Iker o czymś dyskutowali
  • Marcelo! - krzyknął Francuz – wyłaź!
  • Chwila, to trochę trwa! - wyszedł pięć minut później w bardzo krótkiej sukience, której nie zapiął na plecach, we włosach miał kokardę, bardzo różowe policzki, umazane oczy, chyba tuszem do rzęs oraz błyszczyk na ustach... i zębach – i jak? - zapytał, chwile siedzieliśmy w ciszy, a potem wszyscy ryknęli niepohamowanym śmiechem. Brazylijczyk stał przed nami, jedną ręką oprawiał włosy, drugą trzymał na biodrze – nie wiem, z czego się śmiejecie.
  • Nie mogę – westchnął Ramos – chyba się posikam.
  • Przestań – odparł Karim – musisz przygotować się na najgorsze.
  • Coś sugerujesz? Że co? Że Sophie tak wygląda?
  • Jestem pewny, że Sophie nie ma kręconych włosów na nogach – odparł
  • co masz do moich włosów? - spytał Marcelo
  • nic – odparł
  • zaczynamy? - zapytał Iker
  • chyba tak – odparł Ramos
  • ja mam jedno pytanie – powiedziałem
  • nooo?
  • Skąd masz tą sukienkę?
  • Karim mi dał – wzruszył ramionami
  • Benz? - zapytałem
  • kupiłem Candy na urodziny, ale była za duża. - wyjaśnił
  • albo jej się nie podobała – mruknął Ramos
  • przecież ta sukienka jest piękna – oburzył się Iker– tylko na Marcelo źle leży
  • możemy zaczynać? - zapytał Pepe
  • tak, ale na początek Karim.
  • Co ja?
  • Pierw ty oświadczysz się Marcelo.
  • Ale ja mam narzeczoną... z gładkimi nogami. Nie chcę drugiej z owło...z nie gładkimi.
  • Nie o to chodzi. Miałeś pokazać, jak ty się oświadczyłeś.
  • Ale tu nie ma kwiatów.
  • Ja mogę zagrać kwiaty – krzyknął Brazylijczyk
  • nie, ty będziesz grać przyszłą narzeczoną Karima. - odparł Pepe – my zagramy kwiaty.
  • Poważnie? - spytałem
  • my byśmy dla ciebie nawet kaktusy zagrali – powiedział Sergio.
  • A jakie kwiaty mamy grać?
  • Tulipany. - wyjaśnił – a pierścionek?
  • A tak.... mam taki do ćwiczeń – wyciągnął plastikowy pierścionek z ogromnym sztucznym kwiatem – można regulować wielkość
  • Karim, gdzie go kupiłeś?
  • To nie mój – odparł oglądając 'błyskotkę'
  • możemy zacząć? - spytał Marcelo
  • to ty Marcelo, stój tu i gap się na tulipany. Ja będę udawał, że schodzę po schodach.
  • Jestem tulipanem....jestem tulipanem....jestem tulipanem...jestem tulipanem...jest – rozłożył ręce i powtarzał na głos
  • Ramos, co robisz?
  • Jestem tulipanem – powtórzył
  • przeszkadzasz.
  • Ale jak mam wczuć się w rolę?
  • Możemy kontynuować? - zapytałem
  • tak – odparli
  • jestem tulipanem...jestem tulipanem...jestem tuli...
  • RAMOS!
  • Przecież mówiłem szeptem!
    Kilka dni później, Lulu
  • cześć tato – uśmiechnęłam się na widok taty.
  • Cześć – odparł sucho – wsiadaj – nie odzywał się przez całą drogę
  • jesteś zły, że wróciłam trzy dni później? - zapytała wchodząc do domu
  • nie.
  • To o co chodzi?
  • O to – położył zeszyt na stół
  • to moje – syknęłam przez zęby
  • wiem, nie podoba mi się to.
  • Nie powinieneś tego czytać.
  • Oczywiście – zadrwił – co ty sobie wyobrażasz? Masz zakaz – syknął
  • co? na tydzień zabierzesz mi komputer, a może telefon?
  • Masz zakaz spotykania się z tym piłkarzem.
  • Ten piłkarz ma imię.
  • Nie interesuje mnie to. Masz zakaz.
  • O co ci chodzi?
  • Liściki, wyznania miłości...co ci dał?
  • Nie twoja sprawa.
  • Właśnie, że moja, jesteś moją córką! - krzyknął – mieszkasz tu i masz się dostosować!
  • Mogę się wyprowadzić.
  • Po moim trupie. Myślisz, że zamieszkasz z nim i będzie kolorowo?
  • Nie powinno cię to interesować.
  • To nie jest miłość!
  • Co ty wiesz o miłości?! - krzyknęłam i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku, zaczęłam płakać. Wyszukałam w szufladzie paczkę papierosów i zapałki, wyszłam przez okno i usiadłam na dachu. Kiedy zaciągnęłam się za pierwszym razem zakręciło mi się w głowie. Zlekceważyłam to i ponownie wciągnęłam dym do płuc. Zauważyłam jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Cristiano, po kilku sygnałach odebrał.
  • Cześć kochanie – gdy usłyszałam jego głos rozpłakałam się – co się dzieje?
  • Nic – szepnęłam
  • płaczesz?
  • Wydaje ci się
  • powiedz co się dzieje.
  • Kochasz mnie?
  • Oczywiście, że cię kocham, dlaczego pytasz?
  • Ja ciebie też – odparłam i rozłączyłam się. Dzwonił kilkakrotnie, lecz nie odebrałam. Skończyłam palić kolejnego papierosa. Wróciłam do pokoju, wzięłam prysznic, przebrałam się i wyszłam. Szłam środkiem drogi nie zwracając uwagi na nic.
  • Lulu! Oszalałaś?! - spojrzałam przed siebie zauważyłam Garetha wysiadającego z samochodu – co się dzieje? - zapytał
  • mam dość – wyszeptałam przez łzy
  • wsiadaj – powiedział
  • a ty...co tu robisz?
  • Zajmuję się psami, bo reszta jest na zgrupowaniach, Cristiano mnie prosił, a teraz dzwonił, bo nie odbierałaś.
  • I już nie odbiorę
  • martwi się o ciebie.
  • Już nie wiem, co mam robić – szepnęłam
  • to co uważasz za słuszne.
  • Łatwo ci mówić.
  • Co się stało? - spytał gdy byliśmy już w salonie Ronaldowej posiadłości
  • zrobisz nam herbatę, a ja pójdę zmyć resztkę makijażu, bo pewnie wyglądam jak borsuk.
  • Dobrze – uśmiechnął się. Wyjęłam z szafki kubki i herbatę i weszłam na górę. W łazience zmyłam makijaż. Wyjęłam telefon, nie mogłam go włączyć, pewnie się rozładował. Podeszłam do szafki nocnej, od strony łóżka po której śpię gdy zostaję u Cristiano. Nie znalazłam w niej ładowarki, a byłam pewna, że tu zapasową ostatnio chował. Obeszłam łóżko, otworzyłam pierwszą szufladę, pusta. W drugiej znalazłam to co chciałam, gdy wyciągałam kabel wyciągnęłam coś jeszcze. Na podłogę wypadło ciemne pudełko. Wzięłam je do ręki i uważnie się mu przyjrzałam. Wyglądało identycznie jak to, w którym była bransoletka. Niepewnie otworzyłam je. W środku znajdował się pierścionek. Przyglądałam się mu z niedowierzaniem. Biały diament otoczony mniejszymi różowymi.
  • Cholera – szepnęłam. Chce mi się oświadczyć. Cristiano chce mi się oświadczyć. Pośpiesznie zamknęłam pudełko i włożyłam do szafki. Wstałam, zabrałam ładowarkę i zeszłam na dół. W kuchni zastałam Walijczyka, który wlewał psom wodę.
  • Co się stało? Jesteś strasznie blada...siadaj, pomogę ci
  • dam sobie radę – szepnęłam – możesz podłączyć?
  • Pewnie – odparł
  • cześć psiaki – powiedziałam, odwróciły się i radośnie zaszczekały. Pogłaskałam je i położyłam głowę na blacie.
  • Lulu...
  • jest okey, jestem w lekkim szoku, ale jest okey.
  • Co się dzieje.
  • Nie mam gdzie mieszkać.
  • Jak to? - zdziwił się
  • normalnie – wzruszyłam ramionami – nie chcę wrócić do rodziców, a o Cristiano nie chcę na ten moment myśleć.
  • Jeśli chcesz...możesz zająć pokój gościnny...u mnie.
  • Dzięki, ale co na to twoja dziewczyna?
  • Nie mam dziewczyny – odparł – nie naciskam na ciebie.
  • Z chęcią, ale pod jednym warunkiem.
  • Nie martw się, nie zostawiam rzeczy gdzie popadnie.
  • Nie o to chodzi.
  • W takim razie, o co? - zapytał
  • nie mów Cristiano.
  • Co?
  • po prostu mu nie mów. Jak będę gotowa, sama z nim porozmawiam.
  • No dobrze – westchnął.



Coś udało mi się naskrobać, krótkie i słabe, wybaczcie że nic nie dodawałam. W czasie sesji nie miałam czasu.
Może teraz wszystko u Was nadrobię.
Do napisania :)

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 33

Rankiem obudził mnie Pino, w pyszczku trzymał smycz. Pogłaskałam go, wstałam i zabrałam go na spacer. Na zewnątrz wiał chłodny wiatr, w pierwszej chwili wzdrygnęłam, ale mimo tego postanowiłam wziąć Pino na dłuższy spacer. Szczeniak biegał zadowolony po trawie, a ja skuliłam się z zimna, poczułam jak ktoś nakłada mi bluzę na ramiona, odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Portugalczyka.
  • Cris – szepnęłam i wskoczyłam na niego obejmując jego szyję, trzymał mnie za uda, co ułatwiło mi oplecenie jego bioder – tęskniłam
  • ja też – odparł i pocałował mnie w nos
  • trochę niżej – mruknęłam, zaśmiał się i delikatnie musnął moje usta swoimi. Jego usta nie oderwały się od moich, tylko czule je masowały. Cicho westchnęłam, gdy zjechał niżej.
  • Kocham cię – mruknął zmysłowo
  • ja ciebie też – odparłam – nie zmarzniesz?
  • Nie martw się – uśmiechnął się
  • postaw mnie na ziemię
  • a co jeśli nie chcę?
  • Proszę – szepnęłam, westchnął i zrobił to o co go prosiłam, ale za to splótł nasze palce – muszę ci coś powiedzieć.
  • Co konkretniej?
  • Jutro wyjeżdżam.
  • Co? - spytał zaskoczony – a-a-ale jak? Gdzie? Po co?
  • Spokojnie, to tylko kilka dni, chcę odwiedzić dziadków w Lizbonie, to wszystko.
  • No dobrze, a długo cię nie będzie?
  • Tydzień, może krócej. - wzruszyłam ramionami.- ale jak wrócę, to jestem tylko twoja.
  • Noo..
  • co jest?
  • Tylko, że mnie nie będzie.
  • Co masz na myśli? - spytałam
  • baraże.
  • Aaaa możesz jaśniej?
  • Pewnie – uśmiechnął się – są to mecze, które rozstrzygną, która reprezentacja poleci na Mundial do Brazylii.
  • A mój chłopak jakiej skopie tyłek?
  • Szwecji. Nie wiem czy...
  • na pewno – przerwałam mu – Pino! Wracamy!
  • Wiesz, tak sobie myślę, że my nigdy nie byliśmy na randce
  • co?
  • nooo..nie byliśmy. Lunapark się nie liczy, tak samo kino. Chcę cię gdzieś zabrać.
  • A konkretniej?
  • Kolacja. Ty i ja.
  • Świece, róże – dodałam
  • jeśli chcesz.
  • Zastanowię się. - mruknęłam – no, nie wiem, nie wiem....nasza pierwsza randka?
  • Yhm – przytaknął – dziś wieczorem.
  • Zgadzam się – odparłam poważnie, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem
  • przyjadę po ciebie o ósmej.
  • Nieee – zaprotestowałam
  • za wcześnie?
  • Nie, za późno. Nie spędzimy tyle czasu razem. Bądź o wpół do ósmej.
  • Co tylko chcesz – szepnął i pocałował mnie w głowę.
  • Gdzie mnie zabierzesz?
  • Tajemnica. Potem zabiorę cię do Starego Madrytu, przejdziemy się, na pewno ci się spodoba.
  • A potem zdejmę buty, bo moje nogi nie wytrzymają, a później?
  • Odprowadzę cię do domu, by mieć u twojego taty stu procentowe zaufanie.
  • Nie dostanę buziaka na dobranoc?
  • Dostaniesz....nawet dwa.
  • Albo i trzy – szepnęłam
  • to co? Coś ciepłego do picia? - zaproponował
  • pewnie, chodź – pociągnęłam go za rękę – do mnie jest bliżej. A jak się boisz taty, to już pojechał do pracy.
  • Bardzo śmieszne – westchnął
  • zrobię ci gorącą czekoladę, a wczoraj robiłam ciasta
  • co robiłaś?
  • Ciastka – powtórzyłam – nie patrz tak na mnie, coś potrafię zrobić.
  • To chodźmy – weszliśmy do domu, w domu prócz nas nikogo nie było. Postawiłam przed nim talerz z ciastkami, patrzył na nie niepewnie, ale w końcu wziął jedno.
  • Trucizna działa dopiero po pięciu minutach – powiedziałam robiąc gorącą czekoladę spojrzeliśmy na siebie – nie patrz tak, przecież nie zabiłabym swojej doniczki.
  • Powinni cię zatrudnić w kabarecie.
  • A nie w restauracji na stanowisku szefa kuchni?
  • Nie, wolę cię w roli osobistej pielęgniarki – mruknął mi do ucha.
  • Chodź na górę – szepnęłam – weź talerz, a ja wezmę kubki. Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju. Portugalczyk rozsiadł się na moim łóżku.
  • Gorąco masz w pokoju.
  • Serio? Jest 25 stopni.
  • No to zimno – powiedział, zdjął z siebie koszulkę i odłożył obok. Weszłam do łazienki, podciągnęłam koszulkę i zaczęłam smarować stłuczone ciało. Kiedy skończyłam, zaczęłam myć ręce,miałam nadal podciągniętą koszulkę, żeby maść mogła się wchłonąć. Wtedy wszedł Cristiano, spojrzał na mój brzuch i pokręcił głową.
  • Proszę, nic nie mów.
  • Laurencja – zaczął – musimy porozmawiać – brzmi poważnie, nigdy nie zwraca się do mnie po imieniu. Wyszliśmy z łazienki i usiedliśmy na łóżku, na przeciw siebie. W dłoniach trzymałam kubek z ciepłym i słodkim płynem. Patrzyłam na niego i nic nie mówiłam – nie można tego tak zostawić.
  • Zrozum, że chcę o tym jak najszybciej zapomnieć.
  • Nie zapomnisz o tym, jeśli on za to nie odpowie.
  • Tak pewnie, zanim miną wszystkie sprawy, to...
  • nie rozumiesz? On jest na wolności, może coś ci zrobić.
  • Nic mi nie zrobi – syknęłam
  • skąd wiesz? Wylądowałaś przez niego w szpitalu. Nie chcę żebyś cierpiała.
  • Poboli i przestanie. - szepnęłam
  • do cholery! Laurencja! - kiedy krzyknął podskoczyłam i spojrzałam na niego wystraszona – nic nie wiesz o życiu.
  • Sugerujesz, że jestem gówniarą.
  • Tego nie powiedziałem.
  • Ale zasugerowałeś. To, że jestem od ciebie młodsza, nie znaczy że wiesz wszystko, o wszystkim. - w moich oczach zbierał się łzy, do głowy wracały obrazy z nocy kiedy Karol mnie bił, z tyłu głowy słyszałam jego śmiech i szczekanie Pino, zamknęłam oczy, a po moich policzkach spłynęły strużki łez
  • Maleńka – szepnął czule – chodź do mnie – odłożyłam kubek na szafkę nocną i utonęłam w jego ramionach. Znów czułam się jak mała dziewczynka. Bezbronna, panicznie potrzebująca miłości i bezpieczeństwa. Wszystko czego potrzebowałam było w jego ramionach. Jego klatka powoli się unosiła i opadała - Nie robię tego, żeby ci zaszkodzić – mruknął – jeśli nie chcesz, zrozumiem to, ale jeśli go spotkam, to własnoręcznie...
  • dobrze – szepnęłam przerywając mu
  • co?
  • miejmy to za sobą – powiedziałam ocierając łzę.
  • Dobrze – przytaknął – pójdę po samochód i będę tu za kwadrans. - godzinę później siedziałam obok Portugalczyka przy prostokątnym stole.
  • nie podoba mi się tu - szepnęłam
  • zaraz to załatwię – odparł – pocałował mnie w głowę i wyszedł, zostawiając mnie samą w pomieszczeniu. Rozejrzałam się na boki. Wokół były lustra, wszystko wyglądało jak w filmie. Na pewno ktoś mnie obserwował. W myślach prosiłam, żeby Cristiano wrócił jak najszybciej.
  • już jestem - usiadł obok - co się dzieje?
  • chce mieć to już za sobą.
  • mogę państwa prosić do innego pokoju?
  • Chodźmy - wziął mnie za rękę, tym razem usiedliśmy w jakimś gabinecie. Po chwili przyszedł policjant. Usiadł na przeciw nas i zaproponował coś do picia. Oboje odmówiliśmy.
  • no dobrze, opisze mi pani wszystko co pamięta. - wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać. Cristiano siedział obok, miał zaciśnięte pięści, kręcił głową z niedowierzaniem. Miał zaciśniętą szczękę. Policjant spisał wszystko. Przekazał nam, a właściwe to Cristiano, bo ja już nie słuchałam. Wyszliśmy z komisariatu i kiedy wsiadłam do samochodu jedyne na co miałam ochotę, to przytulić się do piłkarza i płakać jak małe dziecko.
  • w porządku?
  • Tak – szepnęłam. Już nie odpowiedział, odwiózł mnie do domu i odprowadził do samego pokoju. Pocałował w głowę i bez słowa wyszedł. Puściłam gorącą wodę i wlałam aromatyczny płyn. Półtorej godziny później, gdy woda była już chłodna wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i zarzuciłam porannik. Nie miałam pojęcia, jak dalej potoczą się losy. Co się stanie z Karolem, czy jeszcze kiedyś go spotkam. Łapałam się na tym, że o nim myślałam, a przecież byłam z Cristiano. Byłam z facetem, który się o mnie troszczy, dba, czuję się przy nim bezpieczna, kochana i mogę mu ufać w stu procentach. Ale Karol był moją pierwszą miłością, zawsze dziwiło mnie, że spośród tylu dziewczyn, które go otaczały wybrał mnie, dziewczynę, której było obojętne to czy istnieje czy też nie. Uwielbiałam chwile kiedy mnie przytulał, nie patrzył na to czy jesteśmy sami, czy wokół są inni ludzie. Naszą relację zniszczyły narkotyki, a konkretniej marihuana, którą zaczął palić. Na początku nie przeszkadzało mi to, ale potem zaczęło się robić to uciążliwe, kiedy musiałam wyciągać go półprzytomnego z imprezy. Jednak zawsze powtarzał, żebym tego nie brała, nie zaczynała. Zależało mu, zależało mu na mnie, moim zdrowiu....może nadal mu na mnie zależy... Zaczynam wariować, jak może zależeć komuś, kto pobił tak, że wylądowałam w szpitalu. A co do Cristiano.... chyba na prawdę mu na mnie zależy, nie wiem co kombinuje, najpierw katalog z pierścionkami, później wychodził z pokoju gdy ktoś do niego zadzwonił, pytał o rozmiar, teraz ta kolacja... spojrzałam w lustro, chyba zmienię kolor włosów. Ale dopiero w listopadzie, czas pomyśleć o sobie, a nie rozmyślać nad sprawami, o których powinnam zapomnieć. Włączyłam telewizję, trafiłam na jakiś film, który szybo zaczął mi się nudzić, skacząc po kanałach natrafiłam na program, w którym dziennikarze rozmawiali o o Realu Madryt. Temat zszedł na Cristiano. Bla, bla, bal Złota Piłka, bla bla, bla, jakiś Złoty But, za strzelenie największej ilości goli. Jak by dostał drugiego, to miałby parę i mógłby w nich biegać, nie wiem jak, bo na pewno są nie wygodne i chyba za małe na niego, ale to nie moja sprawa. Bo po co dostawać buta, w którym nie można chodzić, bez sensu...bo kto normalny stawia buta na półkę do ozdoby.
  • A jak myślicie o co chodzi z tym „L” pokazywanym przez CR po strzeleniu gola? - zapytał jeden
  • można różnie interpretować.
  • Po co? Przecież chodzi o mnie – powiedziałam na głos
  • może L odnosi się do Messiego?
  • Nie bądź śmieszny – wtrącił inny – może L odnosi się do zdobycia La Decimy.
  • Może, dobrze. Zostawmy Cristiano i jego 'L'
  • no właśnie – mruknęłam i przełączyłam na inny kanał, tym razem kulinarny. Odmalowałam paznokcie, włosy w tym czasie zdążyły podeschnąć, postanowiłam spiąć je w luźnego, niskiego koczka. Czarne szpilki, skórzana sukienka i płaszczyk, powinno być dobrze. Zrobiłam delikatny makijaż oczu i mocniej podkreśliłam usta. Cristiano będzie za pięć minut, a mi zostało tylko się ubrać. Szkoda, że nikogo nie ma w domu, muszę sobie poradzić jakoś z zamkiem. Ubrałam sukienkę i szpilki, w rękę wzięłam kartkę, na której napisałam gdzie będę. Kopertówka, telefon, perfumy i pomadka. Gotowa zeszłam na dół, gdzie akurat wszedł tata.
  • No całe szczęście – szepnęłam
  • a ty gdzie?
  • Na kolację z Cristiano.
  • Wrócisz do domu na noc?
  • Pewnie – uśmiechnęłam się – zapniesz?
  • Odwróć się – odłożył teczkę i pomógł mi z sukienką, ubrałam płaszczyk i rozległ się dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się do taty – to do mnie.
  • Na prawdę?
  • Hahaha, bardzo śmieszne – otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego zalotnie, w dłoni miał bukiet róż
  • cześć – mruknął zmysłowo, tata odchrząknął, Cris podniósł wzrok – dobry wieczór. Jeśli nie pan nic przeciwko, to chciałem zabrać...
  • idźcie, idźcie. Bawcie się dobrze.
  • Tylko wstawię kwiaty do wody.
  • Zrobię to – uśmiechnął się tata, wyszłam z Cristiano, który zlustrował mnie wzrokiem
  • co?
  • pięknie wyglądasz – szepnął, otworzył drzwi od samochodu i pomógł mi wejść.
  • Cristiano?
  • Hmm?
  • Co to za perfum?
  • Który? - zaśmiał się, westchnęłam i przybliżyłam się do niego
  • Dolce&Gabbana?
  • Skąd wiesz?
  • Strzelałam – słodko się uśmiechnęłam i zatrzepotałam rzęsami
  • co tak kokietujesz? - zaśmiał się
  • to nasza pierwsza randka, prawda?
  • Oczywiście, ale jesteśmy od dłuższego czasu parą.
  • Daj mi się wczuć w rolę.
  • Dobrze kochanie, czyli ja...mam cię uwodzić?
  • Uwodzić, podrywać... bądź sobą. - dojechaliśmy na miejsce, gdy wysiadałam moim oczom ukazał się ekskluzywny hotel – droższego miejsca w Madrycie nie znalazłeś?
  • Wcale nie jest taki drogi, wierz mi, są droższe.
  • Tak, tu szklanka wody kosztuje, bagatela 100 euro.
  • Wolisz KFC? - zaśmiał się
  • pewnie.
  • Ale to nasza pierwsza randka, więc mam ci zaimponować – odparł
  • jesteś niemożliwy – zaśmiałam się, weszliśmy do hotelu trzymając się za rękę, przechodząc przez recepcje czułam na sobie wzrok innych, Cristiano zaprowadził mnie do windy, wjechaliśmy windą na ostatnie piętro. Przeszliśmy przez korytarz, patrzyłam na niego podejrzanie, chyba to wyczuł, bo spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Otworzył jakieś drzwi i weszliśmy do oszklonego pomieszczenia. Widać stąd było całą panoramę Madrytu.
  • Podoba ci się?
  • Pięknie – szepnęłam. W całej restauracji, jeśli można nazwać to restauracją, zastawiony był tylko jeden stolik. Na środku paliły się świece, a na śnieżnobiałym obrusie rozsypane były płatki czerwonych róż. Miałam natłok tysiąca myśli, czy to dziś? O boże...
  • usiądziesz? Czy wolisz tak stać przy szybie? - zaśmiał się
  • już idę...to stadion? - wskazałam palcem na oświetlony obiekt
  • tak, to Bernabeu. - przytaknął, odsunął mi krzesło i usiadłam. Po chwili przyszedł do nas kelner z winem. Po chwili inny przyniósł nam przystawkę.
  • Wszystko wybrałeś sam?
  • Nie – zaprzeczył – tylko przystawkę i wino.
  • Rozumiem – kolacja przebiegała nam wspaniale, znamy się od dłuższego czasu, ale tego wieczora odkrywaliśmy się na nowo. Już wiedziałam, że Cristiano jest moim idealnym mężczyzną, zapomniałam kim jest Karol i ile przez niego wycierpiałam. Kiedy kelner przyniósł deser Cristiano zaczął
  • Laurencja?
  • Tak?
  • Wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna? - przytaknęłam – i bardzo cię kocham.
  • Ja ciebie też, ale...
  • daj mi dokończyć – przerwał – chciałbym wiedzieć...czy...nie przeszkadza ci różnica wieku pomiędzy nami? W końcu to osiem lat.
  • Oczywiście, że nie. - uśmiechnął się i zaczął szukać czegoś w marynarce
  • to dla ciebie – postawił przede mną kwadratowe czarne pudełko. Patrzyłam raz na nie, raz na piłkarza. Nie wiedziałam co myśleć, zrobić, co jest w środku? Boję się otworzyć pudełko, lecz z drugiej strony, czemu nie. Narzeczony, a chłopak, zdecydowanie pierwszy brzmi lepiej. Nic nie zmienia, a jednak – śmiało – uśmiechnął się czule – otwórz. Trującego węża tam nie schowałem.
  • Z pewnością – szepnęłam, wzięłam pudełko w ręce, policzyłam do trzech i otworzyłam. W środku była bransoletka.
  • Podoba ci się?
  • Jest piękna... ale
  • żadnego ale – wtrącił
  • dziękuję.
  • Proszę, w jednym kółku masz moje inicjały, a w drugim są twoje. - nie mogłam spojrzeć mu w oczy, nie wiem czemu, ale wciąż mnie peszył. Czułam na sobie jego palący wzrok, chcąc odwrócić jego uwagę, wypiłam resztę wina
  • dolejesz?
  • Oczywiście – odparł
  • już. Dziękuję. - przed północą siedzieliśmy w samochodzie – zapniesz?
  • Czyli jednak?
  • Co?
  • nie będziesz odpinać jej przed snem?
  • Jest za piękna żeby chować ją w pudełku, ale nie będę jej za często nosić.
  • Dlaczego? - zdziwił się
  • żeby się nie zniszczyła.
  • Jak się zniszczy, to kupię ci nową.
  • Nie będę chciała nowej, ta jest wyjątkowa. - zapiął biżuterię na moim nadgarstku
  • od teraz należę do ciebie – mruknął przybliżając swoją twarz do mojej
  • a ja jestem twoja.
  • Tylko moja – szepnął przed pocałunkiem, na początku jego pocałunki były słodkie i delikatne, lecz z każdą chwilą stawały się co raz bardziej namiętne i pełne pasji, oboje siebie pragnęliśmy, lecz Cristiano hamował nas oboje. Przerwał nas pocałunek, jęknęłam zawiedziona. Kiedy byliśmy pod drzwiami mojego domu, Cristiano objął mnie w pasie, oparł o ścianę i ponownie zatopił się w moich ustach, następnie zszedł niżej, delikatnie pieścił moją szyję, doprowadzając mnie do szaleństwa, kiedy wbiłam mu paznokcie w szyję cicho jęknął. Spojrzał mi głęboko w oczy. Podciągnął w górę moją sukienkę i uniósł udo ku górze. Ponownie zaczął pieścić moje usta i szyję.
  • Cris – szepnęłam
  • co?
  • ktoś schodził po schodach.
  • Przestań, wszyscy śpią.
  • Serio, puść – kiedy to zrobił, a moja sukienka znów zakrywała mi pośladki w drzwiach pojawił się tata
  • już wróciliście?
  • Tak, właśnie odprowadziłem Lulu.
  • Widzę, cała i zdrowa?
  • Tak.
  • Trzeźwa? - zwrócił się tym razem do mnie
  • pewnie. no...to...yhm..no
  • do jura – powiedział Portugalczyk
  • jak do jutra? - zdziwiłam się
  • zawiozę cię na lotnisko.
  • Chce ci się? - spytałam, Cris tylko się uśmiechnął
  • czyli chce – powiedział tata – widzę, że kolacja się udała, ja idę spać, wam też to radzę.
  • Oczywiście – odparliśmy
  • Cristiano...97%
  • tato, idź spać, jutro masz jakąś naradę.
  • Dobrze – podniósł ręce w geście obronnym i wrócił do domu.
  • Słodkich snów – szepnął
  • nie zapomniałeś o czymś?
  • O czym?
  • A spacer po Starym Madrycie?
  • Następnym razem.
  • Jak wrócisz z barażów. - zaproponowałam
  • co tylko chcesz – mruknął niskim tonem
  • aaaaa.... kiedy pamiętam – ponownie zjawił się tata – kiedy się całujecie, ściskacie i co tam jeszcze robicie, nie wnikam, nie interesuje mnie to, ale jak będziecie coś robić to starajcie się nie wciskać dzwonka. Dobranoc – uśmiechnął się i wszedł do domu.
  • Nic nie słyszałam
  • ja też – zaśmiał się – kocham cię – dał mi ostatniego buziaka i wrócił do auta.
  • Jaki wstyd – szepnęłam do siebie będąc już w pokoju. Rozebrałam się, zmyłam makijaż i poszłam spać. Gdy się obudziłam spojrzałam na szafkę, gdzie spoczywała bransoletka. Uśmiechnęłam się do siebie, wczoraj myślałam że chce mi się świadczyć, śmieszne... jesteśmy parą kilka miesięcy, a mi do głowy przychodzą takie bzdury. Przeciągnęłam się w łóżku i wstałam, godzinę później siedziałam na dole. Kiedy do kuchni wszedł tata i spojrzał na mnie czułam, że zaczynam się rumienić.
  • A co ty taka czerwona?
  • Nic, gorąco mi – skłamałam – biorę ze sobą Pino.
  • A w co go zapakujesz?
  • O tym nie pomyślałam – mruknęłam – no nic. Chcesz kawę?
  • Poproszę. O której przyjedzie Cristiano?
  • niedługo powinien tu być. - wyjaśniłam
  • chcesz gotówkę?
  • Mam kartę – odpowiedziałam
  • ale gotówka ci się przyda – trwał przy swoim – spakowałaś wszystko?
  • Tak – kiwnęłam głową – ale jeszcze sprawdzę – wróciłam na górę, ale zamiast do walizki podeszłam do szafki, w dłonie wzięłam bransoletkę i usłyszałam dzwonek do drzwi i krzyk taty, że otworzy. Ktoś, a konkretniej Cristiano wchodził po schodach, doskonale znałam jego chód. Wydawało mi się, że nikt tak pewny siebie nie chodzi, wiem głupie, ale... jednak.
  • Wyspałaś się – spytał
  • tak – odparłam
  • jesteś smutna – podszedł bliżej i odgarnął włosy z twarzy – co się stało?
  • Nic...po prostu...będę za tobą tęsknić.
  • Okey, tak brzmi wersja oficjalna, a ta prawdziwa?
  • Zapniesz? - zmieniłam temat - chociaż na lotnisku i tak będę musiała wszystko ściągnąć. Szkoda mi ją brać – westchnęłam
  • nie przesadzaj – zaśmiał się, schowaj do walizki. Będziesz nosić w Lizbonie, a wracając do...
  • chcesz coś z Portugalii? - przerwałam mu, na co westchnął – dobra... powiem. Chciałam wziąć Pino ze sobą, ale nie mam jak.
  • Pomyślałem o tym i zadzwoniłem do tej kobiety co nam 'organizowała wyprawkę', a efekty tego są w samochodzie.
  • Jesteś cudownym...chłopakiem – uśmiechnęłam się, stanęłam na palcach i wyciągnęłam do niego ręce
  • nie ważysz pięciu kilo – powiedział poważnie, widząc moją minę dodał – ważysz cztery.
  • Już nie chcę – zaprotestowałam,
  • co to za żaba? - spytał
  • nie zmieniaj tematu.
  • Nie zmieniam, po prostu pytam.
  • Wygrałam w Lunaparku.
  • Wygrałaś? - zaśmiał się
  • śmiej się, a ja strąciłam aż trzy puszki.
  • To mamy nowy rekord.
  • Nabijasz się ze mnie!
  • Wcale, kochanie...
  • przestań – przerwałam mu – co robisz?
  • Sama walizka się nie przetransportuje
  • zostaw. Ja ją wezmę.
  • Poradzę sobie.
  • Maleńka – szepnął czule – co się dzieje?
  • Nic – warknęłam
  • zrobiłem coś? - spytał smutno
  • nie, dlaczego tak myślisz?
  • To powiedz co się dzieje..mamy czas – usiadł na łóżku i spojrzał na mnie wyczekująco. Podeszłam do niego i usadowiłam się na jego udzie. Wtuliłam w jego ciało i zaczęłam
  • Cris...chodzi o to, że...Karol...pisał do mnie.
  • Kiedy?
  • Jakąś godzinę temu.
  • Co chciał? - podałam mu telefon i przeczytałam wiadomość – chyba mu nie wierzysz?
  • Nie wiem co mam myśleć...nie zrozum mnie źle, ale... to dla mnie za wiele.
  • Załatwię to – szepnął – masz czuć się bezpiecznie
  • tu nie chodzi już tylko o mnie.
  • Dla mnie jesteś najważniejsza i twoje bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu, kocham cię, jesteś moim sercem i nie pozwolę, żebyś przez takiego palanta ponownie straciła...
  • ale ja niczego nie straciłam – zaśmiałam się
  • a krew? Wiesz, że podali ci dawkę.
  • Ale żyję.
  • I to jest najważniejsze. Chodź zejdziemy na dół.
  • A buziak na dzień dobry?
  • Zasłużyłaś?
  • Nie wiem czy ty zasłużyłeś – szepnęłam w jego usta, które po chwili delikatnie musnęłam, a następnie Cristiano obdarował mnie namiętnym pocałunkiem– będę za tobą tęsknić.
  • Ja za tobą też...spotkamy się dopiero za dwa tygodnie. Gdzieś się wybierzemy
  • A co powiesz o imprezie Halloween?
  • Chcesz zamienić się w wiedźmę?
  • Nie muszę. Już nią jestem.
  • Masz rację
  • ej – klepnęłam go w ramię – miałeś zaprzeczyć
  • po prostu zgadzam się ze wszystkim co powiesz.
  • Fakt. Tylko to ci na starość pozostało – westchnęłam
  • dziękuję...a co do imprezy, jaki masz plan?
  • Dom strachu.
  • Jak ci powiem, że możesz zrobić z domem co tylko chcesz, to będziesz szczęśliwa?
  • Wszystko?
  • Tak, ale bez przeginania i bez wysadzania. Będę mieć wolne, więc trzy dni jestem cały czas przy tobie. Czuję, że będzie śmiesznie na imprezie.
  • A nie strasznie? - zdziwiłam się
  • jak zobaczę dom po imprezie, gdzie Sergio będzie chciał tańczyć, a Marcelo wpadnie na genialny pomysł z przebraniem, Iker zorganizuje bitwę na karaoke...to tak, będzie strasznie.
  • A orientujesz się czy Mesut, Kaka i Gonzalo przylecą?
  • Mogę zapytać – odparł – ale Mes powinien przylecieć.
  • Jak się uda, to...
  • to przy okazji zadzwonię po ekipę remontową – spojrzał na zegarek - czas się zbierać
  • rozbierać? - zapytałam
  • innym razem. Masz tylko tą walizkę?
  • Nie, no co ty – wyjęłam z garderoby, dużo większą walizkę – to wszystko – widząc to wszystko, pokręcił głową i westchnął – pomóc ci?
  • Nie musisz – wziął bagaże i zeszliśmy na dół – mamy godzinę do wyjścia.
  • A ja muszę już jechać – odparł tata – baw się dobrze i uważaj na siebie – przytulił mnie i wcisnął do kieszeni plik banknotów – trzymaj się córcia – tata wyszedł, zostaliśmy sami.
  • Teraz mnie musisz naprzytulać, żebym nie tęskniła, ale i tak będę.
  • Co mam zrobić? Naprzytulać?
  • Dokładnie, tak. - podeszłam do niego i objęłam w pasie.
  • Jesteś moja – szepnął przybliżając swoją twarz do mojej

ubranie Lulu

Brak czasu i weny....
Studentem w czasie sesji być...
Coś naskrobałam, słabe, bo słaba, ale jest.
Za tydzień dodam coś na Malinowej Mambie, a potem zobaczymy...
Trzymajcie się cieplutko