Rankiem obudził mnie Pino, w pyszczku
trzymał smycz. Pogłaskałam go, wstałam i zabrałam go na spacer.
Na zewnątrz wiał chłodny wiatr, w pierwszej chwili wzdrygnęłam,
ale mimo tego postanowiłam wziąć Pino na dłuższy spacer.
Szczeniak biegał zadowolony po trawie, a ja skuliłam się z zimna,
poczułam jak ktoś nakłada mi bluzę na ramiona, odwróciłam się
i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Portugalczyka.
Cris – szepnęłam i wskoczyłam
na niego obejmując jego szyję, trzymał mnie za uda, co ułatwiło
mi oplecenie jego bioder – tęskniłam
ja też – odparł i pocałował
mnie w nos
trochę niżej – mruknęłam,
zaśmiał się i delikatnie musnął moje usta swoimi. Jego usta nie
oderwały się od moich, tylko czule je masowały. Cicho
westchnęłam, gdy zjechał niżej.
Kocham cię – mruknął zmysłowo
ja ciebie też – odparłam –
nie zmarzniesz?
Nie martw się – uśmiechnął
się
postaw mnie na ziemię
a co jeśli nie chcę?
Proszę – szepnęłam, westchnął
i zrobił to o co go prosiłam, ale za to splótł nasze palce –
muszę ci coś powiedzieć.
Co konkretniej?
Jutro wyjeżdżam.
Co? - spytał zaskoczony –
a-a-ale jak? Gdzie? Po co?
Spokojnie, to tylko kilka dni,
chcę odwiedzić dziadków w Lizbonie, to wszystko.
No dobrze, a długo cię nie
będzie?
Tydzień, może krócej. -
wzruszyłam ramionami.- ale jak wrócę, to jestem tylko twoja.
Noo..
co jest?
Tylko, że mnie nie będzie.
Co masz na myśli? - spytałam
baraże.
Aaaa możesz jaśniej?
Pewnie – uśmiechnął się –
są to mecze, które rozstrzygną, która reprezentacja poleci na
Mundial do Brazylii.
A mój chłopak jakiej skopie
tyłek?
Szwecji. Nie wiem czy...
na pewno – przerwałam mu –
Pino! Wracamy!
Wiesz, tak sobie myślę, że my
nigdy nie byliśmy na randce
co?
nooo..nie byliśmy. Lunapark się
nie liczy, tak samo kino. Chcę cię gdzieś zabrać.
A konkretniej?
Kolacja. Ty i ja.
Świece, róże – dodałam
jeśli chcesz.
Zastanowię się. - mruknęłam –
no, nie wiem, nie wiem....nasza pierwsza randka?
Yhm – przytaknął – dziś
wieczorem.
Zgadzam się – odparłam
poważnie, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem
przyjadę po ciebie o ósmej.
Nieee – zaprotestowałam
za wcześnie?
Nie, za późno. Nie spędzimy
tyle czasu razem. Bądź o wpół do ósmej.
Co tylko chcesz – szepnął i
pocałował mnie w głowę.
Gdzie mnie zabierzesz?
Tajemnica. Potem zabiorę cię do
Starego Madrytu, przejdziemy się, na pewno ci się spodoba.
A potem zdejmę buty, bo moje nogi
nie wytrzymają, a później?
Odprowadzę cię do domu, by mieć
u twojego taty stu procentowe zaufanie.
Nie dostanę buziaka na dobranoc?
Dostaniesz....nawet dwa.
Albo i trzy – szepnęłam
to co? Coś ciepłego do picia? -
zaproponował
pewnie, chodź – pociągnęłam
go za rękę – do mnie jest bliżej. A jak się boisz taty, to już
pojechał do pracy.
Bardzo śmieszne – westchnął
zrobię ci gorącą czekoladę, a
wczoraj robiłam ciasta
co robiłaś?
Ciastka – powtórzyłam – nie
patrz tak na mnie, coś potrafię zrobić.
To chodźmy – weszliśmy do
domu, w domu prócz nas nikogo nie było. Postawiłam przed nim
talerz z ciastkami, patrzył na nie niepewnie, ale w końcu wziął
jedno.
Trucizna działa dopiero po pięciu
minutach – powiedziałam robiąc gorącą czekoladę spojrzeliśmy
na siebie – nie patrz tak, przecież nie zabiłabym swojej
doniczki.
Powinni cię zatrudnić w
kabarecie.
A nie w restauracji na stanowisku
szefa kuchni?
Nie, wolę cię w roli osobistej
pielęgniarki – mruknął mi do ucha.
Chodź na górę – szepnęłam –
weź talerz, a ja wezmę kubki. Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju.
Portugalczyk rozsiadł się na moim łóżku.
Gorąco masz w pokoju.
Serio? Jest 25 stopni.
No to zimno – powiedział, zdjął
z siebie koszulkę i odłożył obok. Weszłam do łazienki,
podciągnęłam koszulkę i zaczęłam smarować stłuczone ciało.
Kiedy skończyłam, zaczęłam myć ręce,miałam nadal podciągniętą
koszulkę, żeby maść mogła się wchłonąć. Wtedy wszedł
Cristiano, spojrzał na mój brzuch i pokręcił głową.
Proszę, nic nie mów.
Laurencja – zaczął – musimy
porozmawiać – brzmi poważnie, nigdy nie zwraca się do mnie po
imieniu. Wyszliśmy z łazienki i usiedliśmy na łóżku, na
przeciw siebie. W dłoniach trzymałam kubek z ciepłym i słodkim
płynem. Patrzyłam na niego i nic nie mówiłam – nie można tego
tak zostawić.
Zrozum, że chcę o tym jak
najszybciej zapomnieć.
Nie zapomnisz o tym, jeśli on za
to nie odpowie.
Tak pewnie, zanim miną wszystkie
sprawy, to...
nie rozumiesz? On jest na
wolności, może coś ci zrobić.
Nic mi nie zrobi – syknęłam
skąd wiesz? Wylądowałaś przez
niego w szpitalu. Nie chcę żebyś cierpiała.
Poboli i przestanie. - szepnęłam
do cholery! Laurencja! - kiedy
krzyknął podskoczyłam i spojrzałam na niego wystraszona – nic
nie wiesz o życiu.
Sugerujesz, że jestem gówniarą.
Tego nie powiedziałem.
Ale zasugerowałeś. To, że
jestem od ciebie młodsza, nie znaczy że wiesz wszystko, o
wszystkim. - w moich oczach zbierał się łzy, do głowy wracały
obrazy z nocy kiedy Karol mnie bił, z tyłu głowy słyszałam jego
śmiech i szczekanie Pino, zamknęłam oczy, a po moich policzkach
spłynęły strużki łez
Maleńka – szepnął czule –
chodź do mnie – odłożyłam kubek na szafkę nocną i utonęłam
w jego ramionach. Znów czułam się jak mała dziewczynka.
Bezbronna, panicznie potrzebująca miłości i bezpieczeństwa.
Wszystko czego potrzebowałam było w jego ramionach. Jego klatka
powoli się unosiła i opadała - Nie robię tego, żeby ci
zaszkodzić – mruknął – jeśli nie chcesz, zrozumiem to, ale
jeśli go spotkam, to własnoręcznie...
dobrze – szepnęłam przerywając
mu
co?
miejmy to za sobą –
powiedziałam ocierając łzę.
Dobrze – przytaknął – pójdę
po samochód i będę tu za kwadrans. - godzinę później
siedziałam obok Portugalczyka przy prostokątnym stole.
nie podoba mi się tu - szepnęłam
zaraz to załatwię – odparł –
pocałował mnie w głowę i wyszedł, zostawiając mnie samą w
pomieszczeniu. Rozejrzałam się na boki. Wokół były lustra,
wszystko wyglądało jak w filmie. Na pewno ktoś mnie obserwował.
W myślach prosiłam, żeby Cristiano wrócił jak najszybciej.
już jestem - usiadł obok - co
się dzieje?
chce mieć to już za sobą.
mogę państwa prosić do innego
pokoju?
Chodźmy - wziął mnie za rękę,
tym razem usiedliśmy w jakimś gabinecie. Po chwili przyszedł
policjant. Usiadł na przeciw nas i zaproponował coś do picia.
Oboje odmówiliśmy.
no dobrze, opisze mi pani wszystko
co pamięta. - wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać.
Cristiano siedział obok, miał zaciśnięte pięści, kręcił
głową z niedowierzaniem. Miał zaciśniętą szczękę. Policjant
spisał wszystko. Przekazał nam, a właściwe to Cristiano, bo ja
już nie słuchałam. Wyszliśmy z komisariatu i kiedy wsiadłam do
samochodu jedyne na co miałam ochotę, to przytulić się do
piłkarza i płakać jak małe dziecko.
w porządku?
Tak – szepnęłam. Już nie
odpowiedział, odwiózł mnie do domu i odprowadził do samego
pokoju. Pocałował w głowę i bez słowa wyszedł. Puściłam
gorącą wodę i wlałam aromatyczny płyn. Półtorej godziny
później, gdy woda była już chłodna wyszłam z wanny, owinęłam
się ręcznikiem i zarzuciłam porannik. Nie miałam pojęcia, jak
dalej potoczą się losy. Co się stanie z Karolem, czy jeszcze
kiedyś go spotkam. Łapałam się na tym, że o nim myślałam, a
przecież byłam z Cristiano. Byłam z facetem, który się o mnie
troszczy, dba, czuję się przy nim bezpieczna, kochana i mogę mu
ufać w stu procentach. Ale Karol był moją pierwszą miłością,
zawsze dziwiło mnie, że spośród tylu dziewczyn, które go
otaczały wybrał mnie, dziewczynę, której było obojętne to czy
istnieje czy też nie. Uwielbiałam chwile kiedy mnie przytulał,
nie patrzył na to czy jesteśmy sami, czy wokół są inni ludzie.
Naszą relację zniszczyły narkotyki, a konkretniej marihuana,
którą zaczął palić. Na początku nie przeszkadzało mi to, ale
potem zaczęło się robić to uciążliwe, kiedy musiałam wyciągać
go półprzytomnego z imprezy. Jednak zawsze powtarzał, żebym tego
nie brała, nie zaczynała. Zależało mu, zależało mu na mnie,
moim zdrowiu....może nadal mu na mnie zależy... Zaczynam wariować,
jak może zależeć komuś, kto pobił tak, że wylądowałam w
szpitalu. A co do Cristiano.... chyba na prawdę mu na mnie zależy,
nie wiem co kombinuje, najpierw katalog z pierścionkami, później
wychodził z pokoju gdy ktoś do niego zadzwonił, pytał o rozmiar,
teraz ta kolacja... spojrzałam w lustro, chyba zmienię kolor
włosów. Ale dopiero w listopadzie, czas pomyśleć o sobie, a nie
rozmyślać nad sprawami, o których powinnam zapomnieć. Włączyłam
telewizję, trafiłam na jakiś film, który szybo zaczął mi się
nudzić, skacząc po kanałach natrafiłam na program, w którym
dziennikarze rozmawiali o o Realu Madryt. Temat zszedł na
Cristiano. Bla, bla, bal Złota Piłka, bla bla, bla, jakiś Złoty
But, za strzelenie największej ilości goli. Jak by dostał
drugiego, to miałby parę i mógłby w nich biegać, nie wiem jak,
bo na pewno są nie wygodne i chyba za małe na niego, ale to nie
moja sprawa. Bo po co dostawać buta, w którym nie można chodzić,
bez sensu...bo kto normalny stawia buta na półkę do ozdoby.
A jak myślicie o co chodzi z tym
„L” pokazywanym przez CR po strzeleniu gola? - zapytał jeden
można różnie interpretować.
Po co? Przecież chodzi o mnie –
powiedziałam na głos
może L odnosi się do Messiego?
Nie bądź śmieszny – wtrącił
inny – może L odnosi się do zdobycia La Decimy.
Może, dobrze. Zostawmy Cristiano
i jego 'L'
no właśnie – mruknęłam i
przełączyłam na inny kanał, tym razem kulinarny. Odmalowałam
paznokcie, włosy w tym czasie zdążyły podeschnąć, postanowiłam
spiąć je w luźnego, niskiego koczka. Czarne szpilki, skórzana
sukienka i płaszczyk, powinno być dobrze. Zrobiłam delikatny
makijaż oczu i mocniej podkreśliłam usta. Cristiano będzie za
pięć minut, a mi zostało tylko się ubrać. Szkoda, że nikogo
nie ma w domu, muszę sobie poradzić jakoś z zamkiem. Ubrałam
sukienkę i szpilki, w rękę wzięłam kartkę, na której
napisałam gdzie będę. Kopertówka, telefon, perfumy i pomadka.
Gotowa zeszłam na dół, gdzie akurat wszedł tata.
No całe szczęście – szepnęłam
a ty gdzie?
Na kolację z Cristiano.
Wrócisz do domu na noc?
Pewnie – uśmiechnęłam się –
zapniesz?
Odwróć się – odłożył
teczkę i pomógł mi z sukienką, ubrałam płaszczyk i rozległ
się dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się do taty – to do mnie.
Na prawdę?
Hahaha, bardzo śmieszne –
otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego zalotnie, w dłoni miał
bukiet róż
cześć – mruknął zmysłowo,
tata odchrząknął, Cris podniósł wzrok – dobry wieczór. Jeśli
nie pan nic przeciwko, to chciałem zabrać...
idźcie, idźcie. Bawcie się
dobrze.
Tylko wstawię kwiaty do wody.
Zrobię to – uśmiechnął się
tata, wyszłam z Cristiano, który zlustrował mnie wzrokiem
co?
pięknie wyglądasz – szepnął,
otworzył drzwi od samochodu i pomógł mi wejść.
Cristiano?
Hmm?
Co to za perfum?
Który? - zaśmiał się,
westchnęłam i przybliżyłam się do niego
Dolce&Gabbana?
Skąd wiesz?
Strzelałam – słodko się
uśmiechnęłam i zatrzepotałam rzęsami
co tak kokietujesz? - zaśmiał
się
to nasza pierwsza randka, prawda?
Oczywiście, ale jesteśmy od
dłuższego czasu parą.
Daj mi się wczuć w rolę.
Dobrze kochanie, czyli ja...mam
cię uwodzić?
Uwodzić, podrywać... bądź
sobą. - dojechaliśmy na miejsce, gdy wysiadałam moim oczom ukazał
się ekskluzywny hotel – droższego miejsca w Madrycie nie
znalazłeś?
Wcale nie jest taki drogi, wierz
mi, są droższe.
Tak, tu szklanka wody kosztuje,
bagatela 100 euro.
Wolisz KFC? - zaśmiał się
pewnie.
Ale to nasza pierwsza randka, więc
mam ci zaimponować – odparł
jesteś niemożliwy – zaśmiałam
się, weszliśmy do hotelu trzymając się za rękę, przechodząc
przez recepcje czułam na sobie wzrok innych, Cristiano zaprowadził
mnie do windy, wjechaliśmy windą na ostatnie piętro. Przeszliśmy
przez korytarz, patrzyłam na niego podejrzanie, chyba to wyczuł,
bo spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Otworzył jakieś drzwi i
weszliśmy do oszklonego pomieszczenia. Widać stąd było całą
panoramę Madrytu.
Podoba ci się?
Pięknie – szepnęłam. W całej
restauracji, jeśli można nazwać to restauracją, zastawiony był
tylko jeden stolik. Na środku paliły się świece, a na
śnieżnobiałym obrusie rozsypane były płatki czerwonych róż.
Miałam natłok tysiąca myśli, czy to dziś? O boże...
usiądziesz? Czy wolisz tak stać
przy szybie? - zaśmiał się
już idę...to stadion? -
wskazałam palcem na oświetlony obiekt
tak, to Bernabeu. - przytaknął,
odsunął mi krzesło i usiadłam. Po chwili przyszedł do nas
kelner z winem. Po chwili inny przyniósł nam przystawkę.
Wszystko wybrałeś sam?
Nie – zaprzeczył – tylko
przystawkę i wino.
Rozumiem – kolacja przebiegała
nam wspaniale, znamy się od dłuższego czasu, ale tego wieczora
odkrywaliśmy się na nowo. Już wiedziałam, że Cristiano jest
moim idealnym mężczyzną, zapomniałam kim jest Karol i ile przez
niego wycierpiałam. Kiedy kelner przyniósł deser Cristiano zaczął
Laurencja?
Tak?
Wiesz, że jesteś dla mnie bardzo
ważna? - przytaknęłam – i bardzo cię kocham.
Ja ciebie też, ale...
daj mi dokończyć – przerwał –
chciałbym wiedzieć...czy...nie przeszkadza ci różnica wieku
pomiędzy nami? W końcu to osiem lat.
Oczywiście, że nie. - uśmiechnął
się i zaczął szukać czegoś w marynarce
to dla ciebie – postawił przede
mną kwadratowe czarne pudełko. Patrzyłam raz na nie, raz na
piłkarza. Nie wiedziałam co myśleć, zrobić, co jest w środku?
Boję się otworzyć pudełko, lecz z drugiej strony, czemu nie.
Narzeczony, a chłopak, zdecydowanie pierwszy brzmi lepiej. Nic nie
zmienia, a jednak – śmiało – uśmiechnął się czule –
otwórz. Trującego węża tam nie schowałem.
Z pewnością – szepnęłam,
wzięłam pudełko w ręce, policzyłam do trzech i otworzyłam. W
środku była bransoletka.
Podoba ci się?
Jest piękna... ale
żadnego ale – wtrącił
dziękuję.
Proszę, w jednym kółku masz
moje inicjały, a w drugim są twoje. - nie mogłam spojrzeć mu w
oczy, nie wiem czemu, ale wciąż mnie peszył. Czułam na sobie
jego palący wzrok, chcąc odwrócić jego uwagę, wypiłam resztę
wina
dolejesz?
Oczywiście – odparł
już. Dziękuję. - przed północą
siedzieliśmy w samochodzie – zapniesz?
Czyli jednak?
Co?
nie będziesz odpinać jej przed
snem?
Jest za piękna żeby chować ją
w pudełku, ale nie będę jej za często nosić.
Dlaczego? - zdziwił się
żeby się nie zniszczyła.
Jak się zniszczy, to kupię ci
nową.
Nie będę chciała nowej, ta jest
wyjątkowa. - zapiął biżuterię na moim nadgarstku
od teraz należę do ciebie –
mruknął przybliżając swoją twarz do mojej
a ja jestem twoja.
Tylko moja – szepnął przed
pocałunkiem, na początku jego pocałunki były słodkie i
delikatne, lecz z każdą chwilą stawały się co raz bardziej
namiętne i pełne pasji, oboje siebie pragnęliśmy, lecz Cristiano
hamował nas oboje. Przerwał nas pocałunek, jęknęłam
zawiedziona. Kiedy byliśmy pod drzwiami mojego domu, Cristiano
objął mnie w pasie, oparł o ścianę i ponownie zatopił się w
moich ustach, następnie zszedł niżej, delikatnie pieścił moją
szyję, doprowadzając mnie do szaleństwa, kiedy wbiłam mu
paznokcie w szyję cicho jęknął. Spojrzał mi głęboko w oczy.
Podciągnął w górę moją sukienkę i uniósł udo ku górze.
Ponownie zaczął pieścić moje usta i szyję.
Cris – szepnęłam
co?
ktoś schodził po schodach.
Przestań, wszyscy śpią.
Serio, puść – kiedy to zrobił,
a moja sukienka znów zakrywała mi pośladki w drzwiach pojawił
się tata
już wróciliście?
Tak, właśnie odprowadziłem
Lulu.
Widzę, cała i zdrowa?
Tak.
Trzeźwa? - zwrócił się tym
razem do mnie
pewnie. no...to...yhm..no
do jura – powiedział
Portugalczyk
jak do jutra? - zdziwiłam się
zawiozę cię na lotnisko.
Chce ci się? - spytałam, Cris
tylko się uśmiechnął
czyli chce – powiedział tata –
widzę, że kolacja się udała, ja idę spać, wam też to radzę.
Oczywiście – odparliśmy
Cristiano...97%
tato, idź spać, jutro masz jakąś
naradę.
Dobrze – podniósł ręce w
geście obronnym i wrócił do domu.
Słodkich snów – szepnął
nie zapomniałeś o czymś?
O czym?
A spacer po Starym Madrycie?
Następnym razem.
Jak wrócisz z barażów. -
zaproponowałam
co tylko chcesz – mruknął
niskim tonem
aaaaa.... kiedy pamiętam –
ponownie zjawił się tata – kiedy się całujecie, ściskacie i
co tam jeszcze robicie, nie wnikam, nie interesuje mnie to, ale jak
będziecie coś robić to starajcie się nie wciskać dzwonka.
Dobranoc – uśmiechnął się i wszedł do domu.
Nic nie słyszałam
ja też – zaśmiał się –
kocham cię – dał mi ostatniego buziaka i wrócił do auta.
Jaki wstyd – szepnęłam do
siebie będąc już w pokoju. Rozebrałam się, zmyłam makijaż i
poszłam spać. Gdy się obudziłam spojrzałam na szafkę, gdzie
spoczywała bransoletka. Uśmiechnęłam się do siebie, wczoraj
myślałam że chce mi się świadczyć, śmieszne... jesteśmy parą
kilka miesięcy, a mi do głowy przychodzą takie bzdury.
Przeciągnęłam się w łóżku i wstałam, godzinę później
siedziałam na dole. Kiedy do kuchni wszedł tata i spojrzał na
mnie czułam, że zaczynam się rumienić.
A co ty taka czerwona?
Nic, gorąco mi – skłamałam –
biorę ze sobą Pino.
A w co go zapakujesz?
O tym nie pomyślałam –
mruknęłam – no nic. Chcesz kawę?
Poproszę. O której przyjedzie
Cristiano?
niedługo powinien tu być. -
wyjaśniłam
chcesz gotówkę?
Mam kartę – odpowiedziałam
ale gotówka ci się przyda –
trwał przy swoim – spakowałaś wszystko?
Tak – kiwnęłam głową – ale
jeszcze sprawdzę – wróciłam na górę, ale zamiast do walizki
podeszłam do szafki, w dłonie wzięłam bransoletkę i usłyszałam
dzwonek do drzwi i krzyk taty, że otworzy. Ktoś, a konkretniej
Cristiano wchodził po schodach, doskonale znałam jego chód.
Wydawało mi się, że nikt tak pewny siebie nie chodzi, wiem
głupie, ale... jednak.
Wyspałaś się – spytał
tak – odparłam
jesteś smutna – podszedł
bliżej i odgarnął włosy z twarzy – co się stało?
Nic...po prostu...będę za tobą
tęsknić.
Okey, tak brzmi wersja oficjalna,
a ta prawdziwa?
Zapniesz? - zmieniłam temat -
chociaż na lotnisku i tak będę musiała wszystko ściągnąć.
Szkoda mi ją brać – westchnęłam
nie przesadzaj – zaśmiał się,
schowaj do walizki. Będziesz nosić w Lizbonie, a wracając do...
chcesz coś z Portugalii? -
przerwałam mu, na co westchnął – dobra... powiem. Chciałam
wziąć Pino ze sobą, ale nie mam jak.
Pomyślałem o tym i zadzwoniłem
do tej kobiety co nam 'organizowała wyprawkę', a efekty tego są w
samochodzie.
Jesteś cudownym...chłopakiem –
uśmiechnęłam się, stanęłam na palcach i wyciągnęłam do
niego ręce
nie ważysz pięciu kilo –
powiedział poważnie, widząc moją minę dodał – ważysz
cztery.
Już nie chcę –
zaprotestowałam,
co to za żaba? - spytał
nie zmieniaj tematu.
Nie zmieniam, po prostu pytam.
Wygrałam w Lunaparku.
Wygrałaś? - zaśmiał się
śmiej się, a ja strąciłam aż
trzy puszki.
To mamy nowy rekord.
Nabijasz się ze mnie!
Wcale, kochanie...
przestań – przerwałam mu –
co robisz?
Sama walizka się nie
przetransportuje
zostaw. Ja ją wezmę.
Poradzę sobie.
Maleńka – szepnął czule –
co się dzieje?
Nic – warknęłam
zrobiłem coś? - spytał smutno
nie, dlaczego tak myślisz?
To powiedz co się dzieje..mamy
czas – usiadł na łóżku i spojrzał na mnie wyczekująco.
Podeszłam do niego i usadowiłam się na jego udzie. Wtuliłam w
jego ciało i zaczęłam
Cris...chodzi o to,
że...Karol...pisał do mnie.
Kiedy?
Jakąś godzinę temu.
Co chciał? - podałam mu telefon
i przeczytałam wiadomość – chyba mu nie wierzysz?
Nie wiem co mam myśleć...nie
zrozum mnie źle, ale... to dla mnie za wiele.
Załatwię to – szepnął –
masz czuć się bezpiecznie
tu nie chodzi już tylko o mnie.
Dla mnie jesteś najważniejsza i
twoje bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu, kocham cię, jesteś
moim sercem i nie pozwolę, żebyś przez takiego palanta ponownie
straciła...
ale ja niczego nie straciłam –
zaśmiałam się
a krew? Wiesz, że podali ci
dawkę.
Ale żyję.
I to jest najważniejsze. Chodź
zejdziemy na dół.
A buziak na dzień dobry?
Zasłużyłaś?
Nie wiem czy ty zasłużyłeś –
szepnęłam w jego usta, które po chwili delikatnie musnęłam, a
następnie Cristiano obdarował mnie namiętnym pocałunkiem– będę
za tobą tęsknić.
Ja za tobą też...spotkamy się
dopiero za dwa tygodnie. Gdzieś się wybierzemy
A co powiesz o imprezie Halloween?
Chcesz zamienić się w wiedźmę?
Nie muszę. Już nią jestem.
Masz rację
ej – klepnęłam go w ramię –
miałeś zaprzeczyć
po prostu zgadzam się ze
wszystkim co powiesz.
Fakt. Tylko to ci na starość
pozostało – westchnęłam
dziękuję...a co do imprezy, jaki
masz plan?
Dom strachu.
Jak ci powiem, że możesz zrobić
z domem co tylko chcesz, to będziesz szczęśliwa?
Wszystko?
Tak, ale bez przeginania i bez
wysadzania. Będę mieć wolne, więc trzy dni jestem cały czas
przy tobie. Czuję, że będzie śmiesznie na imprezie.
A nie strasznie? - zdziwiłam się
jak zobaczę dom po imprezie,
gdzie Sergio będzie chciał tańczyć, a Marcelo wpadnie na
genialny pomysł z przebraniem, Iker zorganizuje bitwę na
karaoke...to tak, będzie strasznie.
A orientujesz się czy Mesut, Kaka
i Gonzalo przylecą?
Mogę zapytać – odparł – ale
Mes powinien przylecieć.
Jak się uda, to...
to przy okazji zadzwonię po ekipę
remontową – spojrzał na zegarek - czas się zbierać
rozbierać? - zapytałam
innym razem. Masz tylko tą
walizkę?
Nie, no co ty – wyjęłam z
garderoby, dużo większą walizkę – to wszystko – widząc to
wszystko, pokręcił głową i westchnął – pomóc ci?
Nie musisz – wziął bagaże i
zeszliśmy na dół – mamy godzinę do wyjścia.
A ja muszę już jechać –
odparł tata – baw się dobrze i uważaj na siebie – przytulił
mnie i wcisnął do kieszeni plik banknotów – trzymaj się córcia
– tata wyszedł, zostaliśmy sami.
Teraz mnie musisz naprzytulać,
żebym nie tęskniła, ale i tak będę.
Co mam zrobić? Naprzytulać?
Dokładnie, tak. - podeszłam do
niego i objęłam w pasie.
Jesteś moja – szepnął
przybliżając swoją twarz do mojej